Dwie godziny później zastukał do drzwi maleńkiej kajuty, którą dla niej wygospodarowano.
– Chodź. Idziemy do radiotelegrafisty. Udało mi się załatwić rozmowę z kimś.
Ze ściągniętymi brwiami ruszyła za nim.
– Z kim?
– Z Yaelem Nablettem. To jedna z moich wtyczek z Meksyku. – CIA?
– Nie, wywiad izraelski. Czasem wspólnie pracują nad pewnymi zadaniami.
– Nad tym zadaniem też?
– Przede wszystkim nad tym. – Zerknął na nią. – Nie mogę cię puścić z powrotem do Meksyku, Bess. Zostawiłaś po sobie za dużo wzburzonych fal.
– Świetnie. A co złego w poinformowaniu o nich meksykańskiego rządu?
– Na razie nikt jeszcze nie może wiedzieć o Tenajo. To mogłoby wywołać nieprzyjemną reakcję ze strony Estebana.
– Chyba, że najpierw schwytałaby go policja.
– Nikła szansa. Ma informatorów na każdym szczeblu władzy. Zresztą nie jest sam. Nie wiemy, czy tamci nie zareagują po zatrzymaniu Estebana.
– Kto by zareagował?
– Habin, palestyński terrorysta, przebywający w Libii. I niewykluczone, że nawet byś nie dotarła do policji. Jesteś na czarnej liście Estebana. A znajdzie się wielu łajdaków, którzy chętnie oddadzą przysługę dobremu pułkownikowi.
– Tym bardziej powinnam wyciągnąć stamtąd Emily.
Odwrócił wzrok.
– Może uda jej się wydostać samodzielnie. To ci nie przyszło na myśl? Jeśli udało jej się uciec Estebanowi, to jak na razie nieźle sobie radzi.
– Nie wie o Estebanie.
– Czy jest inteligentna?
– Oczywiście! Bardzo. A co to ma do rzeczy?
– Myślisz, że po Tenajo komukolwiek by zaufała? Ty nie ufałaś. Ocknęłaś się w szpitalu, tryskając energią i chęcią odwetu na każdym, kto ci się nawinie pod rękę.
– Może pójść na policję, a sam powiedziałeś, że to się równa podpisaniu na siebie wyroku śmierci.
– Ale najpierw musi się przedrzeć przez góry.
– Czyli powinnam tam pojechać i jej pomóc. Ja przez nie przeszłam. Zdążyłam je poznać.
– Ale to się wiąże z ryzykiem.
– Nie mam wyboru.
– Owszem, masz. – Zawiesił głos. – Możesz pozwolić, żeby najpierw poszukał jej Yael. Mogę załatwić, żeby przeprowadził dyskretny wywiad, a gdy znajdzie Emily, żeby ją przeszmuglował do kraju.
Powiedział: „gdy”, nie „jeśli”, i to rozróżnienie sprawiło, że po raz pierwszy od chwili, gdy usłyszała od Estebana, że Emily nie żyje, wstąpiła w nią otucha.
– Naprawdę? Potrafiłby ją znaleźć?
– Skontaktuję się, każę mu natychmiast wszcząć poszukiwania. Za parę dni Emily mogłaby już być po naszej stronie granicy.
To brzmiało zbyt pięknie, by mogło być prawdziwe – i pewnie tak należy na to spojrzeć.
– Skąd wiesz, że ją znajdzie?
– Nie wiem, ale jeśli Emily żyje, mamy jakieś osiemdziesiąt procent szans. Widziałem Yaela przy pracy. Może nie znajdzie igły w stogu siana, ale z pewnością będzie tego bardzo bliski.
Osiemdziesiąt procent. Wolałabym sto. To za mało.
– To o siedemdziesiąt pięć procent więcej, niż gdybyś ty sama tam pojechała. Nie bądź głupia. Jeśli wrócisz, sprowadzisz na nią śmierć. Yael ją wyciągnie.
Patrzyła na niego z bezsilnym gniewem. To, co mówił, trzymało się kupy, ale nie chciała mu wierzyć. Nie chciała tkwić o setki kilometrów od siostry ze związanymi rękami.
– Mógłbyś się skontaktować z tym całym Yaelem, a ja bym się z nim spotkała, pomogła…
Kaldak kręcił głową.
– Dlaczego nie?
– Bo jeśli wrócisz, nie poproszę Yaela, żeby ci pomógł. Będziesz zdana na własne siły. – Zawiesił głos. – A twoja siostra zginie.
Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem!
– Blefujesz. Skrzywił się.
Zgadza się. Nie mógłbym cię puścić samej. Ale nie kłamię o szansach twojej siostry. Im szybciej Yael zajmie się sprawą, tym szybciej zobaczysz Emily. Przemyśl to sobie.
Wszystko w niej burzyło się przeciwko jego propozycji. Emily zawsze była blisko, gotowa pomóc. Musi po nią pojechać.
Ale jeśli to zrobi, może ściągnąć na nią śmierć.
– Dam mu parę dni – oświadczyła wreszcie. – Jeśli nie wpadnie na jej trop, jadę tam sama.
– To może potrwać dłużej… Jeśli ona żyje.
– Przestań to powtarzać. Żyje. Emily to jedna z najsilniejszych osób, jakie znam. Powiadam ci, ona żyje.
– Spokojnie.
Głęboko zaczerpnęła tchu.
– Skontaktuj się z nim.
Po kilku minutach siedział już przy radiu i nakładał słuchawki. Po krótkim oczekiwaniu na linii odezwał się głęboki głos ze śladem obcego akcentu.
– Najwyższy czas. Czekałem, aż się odezwiesz, cholerny skurczybyku. Gotowy do podróży?
Bess słuchała tego z lekkim zaskoczeniem. W pogodnym głosie nie brzmiał ani cień strachu, który do tej pory wyczuwała u każdego, kto miał do czynienia z Kaldakiem, a w dodatku mężczyzna zwracał się do niego bez śladu respektu.
– Nie, skontaktowałem się z Cassem – odparł Kaldak. – Właśnie jesteśmy w drodze powrotnej.
– Jak poszło w Tenajo?
– Nie tego się spodziewaliśmy. Źle.
– Nie powiesz mi więcej?
– Nie teraz.
– Nie zostawiaj mnie z boku. Tak samo jak ty, marzę tylko, by ich dopaść.
– Teraz nie mogę rozmawiać.
– Wybuchła bomba z Estebanem? Kaldak zerknął na Bess.
– Można to tak określić.
– To dlaczego się ze mną nie skontaktowałeś?
– Mam dla ciebie inną robotę. Podejrzewamy, że na wzgórzach w okolicach Tenajo ukrywa się kobieta. Esteban zapewne jej szuka. Ty musisz znaleźć ją pierwszy.
Po drugiej stronie zapadło milczenie.
– Nie lubię zabijać kobiet, Kaldak.
– Nie ma sprawy. Po prostu znajdź ją i bezpiecznie przerzuć do Stanów.
Nablett westchnął.
– Paskudna robota. Łatwiej by było ją zabić. Jak szybko trzeba działać?
– Bardzo. Estebana pochłaniały inne sprawy, ale moje zniknięcie może dostarczyć mu bodźca.
– I kobieta jest ważna?
– Wyciągnij ją, Yael.
– Jak sobie życzycie, wasza królewska mość. Gdzie mam ją odstawić?
– Będziemy w kontakcie. To lekarka, doktor Emily Corelli. Jakieś metr sześćdziesiąt pięć…
– Metr siedemdziesiąt – wpadła mu w słowo Bess.
– Metr siedemdziesiąt, trzydzieści sześć lat, ciemne włosy i oczy, przystojna. Amerykanka, ale mówi po hiszpańsku.
– Świetnie. Wiesz, ile Meksykanek pasuje do tego ogólnego opisu? Gdyby na przykład miała twarz podobną do twojej, widziałbym jakieś szanse.
– Ale ona nie widziałaby ich dla siebie. Zostaw tę kobietę w spokoju. Na jego ustach igrał uśmieszek i Bess uświadomiła sobie, że Kaldak żartuje. Poczucie humoru całkowicie się kłóciło z tą twarzą i onieśmielającym zachowaniem. Ale w trakcie podróży zdążyła się przekonać, że jeśli chodzi o Kaldaka, to wiele rzeczy wygląda inaczej, niżby się z pozoru wydawało.
– Może nie będzie chciała współpracować. Skoro ucieka, to byłaby skończoną idiotką, gdyby komuś zaufała. Podrzucisz mi coś, co by ją przekonało?
– Spytam jej siostrę.
Kaldak spojrzał na Bess. Zamyśliła się.
– Jej córka, Julie, ma internetową koleżankę, Lindę Hankins. To jej najlepsza przyjaciółka.
Kaldak powtórzył informację.
– Ruszam w drogę – powiedział Yael Nablett. Nie pożegnał się, ale radio umilkło. Kaldak odwrócił się do Bess.
– Zadowolona?
Nie była zadowolona, chociaż Nablett robił wrażenie pewnego siebie.
– Tylko kilka dni.