– W takim razie pozostaje nam jej pilnować, prawda?
Kaldak rozpiął pasy i wstał. Wyjrzał przez okno.
– Są. Wystarczająco dużo kamer i aparatów fotograficznych, żebyśmy się poczuli jak w Hollywood w noc rozdania Oscarów.
– Już czuję, że tego nie znoszę – powiedziała Bess.
– Przynajmniej raz zasmakujesz, co to znaczy znaleźć się po drugiej stronie obiektywu. Chodźmy. Czas zacząć przedstawienie.
Collinsville 23.07
Reporterzy rzucili się na Bess, ledwo zeszła ze stopni. Kaldak trzymał się z tyłu, obserwując.
Bess może nie znosiła świateł jupiterów, ale uśmiechała się i spokojnie, pewnie odpowiadała na pytania. Właśnie tego po niej oczekiwał. Już udowodniła, że przyciśnięta do muru zdolna jest niemal do wszystkiego.
– Ty skurwielu.
Kaldak obejrzał się, słysząc cichy syk Ramseya.
– Nie spodziewałem się, że tak szybko cię tu zobaczę, Ramsey.
– Już byłem w drodze, gdy zadzwonili z CDC, że wyciągnąłeś żądło – warknął Ramsey przez zaciśnięte zęby. – Dopadnę cię za to, Kaldak.
– Mówiłem, że nie dopuszczę, żebyś jej to zrobił.
– W ogóle nie powinienem był cię słuchać. Wtedy by nie doszło do tego bajzlu.
– Och, więc Collinsville to wyłącznie moja wina? Ty w tym nie maczałeś palców? – Właśnie takiego zrzucania odpowiedzialności spodziewał się po Ramseyu. – Nie wywiniesz się. Jestem tylko pionkiem. Ty siedziałeś za kierownicą. – Popatrzył na Bess. – A jeśli jej się cokolwiek stanie, będziesz się czuł jak po czołowym zderzeniu z ciężarówką.
– Grozisz mi?
– Tak. – Znowu spojrzał na Ramseya. – Wydaje ci się, że jesteś zdeterminowany? Nie wiesz, co to znaczy determinacja. Nie stracę jej i nie zgubię Estebana.
– Już go zgubiłeś. Nie mamy pojęcia, gdzie on może być. Zaciera wszelkie ślady, które by mogły do niego doprowadzić. Dwie godziny po tym, jak wybuchł śmigłowiec z Habinem, miał też miejsce wybuch na obrzeżach Waterloo w stanie Iowa.
Kaldak znieruchomiał.
– Drukarnia fałszywych pieniędzy?
– Tak obstawiamy. Nasi specjaliści przegrzebują zgliszcza.
– Czy to bezpieczne? – wtrącił się Yael. – Przecież w atramencie, z którego korzystali fałszerze, musiały zostać aktywne szczepy wąglika.
– Jeśli pożar był duży, to raczej nie – odparł Kaldak. – Ogień trawi wszystko. CDC posługuje się ogniem nawet do niszczenia eboli.
O, ten pożar był wystarczająco duży – oświadczył Ramsey. – Pochłonął wszystko, na co natrafił, w tym paru ludzi, którzy zostali w środku. Nie znajdziemy nic wartościowego.
– A co z Codym Jeffersem?
– Jakieś trzy godziny temu dzwonił do matki i rozłączyła się. Kaldak znieruchomiał.
– Dzwonił?
– Błagał, wręcz żebrał o pomoc. Rozłączyła się, zanim zdążyliśmy go zlokalizować. Od tamtej pory zniknął po nim wszelki ślad. Pewnie Esteban i nim się zajął.
– Na kiedy macie dostarczyć pieniądze?
– Na pojutrze. – Zerknął spod oka na Yaela. – Twój rząd obsztorcował prezydenta. Trzeszczą mu za uszami, że nie wolno ustępować terrorystom.
– Mój rząd ma rację – odrzekł Yael. – Nie ma nic gorszego niż spełnianie żądań terrorysty.
– Jest coś gorszego. Pozwolenie, żeby Esteban wypuścił zatrute pieniądze w Nowym Jorku.
– A tym grozi? – spytał Kaldak.
– Wiesz, jak kolejny taki incydent wpłynie na naszą giełdę?
– Wiem, że nie dałbym Estebanowi pieniędzy i nie puścił go wolno z wąglikiem. Co go powstrzyma przed kolejnym wykorzystaniem tej broni?
– Ona. – Ramsey ruchem głowy wskazał Bess. – A ty mi ją zabrałeś, łajdaku.
– Wielka szkoda. Czyli będziesz musiał się skoncentrować na znalezieniu Estebana, a nie prześladowaniu niewinnej kobiety.
– Przyganiał kocioł garnkowi… Kaldak się skrzywił.
– Fakt, chyba masz rację.
Ruszył do przodu, przepychając się przez tłum dziennikarzy.
– Na razie wystarczy. Pani Grady jest bardzo zmęczona, ale chętnie porozmawia z wami jutro rano. Musi jeszcze dotrzeć do siedziby CDC w mieście i oddać krew.
Jeden z obiektywów natychmiast został wycelowany w Kaldaka.
– A pan kim jest?
– Zajmuję się osobistą ochroną pani Grady. Rząd docenia niezwykłą wagę jej gestu. – Obejrzał się na Ramseya. – Dlatego też zastępca dyrektora CIA pan Ramsey wyznaczył mi zadanie usuwania przed nią wszelkich trudności. Prawda, panie Ramsey?
Ramsey posłał mu mordercze spojrzenie, potem zmusił się do uśmiechu.
– Oczywiście. To naturalne, że staramy się zapewnić pani Grady najlepszą ochronę.
– Właśnie mi powiedział, że już posłał ludzi do szpitala Johnsa Hopkinsa, celem zapewnienia tej placówce ochrony – wyrąbał Kaldak. – Niech on sam państwu wyjaśni, dlaczego to jest niezbędne, a ja odwiozę panią Grady do stacji CDC.
Większość dziennikarzy natychmiast otoczyła Ramseya, a Kaldak musiał uwolnić Bess od dwójki wyjątkowo natrętnych reporterów.
– Tędy. – U ich boku pojawił się Yael. – To Mel Donovan z CDC.
– Już się spotkaliśmy. – Kaldak podał mu rękę. – To Bess Grady. Mel Donovan. Przejął stanowisko Eda.
– Miło mi panią poznać, pani Grady. – Donovan uścisnął jej rękę. – Choć żałuję, że nie stało się to w innych okolicznościach. Nasz zespół zatrzymał się w „Ramada Inn” w strefie objętej kwarantanną, tuż przy szpitalu. Zarezerwowałem dla was miejsca.
– Zgłoszono kolejne przypadki? – spytała Bess.
– Jeden. Ten człowiek zmarł godzinę temu.
Donovan poprowadził ich do samochodu zaparkowanego przy budynku lotniska. Przed nim stał radiowóz na sygnale.
– Słyszała pani, że wykorzystaliśmy ostatnią próbkę do przetoczenia?
– Dlatego tu jestem. – Wsiadła z tyłu. – Ale najwyraźniej się spóźniłam. Liczyłam… Nieważne, na co liczyłam. Jestem do waszej dyspozycji. Jak blisko jesteście odkrycia antidotum?
Donovan wzruszył ramionami.
– Usiłujemy odtworzyć dokumentację Eda, zniszczoną w wybuchu, ale to wymaga czasu. – Zajął miejsce za kierownicą. – Proszę mi wierzyć, od chwili otrzymania zmutowanego wąglika pracujemy bez przerwy. To nieszczęście dodatkowo nas zmobilizowało. Wszyscy oczekują odpowiedzi, a my nie możemy jej udzielić.
– Ruszajmy. – Yael usiadł obok Donovana. – Lada chwila znowu rzuci się na nas prasa.
Kaldak wskoczył na tylne siedzenie i zatrzasnął drzwiczki.
– Mnie i Yaelowi będą potrzebne samochody z emblematami CDC, byśmy mogli się poruszać po terenie objętym kwarantanną.
– Burmistrz dał nam do dyspozycji samochody służbowe – odparł Donovan. – Po przyjeździe do hotelu dostaniecie nalepki.
Na jego znak policjant w radiowozie uruchomił silnik.
– Ale nigdzie się nie ruszamy bez eskorty policji. W mieście jest zbyt niebezpiecznie.
Suka. Uśmiecha się i raczy ich kłamstwami.
Esteban siedział w motelowym pokoju, oglądając doniesienia z Collinsville. Napawał się zniszczeniem, które miało się okazać tak zyskowne, kiedy pokazali lotnisko i Bess Grady.
Okłamuje ich. CDC nie jest bliskie odkrycia leku. Zadbał o to, wysadzając w powietrze Eda.
A jeśli ludzie jej uwierzą? Jeśli zaczną wywierać nacisk na prezydenta, żeby nie płacił? Ci cholerni Żydzi wiecznie wchodzą w paradę.
I znowu babus powtarza to samo.
Zagotowało się w nim z wściekłości.
– Kłamiesz. Zamknij się, suko. Przestań to powtarzać. Wypuścił na wolność Mroczną Bestię i udowodnił, że nie zdołają się ocalić. A mimo to ci nadal sobie wyobrażają, że ta baba może ich jakoś uratować. Jeśli on, Esteban, ma wygrać, powinni nadal się bać i okazywać posłuch.