Выбрать главу

– Już? Toż gorzałka jeszcze w dzbanku! Strawa w misie leży!

– No tak. Ale chłopi gadają takie rzeczy…

– A kto by tam chłopów słuchał! – Szlachcic przysiadł się, chcąc ukłonić się jednocześnie Achai, ale zobaczył jej tatuaż, zmienił kierunek i z rozpędu skłonił się przed Siriusem.

– Ale – Zaan nie wiedział, czy ten również nie jest prowokatorem – ale mówili, że wasza królowa… nie śmiem powtórzyć kalumni.

– Mówili, że głupia, co? – Szlachcic zajrzał do garnka, rozejrzał się za kubkiem i z przepraszającym uśmiechem pożyczył kubek Zaana. – Toż głupia ona jak but, po prawdzie.

Nalał sobie i łyknął, ocierając usta dłonią.

– Bo widzicie, panowie przybyszowie z krain, czy skąd tam. Kraj u nas taki: chłopi głupi, szlachta głupia, dowództwo armii głupie, kapłani głupi przeraźliwie, magnaci głupi, dwór głupi, księżniczki to już nie powiem, bo gdybym rzekł, że głupie, to bym komplement powiedział, a królowa… To sami wiecie. U nas to tylko pijaństwo, łapownictwo i głupota straszliwa wszędzie. Nasz kraj pewnie będzie najgorszy ze wszystkich!

Zaan oniemiał, Sirius otworzył usta i tak już pozostał, Achaja wybałuszyła oczy.

– Głupek na głupku, powiadam – ciągnął szlachcic. – Same osły i barany.

– Hmmm… – Zaan desperacko usiłował zmienić temat – bo my z Syrinx jedziemy, od samego cesarza Luan…

– A tak, tak, słyszałem o nim – Szlachcic potarł brodę. – To też ponoć głupek pierwszej wody.

Sirius zrozumiał nagle instynktownie i roześmiał się. Achaja też zrozumiała. Coś zaszkliło się w jej oczach, kiedy słuchała dalszej części wypowiedzi.

– Ale wracając do nas, to jest jak mówię: prywata, łapownictwo, pijaństwo i głupota. Popatrzcie na chłopów. Ten kraj…

– Popatrzyłam na chłopów – przerwała mu dziewczyna. – Ten kraj to jedyny, jaki znam, gdzie jest wolność. Wolność dla wszystkich! Wolność dla każdego! – Czuła, że coś ciepłego zbiera jej się pod powiekami. – To najpiękniejszy kraj, jaki mógł się komukolwiek choćby przyśnić! Nigdzie nie ma tak, żeby wejść do jakiejś zaplutej knajpy blisko granicy i zobaczyć coś tak ślicznego, coś, co sprawia, że przybysze zaczynają się wstydzić i bać. Bać nie napaści, ale tego, co w nich samych od dawna zakorzenione. Posłuchalibyście przerażonego milczenia w Luan. Posłuchalibyście usłużnej ciszy w Troy. A tu? Ten głupi, tamten głupi. Głośno, bez strachu. Powiedzcie w zajeździe cesarskim, że władca Luan jest głupi, i spróbujcie zachować głowę na karku przez czas dłuższy niż oddech! Może się uda przez chwilę. Pod warunkiem, że się szybko schylicie. Może świszcząca klinga przynajmniej za pierwszym razem przeleci ponad wami.

Szlachcic skłonił lekko głowę przed Achają.

– Piękne słowa powiedzieliście, panienko. Rad wielcem ich wysłuchał. – Zmarszczył brwi. – Ale pozwólcie. Swojego zdania nie zmienię. – Przygryzł wargi i potarł brodę, jakby nad czymś się zastanawiał. – Nie, nie. Toż chłopi naprawdę kretyni, a rządzą nami idioci!

Wstawali właśnie, kiedy drzwi otworzyły się znowu. Tym razem stanęła w nich… Ach! Pijany Sirius o mało nie wywrócił się z wrażenia. Piękna pani żołnierz miała na sobie skórzaną spódniczkę, tak krótką, że ledwie, naprawdę, ledwie ją zakrywała. Błyszczące nagolenice sprawiały wrażenie dopiero co wypolerowanych, skórzana kurtka nabijana ćwiekami sięgała jej do pasa, do którego przytroczyła krótki miecz i nóż. Przy rękawach kurtki wisiały długie frędzle, które, jeśli poruszyła ręką, plątały się z włosami. Dziewczyna miała bowiem długie, czarne włosy zaplecione w całe mnóstwo cieniutkich warkoczyków, ale tak sprytnie, że zwisały jej jedynie po lewej stronie głowy, sięgając kształtnych bioder.

Kiedy wzrok przyzwyczaił się do mroku panującego we wnętrzu gospody, rozejrzała się i podeszła do stołu zajmowanego przez przybyszów.

– Przepraszam za despekt. Czy wśród gości jest…

– Chodzi ci o mnie, prawda? – Zaan podniósł rękę i przedstawił się uprzejmie.

Żołnierz stanęła na baczność, salutując otwartą dłonią do czoła, i krzyknęła na cały głos:

– Melduje się porucznik Harmeen! Armia Arkach, służba rozpoznania i zaopatrzenia, trzecia kompania garnizonu w Mai Lee!!!

– Aaaaaa… – Zaan nie był zbyt trzeźwy. – Może siądziesz… Tfu, przepraszam! Zechce pani spocząć?

Sirius wytrzeźwiał w znacznym stopniu. Wskazał jej zydel naprzeciw, rojąc sobie, że jeśli usiądzie na nim kobieta w tak krótkiej spódniczce, to będzie miał śliczną perspektywę. Pani oficer zawiodła go jednak. Zrobiła sprężysty krok do przodu, usiadła sztywno, z prostymi plecami, jakby kij połknęła, noga przy nodze, że klingi między uda nie dałoby się wcisnąć.

– Dziękuję!

– Przysłał panią Biafra? – indagował Zaan.

– Generał Biafra, szef służby rozpoznania i zaopatrzenia, jest naszym naczelnym dowódcą!

– Spocznij! – roześmiał się Sirius. Znalazł nareszcie metodę. Łokciem, niby niechcący, strącił kubek na ziemię i schylił się pod stół, żeby móc sobie popatrzeć. Dziewczyna przykleiła nogę do nogi tak, aż naprężyły się wszystkie mięśnie jej kształtnych ud. Jednak resztą ciała nie wykonała żadnego ruchu, nawet nie opuściła wzroku.

– Oooooo… Bogowie – Podniósł się i szepnął konfidencjonalnie do Zaana: – Tak jak w Troy. Nie noszą żadnej bielizny.

– Spotkam, mam nadzieję, pana Biafrę? – powiedział Zaan, błagając wszystkich bogów, by nie usłyszała cichej uwagi księcia.

– Tak jest! Proszę pana!

– Czy moglibyśmy porozmawiać mniej oficjalnie?

– Tak jest! Proszę pana!

– Hmmm… No to zacznijmy.

– Tak jest! Proszę pana!

– Bogowie… Czy mogłoby być bez tego „tak jest!” i „pana” i nawet „proszę” na dodatek? Skąd te dziwne stopnie, na przykład? Setników u was nie ma?

– To reforma generała Biafry. Miała na celu sprowadzenie pułapu dowodzenia do szczebla kompanii i plutonu, jeśli chodzi o oficerów, a nawet do szczebla drużyny, jeśli chodzi o podoficerów, proszę pa… – Panna najwyraźniej nie wiedziała, czym zastąpić tradycyjną formułę, więc po chwili zakończyła sprężystym: – I już!

– Kotku – mruknął Sirius – mogłabyś to powiedzieć bardziej po ludzku?

– Nie jestem kotkiem! Proszę pana! – krzyknęła, ciągle wyprostowana na zydlu, z nogą przy nodze, jakby były zesznurowane. – Jestem oficerem armii Arkach! Porucznikiem, dowódcą plutonu „B” trzeciej kompanii służby rozpoznania i zaopatrzenia, garnizonu w Mai Lee!

– O, żesz ty – Sirius z rezygnacją machnął ręką. – Kurza twarz.

– Nie mówiłem? – wtrącił pijany szlachcic, który towarzyszył im przy wieczerzy. – U nas każdy to idiota.

Dziewczyna zmrużyła swoje śliczne oczy. Gdyby mogła, najchętniej nadziałaby go na swój krótki miecz.

Zaan chciał coś powiedzieć, ale szlachcic chwycił go za rękę.

– Dać jej wódki – mruknął.

Zaan rozejrzał się za gospodarzem, jednak przy szynkwasie nie było nikogo. Poświęcił więc znowu własny kubek, napełnił go z dzbana i podał kobiecie.

– Mam nadzieję, że nie odmówi pani i będzie nam towarzyszyć. Wszak już koniec służby na dzisiaj.

Harmeen wzięła od niego kubek i wypiła do dna jak, nie przymierzając, Sirius. W przeciwieństwie do Achai, nie poznać było po niej żadnych ujemnych skutków przełknięcia palącej trucizny.

– Jeszcze raz. – Szlachcic opanował swoją własną, chwiejącą się głowę i mrugnął porozumiewawczo. – Dawaj!

Zaan ponownie napełnił kubek.

– Chciałem zaproponować, żebyśmy…

Dziewczyna bez słowa przyjęła naczynie i strzeliła drugą kolejkę w trakcie jego wypowiedzi, czym zresztą bardzo go skonfundowała. Jej głębokie, prawie czarne oczy rozświetlił lekki blask. Nie musiała niczym zakąszać. W końcu była żołnierzem.

– Czy… – Zaan nie mógł znaleźć słów. – Kiedy spotkamy się z Biafrą?

– Nie wiem, panie. Otrzymałam rozkaz, żeby wyglądać poselstwa. Jakby do spotkania doszło, miałam list umyślnym słać do stolicy i eskortować. Reszta nie moja rzecz.

– A królowa?

– Wszak przyjmie tak dostojnych gości. Biafra ciekaw również, inaczej zadania mojego bym nie otrzymała.

– Słusznie.

– I jeszcze… Chciałam przeprosić za te dwie idiotki, które napotkaliście pierwszego dnia. One są… – dodała wyjaśniająco – z kawalerii.

– Proszę?

– To kawalerzystki. A w tej formacji to ważne tylko, by żołnierz umiała odróżnić łeb konia od zadu z ogonem i żeby usiadła twarzą we właściwym kierunku.

Zaan uśmiechnął się lekko.

– Tak, panie. – Dziewczyna podchwyciła jego uśmiech. – Dowcipy o inteligencji naszej jazdy to tutejsza specjalność.

– A jaka formacja jest najlepsza?

– Rozpoznanie i zaopatrzenie. Aż dziw, że nie zauważyliście, panie, tego sami. – Zmusiła Zaana do śmiechu. Wbrew pozorom była naprawdę inteligentna. – Piechota jest do chrzanu. Całkiem niezłe są dywizje górskie, dobrze mówią też o elitarnych pułkach.

– A mógłbym usłyszeć jakąś krotochwilę o jeździe?

– Dlaczego w kawalerii konie mają numery, a żołnierze imiona? Ponieważ gdyby było inaczej, dowódca mógłby się pomylić i kazać wierzchowcom ujeżdżać dziewczyny.

Była naprawdę inteligentna! Zaanowi nie bardzo wypadało się roześmiać z, delikatnie mówiąc, dwuznacznego dowcipu. Szlachcic rechotał, Sirius nie zrozumiał, a Zaan musiał się wić w niby to uprzejmym uśmiechu, lawirując między obrażeniem kobiety jako tej, która opowiedziała dowcip, a obrażeniem oficera, gdyby okazał uciechę z czegoś takiego. Przechytrzyła go na słowa. Dopiero za chwilę jednak miała dać prawdziwy pokaz męstwa armii Arkach.