Выбрать главу

Skinąłem głową. Nie byłem pewien, czy chciałem oglądać zwłoki Raula Levina na miejscu zbrodni. Zaraz jednak pomyślałem, że muszę go zobaczyć i zapamiętać ten widok. Musiałem się utwierdzić w postanowieniu realizacji naszego wspólnego planu.

– Dobrze, pójdę.

– Najpierw proszę to nałożyć i niczego nie dotykać, kiedy pan Wejdzie do pokoju – polecił Lankford. – Nie zakończyliśmy jeszcze oględzin.

Wyciągnął z kieszeni parę ochraniaczy na buty. Usiadłem na kanapie i nałożyłem je, następnie ruszyłem za nimi korytarzem do sali egzekucyjnej.

Zwłoki Raula Levina były w takim ułożeniu, w jakim je znaleziono. Leżał na brzuchu na podłodze, z głową zwróconą w prawo, z otwartymi ustami i oczami. Ciało było w dziwacznej pozycji – Raul miał lekko uniesione biodro i złożone przed sobą ręce. Wszystko wskazywało na to, że zsunął się z krzesła, które stało za nim.

Natychmiast pożałowałem swojej decyzji. Wiedziałem, że widok martwej twarzy Raula wymaże wszystkie inne związane z nim wspomnienia. Będę próbował o nim zapomnieć, żeby nie widzieć tych oczu.

Tak samo było z moim ojcem. Jedyny zapamiętany przeze mnie obraz to leżący w łóżku człowiek, który po morderczej walce z rakiem ważył nie więcej niż czterdzieści pięć kilogramów. Wszystkie pozostałe obrazy były fałszywe. Pochodziły ze zdjęć z książek o ojcu.

W pokoju pracowało kilka osób. Technicy z wydziału kryminalistycznego i biura medycyny sądowej. Uczucie zgrozy, jakie wzbudził we mnie ten widok, musiało się odbić na mojej twarzy.

– Wie pan, dlaczego nie możemy go przykryć? – odezwał się Lankford. – Przez takich jak pan. Przez sprawę O.J. Simpsona. To się nazywa „przeniesienie dowodów”. Na takie coś adwokaci rzucają się jak wilk na owcę. Dlatego koniec z przykrywaniem ciała. Dopóki go stąd nie wyniesiemy.

Milczałem, kiwając głową. Lankford miał rację.

– Może pan podejść do biurka i powiedzieć nam, czy dostrzega pan coś szczególnego? – poprosiła Sobel, która wyraźnie miała dla mnie trochę współczucia.

Byłem jej wdzięczny, bo mogłem odwrócić się od ciała Raula.

Biurko stanowiło połączenie trzech stołów do pracy ustawionych w rogu pokoju. Meble pochodziły z Ikei w niedalekim Burbank. Żaden luksus – prostota i funkcjonalność. Na środkowym stoliku stał monitor komputera, a na wysuwanym blacie znajdowała się klawiatura. Stoliki po bokach wyglądały bliźniaczo podobnie i Levin przypuszczalnie pracował przy każdym nad inną sprawą, by nie pomieszać dokumentów.

Zatrzymałem wzrok na komputerze, zastanawiając się, jakie informacje o Roulecie Levin mógł w nim przechowywać. Sobel to zauważyła.

– Nie mamy informatyka – powiedziała. – Za mały wydział. Pomaga nam fachowiec z biura szeryfa, ale wygląda na to, że wyciągnięto cały dysk.

Długopisem pokazała stojący pod stołem komputer, z którego zdjęto boczną osłonę i postawiono z tyłu.

– Prawdopodobnie nie znajdziemy tu nic nas interesującego – ciągnęła. – A na biurkach?

Najpierw spojrzałem na stół po lewej stronie od komputera. Leżały na nim porozrzucane w nieładzie teczki i papiery. Rozpoznałem niektóre z nazwisk na zakładkach teczek.

– Niektóre dokumenty dotyczą moich klientów, ale to stare sprawy. Zamknięte.

– Pewnie zostały wyciągnięte z szafek – powiedziała Sobel.

– Morderca mógł je rzucić na stół, żeby nas zmylić. I ukryć to, co naprawdę zabrał albo czego szukał. A tutaj?

Podeszliśmy do stołu z prawej strony komputera. Panował tu mniejszy bałagan. Na blacie leżał kalendarz, w którym Levin prowadził ewidencję przepracowanych godzin dla poszczególnych adwokatów. Zauważyłem swoje nazwisko powtarzające się przy wielu datach w ciągu ostatnich pięciu tygodni. Rzeczywiście, tak jak twierdzili detektywi, z kalendarza wynikało, że ostatnio pracował praktycznie tylko dla mnie.

– Nie wiem – odrzekłem. – Nie wiem, czego właściwie mam szukać. Nie bardzo mogę pomóc.

– Większość adwokatów nie jest skłonna do pomocy – odezwał się zza moich pleców Lankford.

Nie miałem ochoty odwracać się do niego, żeby powiedzieć coś na swoją obronę. Detektyw stał przy zwłokach i nie chciałem widzieć, co z nimi robi. Wyciągnąłem rękę do stojącego na biurku wizytownika, aby przejrzeć nazwiska na wizytówkach.

– Proszę nie dotykać! – ostrzegła mnie natychmiast Sobel.

Cofnąłem dłoń.

– Przepraszam. Chciałem tylko przejrzeć nazwiska. Nie miałem zamiaru…

Nie dokończyłem. Miałem mętlik w głowie. Chciałem stąd wyjść i napić się. Poczułem, jak do gardła podchodzi mi hot dog, którego z takim apetytem zjadłem na stadionie Dodgersów.

– Hej, zobaczcie – powiedział Lankford.

Odwróciliśmy się z Sobel i zobaczyliśmy, jak technicy z biura medycyny sądowej wolno odwracają ciało Levina. Z przodu koszulki Dodgersów widniała plama krwi. Ale Lankford wskazywał jego ręce, które wcześniej Levin zasłaniał ciałem. Dwa środkowe palce lewej dłoni były zaciśnięte, natomiast mały i wskazujący wyprostowane.

– Co jest, kibic Texas Longhorns? – usiłował zażartować Lankford.

Nikt się nie roześmiał.

– Co pan o tym myśli? – zwróciła się do mnie Sobel.

Wpatrując się w ostatni gest przyjaciela, pokręciłem głową.

– Już wiem – rzekł Lankford. – To znak. Kod. Chciał nam powiedzieć, że zrobił to sam diabeł.

Przypomniałem sobie, jak Raul nazwał Rouleta diabłem, twierdząc, że jest w nim samo zło. I wiedziałem, co oznacza ostatnia wiadomość od mojego przyjaciela. Umierając na podłodze we własnym domu, próbował mi to powiedzieć. Próbował mnie ostrzec.

Rozdział 24

Pojechałem do „Four Green Fields” i zamówiłem guinnessa, ale szybko przerzuciłem się na wódkę z lodem. Nie było sensu zwlekać. W telewizorze umieszczonym nad barem dobiegał końca mecz Dodgersów. W dziewiątej rundzie chłopcy w niebieskich kostiumach zajęli wszystkie bazy i odrabiali straty, przegrywając już tylko dwoma punktami. Barman nie odrywał wzroku od ekranu, ale mnie nic już nie obchodziły otwarcia nowych sezonów. Nie obchodziły mnie końcówki dziewiątych rund.

Po drugim palącym łyku wódki położyłem na barze telefon i zacząłem dzwonić. Najpierw zadzwoniłem do czterech adwokatów, z którymi byłem na meczu. Gdy dostałem wiadomość, wszyscy wyszliśmy ze stadionu, ale moi koledzy wiedzieli tylko, że Levin nie żyje, nie znali natomiast żadnych szczegółów. Następnie zawiadomiłem Lornę, która rozpłakała się do telefonu. Przez chwilę ją uspokajałem, a potem usłyszałem pytanie, którego chciałem uniknąć.

– Czy to przez twoją sprawę? Przez Rouleta?

– Nie wiem – skłamałem. – Mówiłem o niej policji, ale bardziej interesowało ich to, że był gejem.

– Był gejem?

Uznałem, że to dobry sposób, by na chwilę przestała myśleć o śmierci Levina.

– Nigdy się tym nie afiszował.

– Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś?

– Nie było o czym. To było jego życie. Gdyby chciał, żeby ludzie o tym wiedzieli, chybaby im mówił.

– Detektywi powiedzieli, że to się stało z tego powodu?

– Co?

– No wiesz, że został zamordowany dlatego, że był gejem.

– Nie wiem. Wypytywali mnie o to. Nie wiem, co myśleli. Będą brali pod uwagę każdą możliwość i miejmy nadzieję, że do czegoś dojdą.

Zapadła cisza. Zerknąłem w telewizor w chwili, gdy Dodgersi zdobywali ostatnią bazę i stadion eksplodował radością. Barman wydał entuzjastyczny okrzyk i podkręcił fonię. Oderwałem wzrok od telewizora, zasłaniając dłonią ucho.

– Jest o czym myśleć, co? – odezwała się Lorna.

– To znaczy?