Zamilkłem. Nie musiałem długo czekać, by zrozumiała, że została odprawiona.
– Czyli moja obecność tu i teraz nie jest konieczna, czy tak?
– Owszem. Musimy omówić sprawę, a najlepiej dla Louisa będzie, jeśli zrobi to tylko z zespołem obrony. Poufność między adwokatem a klientem nie obejmuje nikogo innego. Być może będzie pani zmuszona zeznawać przeciw synowi.
– Jeżeli wyjdę, kto odwiezie Louisa do domu?
– Mam kierowcę. Odwiozę go.
Pani Windsor spojrzała na Dobbsa w nadziei, że wykorzysta swoją pozycję, aby się sprzeciwić. Dobbs uśmiechnął się i wstał, by odsunąć jej krzesło. Dając za wygraną, podniosła się z miejsca.
– Doskonale – powiedziała. – Louis, do zobaczenia na kolacji.
Dobbs odprowadził ją na korytarz, gdzie jeszcze przez chwilę rozmawiali. Nie słyszałem, o czym mówili. Następnie pani Windsor wyszła, a Dobbs wrócił do sali konferencyjnej, zamykając za sobą drzwi.
Wyjaśniłem Rouletowi wstępne kroki postępowania, informując) go, że w ciągu dwóch tygodni zostanie mu przedstawiony akt oskarżenia, do którego będzie się musiał ustosunkować. Wówczas będzie także miał okazję zawiadomić oskarżenie, że nie skorzysta z odstąpienia od prawa do szybkiego procesu.
– To pierwsza decyzja, jaką musimy podjąć – powiedziałem. \
– Czy chcesz zwlekać, czy od razu przystąpić do rzeczy i przycisnąć oskarżenie.
– Jaki mamy wybór? – spytał Dobbs.
Spojrzałem na niego przelotnie, potem znów skupiłem uwagę na Roulecie.
– Będę szczery – odrzekłem. – Kiedy mam klienta, który nigdy nie był aresztowany, jestem skłonny doradzać zwłokę. W grę wchodzi jego wolność – najlepiej wykorzystać jej jak najwięcej, zanim i zapadnie wyrok.
– Mówisz o winnym człowieku – zauważył Roulet.
– Z drugiej strony – ciągnąłem – jeżeli oskarżenie ma słabe dowody, może wykorzystać zwłokę, żeby dobrać sobie mocniejsze kar – I ty. W tym momencie czas jest naszą jedyną bronią. Jeśli nie odstąpimy od prawa do szybkiego procesu, prokurator znajdzie się pod presją.
– Nie zrobiłem tego, co mi zarzucają – oznajmił Roulet. – Nie mam ochoty tracić czasu. Chcę jak najszybciej wyjaśnić te brednie.
– Jeżeli zdecydujemy się na szybki proces, wtedy teoretycznie | muszą wyznaczyć proces w ciągu sześćdziesięciu dni od odczytania aktu oskarżenia. W rzeczywistości jednak najpierw dochodzi do przesłuchania wstępnego, a termin procesu się przeciąga. Podczas wstępnego sędzia słucha zeznań i decyduje, czy dowody dają podstawę do wszczęcia procesu. To czysta formalność. Sędzia odroczy proces, znowu przedstawią ci akt oskarżenia i dopiero od tej chwili zaczyna się odliczanie sześćdziesięciu dni.
– Nie wierzę – powiedział Roulet. – To potrwa wieki.
– Zawsze możemy odstąpić od przesłuchania wstępnego. Wtedy zmusimy oskarżenie do odsłonięcia kart. Sprawę przejął młody prokurator. Nie ma doświadczenia w poważnych przestępstwach. Być może to najlepsze wyjście.
– Chwileczkę – wtrącił Dobbs. – Czy przesłuchanie wstępne to nie jest dobry sposób, żeby poznać dowody oskarżenia?
– Niekoniecznie – odparłem. – W każdym razie już nie. Jakiś czas temu legislatura próbowała usprawnić postępowanie i zmieniła wstępne w formalność, łagodząc zasady niedopuszczalności dowodów ze słyszenia. Teraz zwykle zeznaje tylko policjant prowadzący śledztwo. Obrona nawet nie ma okazji zobaczyć innych świadków.
Moim zdaniem najlepsza strategia to zmuszenie prokuratora, żeby pokazał, co ma w ręku, albo spasował. I sześćdziesiąt dni będzie się liczyło od pierwszego odczytania oskarżenia.
– Podoba mi się ten pomysł – rzekł Roulet. – Chcę to mieć jak najszybciej za sobą.
Skinąłem głową. Powiedział to takim tonem, jak gdyby uniewinnienie było już przesądzone.
– Niekoniecznie musi nawet dojść do procesu – odezwał się Dobbs. – Jeżeli zarzuty okażą się wątłe…
– Prokurator na pewno od nich nie odstąpi – przerwałem mu.
– Zazwyczaj jest tak, że policja przesadza z zarzutami, a prokurator trochę je łagodzi. Tu było inaczej. Prokuratura postawiła poważniejszy zarzut. Płyną stąd dwa wnioski. Pierwszy jest taki, że w swoim przekonaniu mają mocne dowody, a drugi, że podwyższyli stawkę, żeby mieć lepszą pozycję wyjściową, kiedy zaczniemy negocjować.
– Mówisz o ugodzie? – zapytał Roulet.
– Tak, o porozumieniu stron.
– Daj spokój, nie ma mowy o żadnej ugodzie. Nie pójdę do więzienia za coś, czego nie zrobiłem.
– Nie musisz wcale iść do więzienia. Nie jesteś noto…
– Nie o to chodzi, czy będę wolny, czy nie. Nie mam zamiaru przyznawać się do czegoś, czego nie zrobiłem. Jeżeli masz na ten temat inne zdanie, to od razu będziemy się musieli pożegnać.
Przyjrzałem mu się uważnie. Prawie każdy mój klient w którejś fazie sprawy zarzekał się, że jest niewinny. Zwłaszcza gdy było to nasze pierwsze spotkanie. Ale Roulet wygłosił to otwarcie i z zapałem, jakiego dawno nie widziałem. Kłamcy często się jąkają. Odwracają wzrok. Roulet niewzruszenie patrzył mi prosto w oczy.
– Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę odpowiedzialność cywilną – dodał Dobbs. – Przyznanie się do winy pozwoli tej kobiecie…
– Świetnie to wszystko rozumiem – znów mu przerwałem. – Wydaje mi się jednak, że uprzedzamy fakty. Chciałem tylko przedstawić Louisowi w zarysie to, co go czeka. Co najmniej przez dwa tygodnie nie musimy wykonywać żadnego ruchu ani podejmować ostatecznych decyzji. Musimy po prostu wiedzieć przy odczytaniu oskarżenia, jak chcemy to rozegrać.
– Louis przez rok studiował prawo na UCLA – powiedział Dobbs.
~ Sądzę, że ma pewne rozeznanie w sytuacji.
Roulet skinął głową.
– W porządku – odrzekłem. – Wobec tego do rzeczy. Louis, zagnijmy od ciebie. Twoja matka wspomniała, że czeka na ciebie z kolacją. Mieszkasz w domu? To znaczy, u niej?
– Mieszkam w domku gościnnym. Matka zajmuje główny dom.
– Ktoś jeszcze z wami mieszka?
– Służąca. W głównym domu.
– Żadnego rodzeństwa, przyjaciół, przyjaciółek?
– Nikt więcej.
– I pracujesz w firmie matki?
– Właściwie prowadzę firmę. Matka rzadko ją odwiedza.
– Gdzie byłeś w sobotę wieczorem?
– W sobo… czyli wczoraj, tak?
– Nie, pytam o sobotę. Zacznij od soboty.
– W sobotę nie robiłem nic szczególnego. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję.
– Sam?
– Zgadza się.
– Co oglądałeś?
– Stary film na DVD. „Rozmowę” Coppoli.
– Czyli nikt ci nie towarzyszył ani cię nie widział. Obejrzałeś film i poszedłeś spać.
– W zasadzie tak.
– W zasadzie. Dobra. Mamy niedzielę rano. Co robiłeś wczoraj w ciągu dnia?
– Grałem w golfa w Rivierze, jak zwykle parę drużynowych partyjek. Zacząłem o dziesiątej i skończyłem o czwartej. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic, przebrałem się, zjadłem kolację w domu matki. Chcesz wiedzieć, co podano?
– Niekoniecznie. Ale później prawdopodobnie będę chciał poznać nazwiska osób, z którymi grałeś w golfa. Co się działo po kolacji?
– Powiedziałem matce, że wracam do siebie, ale tak naprawdę wyszedłem.
Zauważyłem, że Levin wyciągnął z kieszeni niewielki notes i zaczął notować.
– Jakim jeździsz samochodem?
– Mam dwa, rangę rovera z dwutysięcznego czwartego, którym wożę klientów, i carrerę z dwutysięcznego pierwszego do własnego użytku.
– Czyli wczoraj wieczorem wziąłeś porsche, tak?
– Zgadza się.
– Dokąd pojechałeś?
– Na drugą stronę wzgórza, do Doliny.
Powiedział to takim tonem, jakby wypad chłopca z Beverly Hills do robotniczych dzielnic San Fernando Valley był niebezpieczną wyprawą.