Выбрать главу

Arnne kucnęła tuż obok.

– Wysłuchaj jej uważnie – szepnęła. – Jej słowa są słowami Biafry. Najgorszego sukinsyna, jakiego ziemia nosi. Wysłuchaj jej uważnie.

– Ale…

– Posłuchaj jej uważnie – powtórzyła Arnne. – Bo jak ona mówi, to jest tak, jakby sam Biafra mówił. Za trzy lata Lasu już nie będzie. Spalą was. Spalą was. Nie pozostanie ani jedno drzewo. Tu będzie jedno wielkie popielisko.

– Nie damy się!

– Posłuchaj. Usiłowałaś już nie dać się Achai. Ona jest twarda, owszem. Ale Biafra jest o całe niebo większą zarazą.

Achaja prawie zastrzygła uszami, słysząc takie określenia w ustach czarownicy. Uśmiechnęła się nieznacznie.

– Musisz nas skontaktować ze Starszymi, Aiiiiiiiiiiii. Musisz!

Dziewczyna spojrzała na Achaję.

– Tego się nie da zrobić.

– Musisz, kotku.

– Nie. Nie mogę. Ja jestem za mała.

– Możesz. Tylko skup się.

– Nie da rady.

Achaja nachyliła się do jej ucha.

– Posłuchaj, Aiiiiiiiiiiii. Jak to załatwisz, dam ci się pokonać przy wszystkich twoich kolegach i koleżankach. Zrobisz ze mną w szermierce co zechcesz. Na ich oczach!

– O, Bogowie! – Dziewczyna rozszerzyła swoje smolistoczarne oczy. – Kurde. Dam ci za to mój łuk i wszystkie strzały, i plecionkę, co ją robiłam zeszłej zimy, i mojego chłopaka. Na trzydzieści dni. On jest fajny! Fajny, fajny! Strasznie go kocham! Będzie ci się strasznie podobał.

Achaja zerknęła na Arnne i pokiwała głową. – Nie chcę twojego łuku, nie chcę twojego chłopaka, Aiiiiiiiiiiii. Ja muszę się spotkać ze Starszymi.

Czarownica nachyliła się również i szepnęła.

– Aiiiiiiiiiiii, posłuchaj nas uważnie. Jak pokonasz Achaję przy świadkach, to sama pewnie zostaniesz Starszą. Wszyscy będą ci zazdrościć. A ona najpierw rozwali pięćdziesięciu wojowników. A potem ty ją. Rozważ to dokładnie.

– O, Bogowie – jęknęła Aiiiiiiiiiiii. – Tak strasznie bym chciała cię pokonać – zagryzła wargi. – Naprawdę nie chciałybyście mojego chłopaka? Co? On jest fajny!

– Nie chcemy twojego chłopaka, dziewczyno. Nie chcemy twojego łuku, choć na pewno jest dobry. My musimy porozmawiać ze Starszymi.

– I jesteśmy ci w stanie bardzo pomóc – dodała Achaja. – Dzięki nam możesz zostać Starszą – sączyła jad w ucho skołowaconej dziewczyny. – My jesteśmy z wywiadu. Pomożemy ci nawet tutaj. Będzie fajnie.

– Wszyscy będą ci zazdrościć – wtrąciła Arnne. – My jesteśmy z wywiadu. Możemy wszystko zrobić. Wszystko!

– Będzie ci dobrze, dziewczyno – syczała jak wąż Achaja. – Z nami będziesz kimś.

– My możemy sprawić, że będziesz najważniejsza. Najlepsza. – Oczy Arnne przypominały oczy gada mimo kompletnego braku źrenic. Właściwie to całe były czarnymi źrenicami – A prosimy tylko o drobną przysługę. O bardzo małą rzecz.

– Co ci zależy? Tylko nas skontaktujesz. Taki drobiazg? Czy to w ogóle warte splunięcia?

– A za to… – Arnne objęła Aiiiiiiiiiiii za szyję – pokonasz Achaję! Szermierza natchnionego. Przy wszystkich. Wiesz, co będą mówić o tobie koleżanki? Jak strasznie będą ci zazdrościć?

– Taki mały układ. Rozumiesz? – szeptała Achaja. – No, zgódź się. Co ci zależy?

– To taki drobiazg – szeptała Arnne. – Za takie małe gówienko dostaniesz wielką nagrodę.

Aiiiiiiiiiiii patrzyła to na jedną, to na drugą. Nie bardzo wiedziała, czym może zaszkodzić swoim, zgadzając się na tę propozycję. Dla pewności spytała jednak:

– Wy chcecie dla nas dobrze? Tak?

– Tak! Tak! – Obie, czarownica i Achaja, energicznie przytaknęły, usiłując zachować przy tym kamienne twarze. – Oczywiście!

– No… to dobrze. Mój chłopak może wiele u…

– Pomiń nieistotne szczegóły. Zrób to.

Obie wstały. Arnne i Achaja. Obie podeszły do drzew na skraju polany, żeby oddalić się od niepotrzebnych uszu.

– Ale jesteśmy świnie – szepnęła Arnne, zasłaniając usta.

– Jesteśmy w wywiadzie.

– No. Aleśmy jej wodę z głowy zrobiły. Biedna dupka.

– Bywa. I tak lepiej będą miały pod naszym butem, niżby miały być spalone.

– Prawda. – Arnne przeciągnęła się. – Ten jej chłopak, zdaje się, dużo może. Kto mu da dupy? Ty czy ja?

– Ja – ziewnęła Achaja. – Jestem bardziej wprawiona.

Starsza Starsza siedziała jak poprzednio – na podwiniętych nogach. Jej rada również. Teraz jednak Achaja i Arnne mogły ją widzieć. Musiały klęczeć, owszem, ale przynajmniej nikt nie kazał im paść na twarz.

– Chciałyście mówić – powiedział jeden z mężczyzn.

– Pani. Państwo… mam na imię Achaja i jestem majorem wywiadu Królestwa Arkach. Jestem księżniczką. Moja Starsza Siostra, Królowa Arkach, kazała mi powiedzieć te słowa: chcemy pokoju, chcemy zawarcia układu pomiędzy naszymi…

– Paląc Las? – przerwała Starsza Starsza.

– Pani, Las spłonie w przeciągu trzech lat. My jednak możemy to powstrzymać. – Achaja usiłowała nie dać po sobie poznać, że docenia zdecydowane działania Biafry. Musiał im nieźle „dopiec” w międzyczasie. Zaryzykowała:

– Pani. Arkach będzie palić Las i nie zdołacie go powstrzymać. Chorzy Ludzie palą go od swojej strony. Ale my nie chcemy waszej zagłady. Chcemy zawrzeć układ. Zagwarantujemy absolutną nienaruszalność Lasu w zamian za prawo przejścia.

– Ta ziemia spłynie krwią – przerwała jej Starsza Starsza.

– Przykro mi to mówić… ale nie sądzę. A może inaczej. Spłynie krwią, ale nie żołnierzy Arkach. Wypalenia są w tej chwili tak wielkie, że sami zdajecie sobie sprawę, że tego nie da się już powstrzymać. – Ryzykowała strasznie, nie znała oczywiście rozmiarów wypaleń. Ale znała Biafrę. – Pani, proponujemy układ. Zawieszenie broni. Współpracę. A mówię w imieniu mojej królowej.

– Nie zgodzimy się na to, by obcy przemierzali te knieje.

– Przez trzy lata nie. Potem będzie tu szlak handlowy wśród popiołów.

Uderzyła w jakąś czułą strunę. Kobieta poruszyła się nieznacznie.

– Nie znacie wszystkich naszych możliwości.

– A wy nie znacie naszych. W przyszłym roku połowy Lasu już nie będzie. Chorzy Ludzie od swojej strony postąpią tak szybko, że…

– Oni mają same bagna i uroczyska. Nie spalą niczego.

– Oni dadzą jednego zabitego żołnierza na jeden krok terenu. Oni mają nóż na gardle. A my jesteśmy w stanie powstrzymać nawet Chorych Ludzi. Jesteśmy w stanie zagwarantować nienaruszalność Lasu. Możemy…

– Niczego nie możecie.

– A sól, pani? Dostarczymy wam sól.

Kobieta zerwała się na równe nogi.

– Skąd o tym wiesz??? Kto ci to zdradził?! – Jej oczy ciskały gromy. – Mów, bo każę obedrzeć ze skóry i zdrajcę, i ciebie jednocześnie.

Achaja uśmiechnęła się zimno.

– Jestem majorem wywiadu, proszę pani. – Usiłowała powściągnąć nerwy. – Nasza propozycja jest taka: sól, stal, nienaruszalność granic, dowolne cła z waszej strony, pokój.

Kobieta usiadła na swoim miejscu.

– I powstrzymacie Chorych Ludzi? Jak? Skoro nie możecie się z nimi porozumieć?

– Powstrzymamy ich, pani. Damy wam sól, damy stal, damy pieniądze, damy broń i wszystko co zechcecie.

– Za co?

– Za szlak handlowy do Chorych Ludzi. Na waszych warunkach. Wasze cła, wasze myta, wasze przewozowe. Nie będziemy się wtrącać. Chcemy mieć szlak. A jak go dostaniemy, nie będzie już wypaleń Lasu. Będzie pokój i przyjaźń między naszymi królestwami. Jeśli ktoś będzie chciał palić Las, armia Arkach ruszy na niego.

Arnne nachyliła się do ucha Achai:

– Ona nie wie, co to cła.

– Pani – podjęła natychmiast Achaja. – Jeśli karawana będzie przewozić dziesięć sztuk towaru, to wy weźmiecie sobie dwie sztuki. Tylko za to, że przejadą przez Las pod waszą ochroną. Albo ekwiwalent w soli lub w stali czy czymkolwiek innym. Dostarczymy wszystko, czego będziecie chcieli. Damy wam informacje o tym, co się dzieje wokół. A informacja to broń znacznie bardziej zabójcza od mieczy i łuków, pani. – Achaja popatrzyła jej prosto w oczy. – To informacja jest najważniejsza. Jestem majorem wywiadu – powtórzyła. – I wiem o soli, której potrzebujecie. Ile to jest warte? Ile jest warte, że siedząc tutaj, będąc zupełnie w waszej mocy, mam argumenty nie do zbicia? Ile jest warta informacja? Osądź sama, pani.

Starsza Starsza zagryzła wargi.

– Nie spalicie całego Lasu. Las jest nieprzebyty.

– Spalimy, pani. Wiem, że za to, co mówię, grozi nam stukrotne umieranie. Ale… Spalimy go, pani. W trzy lata.

– To są fakty, pani – dodała Arnne.

– Paliliście Las od wielu lat. Od wielu pokoleń. Odkąd pamiętamy. Las istnieje nadal, a kości tchórzliwych podpalaczy dawno już rozrzuciły zwierzęta!

– Pani – Achaja pochyliła głowę – nigdy przedtem nie mieliśmy noża na gardle. Teraz mamy. Biafra zrobi z tego cuda popielisko. W trzy lata.

– Pani – Arnne również pochyliła głowę – oni jeszcze nigdy nie wynajęli kogoś takiego jak ja. A nas jest wiele. I potrafimy to. – Wypowiedziała słowo, chwyciła je dłonią tak szybko, że z boku mogło to wyglądać, jakby strzeliła palcami. Krzak tuż obok rozgorzał nagle. Ten ze Starszych, który siedział najbliżej, odsunął się trwożliwie. Pozostali patrzyli z kamiennymi twarzami. Arnne wypowiedziała jeszcze jedno słowo, balansowała nim między palcami, rzuciła zaklęcie, dwa drzewa tuż obok rozgorzały, trzaskając płomieniami. Czarownica wyciągnęła rękę i cofnęła zaklęcie, zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Płomienie zniknęły. Otoczył ich tylko swąd spalenizny, wokół opadały sczerniałe, zwinięte liście. Krzak natomiast dopalał się spokojnie, choć był przecież młody i zupełnie nie zeschnięty.