Выбрать главу

Całe towarzystwo grało jednocześnie, nikt nie zwracał uwagi na kolejność, ustawicznie wybuchały sprzeczki i bójki o jeże. Wściekłość Królowej nie miała granic. Monarchini biegała po całym polu, tupiąc i wrzeszcząc mniej więcej raz na minutę: "Ściąć go!" albo "Ściąć ją!"

Alicja czuła się w tym otoczeniu coraz gorzej. Nie miała jeszcze co prawda zatargu z Królową, wiedziała jednak, że może to nastąpić lada chwila. "A wtedy co by się ze mną stało? - pomyślała. - Skazywanie na śmierć stanowi tu widać ich najulubieńszą rozrywkę. Cud, że ktoś pozostał jeszcze w ogóle przy życiu!"

Alicja zastanawiała się właśnie, jak by tu w sposób odpowiednio dyskretny wycofać się z gry, kiedy w powietrzu pojawiło się przedziwne zjawisko. Z początku trudno je było rozpoznać, potem ukazał się najwyraźniejszy w świecie uśmiech. Alicja poznała Kota-Dziwaka i ucieszyła się niezmiernie na myśl, że będzie mogła nareszcie zamienić parę słów z kimś życzliwym.

- Jak ci się powodzi? - zapytał Kot, kiedy pojawiła się dostatecznie duża część jego ust.

Alicja zaczekała na ukazanie się oczu, po czym zrobiła przeczący ruch głową. "Nie warto mówić do niego - pomyślała - dopóki nie wyłonią się uszy, a przynajmniej część jednego ucha". Kiedy już miała przed sobą całą głowę Kota, Alicja odstawiła na bok swego flaminga i zaczęła opowiadać o grze, szczęśliwa, że może się komuś poskarżyć. Kot uważał widocznie, że jego głowa jest zjawiskiem zupełnie wystarczającym, poprzestał więc na niej i nie pojawił się w całej swej okazałości.

- Wydaje mi się, że oni grają nieuczciwie - odpowiadała Alicja. - Poza tym kłócą się bez przerwy i tak okropnie hałasują! O żadnych regułach nie ma w ogóle mowy, a jeśli nawet byłaby mowa, to nikt nie stosuje ich w grze. A już najbardziej daje się we znaki to, że wszystko tu jest żywe. Na przykład bramka, przez którą powinnam teraz przejść, przechadza się po przeciwległym końcu pola. Widzi pan, skrokietowałabym jeża Królowej, gdyby nie uciekł an widok mojego.

- A jak ci się podoba Królowa? - zapytał cicho Kot.

- Wcale mi się nie podoba - odparła Alicja. - Ona tak strasznie... - tu zauważyła stojącą w pobliżu Królową, która przysłuchiwała się jej słowom, dokończyła więc pośpiesznie: - dobrze gra w krokieta, że grając z nią nie ma się żadnej nadziei na wygraną.

Królowa uśmiechnęła się i pobiegła za swym jeżem.

- Z kim ty właściwie rozmawiasz? - zapytał Król przyglądając się głowie Kota z wielkim zainteresowaniem.

- To mój przyjaciel, Kot-Dziwak - odpowiedziała Alicja. - Pozwoli Wasza Królewska Mość, że go przestawię.

- On mi się zupełnie nie podoba - odrzekł król. - Ale może pocałować mnie w rękę, jeśli chce.

- Wcale nie chcę - powiedział Kot.

- Nie bądź zuchwalcem! - zawołał Król - I nie przypatruj mi się tak! (To mówiąc schował się za Alicję).

- Kotu wolno patrzeć na Króla - rzekła Alicja. - Czytałam to w jakiejś książce, ale nie pamiętam już w jakiej.

- Trzeba o stąd koniecznie usunąć! - zdecydował Król i krzyknął do przechodzącej właśnie Królowej: - Kochanie, chciałbym, żebyś usunęła stąd tego Kota!

Królowa znała jeden tylko sposób załatwiania spraw, więc: "Ściąć go!", nie wiedząc nawet, o kogo i o co idzie.

- Zaraz sam pobiegnę po Kata - rzekł Król z wyraźnym zadowoleniem i pomknął ku pałacowi.

Alicja chciała zobaczyć, jak przestawia się gra, bez przerwy bowiem słyszała kipiący wściekłością głos Królowej, która skazała już na śmierć trzech graczy za to, że przepuścili swe kolejki. Na polu panowało nieopisane zamieszanie, ta że zorientowanie się w kolejności gry było zupełnie niemożliwe. Alicja udała się z lękiem w sercu na poszukiwanie swego jeża.

Jeż wdał się właśnie w walkę z drugim jeżem, co Alicja uznała na znakomitą okazję do skrokietowania przeciwnika. Niestety flaming Alicji znajdował się właśnie w drugim końcu pola, gdzie usiłował bezskutecznie frunąć na drzewo.

Kiedy udało się jej pochwycić flaminga i powrócić na swe poprzednie miejsce, walka była już skończona i oba jeże zginęły gdzieś bez śladu. "To i tak nie ma znaczenia, bo nie znajdę teraz żadnej bramki" - pomyślała Alicja. Wzięła więc flaminga pod pachę, aby się znowu nie ulotnił, i poszła w kierunku Kota, żeby uciąć sobie dłuższą pogawędkę z przyjacielem.

Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała wokół głowy kociej wielkie zbiegowisko. Król, Królowa i Kat mówili wszyscy naraz, kłócąc się o coś zawzięcie, gdy reszta towarzystwa milczała z bardzo niewyraźnymi minami.

Gdy ujrzeli Alicję, poprosili ją o rozstrzygnięcie sporu. Ponieważ jednak mówili wszyscy jednocześnie i strzaszliwie przy tym hałasowali, nie mogła zrozumieć, o co idzie.

Kat twierdził, że nie potrafi ściąć głowy nie mając tułowia, od którego mógłby ją odrąbać. Podkreślił on, że nie miał dotychczas do czynienia z taką robotą i że nie myśli zabierać się do niej na stare lata.

Król twierdził, że każde stworzenie posiadające głowę może być ścięte i że w gadaniu Kata nie ma ani krzty sensu.

Królowa twierdziła, że jeśli rozkaz nie zostanie spełniony prędzej niż w mgnieniu oka każe ściąć wszystkich w promieniu mili (dlatego właśnie całe towarzystwo miało miny tak blade i niewyraźne).

Alicja poczuła zamęt w głowie i powiedziała:

- Ten Kot należy do Księżny. Zapytajcie jej o zdanie.

- Księżna jest uwięziona - rzekła Królowa do Kata - sprowadź ją tu natychmiast1 - Wobec czego Kat pobiegł jak strzała w kierunku pałacu.

Tymczasem głowa kocia zaczęła się stopniowo zacierać i do czasu powrotu Kata z Księżną znikła zupełnie. Król i Kat biegali we wszystkie strony jak szaleni, aby ją odnaleźć, zaś reszta towarzystwa powróciła do przerwanej gry.

Rozdział IX - Opowieść niby żółwia

Nie możesz wyobrazić sobie, kochanie, jak bardzo jestem rada, że cię znowu spotykam - rzekła Księżna, opierając się przyjaźnie na ramieniu Alicji. - Chodź, przejdziemy się trochę razem.

Alicja była mile zaskoczona dobrym humorem Księżny i pomyślała, że jej dzikie zachowanie się w kuchni musiało być spowodowane nadmierną ilością pieprzu w atmosferze.

"Gdybym ja była Księżną - myślała dalej (choć bez większego przekonania) - nie trzymałabym w ogóle pieprzu w kuchni. Zupa może się świetnie obejść bez pieprzu, a kto wie, czy to nie on właśnie robi z ludzi dzikusów". Alicja była wyraźnie dumna z wynalezionej przez siebie nowej teorii, rozwijała ją więc w dalszym ciągu: "Ocet czyni ludzi kwaśnymi, rumianek - gorzkimi, a dzięki cukierkom dzieci stają się słodkie. Chciałabym, żeby dorośli ludzie wiedzieli o tym; może nie byliby wtedy tacy skąpi i..."

Rozmyślając Alicja zapomniała całkiem o księżnej i zdziwiła się, gdy usłyszała nagle jej głos tuż przy swoim uchu.

- Myślisz pewnie o czymś, drogie dziecko, i dlatego się nie odzywasz. Nie umiem ci teraz powiedzieć, jaki stąd płynie morał, ale za chwilę na pewno sobie przypomnę.

- Może nie ma morału - rzekła Alicja nieśmiało.

- Nie, nie, moje dziecko - odparła Księżna. - Każda rzecz ma swój morał. Trzeba go tylko umieć znaleźć.

To mówiąc przysunęła się jeszcze bliżej do Alicji, która nie odczuwała z tego powodu specjalnego zachwytu. Po pierwsze dlatego, że Księżna była strasznie brzydka, po drugie - ponieważ była akurat takiego wzrostu, że opierała się o ramię Alicji podbródkiem, podbródek zaś miała okropnie ostry. Alicja jednak znosiła to bez szemrania, nie chcąc okazać się nieuprzejmą.