— Niech pan na to nie liczy. Uprawnienia burmistrza w czasie stanu wyjątkowego są praktycznie nieograniczone, chociaż rzadko się z nich korzysta.
— Na jakiej podstawie ogłosi pani stan wyjątkowy?
— Znajdę odpowiednią podstawę. Zostało mi jeszcze tyle inwencji. A jeśli chodzi o ryzyko polityczne, to się go nie boję. Niech mnie pan nie prowokuje, młodzieńcze. Albo dojdziemy dzisiaj do porozumienia, albo pożegna się pan na zawsze z wolnością. Nie żartuję.
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem. W końcu Trevize spytał:
— Do jakiego porozumienia?
— Aha. Zainteresowało to pana. To już lepiej. Wobec tego możemy przejść od konfrontacji do rozmów. A zatem, jak pan widzi naszą sytuację?
— Wie to pani dobrze. Przecież była pani cały czas w kontakcie z tą szują Comporem, prawda?
— Ale chcę usłyszeć pana zdanie z pana własnych ust. Jak pan ocenia sytuaqę w świetle niedawnego kryzysu Seldona?
— No, skoro pani tego chce… (Niewiele brakowało, a byłby powiedział: „Skoro tego chcesz, staro babo”.) Jak na pięćset lat, które minęły od czasu, kiedy nagrywał swoje wystąpienie, Seldon za dobrze orientował się w naszych sprawach. To niewiarygodne. Zdaje mi się, że było to jego ósme pojawienie się. Parę razy nie było w Krypcie nikogo, żeby go wysłuchać. Przynajmniej raz, za Indbura III, to, co powiedział, zupełnie nie przystawało do rzeczywistej sytuacji. No, ale to było w czasach Muła, prawda? No więc, czy choć raz przedtem jego wywody pasowały tak dokładnie do sytuacji, jak teraz?
Trevize pozwolił sobie na uśmiech. — Opierając się na naszych nagraniach jego przemówień, można stwierdzić, pani burmistrz, że nigdy jeszcze nie udało się Seldonowi opisać naszej sytuacji tak dokładnie, ze wszystkimi, nawet drobnymi szczegółami, jak teraz.
— Chce pan przez to powiedzieć, że podobizna Seldona, jego holograficzny obraz, jest fałszerstwem, że jego wystąpienia zostały, być może, spreparowane przez kogoś ze współczesnych, na przykład przeze mnie, albo że podstawiono za Seldona jakiegoś aktora? — spytała Branno.
— To nie byłoby niemożliwe, ale nie o to mi chodzi. Prawda jest o wiele gorsza. Wierzę, że oglądaliśmy oryginalny hologram Seldona i że jego opis czasów, w których żyjemy, jest opisem, który on sam sporządził pięćset lat temu. Powiedziałem to już pani człowiekowi, Kodellowi, który starannie wyreżyserował przedstawienie, w którym moja rola polegała, zdaje się, na tym, żeby utwierdzić niezdolnych do samodzielnego myślenia mieszkańców Fundacji w ich przesądach.
— Zgadza się. Jeśli okaże się konieczne, skorzystamy z tego nagrania, żeby pokazać ludziom, że w rzeczywistości nigdy nie był pan w opozycji wobec rządu.
Trevize rozłożył ramiona.
— Problem w tym, że ja jestem w opozycji. Nie ma żadnego Planu Seldona, i to od dobrych dwóch stuleci. Przynajmniej takiego, w jaki my wierzymy. Podejrzewałem to od dawna, a to, co miało miejsce w Krypcie Czasu dwanaście godzin temu, potwierdziło moje podejrzenia.
— Dlatego, że Seldon tak dokładnie opisał naszą sytuację?
— Właśnie dlatego. Proszę się nie śmiać. To ostateczny dowód.
— Jak pan widzi, nie śmieję się. Proszę mówić dalej.
— Jak to możliwe, żeby przewidział to wszystko tak dokładnie? Dwieście lat temu jego prognoza okazała się zupełnie nie trafiona. Minęło tylko trzysta lat od założenia Fundacji, a Seldon pomylił się zupełnie. Zupełnie!
— Parę minut temu sam pan już to wyjaśnił, panie radny. Stało się tak z powodu Muła. Muł był mutantem o niespotykanych zdolnościach psychicznych. Nie sposób było przewidzieć w Planie, że pojawi się ktoś taki.
— Ale się pojawił, bez względu na to, czy to ktoś przewidział, czy nie. Plan Seldona runął. Muł nie rządził długo i nie miał następcy. Fundacja odzyskała niezależność i władzę, ale w jaki sposób, po tak wielkich i nie przewidzianych zmianach, które naruszyły jego podstawową tkankę, mógł Plan zachować swoją aktualność?
Branno ciasno splotła pomarszczone dłonie i rzekła z groźną miną.
— Zna pan odpowiedź na to pytanie. Byliśmy jedną z dwu Fundacji. Czytał pan podręczniki historii.
— Czytałem napisaną przez Arkady biografię jej babki — w końcu jest to lektura obowiązkowa w szkole — i czytałem też jej powieści. Czytałem oficjalną wersję wydarzeń, które miały miejsce za czasów Muła i po nim. Czy wolno mi wątpić w to, co tam jest napisane?
— To znaczy w co?
— Według oficjalnej wersji my, to znaczy Pierwsza Fundacja, — mieliśmy uchronić od zapomnienia i rozwinąć nauki fizykalne. Mieliśmy działać otwarcie, a rozwój naszej Fundacji — bez względu na to, czy wiedzieliśmy o tym, czy nie — miał przebiegać zgodnie z Planem Seldona. Była jednak także Druga Fundacja, która miała zachować i rozwinąć nauki psychologiczne, w tym psychohistorię, a jej istnienie miało pozostać tajemnicą nawet dla nas. Druga Fundacja była zespołem dostrajającym, czuwającym nad Planem i mającym dostosowywać bieg wydarzeń do Planu w momentach, kiedy zaczynały one przybierać kierunek niezgodny z zamierzeniami Seldona.
— W ten sposób sam pan odpowiedział na swoje wątpliwości — rzekła Branno. — Bayta Darell pokonała Muła, być może działając pod wpływem Drugiej Fundacji, choć jej wnuczka zdecydowanie temu zaprzecza. Jednak powrót Galaktyki po śmierci Muła na tor wytyczony przez Plan to bez wątpienia ich dzieło. A więc o czym u licha pan tu mówi?
— Pani burmistrz, jeśli mamy się trzymać relacji Arkady Darell, to powinno być zupełnie jasne, że starając się naprostować bieg wydarzeń w Galaktyce, Druga Fundacja zachwiała całym Planem Seldona, bo w wyniku tych starań ujawniła swoje istnienie i cele. Uświadomiliśmy sobie, że istnieje w Galaktyce Druga Fundacja, będąca jakby lustrzanym odbiciem naszej i świadomość tego, że ktoś kieruje naszymi poczynaniami, nie dawała nam żyć. Dlatego wytężaliśmy wszystkie siły, aby znaleźć i zniszczyć Drugą Fundację.
Branno skinęła potakująco głową. — I, zgodnie z relacją Arkady Darell, udało nam się to, ale — co wydaje się oczywiste — nie wcześniej niż Druga Fundacja skierowała z powrotem bieg wydarzeń na właściwy tor. Nadal jesteśmy na tym torze.
— I pani w to wierzy? Według tej relacji Druga Fundacja została odkryta, a jej członkowie odpowiednio potraktowani. Było to w 378 roku e.f., sto dwadzieścia lat temu. A więc od pięciu pokoleń działamy już samodzielnie, bez Drugiej Fundacji, a jednak to, co robimy, jest tak zgodne z Planem, że wypowiedzi pani i Seldona były prawie identyczne.
— Można to zinterpretować w ten sposób, że z wyjątkową przenikliwością rozpoznaję to, co najbardziej istotne w procesie dziejowym.
— Proszę mi wybaczyć, ale jestem innego zdania. Nie mam zamiaru poddawać w wątpliwość pani wyjątkowej przenikliwości, ale według mnie bardziej prawdopodobne jest to, że Druga Fundacja nie została wcale zniszczona. Nadal rządzi nami. Nadal kieruje naszymi poczynaniami. I właśnie dlatego wróciliśmy na tor wyznaczony przez Plan Seldona.
7.
Nawet jeśli stwierdzenie to zaszokowało burmistrz Branno, nie pokazała tego po sobie.
Była pierwsza po północy i Branno pragnęła doprowadzić już tę rozmowę do końca, ale nie mogła ponaglać swego rozmówcy. Trzeba było go złowić, więc nie chciała nieopatrznie spowodować, by zerwał żyłkę. Nie chciała się go po prostu pozbyć, kiedy mogła go wpierw użyć do swoich celów.
— Czyżby? — spytała. — Sugeruje pan zatem, że opowieść Arkady o wojnie z Kalganem i o zniszczeniu Drugiej Fundacji jest nieprawdziwa? Że została zmyślona? Że to oszukaństwo? Albo skutek czyichś machinacji?