- Zgoda - rzekł Kot i tym razem zaczął znikać bardzo powoli, zaczynając od końca ogona, a kończąc na uśmiechu, który pozostał jeszcze przez pewien czas, zawieszony nad gałęzią.
"Widziałam już koty bez uśmiechu - pomyślała Alicja - ale uśmiech bez kota widzę po raz pierwszy w życiu. To doprawdy nadzwyczajne!"
Jeszcze paręset metrów i Alicja znalazła się przed domem Szaraka Bez Piątej Klepki. Odgadła bez trudu, że to właśnie ten dom, ponieważ jego kominy miały kształt zajęczych uszu, dach zaś pokryty był futerkiem. Dom był duży, wolała więc ugryźć kawałek grzyba z lewej ręki, przez co osiągnęła aż pół metra wysokości. Mimo to, zbliżając się do domu Szaraka, myślała nie bez lęku: "A może jednak należało raczej odwiedzić Zwariowanego Kapelusznika?"
Przed domem, w cieniu drzew ustawiony był stół, przy którym siedzieli Szarak Bez Piątej Klepki i Zwariowany Kapelusznik. Pomiędzy nimi, na wpół uśpiony, kiwał się Suseł, na którym opierali się łokciami jak na poduszce, prowadząc rozmowę ponad jego głową. Alicja pomyślała, że musi to dla Susła być bardzo niewygodne. Chociaż może nie czuje tego wcale śpiąc tak mocno?
Stół był duży, ale wszyscy trzej siedzieli stłoczeni w jednym rogu. Kiedy spostrzegli zbliżającą się Alicję, zawołali:
- Nie ma miejsca! Nie ma miejsca!
- Właśnie, że jest mnóstwo miejsca! - odpowiedziała z oburzeniem Alicja, po czym usiadła na wygodnym fotelu przy drugim końcu stołu.
- Proszę, poczęstuj się winem - rzekł bardzo grzecznie Szarak Bez Piątej Klepki.
Alicja spojrzała na stół, ale nie zauważyła na nim nic prócz herbaty. Powiedziała więc:
- Nie widzę tu żadnego wina.
- Bo go wcale nie ma - rzekł Szarak.
- Wobec tego częstowanie mnie winem nie było z pańskiej strony zbyt uprzejme.
- Przysiadanie się tutaj bez zaproszenia nie było zbyt uprzejme z twojej strony.
- Nie wiedziałam, że to pana stół. Jest nakryty na znacznie więcej niż trzy osoby.
- Powinnaś ostrzyć sobie włosy - odezwał się nagle Zwariowany Kapelusznik. Przypatrywał się Alicji już od dłuższego czasu z wielką ciekawością i teraz zabrał głos po raz pierwszy.
- Powinien pan oduczyć się robienia przycinków - rzekła surowo Alicja - to jest bardzo niegrzeczne.
Na to Kapelusznik otworzył oczy jeszcze szerzej i zapytał:
- Jaka jest różnica miedzy kciukiem a piórnikiem?
Alicja pomyślała z radością, że zanosi się wreszcie na jakąż zabawę. Rzekła więc:
- Sądzę, że będę umiała rozwiązać tę zagadkę.
- Myślisz, że potrafisz znaleźć odpowiedź na to pytanie? - rzekł Kapelusznik.
- Właśnie.
- No to mów, co myślisz.
- Ja... ja myślę to, co mówię, a to jest właściwie to samo, proszę pana.
- Wcale nie. W ten sposób mogłabyś powiedzieć, że "widzę to, co jem" i "jem to, co widzę" mają to samo znaczenie.
- Mogłabyś także powiedzieć - niespodziewanie odezwał się zaspanym głosem Suseł - że "oddycham, kiedy śpię" ma to samo znaczenie, co "śpię, kiedy oddycham".
- Właśnie tak ma się rzecz z tobą - rzekł Zwariowany Kapelusznik i rozmowa urwała się nagle jak ucięta nożem. Przez parę minut panowała cisza, w czasie której Alicja przypomniała sobie wszystko, co tylko wiedziała, o krukach i piórnikach.
Pierwszy przerwał milczenie Zwariowany Kapelusznik pytaniem: - Którego dziś mamy? - zwróconym do Alicji. Jednocześnie wyjął z kieszeni kamizelki zegarek i potrząsnął nim na wszystkie strony, przykładając go czasem do ucha.
Alicja pomyślała chwilę, po czym odpowiedziała:
- Czwartego.
- Spóźnia się o dwa dni - westchnął Kapelusznik. A nie mówiłem ci, że masło nie nadaje się do smarowania mechanizmów? - dodał patrząc ze złością na Szaraka.
- TO było najlepsze masło - odpowiedział potulnie Szarak.
- Tak, tak, ale mogły dostać się do środka jakieś okruchy. Wsadzałeś tam przecież to masło nożem od chleba.
Szarak wziął zegarek i przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, po czym wrzucił go do swej herbaty, zajrzał do środka i powtórzył tym samym tonem:
- To było najlepsze masło.
Alicja przypatrywała się temu wszystkiemu z wielkim zainteresowaniem. Wreszcie zawołała:
- Cóż to za dziwny zegarek, który wskazuje dni, a nie godziny, minuty i sekundy!
- No to co z tego? - zapytał Kapelusznik. - A czy twój zegarek wskazuje lata?
- Oczywiście, że nie. Bo... bo... on stoi przecież na jednym dniu roku tak strasznie długo!
- Tak samo jest z moim zegarkiem - rzekł Zwariowany Kapelusznik.
Alicja była nie na żarty zaniepokojona. Ostatnie zdanie Kapelusznika wydawało się już zupełnie niezrozumiałem, choć wypowiedziane było niewątpliwie po angielsku. Rzekła więc najuprzejmiej w świecie:
- Niezupełnie rozumiem, co pan ma na myśli.
- Suseł znowu zasnął - rzekł Kapelusznik i wylał Susłowi na nos trochę gorącej herbaty.
Śpioch potrząsnął gwałtownie głową i powiedział nie otwierając oczu:
- Oczywiście, rzecz jasna. Chciałem właśnie to samo powiedzieć.
- Czy znalazłeś już rozwiązanie zagadki? - zapytał Kapelusznik zwracając się do Alicji.
- Nie. A jaka jest właściwie odpowiedź?
- Nie mam najmniejszego pojęcia - odparł Kapelusznik.
- Ani ja - dorzucił Szarak.
Alicja westchnęła ciężko i po chwili odezwała się:
- Wydaje mi się, że moglibyście spędzać czas pożyteczniej niż na wymyślaniu zagadek, które nie mają rozwiązania.
- Gdybyś znała Czas tak dobrze jak my, nie mówiłabyś tego - rzekł Kapelusznik.
- Nie wiem, co pan ma na myśli.
- Oczywiście, że nie wiesz. - Tu Kapelusznik przybrał pogardliwy wyraz twarzy. - Jestem pewien, że nawet nigdy nie rozmawiałaś z Czasem.
- Chyba nie - odparła Alicja - ale za to często zabijam czas grą na fortepianie.
- W tym właśnie sęk - rzekł Kapelusznik, że Czas nie znosi, aby go zabijano. Gdybyś była z nim w dobrych stosunkach, zrobiłby dla ciebie z twoim zegarem wszystko, co byś tylko chciała. Dam ci przykład: przypuśćmy, że jest godzina dziewiąta rano i mają się rozpocząć lekcje. Szepczesz słóweczko i już wskazówki pędzą po tarczy jak oszalałe! Po chwili jest godzina wpół do drugiej i idziesz sobie po skończonych lekcjach na obiad do domu.
- To byłoby naprawdę wspaniałe - rzekła Alicja z głębokim namysłem. - Tylko, widzi pan, nie byłabym wtedy dość głodna.
- To tylko z początku - odparł Kapelusznik. Później mogłabyś po prostu zatrzymać Czas na godzinie wpół do drugiej, dopóki nie nabrałabyś apetytu.
- Czy pan postępuje właśnie w taki sposób? - zapytała Alicja.
Kapelusznik zaprzeczał z wielce posępną miną, po czym dodał:
- W zeszłym roku pokłóciłem się z Czasem na koncercie urządzonym prze Królową Kier. Było to na krótko, zanim on zwariował - tu wskazał łyżeczką od herbaty na Szaraka Bez Piątej Klepki. - Miałem wtedy recytować wierszyk:
Jasne słoniątko późno dziś wstało,
Zagrać na trąbie czasu nie miało.
- Znasz to może?
- Zdaje się, że słyszałam kiedyś coś podobnego.
- Pamiętasz zatem, jak to idzie dalej?
Więc zbierają zewsząd gromadnie,