Usiadłem, nie zwracając uwagi na klienta, który pokazał mi uniesiony kciuk. Myślałem tylko o parze detektywów z Glendale, zastanawiając się, po co przyszli do sądu. Obserwowali mnie? Czekali na mnie?
Sędzia ogłosiła przerwę na lunch i wszyscy wstali, podczas gdy kronikarka i jej towarzysze opuszczali salę rozpraw. Kiedy przysięgli wyszli, Minton poprosił sędzię o kolejną naradę. Chciał wytłumaczyć powody swojego sprzeciwu i naprawić własny błąd, ale nie na oczach całego sądu. Sędzia nie zgodziła się na to.
– Jestem głodna, panie Minton, poza tym już to sobie wyjaśniliśmy. Proszę iść na lunch.
Opuściła fotel sędziowski, a sala, w której dotąd słychać było tylko głosy prawników, wybuchła gwarem rozmów publiczności i pracowników sądowych. Włożyłem notatnik do aktówki.
– Naprawdę nieźle – powiedział Roulet. – Chyba kontrolujemy przebieg gry.
Spojrzałem na niego ciężkim wzrokiem.
– To nie jest gra.
– Wiem. To tylko takie wyrażenie. Słuchaj, idę na lunch z Cecilem i matką. Chcielibyśmy, żebyś nam towarzyszył.
Pokręciłem głową.
– Muszę cię bronić, Louis, ale nie muszę z tobą jeść.
Wyciągnąłem z teczki książeczkę czekową i ruszyłem do biurka asystenta sędziego, żeby wypisać czek na pięćset dolarów. Kara pieniężna nie była tak dotkliwa jak świadomość, że po skazaniu mnie za obrazę sądu sprawą zainteresuje się korporacja.
Kiedy wychodziłem, ujrzałem Lornę, która z uśmiechem czekała na mnie przy barierce. Zamierzaliśmy iść na lunch, a potem Lorna miała wrócić do siebie, by dyżurować przy telefonie. Za trzy dni wracałem do normalnej pracy i potrzebowałem klientów. Liczyłem, że mój terminarz wkrótce zacznie się wypełniać.
– Dzisiaj chyba to ja powinnam ci postawić lunch – powiedziała.
Wrzuciłem książeczkę czekową do aktówki i zamknąłem ją. Podszedłem do bramki.
– Byłoby miło – odrzekłem.
Wychodząc za barierkę, zerknąłem na miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedzieli Lankford i Sobel.
Detektywów nie było.
Rozdział 29
W trakcie popołudniowej sesji oskarżenie przystąpiło do przedstawienia materiału dowodowego i bardzo szybko przejrzałem strategię Mintona. Pierwszymi czterema świadkami byli dyżurny z centrali telefonu 911, funkcjonariusze z patrolu, który odpowiedział na wezwanie Reginy Campo, oraz ratownik z karetki, który opatrzył ją, zanim została przewieziona do szpitala. Na tej podstawie można było przewidzieć, że Minton zamierzał zbudować swoją strategię na próbie przekonania ławy, że Campo została brutalnie zaatakowana i naprawdę padła ofiarą przestępstwa. Strategia nie była zła. W większości wypadków okazywała się skuteczna.
Dyżurny z centrali miał przede wszystkim odegrać rolę żywego dodatku do nagrania telefonu Campo. Przysięgli otrzymali wydruki z zapisem jej wezwania, mogli więc śledzić tekst, słuchając pełnego szumów materiału dźwiękowego. Zaprotestowałem, argumentując, że słuchanie nagrania może wpłynąć na emocjonalny stosunek przysięgłych do sprawy i w zupełności wystarczy wydruk, ale sędzia szybko odrzuciła mój sprzeciw, zanim Minton zdążył się odezwać. Odtworzono nagranie i obserwując przejęcie, z jakim przysięgli słuchali krzyku Campo i rozpaczliwego błagania o pomoc, nie miałem wątpliwości, że Minton już po wyjściu z bloków zyskuje przewagę. Campo wydawała się autentycznie przerażona. Ława usłyszała dokładnie to, o co chodziło Mintonowi. Nie miałem pytań do świadka oskarżenia, zdając sobie sprawę, że dałbym prokuratorowi okazję do ponownego odtworzenia nagrania podczas pytań uzupełniających.
Policjanci z patrolu złożyli różne zeznania, ponieważ po przyjeździe do domu w Tarzana każde z nich robiło co innego. Kobieta została z ofiarą, a mężczyzna poszedł do mieszkania i zakuł w kajdanki domniemanego napastnika, którego obezwładnili sąsiedzi Campo – Louisa Rossa Rouleta.
Posterunkowa Vivian Maxwell zeznała, że ranna Regina Campo była potargana i przerażona. Według jej słów Campo dopytywała się, czy jest bezpieczna i czy intruz został zatrzymany. Mimo że na obydwa pytania otrzymała odpowiedź twierdzącą, wciąż się bała, do tego stopnia, że poprosiła policjantkę o wyciągnięcie pistoletu, na wypadek gdyby napastnikowi udało się wyrwać na wolność.
Kiedy Minton skończył przepytywać funkcjonariuszkę, wstałem, by przeprowadzić pierwsze przesłuchanie świadka przeciwnej strony.
– Pani Maxwell – zacząłem. – Czy rozmawiając z panią Campo, pytała ją pani, co się zdarzyło?
– Tak, pytałam.
– O co dokładnie ją pani zapytała?
– Zapytałam, co się stało i kto jej to zrobił. To znaczy, kto ją zranił.
– I co odpowiedziała?
– Że przyszedł do niej jakiś mężczyzna, zapukał do drzwi, a kiedy mu otworzyła, uderzył ją pięścią w twarz. Powiedziała, że zadał kilka ciosów, a potem wyciągnął nóż.
– Mówiła, że wyciągnął nóż po tym, jak ją uderzył?
– Tak powiedziała. Była bardzo zdenerwowana i cierpiała z powodu odniesionych obrażeń.
– Rozumiem. Czy mówiła, kim był ten mężczyzna?
– Nie, powiedziała, że go nie zna.
– Zadała jej pani jednoznaczne pytanie, czy zna tego mężczyznę?
– Tak. Zaprzeczyła.
– A więc otworzyła drzwi obcemu człowiekowi o dziesiątej wieczorem.
– Nie ujęła tego w ten sposób.
– Twierdzi pani jednak, że zaprzeczyła, iż zna tego człowieka, tak?
– Zgadza się. Tak właśnie powiedziała. Powiedziała: „Nie wiem, kim on jest”.
– Czy umieściła pani tę informację w raporcie?
– Tak, umieściłam.
Przedstawiłem protokół spisany przez patrol jako dowód rzeczowy obrony i poprosiłem Maxwell, aby przeczytała jego fragmenty przysięgłym. Fragmenty, w których Campo twierdziła, że nie sprowokowała napastnika i że zaatakował ją obcy człowiek.
– „Ofiara nie zna mężczyzny, który ją zaatakował, i nie wie, dlaczego została zaatakowana” – przeczytała posterunkowa.
Po niej zeznawał jej partner, John Santos, informując przysięgłych, że udał się do mieszkania wskazanego mu przez Campo i zastał w nim mężczyznę leżącego na podłodze w pobliżu drzwi wejściowych.
Mężczyzna był półprzytomny i przytrzymywali go dwaj sąsiedzi Reginy Campo, Edward Turner i Ronald Atkins. Jeden z nich siedział okrakiem na piersi napastnika, drugi krępował mu nogi.
Santos zidentyfikował mężczyznę obezwładnionego na podłodze jako oskarżonego, Louisa Rossa Rouleta. Według jego słów Roulet miał krew na ubraniu i lewej dłoni. Doznał również wstrząśnienia mózgu lub innego urazu głowy i z początku nie reagował na polecenia. Santos odwrócił go i skuł mu ręce na plecach. Następnie z futerału na pasie wyciągnął torebkę na dowody i nałożył ją na zakrwawioną dłoń Rouleta.
Santos zeznał, że jeden z mężczyzn obezwładniających Rouleta dał mu składany nóż, który był otwarty i miał ślady krwi na ostrzu i rękojeści. Santos powiedział przysięgłym, że umieścił ten przedmiot w torebce i niezwłocznie przekazał detektywowi Bookerowi, który zjawił się na miejscu zdarzenia.
Podczas mojego przesłuchania zadałem Santosowi tylko dwa pytania.
– Proszę powiedzieć, czy oskarżony miał krew na prawej dłoni?
– Nie, na prawej dłoni nie było krwi. Inaczej też bym ją zabezpieczył.
– Rozumiem. A więc mamy zakrwawioną lewą dłoń i nóż z krwią na rękojeści. Czy nie wyciągnął pan z tego wniosku, że gdyby oskarżony miał w ręku nóż, musiałby trzymać go w lewej dłoni?