Выбрать главу

Z wysokim poważaniem

John Bertilsson, robotnik.

Jeden kumpel z pracy, profesor go nazywają, powiedział że powinienem napisać i dochodzić swego prawa w ten obecnie zwykły sposób.

NOTATKA SŁUŻBOWA: Wymieniony w skardze pracownik, to komisarz Stig Oscar Nyman. Nie zna on tego przypadku. Szef oddziału zatrzymań por. Herald Hult, potwierdza zatrzymanie skarżącego Bertilssona, który jest znanym awanturnikiem i nałogowym alkoholikiem. Przy zatrzymaniu Bertilssona ani później w celi nie stosowano przemocy. Komisarz Nyman nie był wtedy na służbie. Trzej pełniący służbę policjanci poświadczają, że wobec Bertilssona przemocy nie zastosowano. Wyżej wymieniony jest notorycznym pijakiem i stałym bywalcem komisariatu i ma zwyczaj wytaczać bezpodstawne oskarżenia wobec tych pracowników policji, którzy zmuszeni byli go zatrzymać.

Odłożone do akt pismo uzupełniał czerwony stempeclass="underline" żadnych kroków nie podjęto.

Rönn westchnął żałośnie i zapisał w notesie nazwisko skarżącego. Dyżurna urzędniczka, na którą spadła ta dodatkowa praca w sobotę, demonstracyjnie trzaskała szufladami szafy archiwalnej.

Do tej pory znalazła siedem zażaleń, w jakiś sposób dotyczących Nymana.

Jedno już odwalone, część została. Rönn brał je po kolei.

Następne pismo było poprawnie zaadresowane, starannie napisane na maszynie na grubym satynowanym papierze. Tekst brzmiał:

Czternastego w sobotę po południu znajdowałem się wraz z moją pięcioletnią córeczką pod bramą domu przy Pontonjärgatan 75.

Czekaliśmy na moją żonę, która poszła z wizytą do chorego w tym domu. Dla spędzenia czasu graliśmy na trotuarze w komórki do wynajęcia. O ile sobie przypominam, nikogo poza tym nie było na ulicy. Jak już wspomniano, było to w sobotę po południu, sklepy pozamykane. Dlatego nie mam żadnych świadków tego, co się zdarzyło.

Podniosłem moją córkę w górę i właśnie stawiałem ją z powrotem na trotuarze, gdy zauważyłem, że przy krawężniku zatrzymał się wóz policyjny. Dwaj policjanci wysiedli i podeszli do mnie. Jeden od razu chwycił mnie za ramię i powiedział: „Co robisz dziewczynie, ty zatabaczony łachmyto”. (W imię sprawiedliwości należy dodać, że byłem wtedy ubrany sportowo, spodnie khaki, wiatrówka, kepi, cale i czyste oczywiście, mogłem jednak na policjantach robić wrażenie „oberwańca”). Byłem tak zaskoczony, że nie od razu zdołałem odpowiedzieć. Drugi policjant wziął moją córką za ręką i powiedział, żeby poszła do mamy. Wyjaśniłem, że jestem jej ojcem. Jeden z policjantów wykręcił mi rękę do tyłu, co straszliwie zabolało, i popchnął mnie. W drodze do komisariatu cały czas tłukł mnie kułakiem w piersi, w bok, w żołądek i cały czas nazywał mnie „łachmytą”, „wstrętnym drabem” itp.

W komisariacie wsadzono mnie do celi. Po chwili otwarto drzwi i komisarz Stig Nyman (wtedy nie wiedziałem, że to on, dowiedziałem się później) wszedł do celi. „To ty napadasz małe dziewczynki? Już ja ci to z głowy wybiję” powiedział i tak mocno uderzył mnie w żołądek, że się zwinąłem. Gdy tylko zdołałem odetchnąć, powiedziałem, że jestem ojcem dziewczynki, a wtedy dostałem kolanem w podbrzusze. Bił mnie dalej, aż ktoś przyszedł i powiedział, że moja żona i córka są w komisariacie. Komisarz dowiedziawszy się, że mówiłem prawdę, kazał mi natychmiast odejść, nie przeprosił, nie próbował usprawiedliwić swego zachowania.

Chciałbym niniejszym zwrócić uwagę na to zajście i prosić, by komisarz Nyman i obaj szeregowi policjanci pociągnięci zostali do odpowiedzialności za podobne maltretowanie zupełnie niewinnego obywatela.

Inżynier Sture Magnusson

NOTATKA SŁUŻBOWA: Komisarz Nyman nie przypomina sobie skarżącego. Posterunkowi Strom i Rosenkvist stwierdzają, że widzieli potrzebę interwencji wobec skarżącego, gdyż postępował z dzieckiem dziwnie i groźnie. Siły używano tyle tylko, ile trzeba było, żeby wsadzić Magnussona do samochodu i wyciągnąć z niego. Żaden z pięciu posterunkowych, którzy znajdowali się w owym momencie w lokalu komisariatu, nie przypomina sobie złego traktowania skarżącego. Nie zauważyli też, by komisarz Nyman wchodził do pomieszczeń aresztowanych, i skłonni są twierdzić, że to nie miało miejsca. Nie wszczynano dochodzenia.

Rönn odłożył papier, porobił zapiski w notesie i przeszedł do następnego oskarżenia.

Do pełnomocnika Ministerstwa Sprawiedliwości Sztokholm

Ubiegłego piątku, osiemnastego października byłem na przyjęciu u mego dobrego przyjaciela na Östermalmsgatan. Około dwudziestej drugiej zadzwoniliśmy, ja i inny mój kolega, po taksówkę, i wyszliśmy z przyjęcia, żeby pojechać do mnie. Staliśmy w bramie czekając na samochód, kiedy po przeciwnej stronie ulicy ukazało się dwóch posterunkowych. Przeszli przez jezdnię do nas i spytali, czy mieszkamy w tym domu. Odpowiedzieliśmy, że nie mieszkamy. „To nie stać tu i nie wałęsać się”, powiedzieli policjanci. Powiedzieliśmy, że czekamy na taksówkę, i staliśmy dalej. Policjanci dość brutalnie wzięli się za nas i wyrzucili nas z bramy, mówiąc, że musimy chodzić. Czekaliśmy na zamówioną taksówkę, co też powiedzieliśmy. Policjanci najpierw próbowali zmusić nas do chodzenia popychając przed sobą, a gdy protestowaliśmy, jeden z nich wyciągnął pałkę i zaczął bić mego kolegę. Próbowałem go osłonić i też mi się sporo dostało. Teraz obaj policjanci wyciągnęli pałki i bębnili w nas z całych sił. Przez cały czas spodziewałem się, że taksówka nadjedzie i będziemy mogli się wydostać, ale nie nadjeżdżała i w końcu mój przyjaciel zawołał: „Uciekajmy, oni nas zabiją”. Pobiegliśmy w kierunku Karlavägen i stamtąd pojechaliśmy autobusem do mnie do domu. Obaj byliśmy zupełnie wykończeni, a mnie prawy napiąstek spuchł. I był zupełnie siny. Postanowiliśmy zameldować o tym w komisariacie, z którego, jak przypuszczaliśmy, byli ci policjanci, i pojechaliśmy tam taksówką. Tych policjantów tam nie było, ale udało nam się rozmówić z komisarzem Nymanem. Pozwolono nam zaczekać w komisariacie, póki nie przyjdą. Przyszli o północy. Potem wszyscy czterej, policjanci i my dwaj poszliśmy do komisarza Nymana i znowu opowiedzieliśmy, co się stało. Nyman spytał policjantów, czy to prawda, a oni zaprzeczyli. Komisarz oczywiście im uwierzył powiedział do nas, żebyśmy uważali i nie próbowali obrzucać błotem uczciwych pracowników policji, bo może źle z nami być. Potem nas wyrzucił.