Выбрать главу

Alicja była w sądzie po raz pierwszy w życiu. Widziała już jednak salę sądową na obrazku, co pozwalało jej orientować się w otoczeniu. "To jest pan sędzia - powiedziała do siebie - poznaję go po wielkiej peruce".

Sędzią był zresztą sam Król. Nosił on na peruce koronę, w czym nie było mu z pewnością ani zbyt wygodnie, ani do twarzy (spójrzcie na obrazek).

"A to jest ława przysięgłych - pomyślała Alicja. - Tych dwanaście stworzonek (musiała powiedzieć "stworzonek", bo były tam zarówno ptaki, jak i czworonogi) to zapewne sędziowie przysięgli". Powtórzyła te ostatnie słowa kilkakrotnie i z wyraźną dumą, przyszło jej bowiem do głowy, że niewiele małych dziewczynek w jej wieku rozumie znaczenie takich słów.

Dwunastu sędziów pisało coś pilnie w zeszycikach.

- Co oni właściwie robią? - zapytała

!!! BRAK STRON 173 - 180 !!!

W tym miejscu wyraziła uznanie jedna ze świnek morskich, co zostało natychmiast stłumione przez woźnych. (Ponieważ słowo "stłumione" mogłoby Wam nasunąć pewne wątpliwości, wyjaśnię, w jaki sposób się to odbyło: woźni mieli wielki worek płócienny, do którego wsadzali wpierw Świnkę głową naprzód, następnie zaś usiedli na nim).

"Rada jestem, że widziałam, jak się to robi - pomyślała Alicja. - Tak często czytałam w gazetach, że po ogłoszeniu wyroku próba owacji została natychmiast stłumiona przez woźnych, i nigdy nie rozumiałam, o co właściwie idzie".

- Jeżeli to jest wszystko, co wiesz, to możesz usiąść - rzekł Król zwracając się do Kapelusznika.

- Musiałbym najpierw wstać, Wasza Królewska Mość, bo teraz klęczę.

- Powiedziałam, że możesz usiąść - rzekł Król. - Nie będę powtarzał jednej i tej samej rzeczy po sto razy.

Tu wyraziła swoje uznanie druga Świnka Morska, co zostało w podobny sposób stłumione.

"Tyle o świnkach morskich - pomyślała Alicja. - Teraz może proces potoczy się sprawniej".

- Chciałabym raczej skończyć mój podwieczorek - rzekł Kapelusznik spoglądając z przestrachem na Królową, która czytała wciąż listę śpiewaków.

- Możesz odejść - rzekł Król, po czym Kapelusznik wybiegł z sądu śpiesząc się tak bardzo, że zapomniał swoich pantofli.

- Masz ściąć go zaraz po wyjściu na dwór - krzyknęła Królowa do jednego z woźnych. Ale Kapelusznik zniknął bez śladu, zanim woźny zdążył dobiec do drzwi.

- Wezwij następnego świadka - rzekł Król.

Następnym świadkiem była Kucharka Księżny. Niosła ona w ręku pudełko z pieprzem. Alicja poznała ją natychmiast po tym, że publiczność siedząca przy drzwiach zaczęła gwałtownie kichać.

- Złóż zeznanie - rzekł Król.

- Nie chcę - odparła Kucharka.

Król popatrzał z niepokojem na Białego Królika, który powiedział cicho:

- Wasza Królewska Mość musi wziąć tego świadka w krzyżowy ogień pytań.

- Jeśli trzeba, to trudno - rzekł Król ze smętną miną. Następnie skrzyżował ręce na piersiach, zmarszczył czoło tak, że nie było mu niemal widać oczu, i spytał ponurym głosem: - Z czego na ogół robi się ciastka?

- Przeważnie z pieprzu - odparła Kucharka.

- Z syropu - rozległ się senny głosik tuż za Kucharką.

- Aresztujcie tego Susła! - wrzasnęła Królowa. - Zetnijcie łeb temu Susłowi! Wyrzućcie tego Susła za drzwi! Uszczypnijcie go! Precz z jego bokobrodami!

Przez kilka minut panowało zamieszanie. Nim wyrzucono Susła za drzwi i przystąpiono do dalszego przesłuchiwania świadków, Kucharka znikła jak kamfora.

- Nic nie szkodzi - rzekł Król z wyrazem ulgi. - Zawołaj następnego świadka. - Tu Król odezwał się półgłosem do Królowej: - Musisz sama wziąć następnego świadka w krzyżowy ogień pytań. Mnie już od tego rozbolała głowa.

Alicja widziała, że Biały Królik szuka czegoś na liście. Ciekawiło ją, kto będzie następnym świadkiem. "Nie mają jeszcze dotychczas zbyt wielu zeznań" - pomyślała.

Jakież było jej zdumienie, gdy Biały Królik przeczytał swym piskliwym głosikiem imię - Alicja.

Zeznanie Alicji

- Obecna! - zawołała Alicja i zapominając zupełnie o tym, że znów urosła, zerwała się na równe nogi z takim impetem, że spódniczką zawadziła o ławę przysięgłych. Ława wywróciła się i przysięgli spadli na głowy zebranego poniżej tłumu. Leżeli tam w dziwacznych pozycjach, przypominając Alicji rybki z akwarium, które niechcący wywróciła przed kilkoma dniami.

- Och, najmocniej przepraszam! - zawołała Alicja nie na żarty przestraszona tym wypadkiem. To mówiąc zaczęła z wielkim pośpiechem zbierać przysięgłych z podłogi. (Po wypadku z akwarium pozostało jej niejasne wrażenie, że muszą oni być natychmiast podniesieni i posadzeni na ławie, w przeciwnym bowiem razie grozi im śmierć).

- Sprawa nie może toczyć się dalej, dopóki wszyscy sędziowie nie znajdą się z powrotem na swoich miejscach - rzekł z wielką powagą Król. - Wszyscy - powtórzył z naciskiem, patrząc surowo na Alicję.

Alicja spojrzała na ławę przysięgłych i postrzegła, że w pośpiechu posadziła jaszczurkę Bisia głową na dół. Biedak machał teraz żałośnie ogonkiem, nie umiejąc wydostać się z tej opresji. Musiała więc wyjąć go z powrotem i posadzić w sposób właściwy. "Nie jest to zresztą zbyt istotne dla sprawy - pomyślała - tyleż samo będzie zeń pożytku w tej pozycji, co i w tamtej".

Kiedy tylko sędziowie przyszli nieco do siebie po niespodziewanym wstrząsie i kiedy odnaleziono i wręczono im zeszyciki i pióra, zabrali się do spisania historii wypadku. Jedynie Biś siedział nieruchomo, wpatrując się nieprzytomnie z otwartymi ustami w sufit.

- Co wiesz o tej sprawie? - zapytał Król Alicję.

- Nic.

- Zupełnie nic?

- Zupełnie.

- To jest niesłychanie ważna okoliczność - rzekł Król, zwracając się do przysięgłych. Mieli oni właśnie zanotować w zeszycikach tę opinię Króla, kiedy nagle odezwał się Biały Królik mrugając porozumiewawczo:

- Jego Królewska Mość chciał powiedzieć, że to niesłychanie nieważna okoliczność.

- Oczywiście, chciałem powiedzieć, że nieważna - rzekł pośpiesznie Król, po czym zaczął powtarzać półgłosem: - Ważna-nieważna, ważna-nieważna - jakby zastanawiając się, które słowo ma ładniejsze brzmienie.

Alicja zauważyła, że niektórzy przysięgli zanotowali: "ważna", inni zaś "nieważna". Pomyślała jednak, że nie gra to i tak najmniejszej roli.

Król, który od pewnego czasu zapisywał coś pilnie w notesie, zawołał nagle:

- Spokój! - po czym przeczytał zanotowane zdanie: - Prawo numer czterdzieści dwa. Wszystkie osoby liczące ponad milę wzrostu winny opuścić natychmiast salę sądową.

- Wszyscy spojrzeli na Alicję.

- Nie mam mili wzrostu - zauważyła Alicja.

- Masz - rzekł Król.

- Blisko dwie mile - dodała Królowa.

- Być może - odparła Alicja. - W każdym razie nie ruszę się stąd ani na krok. Poza tym to nie jest prawdziwe prawo, bo zostało przez Waszą Królewską Mość dopiero w tej chwili wymyślone.