Выбрать главу

– No… pokazaliśmy cesarzowi, na co nas stać. Pewnie trzęsie się z wściekłości, czytając codzienne raporty o naszych postępach. I chyba wystarczy, co?

– Chcesz się cofnąć?

– Mhm. Do Negger Bank – Suhren upił mały łyk wina. – Chyba nie chcecie zniszczyć Luan, prawda?

– To nigdy nie miała być taka wojna – wybełkotała Achaja z pełnymi ustami. – Tak jakoś jednak wyszło.

– No dobrze. Pokazaliśmy cesarzowi, że możemy nawet napoić konie w głównym kanale na przedmieściach Syrinx. Czas już, żeby wyciągnąć z tej wojny korzyści.

– O jakich korzyściach myślisz?

– Cofamy się do Negger Bank. Może uda się nawet utrzymać przełęcze w łańcuchu gór ograniczające prowincję. Może w rokowaniach uda się nawet zatrzymać połowę terenu. Na dwa, trzy lata. Miasto musi pozostać nasze. My mamy handel, mamy wpływy do kasy, w dwa, trzy lata skonstruujemy armię, która będzie w stanie utrzymać te zdobycze nawet przez dziesięć lat. A potem… kto wie, co się zdarzy? Możemy iść na przetrzymanie, jak Troy. Krok w przód, dwa kroki w tył, LaMoy może stać się takim samym punktem przetargowym jak Yach! Możemy się utrzymać i sto lat!

– Szlag! – Biafra skrzywił się i osuszył swój kielich. – Wplątaliśmy w to Zakon.

– Eeeee… Zakon nierychliwy. Jak po zawarciu rozejmu oboje się ukorzycie przed Mistrzem i przejdziecie na klęczkach na przykład drogę z najbliższej świątyni do portu, gdzie zacumuje jego statek, to wam daruje. Zakonem nie rządzą idioci. Jeśli pozwolicie im zachować powagę, to wam odpuszczą. Noooo… Zapłacicie powiedzmy – wydał wargi – czterdzieści od sta od zwiększonych zysków i spokój. Oni też potrafią liczyć.

– A Troy? – spytała Achaja.

– Już najwyższy czas wystawić Troy do wiatru, zanim się za bardzo nie zaplączecie we wzajemne układy. My mamy Negger Bank, oni mają parę portów i wielki kawał pustyni. Poradzą sobie.

– Zaan mnie zabije, jeśli skrewimy – mruknął Biafra.

– Najpierw jednak Zakon zabije jego.

– No, nie wiem… A gdyby tak kontynuować marsz?

– Bogowie! Po co? Pokazaliśmy cesarzowi, co potrafimy. On w tej chwili jest w kiepskiej sytuacji i będzie musiał przełknąć tę żabę, a potem ją żuć przez jakieś dwa, trzy lata, jak mówię. Co zyskamy przez dalszy marsz? Chcecie zdobyć Syrinx? Czym? Wasze armaty nie rozwalą murów. Zrobi się półroczne oblężenie, to leżymy, jak przyjdą zimowe deszcze. Wykończymy się sami. Chcecie budować machiny oblężnicze? Macie tylu cieśli? A co zrobi Mohr, który kończy w tej chwili Królestwa Północy? Zbierze sto tysięcy ludzi do wojska? Owszem, zbierze! A Tepp, który w tej chwili baluje w stolicy, zapijając żale z powodu chwilowej klęski? Zbierze lub kupi dwieście tysięcy? Owszem. Trzystutysięczna armia nakryje nasze dziewięć tysięcy hełmami. A Arkach w tej chwili więcej nie wystawi. Ale przez parę lat? Mając szlak przez Las i Negger Bank? Wystawimy sto tysięcy najemników. I powstrzymamy cesarstwo w trzeciej bitwie pod Yarra. My zyskujemy z każdym rokiem, oni tracą. Na jedną naszą złotą monetę oni będą musieli położyć trzy albo nawet cztery. Jeśli powstrzymamy Cesarstwo, to wtedy pozostanie nam tylko worki na złoto szeroko otworzyć – samo będzie wpływać. Wtedy to być może uda się nawet renegocjować umowę z Zakonem. Bo co do was Zakon ma tak naprawdę? Pokrzyczeliście? Pomachaliście mieczykiem? Ukorzycie się i spokój. Zapłacicie i spokój. Spokój, mówię! To nie są durnie. To są ludzie, z którymi można negocjować, z którymi można się dogadać, jeśli im kasę napełnicie. Jak będą mieli dodatnie saldo, potraktują wasze kalumnie „inaczej”, zinterpretują bullę o obrazie Zakonu „inaczej”… Uwierzcie mi!

– Zakon mi nie daruje – Biafra strzelił palcami na gospodarza, który podskoczył błyskawicznie z nowym dzbanem wina. – Ja wiem takie rzeczy o Zaanie, a przez to takie rzeczy o Zakonie, że…

– No to może zrezygnujesz? Ustąpisz?

Achaja o mało nie udławiła się kawałkiem ośmiornicy.

– Co?

– No… – powiedział Suhren. – Zrobimy z tą twoją śliczniuteńką księżniczką przewrót. Ciebie zakuje się w dyby, oskarży o wszelkie antyzakonne świństwa, a także o rozpętanie awantury wojennej i zamknie w jakiejś odległej twierdzy na… no… pięć, sześć lat. Codziennie będziesz bity i torturowany, będziesz się korzył, listy pisał i prośby, staniesz się ogólnym pośmiewiskiem. Oczywiście podstawi się ludzi na zastępstwo do batogów i tortur. W twierdzy same luksusy no i, oczywiście, będziesz pociągał za wszystkie sznurki. A Zakon, po sześciu latach, będzie cię ignorował, jak wyjdziesz pod zmienionym imieniem, to nie wyślą sztyletów przeciwko. Wybaczą ci, jeśli powagę zachowają. Zobaczysz.

– Plan całkiem ładny, ale… Zaan, nawet po śmierci, nie zrezygnuje. On wie o mnie więcej niż ja o nim. Pewien pan o imieniu Mika odnajdzie mnie nawet w zaświatach.

– Mikę też można przekupić.

– Posłuchaj i postaraj się zapamiętać. Zaan, cokolwiek by o nim mówić, idiotą nie jest. Mikę kontroluje ktoś inny, a tego kogoś pewnie jeszcze ktoś, sam, być może, kontrolowany na przykład przez Mikę. To zamknięte kółko samoadoracji. Ci ludzie tak się boją własnych cieni, że będą wykonywać rozkazy Zaana nawet tysiąc lat po jego śmierci!!! Pamiętaj. Zaan to straszliwy oszust i skurwysyn! Ale… oszust i skurwysyn niezwykle przewidujący. Krążą plotki, że jak Zaan nastąpi na jadowitego węża i ten go ukąsi, to… w krótkim czasie wąż zdycha. A Zaan ma się dalej dobrze – Biafra wychylił następny puchar. – To jest dopiero zastosowanie jadu „inaczej”, co? Ale to tylko jedna ze spraw. Jeśli dam się gdziekolwiek zamknąć, to nasza kochana Królowa weźmie Arkach za pysk. I wtedy dopiero zobaczycie, co to jest kobieca polityka i kobieca, strategia. To będzie prawdziwa polityka i strategia „inaczej”… – zakpił. – Już wolę raczej przekazać Arkach tej kretynce – wskazał Achaję, która znowu o mało nie udławiła się kolejnym kawałkiem ośmiornicy i spojrzała na Biafrę wściekle – niż zostawić go mamusi do szybkiego pogrzebania. Ta tutaj – znowu wskazał Achaję – parę razy zarobiła w dupę. Nie sprawiło to, że szczególnie jakoś zmądrzała, ale… Jednak jak jej ktoś powie „kocham cię”, to się już teraz trzy razy zastanowi, co tamten naprawdę ma na myśli. W przeciwieństwie do mojej kochanej mamusi.

Suhren zagryzł wargi.

– No dobrze… – syknął wściekły. – Maszerujemy na Syrinx. Staniemy pod murami i zaczniemy ładnie śpiewać… Może otworzą bramy!

– A czy ja mówię, żeby iść na Syrinx? – uśmiechnął się Biafra.

Suhren wybałuszył oczy.

– Wystawimy Troy na walkę z Mohrem, samotnie!

– Jaki powód dając? – zdziwił się Suhren.

– Przecież sami wymyśliliśmy, że to wojna „o zniesienie niewolnictwa”, cha, cha, cha… Uwalniamy wszystkich niewolników. Wcielamy ich do Pierwszej Ochotniczej Armii Wyzwolenia Luan. Oczywiście to się nie uda, to gówno a nie wojsko będzie, zresztą nie mamy ich za co uzbroić. Zaczną się bunty, rabunki, rzezie miejscowej ludności, jakieś teatralne zemsty, pogromy i… – Biafra zrobił niewinną minę. – Ogólny bunt, który… – znowu niewinna mina – który będziemy musieli pacyfikować. Nie zajmie nam to dużo czasu, ale zawsze można przeciągnąć, jakby co. Nasze zyski: Mohr nie wie, gdzie jesteśmy, bo kraj pogrążony w chaosie przez hordy pustoszących go niewolników. Zaan samotnie pod Syrinx. Może ją zdobędzie, pewniej nie, ale to bez znaczenia.

– I nie boisz się, że on cię za to… – Suhren wykonał ruch palcem na wysokości szyi.

– Przecież mówiłem, że to nie dureń. Jak Zakon uderzy, to my z zakonnymi będziemy negocjować, za ile obronimy Zaana i na jakich warunkach. To my będziemy języczkiem u wagi. A jak się ułożymy, osobno, z Zakonem… To już nasza sprawa. Jak się ułożymy, osobno, z cesarzem, to już nasza sprawa. Ważne, by Zaan czuł do nas tylko wdzięczność.

– Dobre – mruknął Suhren. – Podoba mi się.

– Oczywiście nie możemy go sprzedać za bezdurno – sam wskazał swoją szyję. – Jakieś gwarancje musimy dla niego uzyskać. Ale… będziemy mieć czym handlować, prawda? Dużo towaru na sprzedaż będzie w naszych rękach, co? Mając Mohra wiszącego nad Zaanem i własną armię blokującą Zakon, to będziemy wiele rzeczy mogli przeprowadzić… Można się wtedy korzyć, można sprzedawać, możemy nawet kupczyć wdziękami naszej księżniczki.

Achaja przełknęła ostrygę, która blokowała jej gardło.

– Ty się uspokój, Biafra! Dobrze?

– To tylko dowcip, kotku – sparował. – Ale przyznasz, że mariaż z tobą jakiegoś władnego wielmoży to będzie najlepszy kawał polityki, jaki zrobimy. Oczywiście za Mistrza Zakonu nie wyjdziesz, bo on w celibacie musi żyć. Ale, na przykład, za księcia Oriona?

– Toż on ma żonę! – skłamała (wiedziała, że Wielki Książę jest samotny, ale chciała wkurzyć Biafrę, który mógł o tym nie wiedzieć).

– Nie bądź naiwna – nie wkurzył się w najmniejszym stopniu. – Albo się książę z nią rozwiedzie, albo się ją otruje. W rękach Oriona teraz, przynajmniej oficjalnie, cała Armia Zachodu Królestwa Troy. Ciebie się zrobi głównodowodzącą Armii Arkach. Takie małżeństwo sprawi, że, zamiast z silnym Luan, Zakon będzie się musiał liczyć z trzema równorzędnymi państwami: Troy, Luan i Arkach! Cha, cha, cha… Będą się musieli układać, gnoje. Zaan będzie musiał łyknąć tę żabę w zamian za gwarancję, a Zakon będzie musiał dać gwarancję, bo familia Orion i Achaja będzie najpotężniejszym związkiem małżeńskim na świecie – zwrócił się do dziewczyny. – Przecież ty jesteś z Troy. Taki układ to nawet Rada Królewska będzie musiała, choć z bólem, przełknąć. I to będzie koniec Rady. Orion może nie geniusz, ale wiem, że rozsądny człowiek. Za trzy lata będzie Królem Troy. Ty za parę lat będziesz Królową Arkach. Obecni władcy tych państw – starzy oboje i chorzy. Nie pociągną długo.