Martin Beck pozostawił to uogólnienie bez uwag, powiedział tylko:
– Dziękuję zatem.
Dla pewności nakręcił domowy numer Hulta. Ale, jak przypuszczał, nie było odpowiedzi i po kilku sygnałach odłożył słuchawkę.
– Kogo szukasz? – spytał Rönn.
– Hulta.
– Aha.
Nie można powiedzieć, by Rönn był specjalnie bystry, pomyślał Martin Beck z irytacją. I powiedział:
– Einar?
– Słucham.
– Hult dzwonił wczoraj wieczorem do pani Nyman i dostał adres szpitala.
– Aha.
– Pytanie: dlaczego?
– Pewnie chciał posłać kwiaty – powiedział Rönn obojętnie. – Hult i Nyman to kumple.
– Nie tak wiele osób w ogóle wiedziało, że Nyman leży w Sabbatsberg.
– Dlatego Hult musiał zadzwonić i spytać – powiedział Rönn.
– Osobliwy zbieg okoliczności.
To nie było pytanie i Rönn bardzo słusznie nie próbował odpowiedzieć. Powiedział natomiast:
– Aha, mówiłem, że tego Erikssona nie mogłem złapać.
– Jakiego Erikssona?
– Åkego Erikssona. Tego policjanta, co to zawsze skarży się na wszystko.
Martin Beck skinął głową. Pamiętał to nazwisko, choć już od dawna musiało nie być aktualne. Ale nie to nazwisko chciał mieć w pamięci, poza tym był zajęty myślą o Hulcie.
Osobiście rozmawiał z tym człowiekiem niespełna dwie godziny temu. Jak się Hult zachował? Wiadomość o morderstwie popełnionym na Nymanie z początku nie wywołała żadnej reakcji. Potem Hult poszedł do roboty, jak to sam określił.
Martin Beck nic nienormalnego w tym nie znajdował. Hult był starym gruboskórnym policjantem, dość ociężale myślącym, zupełnie nieimpulsywnym. Że dobrowolnie stawił się do pracy, kiedy kolega został zamordowany, wydawało się zupełnie naturalne. W pewnych sytuacjach Martin Beck postąpiłby dokładnie tak samo.
Co się wydawało bardziej osobliwe, to rozmowa telefoniczna. Dlaczego słowem nie wspomniał, że kontaktował się z panią Nyman, i to nie dalej niż poprzedniego wieczoru? I jeżeli jedynym powodem była chęć posłania kwiatów, to dlaczego dzwonił wieczorem?
Jeżeli natomiast z innych powodów chciał dokładnie wiedzieć, gdzie się Nyman znajduje, nie dla posłania kwiatów?
Martin Beck zmusił się do przerwania toku myśli.
Czy Hult rzeczywiście dzwonił wieczorem?
A jeżeli tak, to o której godzinie?
Pewne dane trzeba skompletować.
Martin Beck westchnął ciężko, znowu podniósł słuchawkę i po raz trzeci nakręcił numer Anny Nyman. Tym razem ona sama się zgłosiła.
– Ach tak – powiedziała z rezygnacją – komisarz Beck.
– Niestety, muszę trochę dokładniej wypytać o tę rozmowę telefoniczną…
– Tak?
– Pani powiedziała, że pierwszy asystent Hult zadzwonił wieczorem?
– Tak?
– O której?
– Dość późno, ale dokładnie nie mogę powiedzieć.
– Ale mniej więcej.
– Cóż…
– Czy pani już spała?
– O nie… zaraz, chwileczkę.
Umilkła. Martin Beck niecierpliwie bębnił palcami w stół. Słyszał, że z kimś rozmawia, prawdopodobnie z synem, słów nie mógł rozróżnić.
– Halo.
– Jestem.
– Mówiłam ze Stefanem. Bo oglądaliśmy wtedy telewizję. Najpierw film z Humphreyem Bogartem, ale taki nieprzyjemny, że przestawiliśmy na drugi kanał. Tam był program rozrywkowy z Bennym Hillem, właśnie się zaczął, kiedy telefon zadzwonił.
– Znakomicie, a jak długo trwał ten program?
– Parę minut tylko. Najwyżej z pięć.
– Dziękuję pani. Jeszcze tylko jedno.
– Cóż takiego?
– Czy pamięta pani dokładnie, co Hult powiedział?
– No, nie dosłownie. Po prostu zapytał, czy może mówić ze Stigiem, a gdy odpowiedziałam…
– Przepraszam, że przerywam. Tak powiedział: „Czy mogę mówić ze Stigiem”?
– Nie. Oczywiście nie. Wyraził się zupełnie poprawnie.
– To znaczy?
– Przeprosił i zapytał, czy zastał komisarza Nymana.
– A dlaczego przeprosił?
– Że przeszkadza tak późno, naturalnie.
– A co pani odpowiedziała?
– Spytałam, kto dzwoni. A raczej dokładniej mówiąc: od kogo mam przekazać pozdrowienia.
– A co pan Hult na to?
– Jestem kolegą komisarza Nymana. Mniej więcej tak. A potem podał nazwisko.
– A co pani odpowiedziała?
– Jak już uprzednio mówiłam, od razu wiedziałam kto mówi, bo znałam to nazwisko i wiedziałam, że już przedtem dzwonił, i że był jednym z nielicznych, których Stig naprawdę cenił.
– Dzwonił przedtem, powiada pani. Jak często?
– Parę razy w ciągu roku. Kiedy mąż był zdrowy i przebywał akurat w domu, zawsze on przyjmował telefony, więc ten Hult mógł oczywiście dzwonić wiele razy.
– I co pani powiedziała?
– Już to przecież opowiadałam przedtem.
– Przepraszam, jeżeli wydaję się natarczywy, ale to może okazać się ważne.
– Powiedziałam, że Stig jest chory. Wydawał się zdziwiony i zasmucony i pytał, czy to coś poważnego i…
– I?
– Powiedziałam, że to niestety dość poważne i że Stig jest w szpitalu. Potem spytał, czy mógłby go odwiedzić, a ja odpowiedziałam, że mój mąż jednak nie życzy sobie.
– A on zadowolił się tym?
– Tak, oczywiście. Przecież Harald Hult bardzo dobrze znał Stiga. Z pracy.
– Powiedział jednak, że chce posłać kwiaty?
Naprowadzające pytanie, pomyślał Martin Beck.
– Właśnie. I że chciałby skreślić kilka słów. Wtedy powiedziałam, że Stig jest w Sabbatsberg i podałam mu oddział i numer pokoju. Przypominam sobie, że Stig kilkakrotnie wymieniał Hulta jako godnego zaufania i bez zarzutu.
– A potem?
– Przeprosił raz jeszcze. Podziękował i powiedział dobranoc.
Z kolei Martin Beck podziękował i z rozpędu bliski był powiedzenia także i dobranoc. Potem zwrócił się do Rönna i spytał:
– Wczoraj wieczorem oglądałeś TV?
Rönn odpowiedział urażonym spojrzeniem.
– Nie, oczywiście. Nie mogłeś. Pracowałeś. Ale mógłbyś dowiedzieć się, o której na drugim kanale zaczął się program z Bennym Hallem.
– Mógłbym – powiedział Rönn i podreptał do poczekalni.
Wrócił z gazetą w ręce, długo się w nią wpatrywał i obwieścił:
– Dwudziesta pierwsza dwadzieścia pięć.
– A więc Hult dzwonił o wpół do dziesiątej. Dość późno, jeśli się nie ma specjalnie ważnej sprawy.
– A on nie miał?
– W każdym razie nic nie powiedział. Wywiedział się natomiast dokładnie, gdzie Nyman leży.
– No, chciał przecież posłać mu kwiaty.
Martin Beck długo patrzył na Rönna. Musi mieć możliwość omówienia tego.
– Czy możesz posłuchać, Einar?
– Przecież to robię.
Martin Beck podsumował wszystko, co wiedział o poczynaniach Hulta w ciągu ostatniej doby, od rozmowy telefonicznej do dyskusji z nim na Reimerholme, i do faktu, że w chwili obecnej nie można było ustalić, gdzie się Hult znajduje.
– Sądzisz, że Hult wbiłby nóż w Nymana?
Pytanie było niebywale bezpośrednie jak na Rönna.
– Nie, tego bym chyba nie powiedział.
– Ja uważam, że to byłoby zbyt wyszukane. I dziwne – rzekł Rönn.
– Zachowanie Hulta jest też dość dziwne, łagodnie mówiąc.
Rönn się nie odezwał.
– W każdym razie chcę znaleźć Hulta i bliżej go wypytać o tę rozmowę telefoniczną – energicznie oznajmił Martin Beck.
Jego zdecydowany ton nie wywarł większego wrażenia na Rönnie, który ziewnął szeroko i powiedział: