Выбрать главу

– Są osoby uważające, że Nyman wcale nie był dobrym policjantem.

– Nie wiedzą, co mówią, w takim razie.

– A ty wiesz?

– Tak, ja wiem. Nigdy nie miałem takiego wspaniałego szefa jak Stig Nyman.

– Są też tacy, co powiadają, że i ty nie jesteś specjalnie dobrym policjantem.

– Niech sobie będzie. Nigdy żadnej nagany służbowej nie dostałem, ale niech sobie będzie. Ale Nymana błotem obrzucać, to zupełnie co innego. I gdyby ktoś to zrobił w mojej obecności…

– To co?

– To już ja bym takiemu pysk zatkał.

– W jaki sposób?

– To moja rzecz. Ze mnie stary wróbel. Znam się na mojej robocie. Uczyli mnie od podstaw.

– Stig Nyman to robił?

– Tak. Można i tak powiedzieć. Dużo mnie nauczył.

– Na przykład jak się popełnia krzywoprzysięstwo? Jak się odpisuje raporty, jeden od drugiego, żeby się wszystko zgadzało, nawet jeżeli każde słowo jest kłamstwem. Jak się bije zaaresztowanych? Gdzie można spokojnie i bezpiecznie zaparkować, bo się jakiemuś nieborakowi chce porządnie dać w kość w drodze z izby zatrzymań do kryminalnej?

– Nigdy o czymś takim nie słyszałem.

– Nigdy?

– Nie.

– Nawet nie zdarzyło ci się słyszeć o takich rzeczach?

– Nie. A w każdym razie nie w związku z Nymanem.

– I nigdy nie brałeś udziału w płazowaniu strajkujących robotników? W tym okresie, gdy policja porządkowa miała szable? I to na rozkaz Nymana?

– Nie.

– A w tratowaniu końmi protestujących studentów? Albo waleniu bezbronnej młodzieży szkolnej na demonstracjach? Także według instrukcji Nymana?

Hult nie poruszył się. Spokojnie patrząc na Martina Becka powiedział:

– Nie. Nigdy w życiu w czymś takim nie brałem udziału.

– Jak długo jesteś policjantem?

– Czterdzieści lat.

– A jak długo znasz Nymana?

– Od połowy lat trzydziestych.

Martin Beck wzruszył ramionami i rzekł bezlitośnie:

– Dość osobliwe wydaje się, że w ogóle nie wiesz o tym wszystkim. Stig Nyman uważany był za specjalistę od spraw porządkowych.

– Nie tylko uważany. On był najlepszym specjalistą.

– Sporządzał między innymi pisemne elaboraty o tym, jak powinna postępować policja w wypadku demonstracji, strajków i zamieszek. Polecił w nich takie właśnie sposoby, jak atak kawaleryjski z gołymi szablami. Później, kiedy szable zostały wycofane, z wyciągniętymi pałkami. Proponował także, żeby policjanci na motocyklach wjeżdżali w tłum, by rozproszyć masy.

– Nigdy w tym nie brałem udziału.

– Nie. Zabroniono stosowania tej metody. Zbyt wielkie było ryzyko, że policjanci będą się wywracać i sami sobie wyrządzą szkodę.

– Nic nie wiem o tej sprawie.

– Nic, już to mówiłeś. Nyman miał także swoje poglądy na to, jak powinno się używać gazów łzawiących i armatek wodnych. Poglądy, które przedkładał oficjalnie w charakterze eksperta.

– Wiem tylko jedno, że Stig Nyman nigdy nie używał przemocy, jeżeli konieczność tego nie wymagała.

– Osobiście?

– Nie pozwalał też, żeby jego podwładni to robili.

– Innymi słowy zawsze postępował słusznie? To znaczy, trzymał się przepisów.

– Tak.

– I nikt nie miał powodu, żeby się uskarżać?

– Nikt.

– A jednak ludzie oskarżali Nymana o wykroczenia służbowe – stwierdził Martin Beck.

– Ich zażalenia były zmyślone.

Martin Beck wstał i zaczął chodzić: kilka kroków tam i z powrotem.

– Jednego jeszcze nie powiedziałem – rzekł. – Ale teraz powiem.

– Ja też mam coś do powiedzenia.

– Co takiego?

Hult siedział nieruchomo, tylko spojrzenie zwrócił ku oknu.

– Nie mam się czym zająć, jak jestem wolny – powiedział. – Jak już mówiłem, smutno się zrobiło, od czasu kiedy Maja umarła. Siedzę zwykle przy oknie i liczę przejeżdżające samochody. Na takiej jak ta ulicy specjalnie dużo ich nie ma. Przeważnie więc siedzę i myślę tylko.

Urwał, a Martin Beck czujnie nasłuchiwał. Hult ciągnął dalej:

– Dużo do myślenia nie mam, tylko o tym, jak mnie się wiodło. Czterdzieści lat w mundurze, tu, w tym mieście. Ile razy zostałem obrzygany? Ile tu razy pluli za mną, przedrzeźniali, nazywali świnią, prosięciem albo mordercą? Ilu powieszonych odciąłem? Ile godzin nadliczbowych przepracowałem bez zapłaty? Całe życie tyrałem jak pies, żeby jakoś utrzymać porządek, żeby spokojni, przyzwoici ludzie mogli żyć spokojnie, żeby kobiety nie były gwałcone, każda szyba wystawowa wybita, żeby wszystkich gratów nie rozkradli. Musiałem grzebać się w zwłokach tak zgniłych, że jak wieczorem wracałem do domu i siadałem do jedzenia, białe grube robale wypadały mi spod mankietów. Zmieniałem pieluchy bachorom, których matki miały delirium, szukałem kotów, które uciekły i wdawałem się w bójki nożowe. A ciągle gorzej i gorzej, coraz więcej gwałtów i krwi i coraz więcej i więcej zawziętości na nas. Przez cały czas mówiono, że my, policjanci, mamy chronić społeczeństwo, czasem przed łobuzami, czasem przed złodziejami, czasem przed bandytami, czasem przeciw nazistom. A teraz to już właściwie nikt nie został, żeby go bronić. Ale wytrzymało się jakoś, bo koledzy byli dobrzy. Gdyby więcej było takich jak Stig Nyman, nie wyglądałoby tak, jak dziś wygląda. A kto chce babskich plotek o kolegach słuchać, do kogo innego powinien pójść, nie do mnie. – Uniósł dłonie o parę centymetrów, potem je opuścił na blat stołu ciężko i głośno. I dodał: – Tak: To była prawdziwa mowa. I dobrze, że to zostało powiedziane. A ty też byłeś zwykłym policjantem?

Martin Beck przytaknął.

– Kiedy?

– Przeszło dwadzieścia lat temu. Po wojnie.

– Aha – powiedział Hult. – Wtedy to była idylla.

Widocznie apología się skończyła. Martin Beck chrząknął i powiedział:

– A teraz to, co ja mam do powiedzenia. Nyman nie umarł w wyniku choroby. Zamordowano go. Przypuszczamy, że ten, kto go zabił, szukał zemsty. Można przypuszczać, że zamierza mścić się i na innych.

Hult wstał i wyszedł do przedpokoju. Zdjął z wieszaka mundur i włożył na siebie. Zapiął pas, poprawił kaburę pistoletu.

– Przyszedłem tu, by specjalnie o jedno zapytać – rzekł Martin Beck. – Kto mógł tak nienawidzieć Stiga Nymana, że chciał go zabić?

– Nikt. Muszę już iść.

– Dokąd.

– Na służbę – rzekł Hult otwierając drzwi.

14

Einar Rönn czytał oparłszy głowę na rękach, a łokcie o blat stołu. Był tak zmęczony, że litery, całe słowa i zdania zlewały się w jedno albo wyginały się, wyskakiwały z wiersza, w górę czy w dół, zupełnie tak jak czcionki na jego starym wysłużonym Remingtonie, kiedy mu zależało, żeby coś napisać zupełnie dobrze, bez pomyłek. Ziewnął, zamrugał, przetarł okulary i znowu zabrał się do czytania.

Tekst, jaki miał przed sobą, był napisany ręcznie na kawałku starego brunatnego papieru pakunkowego i mimo błędów i wyraźnych skutków drżenia ręki autora, sprawiał wrażenie cierpliwej i żmudnej pisaniny.

Pan Sądowy Delegat w Sztokholmie

Upiłem się drugiego lutego tego roku, dostałem wypłatą i kupiłem ćwiartkę. Pamiętam, jak było, siedziałem koło promu do Djurgården i śpiewałem i tam przyjechał wóz policyjny z trzema Policjantami, same młode chłopaki, mógłbym ich ojcem być, choć ja bym nie chciał takich Świntuchów za dzieci jak bym jakie miał, zabrali mi ćwiartkę, a jeszcze trochę tam było i zaciągli mnie do swej budy a tam stał jeszcze jeden Policjant z paskiem na rękawie ten mnie złapał za włosy i jak tamci mnie wpychali do budy on tłukł mnie twarzą o podłogę wiele razy, krew się lała, choć ja wtedym nie czuł. Potem jakem siedział w sali z kratamy przyszedł wielki chłop i przyglądał mi się przez dźwi i śmiał się z moi Nendzy i do innego Posterunkowego powiedział, żeby otwar, wtedy wyjął mundur z szerokim paskiem na rękawie, zawinął rękawy koszuli, wszedł do sali i wrzasnął, że mam stać na baczność i żem nazywał Policjantów Świntuchy co może i było choć byłem prawie trzeźwy, walił mnie w brzuch i w takie miejsce co nie chce napisać upadłem a on mnie kopał w słabizne i gdzie indziej potem poszedł ale przedtem powiedział że teraz wiem co będzie jak kiedy spróbuje stawiać się Policjantom. Późni po południu wypuścili mnie wtedy pytałem kto to był ten policjant z galonem co kopał i wrzeszczał i bił ale powiedzieli że gówno mi do tego i żebym sobie poszedł bo pożałują, że mnie puścili i dadzą mi pożądny wycisk. Ale inny co się nazywa Vilford i jest z Miasta Göteborga powiedział że ten co krzyczał i kopał i bił nazywa się komisarz Nyman i najmądrzej zrobię jak pysk zamknę. Już tyle dni myślę o tym i myślę i jestem zwyczajny prosty robotnik i nic złego nie zrobiłem tylko śpiewałem i byłem pod wpływem napojów wyskokowych ale chcę bo mam prawo, żeby Osoba co kopie i bije wstawionego nieboraka co całe życie pracował nie powinna być w Policji bo to nie pasuje. Słowo honoru to wszystko prawda.