Выбрать главу

– Wymawia się „ru – lej”.

– Niech będzie, „ruu – lej”. Mam tu coś dla pana.

Odwrócił się do biurka, wziął z niego cienką teczkę i podał mi.

– Chcę grać fair. Znajdzie tu pan najświeższe dowody. Wiem, że ujawnienie powinno nastąpić dopiero po odczytaniu aktu oskarżenia, ale co tam, nie będziemy się bawić w formalności.

Z doświadczenia wiem, że jeśli prokurator zapowiada grę fair, lepiej uważać. Przejrzałem zawartość teczki, niczego jednak nie czytając. Teczka, którą dostałem od Levina, była co najmniej cztery razy grubsza. Nie ucieszyłem się, że Minton powiedział tak niewiele. Podejrzewałem, że ukrywa coś w zanadrzu. Większość prokuratorów każe czekać na ujawnienie dowodów, o które trzeba się tak długo dopominać, że czasem jedynym wyjściem jest złożenie skargi u sędziego. A Minton bez żadnych ceregieli przekazał mi przynajmniej część materiałów. Albo musiał się jeszcze wiele nauczyć o oskarżaniu w procesach karnych, albo było to jakieś chytre zagranie.

– To wszystko? – zapytałem.

– Wszystko, co mam.

Typowy ruch. Kiedy prokurator nic nie miał, mógł odwlekać udostępnienie dowodów obronie w nieskończoność. Przekonałem się – będąc mężem prokuratorki – że nakłanianie policji przez prokuratora, aby nie spieszyła się z gromadzeniem dokumentów, nie jest niczym niezwykłym. Następnie oskarżyciel oświadczał obronie, że chce grać fair, po czym przekazywał materiał, w którym nie było praktycznie nic. Adwokaci często nazywali zasady ujawnienia zasadami ujajenia. Reguła oczywiście działała w obu kierunkach. Ujawnienie miało być procesem dwustronnym.

– I z tym chce pan iść na proces?

Machnąłem teczką, jak gdybym chciał zademonstrować, że jest tak cienka jak dowody oskarżenia.

– O dowody jestem spokojny. Ale jeśli chce pan rozmawiać o porozumieniu, proszę bardzo.

– Nie, ugoda nie wchodzi w rachubę. Zagramy ostro. Rezygnujemy ze wstępnego i od razu idziemy na proces. Nie ma na co czekać.

– Klient nie odstępuje od prawa do szybkiego procesu?

– Nie. Sześćdziesiąt dni od poniedziałku i odkrywa pan karty albo pas.

Minton ściągnął usta, jakby liczył się z taką możliwością, a moja decyzja oznaczała dla niego tylko mało znaczący kłopot. Dobrze się maskował. Wiedziałem, że mój cios był celny.

– No dobrze, wobec tego powinniśmy chyba porozmawiać o ujawnieniu dowodów drugiej strony. Co pan dla mnie ma?

W jego głosie nie słyszałem już uprzejmego tonu.

– Nadal gromadzę materiał – powiedziałem. – Ale będę gotowy na poniedziałek, przed odczytaniem oskarżenia. Wydaje mi się jednak, że większość moich dowodów jest już chyba w teczce, którą mi pan dał, prawda?

– Najprawdopodobniej.

– Znalazła się tu informacja, że rzekoma ofiara jest prostytutką, która nagabywała mojego klienta?

Minton na ułamek sekundy otworzył usta i zamknął, ale to był dobry znak. Mój drugi cios także okazał się celny. Przeciwnik szybko się jednak otrząsnął.

– Prawdę mówiąc, zdaję sobie sprawę, czym trudni się ofiara.

Dziwię się natomiast, skąd pan już o tym wie. Mam nadzieję, że nie węszy pan za ofiarą, panie Haller.

– Mów mi Mickey, Ted. Tym, co robię, najmniej powinieneś się przejmować. Lepiej uważnie przyjrzyj się sprawie. Wiem, że jesteś nowy, i przypuszczam, że nie chcesz przegranej na dzień dobry.

Zwłaszcza po fiasku sprawy Blake'a. A na tej możesz się porządnie sparzyć.

– Naprawdę? A to dlaczego?

Spojrzałem na stojący na jego biurku komputer.

– Da się na tym obejrzeć DVD?

Minton podążył za moim wzrokiem. Komputer wyglądał na przedpotopowy.

– Chyba się da. Co to będzie?

Uświadomiłem sobie, że pokazując mu zapis wideo z kamery w „Morgan's”, przedwcześnie wyciągnę asa z rękawa, ale byłem pewien, że gdy Minton to zobaczy, w poniedziałek nie dojdzie do odczytania oskarżenia i będzie po sprawie. Miałem zneutralizować dowody i wyciągnąć klienta spod młota machiny. A to był najlepszy sposób.

– Wprawdzie nie mam jeszcze wszystkich materiałów, ale zdobyłem to – powiedziałem.

Podałem Mintonowi płytę DVD, którą dostałem od Levina. Prokurator włożył ją do komputera.

– Zapis z kamery nad barem w „Morgan's” – wyjaśniłem mu, gdy próbował uruchomić napęd. – Nie dotarliście do lokalu, ale dotarł tam mój człowiek. Nagranie pokazuje, co się tam działo w niedzielę wieczorem, kiedy doszło do rzekomej napaści.

– Mogło zostać spreparowane.

– Mogło, ale nie zostało. Możesz to sprawdzić. Oryginał ma mój detektyw. Powiem mu, żeby go udostępnił po odczytaniu oskarżenia.

Po kilku próbach Mintonowi udało się włączyć odtwarzanie.

Oglądał zapis wideo w milczeniu, podczas gdy ja objaśniałem szczegóły tak jak wcześniej Levin mnie, zwracając jego uwagę na licznik czasu oraz pana X i jego leworęczność. Zgodnie z moim poleceniem, Minton przewinął obraz do przodu i zwolnił w chwili, gdy Reggae Campo podeszła do mojego klienta przy barze. Prokurator w skupieniu marszczył brwi. Gdy zapis się kończył, wyciągnął płytę z komputera i spytał:

– Mogę ją zatrzymać, dopóki nie dostanę oryginału?

– Naturalnie.

Minton włożył płytę do opakowania i położył na pliku akt na biurku.

– Co jeszcze? – zapytał.

Teraz to ja w zaskoczeniu otworzyłem usta.

– Jak to – co jeszcze? To nie wystarczy?

– Do czego ma wystarczyć?

– Słuchaj, Ted, dajmy sobie spokój z pierdołami.

– Zgoda.

– O co ci chodzi? Przez tę płytę sprawa wali się w gruzy. Zamiast o oskarżeniu i procesie, pogadajmy lepiej o tym, czy w przyszłym tygodniu mamy iść do sądu ze wspólnym wnioskiem o oddalenie.

Chcę udupić sprawę raz na zawsze, Ted. Bez możliwości wznowienia, gdyby ktoś postanowił zmienić zdanie.

Minton z uśmiechem pokręcił głową.

– Nie da rady, Mickey. Ta kobieta została brutalnie pobita. Zmasakrowana przez jakiegoś bydlaka. Dlatego nie zamierzam składać żadnego wniosku o…

– Brutalnie pobita? Przecież przez cały tydzień przyjmuje klientów. Powinieneś…

– Skąd o tym wiesz?

Pokręciłem głową.

– Próbuję ci pomóc, oszczędzić ci wstydu, a ty się przejmujesz, czy nie naruszyłem jakichś zasad ochrony ofiary. No to posłuchaj.

Ona nie jest żadną ofiarą. Nie rozumiesz, o co tu chodzi? Jeżeli przysięgli zobaczą obraz z tej płyty, wszystkie talerzyki sypią się w drobny mak. Będzie po sprawie, Ted, a ty będziesz musiał iść na dywanik i wytłumaczyć Smithsonowi, dlaczego dałeś się zaskoczyć.

Nie znam za dobrze Smithsona, ale wiem jedno. Nie lubi przegrywać. A po tym, co się wczoraj stało, wydaje mi się, że ma jeszcze mniejszą ochotę na następną plamę.

– Prostytutki też bywają ofiarami. Nawet amatorki.

Pokręciłem głową. Postanowiłem odsłonić wszystkie karty.

– Wrobiła go – oznajmiłem. – Wiedziała, że ma pieniądze, i zastawiła na niego pułapkę. Chce go pozwać i zarobić. Albo sama się pobiła, albo kazała to zrobić swojemu chłopakowi z baru, temu mańkutowi. Żadna ława przysięgłych na świecie nie kupi tego, co chcesz wcisnąć. Krew na ręce czy odciski palców na nożu – wszystko zostało sfingowane, kiedy leżał nieprzytomny.

Minton kiwał głową, jak gdyby śledził mój logiczny wywód, po czym zaatakował mnie znienacka:

– Obawiam się, że być może próbujesz zastraszyć ofiarę, każąc ją śledzić i nękać.

– Co?

– Znasz zasady walki. Masz zostawić ofiarę w spokoju, bo inaczej będziemy o tym musieli porozmawiać z sędzią.

Pokręciłem głową, bezradnie rozkładając ręce.

– Słyszałeś, co do ciebie mówiłem?