Выбрать главу

– Toż nikt ich nie kupi, zdrajców!

– Normalnie nikt by ich nie kupił. Ale teraz… Po stratach, jakie poniosły w walce z nami Królestwa Północy, potrzebują żołnierzy. Tam przecież wieczne wojny między nimi. Kupią. I Mohra, i Bortara, i nawet Kye, jeśli uda mu się przebić na Wschód – nałożnica uśmiechnęła się smutno. – Czyż nie fajnie mieć u siebie na służbie swojego własnego pogromcę? – miała na myśli głównie Mohra, który rozsmarował armie Królestw Północy w niedawnej kampanii.

– Śnisz! – zawyrokował cesarz. – Troy i Arkach nie pozwolą na to.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– To już polityka… Coś, co nie jest na mój babski rozum. Jednak… na mój babski rozum to Troy i Arkach będą miały tutaj zbyt wiele kłopotu z „ochotniczymi armiami niewolników”, które zresztą sobie same na kark włożyły, by myśleć o sprawach Północy. Nie mówiąc już o drobnym fakcie, że same wystawiły Królestwa Północy do wiatru w trakcie kampanii, więc… zgoda między nimi nie zapanuje raczej w dającym się przewidzieć okresie.

Cesarz potrząsnął głową.

– Mów – rozkazał. – Mów, coś tam wymyśliła z tym czarownikiem. A raczej… co on ci powiedział.

– Służę – Annamea nachyliła się nad zdobyczną mapą z obcymi nazwami. – Jeśli Mohrowi uda się wyrąbać korytarz do kolegów z armii Bortara pod Sonne, to Luan podzieli się na trzy pasy. Północ w rękach najemników, bo przecież muszą się drogo sprzedać, a więc w pewnym sensie w naszych rękach, nawet po upadku Cesarstwa. Dwie armie Mohra i Bortara ustanowią pewnie jakiś rząd tymczasowy, a jak dołączy do nich Kye, to może nawet pochwycą jakieś książątko, najlepiej nieletnie, i utworzą Królestwo. Środkowy Zachód i Środkowy Wschód będą pustoszone przez armie niewolników, aż zabraknie żarcia. Co będzie potem, trudno przewidzieć. Najlepsze prowincje na wybrzeżu będą w żelaznych łapskach Arkach i Troy. Tu wszystko odbędzie się kulturalnie. Żadnych bezsensownych mordów i pacyfikacji. Oni są rzeczowi. Oni już podzielili strefy wpływów, określili linie rozgraniczenia swoich armii. Każdy wziął, co mu się należało. Nic więcej, bo ani Troy nie rzuci się na Arkach, ani Arkach na Troy. Zbyt są osłabieni kampanią. Zbyt wiele pieniędzy mają do stracenia. Żeby zachować pokój, ktoś zabije Królową Arkach, ktoś otruje Króla Troy. Ponieważ najlepszym rozwiązaniem będzie teraz małżeństwo Wielkiego Księcia Oriona z Księżniczką Achają. To zagwarantuje pokój i ogromne zyski na najbliższe dziesięć lat. A potem… to już w rękach Bogów – nałożnica przymknęła oczy. – Małżeństwo Achaja i Orion pogrzebie Luan. Będą musieli. Będą musieli to zrobić… Będą mieli armie niewolnicze na karku, będą mieli Chorych Ludzi na Zachodzie, będą mieli Symm na Wschodzie, które aż zatchnie się nienawiścią, że nie uczestniczy w podziale łupów. Będą musieli się zjednoczyć, żeby przetrwać. A potem to będzie najpotężniejsze małżeństwo na świecie! Chciane czy niechciane… ślub będzie, a uczta weselna zakończy istnienie Luan na zawsze.

– A Zakon?

– A o Zakonie to już mi pan czarownik nic nie powiedział.

– Właśnie! – cesarz uczepił się tej myśli. – Zakon! Przecież oni nie pozwolą na małżeństwo Achai z Orionem. Toż Luan ostoją Zakonu, jego ramieniem i gwarantem potęgi! Zakon przyśle swoje wojska.

– Zakon przyśle swoje wojska, panie – odezwał się milczący dotąd Meredith. – Tylko po to, żeby rozbić ślub między Achają i Orionem. Poprą tego, kto będzie górą, bo sprawy zaszły już za daleko. Oni nie chcą „tylko” ślubu. Obojętnie – Arkach czy Troy… wszystko jedno. Byle tylko nie Arkach i Troy razem, w jednej łożnicy. Tylko to jest ważne. Byle tylko Orion nie sprokurował dziecka Achai. Ponieważ to dziecko będzie na tyle silne, żeby rozbić Zakon w trzy modlitwy. I tylko o to im chodzi – czarownik wzruszył ramionami. – Naprawdę nikt nie przywiązuje wagi, czy Orion zrobi to osobiście, czy też „posiłkując się” wynajętym szlachcicem. Jeśli Achaja okaże się brzemienna, będzie można zacząć odliczać czas do zagłady Zakonu. To będzie koniec władzy Bogów na świecie. To jedno, malutkie, nawet niepoczęte jeszcze dziecko… będzie panem znanego nam świata! I tylko tego boi się Zakon.

– Orion za stary na takie sztuczki – cesarz najwyraźniej czepiał się choćby mglistych nadziei. – Ktoś go w Troy wyroluje.

– Panie – Meredith zgiął się w ukłonie. – Przecież znasz sekrety pałacowe tysiąc razy lepiej ode mnie. Wielki Książę Orion jest nominalnie głównodowodzącym Armii Zachód Troy. Jeśli on okaże się za stary albo „ktoś go wyroluje” w Troy, to… ma przecież dwie córki. Dojdzie do małżeństwa nawet dziewczyny z dziewczyną, choćby się mieli śmiać z tego na innych dworach, ale… to będzie „śmiech przerażenia”. Maghrea w zastępstwie ojca wyjdzie za Achaję, a podstawiona szlachta zrobi resztę. Dziecko będzie! Choćby nawet Achaja była bezpłodna. Znasz przecież etykietę lepiej niż ja, panie. Dziecko będzie, choćby miały zająć się tym całe tabuny podstawionej szlachty po obu stronach. A to dziecko… będzie Biczem Bożym na władzę Zakonu nad światem! To będzie absolutny koniec znanej nam cywilizacji. To dziecko będzie kresem naszego istnienia.

Cesarz potrząsnął głową i znowu podszedł do zdobytej na wrogach mapy. Pochylił się nad kolorową płachtą, studiując napisy w rodzaju: „Ogrody Rolnicze – dawniej: Centralny Park Cesarski”. Albo: „Miejsce wyładunku zaopatrzenia, dawniej: Główny Imperialny Port Rzeczny”. Czy też: „Zaplecze gospodarcze prefektury – uwaga dla oficerów zaopatrzeniowych: w razie zgubienia drogi nie pytać o zaplecze gospodarcze, bo nikt z miejscowych nie będzie znał tego określenia, ludność Miasta Przyjaźni może jeszcze przez jakiś czas reagować na nazwę»Serce Syrinx«„.

– Ludność może jeszcze przez jakiś czas reagować na nazwę „Serce Syrinx”… – szepnął cesarz. – Bogowie…

Odwrócił się do swoich oficerów.

– Czy mamy jeszcze jakieś odwody?

– Tak panie! – wyrwał się jeden ze strategów. – Uzbroiliśmy ludność z ubogich dzielnic. Gwardia rekrutuje przymusowo mężczyzn i wyposaża w uzbrojenie marynarki wojennej.

– Marynarki wojennej? Tutaj?

– Tak panie, bo… tylko marynarka ma jeszcze nienaruszone magazyny – strateg opuścił głowę. – Ja, panie, mogę udać się do Mohra i sprowadzić go tutaj.

– Ja pójdę do Bortara z rozkazem Waszej Cesarskiej Mości – krzyknął inny. – Przyjdzie tutaj, bo mu każę!

– A mnie proszę oddelegować do Kye. Na pewno odnajdę drogę.

– A ja mogę pertraktować z Królestwami Północy, tylko dajcie, panie, glejt na opuszczenie stolicy.

– Ja muszę skontrolować oddziały murowe. Jeśli dasz, panie, prawo przejścia…

– Ja pojadę do króla Troy. Wszak nie waży się niszczyć Syrinx, jeśli tylko wytłumaczę mu…

– A ja pozostanę przy tobie, panie – powiedziała nagle Annamea, ucinając jak nożem krzyk oficerów usiłujących wydostać się z matni. W zapadłej nagle ciszy dodała cicho. – Ostatnia wierna. Zawsze wierna.

Zapadła cisza była tak idealna, że po dłuższej chwili do uszu obecnych dotarły, ledwie słyszalne, niesione wiatrem komendy dla oddziałów szturmowych Arkach.

– Ja też zostanę przy tobie, panie – odezwał się milczący dotąd Naczelny Wróżbita Cesarstwa.

– Ja też nigdzie się nie ruszam.

Wszyscy odwrócili głowy. Pod ścianą, tuż przy drzwiach, stał Nolaan. Trzęsąc się w gorączce, średnio przytomny, ale stał. Oficerom zrobiło się wstyd.

– Panie! Wybaczcie moje wcześniejsze zachowanie – powiedział strateg, który spowodował całe zamieszanie. – Ja również jestem na wasze rozkazy.

– Panie… Proszę mnie ściąć albo wyznaczyć na dowodzenie najbardziej zagrożonym odcinkiem – dodał drugi, klękając.

Meredith przygryzł wargi. Antyk odchodził jednak bez strachu – pomyślał. To właśnie teraz. Tu właśnie rozgrywał się los cywilizacji. Bogowie… jaka będzie teraz?

– Panie… zasłonię cię własnym ciałem – kolejny oficer klękał przed cesarzem.

Cesarz jednak nie zwracał na to uwagi. Nie przeczuwał nawet, że jego epoka odchodziła w niepamięć.

– Co powinienem teraz zrobić? – spytał.

– Musisz się udać do jednej z wież oporowych, panie – szepnął Nolaan z wyraźnym wysiłkiem. – To ostatnia chwila, panie. Arkach szturmuje mury pałacu i będą tu za kilka modlitw.

– Jak to… mury pałacu? – zdziwił się cesarz. – Tam są przecież najlepsze, doborowe jednostki.

– Tam są jedynie jednostki pomocnicze – szepnął Nolaan. – Które właśnie pierzchają w panice, więc chodźmy do wieży oporowej póki czas.

– Panie… Mam na podorędziu oddział ciężkiej jazdy – zaproponował jeden z oficerów. – Jeśli zgodzisz się dosiąść konia, panie, możemy jeszcze wyrwać się z Syrinx.

– Skieruj swoją jazdę na Arkach – powiedział Nolaan. – A my chodźmy do wieży oporowej. I to szybko.

– Dobrze… – cesarz rozmasował skronie. Ręce drżały mu wyraźnie. – Do Bramy Powietrznej – zakomenderował cichym głosem.

Część oficerów ruszyła przodem, reszta otoczyła swojego cesarza zwartym kordonem. Meredith uznał, że najwyższy czas odłączyć się od zbyt niebezpiecznego orszaku. Nie zamierzał spędzić reszty życia w wieży oporowej po tym, co pokazała mu Annamea.