Выбрать главу

– Wypadłeś dobrze i wszystko dobrze idzie. Wydaje mi się, że sytuacja jest niezła.

Wskazując na stół prokuratorski, do którego wrócił Minton, zniżyłem głos do szeptu.

– On też o tym wie. Chce złożyć nową ofertę.

– Mam zostać i posłuchać, co proponuje?

Pokręciłem głową.

– Nie, nieważne, co zaproponuje. W grę wchodzi tylko jeden wyrok, prawda?

– Prawda.

Gdy wstałem, poklepał mnie po ramieniu i musiałem się powstrzymać, by się nie wzdrygnąć.

– Nie dotykaj mnie, Louis – powiedziałem. – Jeżeli chcesz coś dla mnie zrobić, to oddaj ten cholerny pistolet.

Nie odpowiedział. Uśmiechnął się tylko i ruszył w kierunku bramki. Kiedy wyszedł, odwróciłem się do Mintona. W jego oczach dostrzegłem cień rozpaczy. Pragnął tylko jednego – wyroku skazującego, jakiegokolwiek, byle tylko skazującego.

– Co jest?

– Mam nową ofertę.

– Słucham.

– Obniżę jeszcze bardziej. Do zwykłej napaści. Sześć miesięcy w okręgowym. Przy takim tempie zwolnień pod koniec każdego miesiąca, pewnie nie posiedzi nawet sześćdziesięciu dni.

Skinąłem głową. Minton mówił o zarządzeniu federalnym, które miało przeciwdziałać przeludnieniu więzień okręgowych. Nieważne, jaki werdykt zapadał na sali sądowej; konieczność często powodowała radykalne złagodzenie wyroku. Oferta była niezła, lecz niczego nie dałem po sobie poznać. Wiedziałem, że propozycja przyszła z drugiego piętra. Minton nie mógł mieć pełnomocnictw do tak znacznej redukcji zarzutów.

– Jeżeli ją przyjmie, dziewczyna oskubie go w cywilnym – powiedziałem. – Wątpię, czy się zgodzi.

– To cholernie dobra propozycja – zapewnił mnie Minton.

W jego głosie zabrzmiała nutka oburzenia. Podejrzewałem, że Minton uzyskał kiepskie oceny u obserwatora z prokuratury i dostał polecenie zamknięcia sprawy przyznaniem się do winy oskarżonego. Do diabła z procesem, z czasem sędzi i przysięgłych, byle tylko doprowadzić do skazania. Prokuratura w Van Nuys nie lubiła przegrywać, a od fiaska sprawy Roberta Blake'a minęły dopiero dwa miesiące. Kiedy robiło się gorąco, zależało im wyłącznie na porozumieniu z obroną. Minton był gotów do największych ustępstw, jeżeli tylko uda mu się coś ugrać. Roulet musiał trafić za kratki – choćby na sześćdziesiąt dni.

– Może z twojego punktu widzenia to rzeczywiście cholernie dobra propozycja. Ale jeżeli ją przyjmę, będę musiał przekonać klienta, żeby przyznał się do czegoś, czego – jak mówi – nie zrobił. W dodatku ugoda otwiera drogę do odpowiedzialności cywilnej. I kiedy przez sześćdziesiąt dni będzie siedział w pudle i pilnował tyłka, Reggie Campo ze swoim adwokatem puszczą go z torbami. Sam widzisz. Kiedy spojrzysz z tej strony, to twoja oferta wcale tak dobrze nie wygląda. Gdyby to ode mnie zależało, kazałbym mu zaczekać do końca procesu. Mam wrażenie, że jesteśmy górą. Wiem, że facet z Biblią jest nasz, mamy więc przynajmniej jeden głos przeciw skazaniu. Ale kto wie, może mamy wszystkie dwanaście.

Minton rąbnął pięścią w stół.

– Haller, co ty, kurwa, wygadujesz? Dobrze wiesz, że to zrobił.

Sześć miesięcy – nie mówiąc o sześćdziesięciu dniach – za to, co zrobił tej kobiecie, to kiepski żart. Żałosna parodia, przez którą nie będę mógł spać po nocach, ale zrozum, mają mnie na oku i widzą, że masz ławę po swojej stronie, dlatego nie mam wyjścia.

Stanowczym gestem zamknąłem aktówkę i zatrzasnąłem zamki.

– Wobec tego mam nadzieję, że trzymasz coś dobrego na koniec, Ted. Bo tylko przysięgli mogą ci dać to, czego sobie życzysz. I muszę ci powiedzieć, że coraz bardziej przypominasz mi faceta, który goły przyszedł walczyć na brzytwy. Lepiej przestań zasłaniać jaja i zacznij atakować.

Wyszedłem za barierkę. W połowie drogi do wyjścia przystanąłem się i obejrzałem się na niego.

– Wiesz co? Jeżeli nie będziesz mógł spać po nocach przez tę czy inną sprawę, to musisz rzucić tę robotę i zająć się czymś innym. Bo nie dasz sobie rady, Ted.

Minton siedział przy stole, wpatrując się w pusty fotel sędziowski. Nie zareagował na moje słowa. Zostawiłem go sam na sam z własnymi myślami. Byłem przekonany, że dobrze to rozegrałem.

Miałem przekonać się rano.

Poszedłem do „Four Green Fields” popracować nad wystąpieniem końcowym. Nie potrzebowałem dwóch godzin, jakie przeznaczyła na to sędzia. Zamówiłem guinnessa przy barze i wziąłem szklankę do stołu. Obsługa przy stolikach zaczynała się dopiero o szóstej. Opracowałem ogólne punkty wystąpienia, ale instynkt podpowiadał mi, że będę musiał przede wszystkim odpowiadać na ruchy oskarżenia. We wnioskach przedprocesowych Minton uzyskał już zgodę sędzi Fullbright na wykorzystanie prezentacji przygotowanej w PowerPoincie, aby zilustrować sprawę przysięgłym. Wśród młodych prokuratorów zapanowała moda, by ustawiać na sali rozpraw ekran i wyświetlać na nim grafikę komputerową, jak gdyby przysięgli nie umieli sami myśleć i wyciągać wniosków. Wszystko trzeba im było podawać łopatologicznie jak w telewizji.

Moich klientów rzadko było stać nawet na moje honorarium, nie mówiąc już o prezentacjach w PowerPoincie. Roulet należał do wyjątków. Dzięki matce mógłby sobie pozwolić na zatrudnienie Francisa Forda Coppoli, żeby przygotował mu prezentację. Ale nigdy nie podsunąłem mu takiego pomysłu. Należałem do ortodoksyjnej starej szkoły. Wolałem wychodzić na ring samotnie. Minton mógł sobie wyświetlać na ekranie co dusza zapragnie. Gdy przyjdzie moja kolej, chciałem, żeby przysięgli patrzyli tylko na mnie. Jeżeli ja nie będę potrafił ich przekonać, tym bardziej nie zrobi tego komputer.

O wpół do szóstej zadzwoniłem do Maggie McPherson do biura.

– Chyba już koniec na dzisiaj – powiedziałem.

– Może dla takich adwokackich tuzów jak ty. My, urzędnicy, musimy siedzieć w pracy do zmroku.

– Może zrobisz sobie przerwę i wpadniesz na guinnessa i zapiekankę. Potem wrócisz i dokończysz.

– Nie, Haller, nie mogę. Poza tym wiem, czego chcesz.

Roześmiałem się. Zawsze uważała, że świetnie wie, czego chcę.

Zazwyczaj miała rację, ale nie tym razem.

– Tak? No więc czego chcę?

– Znowu będziesz próbował mnie skorumpować, żeby się dowiedzieć, co Minton kombinuje.

– Nic z tego, Maggie. Mintona można przejrzeć na wylot. Obserwator od Smithsona daje mu same pały. Dlatego Smithson kazał mu zwinąć żagle, uzgodnić jakikolwiek wyrok i wycofać się. Ale Minton pracuje nad swoim komputerowym wystąpieniem i chce grać do końca, postawić wszystko na jedną kartę. Poza tym jest autentycznie oburzony, więc bardzo nie podoba mu się pomysł, żeby zwinąć żagle.

– Mnie też nie. Smithson zawsze boi się przegranej, zwłaszcza po sprawie Blake'a. Zawsze woli sprzedać tanio skórę. Tak się nie robi.

– Zawsze twierdziłem, że przegrali sprawę Blake'a w momencie, kiedy nie dali ci awansu. Powiedz im to, Maggie.

– Jeżeli będę miała okazję.

– Kiedyś na pewno będziesz miała.

Nie miała ochoty rozmawiać o braku postępów w swojej karierze. Zmieniła temat.

– Wydajesz się bardziej radosny – zauważyła. – Wczoraj byłeś podejrzany o morderstwo. Dzisiaj masz prokuratora w garści. Coś się zmieniło?

– Nic. To chyba cisza przed burzą. Słuchaj, powiedz mi, czy kiedyś prosiłaś o ekspresową analizę balistyczną?

– Jaką analizę balistyczną?

– Porównanie łuski z łuską i kuli z kulą.

– Zależy, kto to robi – który wydział. Ale jeżeli komuś zależy na naprawdę ekspresowym badaniu, mogliby coś mieć w ciągu dwudziestu czterech godzin.

Poczułem w żołądku tępe ukłucie strachu. Uświadomiłem sobie, że moje godziny mogą być policzone.

– Na ogół jednak bywa inaczej – ciągnęła. – Ekspresowa analiza trwa zwykle dwa, trzy dni. A jeżeli chcesz pełnego badania – porównania łuski i pocisku – to jeszcze dłużej, bo pocisk może być uszkodzony i trudno coś na nim znaleźć. Trzeba się przy tym napracować.