Выбрать главу

– Mieszkam w domku gościnnym. Matka zajmuje główny dom.

– Ktoś jeszcze z wami mieszka?

– Służąca. W głównym domu.

– Żadnego rodzeństwa, przyjaciół, przyjaciółek?

– Nikt więcej.

– I pracujesz w firmie matki?

– Właściwie prowadzę firmę. Matka rzadko ją odwiedza.

– Gdzie byłeś w sobotę wieczorem?

– W sobo… czyli wczoraj, tak?

– Nie, pytam o sobotę. Zacznij od soboty.

– W sobotę nie robiłem nic szczególnego. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję.

– Sam?

– Zgadza się.

– Co oglądałeś?

– Stary film na DVD. „Rozmowę” Coppoli.

– Czyli nikt ci nie towarzyszył ani cię nie widział. Obejrzałeś film i poszedłeś spać.

– W zasadzie tak.

– W zasadzie. Dobra. Mamy niedzielę rano. Co robiłeś wczoraj w ciągu dnia?

– Grałem w golfa w Rivierze, jak zwykle parę drużynowych partyjek. Zacząłem o dziesiątej i skończyłem o czwartej. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic, przebrałem się, zjadłem kolację w domu matki. Chcesz wiedzieć, co podano?

– Niekoniecznie. Ale później prawdopodobnie będę chciał poznać nazwiska osób, z którymi grałeś w golfa. Co się działo po kolacji?

– Powiedziałem matce, że wracam do siebie, ale tak naprawdę wyszedłem.

Zauważyłem, że Levin wyciągnął z kieszeni niewielki notes i zaczął notować.

– Jakim jeździsz samochodem?

– Mam dwa, rangę rovera z dwutysięcznego czwartego, którym wożę klientów, i carrerę z dwutysięcznego pierwszego do własnego użytku.

– Czyli wczoraj wieczorem wziąłeś porsche, tak?

– Zgadza się.

– Dokąd pojechałeś?

– Na drugą stronę wzgórza, do Doliny.

Powiedział to takim tonem, jakby wypad chłopca z Beverly Hills do robotniczych dzielnic San Fernando Valley był niebezpieczną wyprawą.

– Dokąd dokładnie pojechałeś?

– Na Ventura Boulevard. Wypiłem drinka w „Nat's North”, potem wstąpiłem kawałek dalej do „Morgan's” i tam też wypiłem drinka.

– To są bary, gdzie się chodzi na podryw, prawda?

– Tak. Dlatego właśnie tam poszedłem.

Był rzeczowy i spodobała mi się jego szczerość.

– A więc szukałeś kogoś. Kobiety. Konkretnej? Kogoś znajomego?

– Nikogo konkretnego. Chciałem coś zaliczyć, tak po prostu.

– Co się stało w „Nat's North”?

– Tam było raczej smętnie, więc wyszedłem. Nawet nie skończyłem drinka.

– Często tam bywasz? Barmani cię znają?

– Tak, znają. Wczoraj pracowała Paula.

– Dobrze, czyli tam nic nie wskórałeś i zmieniłeś lokal. Pojechałeś do „Morgan's”. Dlaczego „Morgan's”?

– Też często w nim bywam.

– Znają cię tam?

– Powinni. Nie oszczędzam na napiwkach. Wczoraj za barem były Denise i Janice. Obie mnie znają.

Odwróciłem się do Levina.

– Raul, jak się nazywała ofiara?

Levin otworzył teczkę, żeby wyciągnąć policyjny raport, ale nawet do niego nie zaglądając, odrzekł:

– Regina Campo. Znajomi nazywają ją Reggie. Dwadzieścia sześć lat. Powiedziała policji, że jest aktorką, ale zajmuje się akwizycją telefoniczną.

– I niedługo zamierza zakończyć tę pracę – powiedział Dobbs.

Zignorowałem jego uwagę.

– Louis, znałeś wcześniej Reggie Campo? – zapytałem.

Roulet wzruszył ramionami.

– Tak jakby. Widywałem ją w knajpach. Ale nigdy przedtem z nią nie byłem. Nawet z nią nie rozmawiałem.

– Próbowałeś?

– Nie, właściwie nigdy do niej nie podszedłem. Zawsze była w towarzystwie, czasem pokazywała się w większej grupie. Nie przepadam za tłokiem. Zwykle szukam samotnych.

– A wczoraj, na czym polegała różnica?

– Wczoraj sama do mnie podeszła.

– Opowiedz nam o tym.

– Nie ma o czym. Byłem u Morgana, nikomu nie przeszkadzałem, rozglądałem się za okazją, a ona siedziała na drugim końcu baru z jakimś facetem. Dlatego nie brałem jej nawet pod uwagę, bo wyglądało na to, że jest już zajęta, rozumiesz?

– Mhm. Co było potem?

– Po jakimś czasie ten facet wstaje, żeby pójść się odlać albo zapalić, i kiedy wychodzi, dziewczyna wstaje, siada koło mnie i pyta, czy jestem zainteresowany. Powiedziałem, że tak, ale co z tamtym?

Mówi, żebym się nim nie przejmował, że o dziesiątej się go pozbędzie i będzie wolna całą noc. Zapisała mi adres i powiedziała, żebym wpadł po dziesiątej. Obiecałem, że przyjdę.

– Na czym zapisała adres?

– Na serwetce, ale odpowiadając na następne pytanie – nie, już jej nie mam. Zapamiętałem adres i wyrzuciłem serwetkę. Pracuję w nieruchomościach. Pamiętam adresy.

– O której mniej więcej to było?

– Nie wiem.

– Jak to, powiedziała, żebyś przyszedł o dziesiątej. Nie patrzyłeś na zegarek, żeby zobaczyć, jak długo jeszcze musisz czekać?

– Chyba było między ósmą a dziewiątą. Jak tylko ten facet wrócił, wyszli.

– A ty o której wyszedłeś?

– Posiedziałem jeszcze parę minut. Zanim do niej pojechałem, wstąpiłem w jeszcze jedno miejsce.

– Gdzie?

– Dziewczyna mieszkała w Tarzana, więc poszedłem do „Lamplighter”. Miałem po drodze.

– Po co?

– No wiesz, chciałem zobaczyć, czy nie znajdę innej okazji. Mogłem trafić coś lepszego, na co nie będę musiał czekać ani…

– Ani co?

Nie dokończył.

– Brać używanego towaru?

Skinął głową.

– Dobra, idźmy dalej. Z kim rozmawiałeś w „Lamplighter”?

Gdzie to w ogóle jest?

Był to jedyny z odwiedzonych przez niego lokali, którego nie znałem.

– Na Ventura, przy White Oak. Właściwie z nikim tam nie rozmawiałem. Był tłok, ale nie znalazłem nikogo, kto by mnie zainteresował.

– Barmani też cię tam znają?

– Nie, raczej nie. Nie bywam tam za często.

– Udaje ci się trafić okazję przed trzecią knajpą?

– Nie, zwykle po dwóch próbach rezygnuję.

Skinąłem głową, grając na czas i zastanawiając się, o co go jeszcze zapytać, zanim przejdę do tego, co się zdarzyło w mieszkaniu ofiary.

– Ile czasu spędziłeś w „Lamplighter”?

– Około godziny. Może trochę mniej.

– Siedziałeś przy barze? Ile wypiłeś?

– Tak, dwa drinki przy barze.

– Ile w sumie drinków wypiłeś, zanim dotarłeś do mieszkania Reggie Campo?

– Hm, najwyżej cztery. W ciągu dwóch, dwóch i pół godziny. Jednego drinka w „Morgan's” zostawiłem nietkniętego.

– Co piłeś?

– Martini. Gray Goose.

– Czy w którymś z barów płacił pan za drinki kartą kredytową?

– – - zadał swoje pierwsze pytanie Levin.

– Nie – odparł Roulet. – Kiedy wychodzę, płacę gotówką.

Spojrzałem na Levina, czekając na dalsze pytania. W tym momencie wiedział o sprawie więcej niż ja. Chciałem dać mu wolną rękę, by pytał, o co chce. Levin zerknął na mnie i lekko kiwnął głową.

Oddawał mi głos.

– Dobrze – podjąłem. – O której przyszedłeś do Reggie Campo?

– Za dwanaście dziesiąta. Patrzyłem na zegarek. Chciałem się upewnić, czy nie zapukam za wcześnie.

– Co więc robiłeś przez te dwanaście minut?

– Czekałem na parkingu. Powiedziała, że o dziesiątej, to czekałem do dziesiątej.

– Widziałeś faceta, z którym wyszła z „Morgan's”?

– Tak, widziałem. Wyszedł z budynku i odjechał, a ja wszedłem.

– Jaki miał samochód? – spytał Levin.

– Żółtą corvettę – odrzekł Roulet. – Wersję z lat dziewięćdziesiątych. Nie znam dokładnego rocznika.

Levin skinął głową. Skończył. Wiedziałem, że próbuje dowiedzieć się czegoś bliższego o mężczyźnie, który był u Campo przed Rouletem. Znów przejąłem pałeczkę.

– A więc on wychodzi, a ty wchodzisz. Co było potem?

– Wszedłem do budynku i znalazłem jej mieszkanie na drugim piętrze. Zapukałem do drzwi i mi otworzyła.

– Chwileczkę. Nie chcę żadnych skrótów. Jak się dostałeś na drugie piętro? Schodami, windą? Musimy znać szczegóły.