Minął bank. Trzy przecznice do North Avenue. Esteban podkreślał, że to musi się stać przy North Avenue.
Okolica robiła się coraz gorsza. Odrapane budynki, prostytutki na rogach.
Ostatnia przecznica.
Garstka nastolatków zebrała się wokół zielonego cadillaca rocznik 1987. Kiepski rok dla cadillaców. Błyskotka bez charakteru.
Szczeniaki łypnęły na niego koso, gdy ich mijał. Wiedział, co czuli. Uosabiał władzę. Gdyby dał im szansę, podskoczyliby i obcięli mu jaja.
Pół przecznicy.
Jest. North Avenue.
Teraz.
Kipiało w nim podniecenie, gdy nacisnął gaz. Następny róg. Rąbnij z całej siły. Spisz się na medal.
Jesteś Johnem Wayne’em.
Jesteś Evelem Knievelem
Jesteś na czołówkach gazet
Ciężarówka uderzyła bokiem aż mu zabrakło tchu.
Cody wyzwolił się, ze specjalnych uchwytów ochronnych i wolno wyczołgał z wozu.
Zaczęło się.
Tylne drzwi zbrojonej ciężarówki otworzyły się na oścież i na ulicę wysypały się pieniądze w plastikowych torebkach.
Dzieciaki od cadillaca się na nie rzuciły, łapiąc całe garście i uciekając.
Ze sklepu po drugiej stronie ulicy wypadły dwie kobiety i podbiegły do ciężarówki.
– Nie zbliżać się! – ryknął. – pieniądze Banku Federalnego!
Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Zresztą wcale tego nie oczekiwał.
Sam zrobiłby podobnie.
Zewsząd zbiegali się ludzie. Każdy łapał gotówkę i uciekał.
– Dzwonię po policję! – wrzeszczał Jaffers. – Jeśli macie choć trochę oleju w głowie, zostawcie te pieniądze. Łamiecie prawo!
Odczekał chwilę, potem odszedł. Już wcześniej dwie ulice dalej zaparkował czarnego sedana, hondę. Za parę minut go tu nie będzie.
Na rogu jeszcze raz obejrzał się przez ramię.
Powpełzali nawet do środka furgonetki, byle wygarnąć pieniądze.
Wielka szkoda, że nie może poczekać, aż się zjawi telewizja i dziennikarze. Nikt nigdy się nie dowie, jak świetnie się spisał. Ale załatwił sobie rekompensatę. Większą niż dostawali najlepsi na torze.
Wziął pieniądze, które wetknął pod koszulę, za pasek. Wyjął je wcześniej z ciężarówki. Mała premia na osłodę.
Nawet Evel Knievel pozazdrościłby mu tego skoku.
Des Moines 17.36
– Gdzie jesteś, Kaldak? – spytał Yael.
– W mieszkaniu Jeffersa w Des Moines.
– Masz gdzieś pod bokiem telewizor? Kaldak znieruchomiał.
– Bo co?
– Włącz CNN. Oglądałem w poczekalni telewizję i trafiłem na wiadomości. Zdaje się, że się stało.
Kaldak zwrócił się do Harveya Besta:
– Potrzebuję telewizora.
Harvey wskazał salon.
Po włączeniu CNN Kaldak najpierw zobaczył przewróconą na bok furgonetkę Banku Federalnego. Otaczający ją tłum rzucał się na przezroczyste plastikowe torebki, porozrzucane na ziemi.
Kaldak widział je już wcześniej: w skarbonce z ofiarami na ubogich w Tenajo.
– O Boże.
Na ekranie pojawiła się blond prezenterka.
– Kierowca pojazdu zniknął wkrótce po wypadku, ale ten amatorski film wideo nakręcono pięć minut po tym, jak samochód przewrócił się przy North Avenue we wschodniej części Collinsville. Rzecznik Banku Federalnego z St. Louis odmawiał komentarzy na temat wysokości ukradzionej sumy.
Kaldak znów przyłożył słuchawkę do ucha.
– Łap drugi telefon, Yael. Zadzwoń do Banku Federalnego w St. Louis. Przedstaw się, ewentualnie niech cię sprawdzą przez Ramseya. Ja nie będę się rozłączał. Założę się, że mają swoją kasę rozliczoną co do grosza.
– Sądzisz, że to to?
– Oby nie. Może się mylę. Sprawdź, jak Bank Federalny pakuje pieniądze.
Patrzył na ponownie odtwarzaną scenę w Collinsville, podczas gdy Yael telefonował. Chryste, czołgali się po pieniądzach, chwytali je i uciekali. Dzieci, dorośli.
– Ten wóz nie należy do Banku Federalnego – odezwał się Yael, wracając na linię. – Ostatnia zgłosiła się piętnaście minut temu. Te przezroczyste plastikowe torby to też nie ich opakowanie. Nie mają pojęcia, co, u licha, jest grane.
– Kiedy samochód się przewrócił?
– Tuż przed trzecią.
– Dwie i pół godziny temu. – Niedobrze mu się zrobiło na myśl o ofiarach, które już zaatakował wąglik. – Ile pieniędzy rozszabrowano?
– Zanim dotarła policja, wóz opróżniono. – Yael zawiesił głos. – Wszystko za pięknie się tu układa, żeby to mógł być zbieg okoliczności.
– Jeśli to Esteban, lada chwila należy się spodziewać ultimatum. Zadzwonię do Ramseya, żeby się dowiedzieć, czy drań już się odezwał. Czemu, u licha, akurat Collinsville?
– To nie takie dziwne, jak by ci się mogło wydawać. Po drugiej stronie rzeki leży St. Louis, gdzie się mieści Bank Federalny. Jego samochody do przewozu pieniędzy stanowiły tu powszedni widok. Esteban wybrał jedną z najuboższych dzielnic miasta. Kiedy drzwi wozu się otworzyły, biedni głupcy myśleli pewnie, że wygrali los na loterii. Jak szybko należy się spodziewać pierwszych objawów wąglika?
– W każdej chwili. Cholernie dużo ludzi będzie potrzebować pomocy. Nie wiemy, ilu przeżyje. Miasto należy zamknąć, ogłosić kwarantannę, a w środkach masowego przekazu niech ostrzegają…
– Nie mnie to mów. Ramseyowi.
– O, powiem mu – odparł ponuro Kaldak. – Ubiegłej nocy radziłem sukinsynowi, żeby powiadomił prezydenta. Kumpel z ławy szkolnej czy nie, prezydent będzie szukał kozła ofiarnego, a jednym z nich stanie się CIA. Mam nadzieję, że upieką Ramseya na wolnym ogniu.
– Pewnie tak, o ile nie zrzuci odpowiedzialności na kogoś innego. Oglądaj się za siebie, Kaldak.
– Spokojna głowa, będę. Zadzwoń, jeśli dowiesz się czegoś nowego.
Rozłączył się i wystukał numer Ramseya. Połączono go dopiero po pięciu minutach.
Ramsey mówił ostro, z napięciem.
– Teraz nie mogę rozmawiać, Kaldak.
– Owszem, możesz. Esteban?
– Tak. Dziesięć minut temu przedstawił swoje żądania. Pięćdziesiąt milionów dolarów albo zaatakuje kolejne miasto. Jeśli zapłacimy, odda nam resztę zakażonych pieniędzy.
– Wspominał o palestyńskich więźniach?
– Nie. Habin wypadł z gry. Esteban zapewnił, że mamy do czynienia tylko z nim. I kazał bliżej się przyjrzeć śmigłowcowi, który wyleciał w powietrze w Kansas City.
Kolejna bariera usunięta z drogi Estebana.
– Wóz prowadził Cody Jeffers?
– Rysopis się zgadza.
– Ale nigdzie ani śladu chłopaka?
– Nie. Muszę kończyć. Zgłasza się CDC. Donovan z zespołem już jedzie do Collinsville.
– Mają coś?
– Może. Sami nie wiedzą. Nikt nic nie wie, do cholery. Z wyjątkiem jednego: że to wszystko moja wina. Ale ja nie pójdę na dno, Kaldak. O nie. Znajdę sposób, żeby uratować tyłek.
Rozłączył się.
On, Kaldak, zawiódł. Tyle lat tropienia Estebana na nic. Nakoa, Danzar, Tenajo, a teraz Collinsville. Powinien był to jakoś powstrzymać. Powinien był się wypiąć na Ramseya i…
Znajdę sposób, żeby uratować tyłek.
Ramsey rozpaczliwie walczy, by się utrzymać na powierzchni.
I rozmawiał z CDC.
Bess.
Szpital Johnsa Hopkinsa 19.45
W poczekalni Bess przeszył dreszcz na widok twarzy prezydenta w telewizji. Mówił z powagą, ale uspokajająco. Rzeczywiście, otrzymali groźbę o zaatakowaniu innego miasta, ale niech nikt się nie niepokoi. Zakażone pieniądze właśnie są zbierane i palone. Wszystkie instytucje jemu podlegające skierowano do pracy nad schwytaniem terrorystów, którzy się dopuścili tego okropieństwa.