Выбрать главу

– Facet zniknął, inspektorze. Na platformie go nie ma. Została po nim marynarka i jeszcze to – funkcjonariusz podał różaniec.

– Przecież nie wyfrunął – warknął Zięba, chowając koraliki do kieszeni spodni.

Szybko obszedł podest. Rozglądał się niespokojnie, jakby chciał przebić mgłę wzrokiem.

– Poświećcie tam – poinstruował Stern, wskazując wystający z platformy żuraw, który tonął w mroku.

Zięba odebrał latarkę z rąk funkcjonariusza i skierował światło na sam szczyt dźwigu.

Wpierw ujrzeli stopy w czarnych skarpetkach, potem spodnie od garnituru i wywaloną na wierzch białą koszulę, zaplamioną krwią. Skwarczyński nie chybił. Krwista róża dekorowała pierś denata, niczym karnawałowy kotylion z fantazyjną szarfą. Światło latarki wyłowiło też z ciemności ręce. Zwisały łagodnie wzdłuż ciała z dłońmi otwartymi, jakby w geście powitalnym. Wreszcie w aureoli światła i w oparach mgły ukazała się głowa. Lekko pochylona, w ukłonie dla widzów, z zaciśniętą na szyi pętlą z krawata. Potargane lniane włosy denata spływały na urodziwą twarz, a z otwartych ust prześmiewczo wystawał zrulowany język.

– Chryste Panie! – Zięba patrzył z niedowierzaniem. – Frycz? Oskar Frycz!

Stern wytężył wzrok. Zdawało mu się, że oczy wisielca wpatrują się w mgłę, jakby spoza niej miało coś nadlecieć.

Gniazdo kołysało się na wietrze jak wiklinowa gondola, a małe darły się niemiłosiernie, dopominając się jedzenia. Irytował go zwłaszcza ten mniejszy. Wciąż kiwał się na boki, rozmyślnie prosząc o reprymendę. Nie chciał dłużej tego znosić. Wyrok zapadł. Zakrzywiony orli dziób jak stalowy hak precyzyjnie uderzył w skroń, a potem w oko głupiego pisklaka. Małe ciało zadrgało zdziwione i natychmiast się uspokoiło, lecz on nie przestawał. Dziobał zaciekle i wbijał szpony, aż z żywej, pokrytej puchem istoty została krwawa miazga, którą, delektując się, połknął. Potem stanął na krawędzi gniazda, rozpostarł skrzydła i silnym strumieniem oddał na ziemię stolec.

Epilog

W czwartek rano Lea Falk została odnaleziona w opuszczonym mieszkaniu niedaleko dworca kolejowego na Łyczakowie. Była wyczerpana, lecz na szczęście cała i zdrowa. Opowiadała, że nowy wujek Wiesław nie zrobił jej krzywdy, lecz bawił się z nią, opiekował się nią i ją karmił. Dzięki staraniom Wilgi de Brie dziewczynka trafiła do pani Adelajdy Koszko, bezdzietnej wdowy po nadradcy pocztowym, która zajęła się nią jak własną wnuczką.

W piątek po południu Wiesław Charewicz w asyście policji wrócił pod opiekę doktora Andrzeja Marii Wawdysza do Kulparkowa. Podobno widywany jest codziennie w szpitalnej kaplicy, w której, ku radości księdza, znowu odmawia różaniec.

W sobotę na cmentarzu Janowskim w godzinach porannych odbył się pogrzeb Oskara Frycza. Smutna uroczystość przebiegła bez udziału księdza. W pochówku uczestniczyła schorowana ciotka tragicznie zmarłego oraz Malwina Tarka i pewien mężczyzna w ciemnych okularach. Nieboszczyk spoczął pod murem cmentarza żydowskiego, niedaleko ceglanego śmietnika. Pijany grabarz, któremu pomyliły się osoby, dni i godziny, widział, jak chudy mężczyzna w okularach odprowadził pannę Malwinę do bramy cmentarnej i długo z nią o czymś rozmawiał, skubiąc rachityczną bródkę. Scenkę tę widziała również Wilga de Brie, która dziwnym zbiegiem okoliczności znalazła się w tym czasie na cmentarzu na sąsiedniej alejce.

Pod koniec kwietnia w lwowskiej policji doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Andrzej Zięba (po tygodniu picia na umór) został niespodziewanie przeniesiony na emeryturę. Złośliwi twierdzili, że to nie wódka mu zaszkodziła, lecz nieodpowiednie kontakty. Podobno widziany był kilkakrotnie w Kulparkowie. Ktoś doniósł, że rozmawiał o czymś z Charewiczem. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo inspektor wreszcie znalazł czas dla siebie. Zaczął regularnie chodzić na mecze ukochanej Pogoni i (w wielkiej tajemnicy) spisywać lwowski pitawal.

Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. Fikcyjna jest także gazeta „Kurier”, bowiem „Kurier Lwowski” przestał wychodzić w roku 1935.

Słowniczek bałaku lwowskiego i wyrażeń obcojęzycznych

ancug – garnitur, ubiór (niem. Anzug) bałakać – mówić chatrak – konfident chirny – pijany chirus – pijak

czulent – tradycyjna potrawa żydowska furdygarnia – więzienie galanty – elegancki

graf – pobłażliwa nazwa eleganckiego mężczyzny

grosse salope – skończona zdzira (fr.)

halba – kufel (niem.)

hebes – głupiec (jid.)

oberchabka – łapówka

salope surgelee – pieprz się, suko! (fr.)

skiła – pies

szmok – głupiec, osoba zasługująca na pogardę (jid.)

szpanegla – pinezka trymbulka – szczypiorek tycować – żartować

Podziękowania

Dziękuję Pani dr hab. Wandzie Wojtkiewicz-Rok z Zakładu Humanistycznych Nauk Lekarskich we Wrocławiu za możliwość poznania pracy dedykowanej prof. B. Popielskiemu. Składam podziękowania Pani dr Agnieszce Biedrzyckiej za możliwość weryfikacji zdarzeń z Kalendarium Lwowa 1918-1939. Dziękuję też dr Joannie Patalas za możliwość zapoznania się z jej pracą doktorską o eugeniku Karolu Stojanowskim. Jestem zobowiązany Panu Nałęczowi Sobieszczańskiemu, prezesowi Oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich im. Króla Jana III w Gdańsku, oraz Tadeuszowi Sawczakowi – przewodnikowi po Lwowie, za pomoc w zlokalizowaniu na mapie przedwojennego Lwowa wieży spadochronowej. Nie mogę też pominąć Marka Barańskiego, poety i dziennikarza z „Gazety Olsztyńskiej”, który towarzyszył mi w ostatniej wyprawie do Lwowa. Dziękuję też osobom anonimowym, zwłaszcza ukraińskiemu lekarzowi, który oprowadził mnie w niedzielę po dawnym Zakładzie Medycyny Sądowej UJK, objaśniając i opisując zbiór preparatów medycznych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Z RECENZJI WCZEŚNIEJSZYCH CZĘŚCI CYKLU O JAKUBIE STERNIE:

Wciągający, sprawnie napisany kryminał.

Gazeta Wyborcza

Kryminały takie jak Jaszczuka stanowią coś w rodzaju literackich wypraw do zaginionych światów, miejsc, które przeorała, zniszczyła Historia.

Robert Ostaszewski

Czyta się szybko, jednym tchem, intryga jest świetnie pomyślana.

Gentleman

Niezwykły bohater, umiejętne zaplanowanie społeczno-psychologicznego tła dla zagadkowej intrygi i wreszcie po raz kolejny barwny, bogaty obraz Lwowa, tętniący muzyką i przyśpiewkami, to stałe elementy znakomitego warsztatu Pawła Jaszczuka.

Zbrodnia w bibliotece

Intryga kryminalna, zawiązana zgrabnie i prowadzona z wyczuciem prowadzi nas w ciasne uliczki, przez zagracone podwórka, na cmentarze, na piętra kamienic. Autor z rozmachem maluje miasto, którego już nie ma (...). My, czytelnicy patrzący z perspektywy historii, zauważamy pierwsze oznaki nadchodzącego nieszczęścia – wiemy, że lada moment tego świata już nie będzie i nigdy nie wróci. Tu wielkie ukłony w stronę pana Jaszczuka, że nie popadł w tani sentymentalizm i ani przez chwilę nie uderzył w rzewny ton. Nie, on pozwala nam zauważyć, ale nie mamy czasu się nad tym zastanowić – tak jak nie zastanawia się bohater.

kawazcynamonem.wordpress.com

Czuję, że staję się miłośniczką Pawła Jaszczuka i będę miała ochotę sięgnąć po inne jego książki (...). Nie zawiodłam się i przeżyłam świetną przygodę.