Выбрать главу

zdobyczą, kiedy wzrok jej padł na stojącą obok lustra buleteczkę. Tym razem nie była nie niej

naklejki z napisem: Wypij mnie. Alicja odkorkowała ją jednak i przyłożyła do ust.

"Wiem - rzekła do siebie - że musi się zawsze cos wydarzyć, gdy cokolwiek zjem albo

wypiję. Chcę przekonać się, co stanie się ze mną po wypiciu tego płynu. Mam nadzieję, że

urosnę, bo doprawdy znudziło mi się już być takim malutkim stworzonkiem".

Życzenie Alicji spełniło się szybciej, niż mogła przypuszczać.

Zanim wypiła połowę, uderzyła głową o sufit i musiała się schylić, aby zmieścić się w

pokoiku. Odstawiła więc szybko buteleczkę, mówiąc do siebie:

"To w zupełności wystarczy. Mam nadzieję, że nie będę więcej rosła, bo i tak nie mogę

już wydostać się przez drzwi. Ach, po co wypiłam tego tak dużo?"

Niestety, było już za późno. Alicja rosła, rosła bez przerwy i wkrótce była już zmuszona

uklęknąć. Po chwili i na to było za mało miejsca. Spróbowała więc położyć się z jedną ręką

opartą o drzwi, drugą zaś owiniętą dokoła szyi. Robiło się coraz ciaśniej. Alicja musiała więc

wyciągnąć jedną rękę przez okno, jedną zaś nogę wsunąć do komina. "To wszystko, co mogę

zrobić - pomyślała. - Co się teraz ze mną stanie?"

Szczęśliwie zawartość buteleczki przestała już działać i Alicja nie rosła już dalej. Czuła

się jednak tak marnie i tak mało widziała możliwości wydostania się z pokoiku, że była

doprawdy bardzo nieszczęśliwa.

"O wiele lepiej działo mi się w domu - pomyślała z żalem. - Tam przynajmniej człowiek

nie rósł wciąż i nie malał na przemian i nie był narażony na zuchwalstwa ze strony królików i

myszy. Bodajbym nigdy nie wchodziła w króliczą norę, chociaż... chociaż te przygody są,

prawdę mówiąc, ciekawe. Kiedy czytałam bajki, zdawało mi się, że coś podobnego nie może

przydarzyć się nikomu, a oto sama przeżywam bajkę najdziwniejszą w świecie! Doprawdy,

ktoś powinien napisać książkę o mnie. Albo ja sama napiszę, kiedy urosnę... Ale przecież ja

właśnie urosłam - uprzytomniła sobie Alicja - i nie mogę już więcej rosnąć, przynajmniej w

tym domu... Lecz w takim razie nie będę już nigdy starsza! Z jednej strony wydaje się to dość

wygodne - nigdy nie być starą - ale kiedy pomyślę, że będę miała przez całe życie lekcje do

odrabiania! Nie, to im się wcale nie uśmiecha!"

"Och, ty głuptasku - powiedziała sobie po chwili - jakżebyś mogła odrabiać lekcje tutaj?

Ledwie starczy tu miejsca dla ciebie, a gdzie zmieściłyby się twoje podręczniki i zeszyty?"

Alicja zabawiała się tak przez parę minut stawianiem pytań i dawaniem na nie

odpowiedzi, z czego wywiązała się cała rozmowa, gdy nagle usłyszała na zewnątrz jakiś

piskliwy głosik:

- Marianno! Marianno! Podaj mi w tej chwili moje rękawiczki! - Następnie dało się

słyszeć szybkie stąpanie łapek po schodach. Nie ulegało wątpliwości, że to Biały Królik

wraca do swego mieszkania. Alicja zapomniała widocznie o tym, że była teraz z tysiąc razy

większa od Królika, bo zaczęła dygotać ze strachu, a wraz z nią zatrząsł się cały domek.

Biały Królik usiłował otworzyć drzwi. Ponieważ jednak otwierały się one od wewnątrz,

okazało się to niemożliwe. Alicja słyszała, jak powiedział do siebie:

- Muszę pójść naokoło i dostać się do środka oknem.

"To ci się także nie uda" - pomyślała Alicja.

Poczekała chwilę, aż Królik zdąży obejść swój domek, i trzepnęła nagle palcami

wysuniętej za okno ręki. Choć nie dotknęła niczego, rozległ się cichy pisk i odgłos upadku, a

potem brzęk tłuczonego szkła. Alicja wywnioskowała, że Królik wpaść musiał w inspekty

albo w coś podobnego. Następnie usłyszała gniewny głosik:

- Bazyli, Bazyli, gdzie jesteś? - na co jakiś nieznany głos odpowiedział:

- Tutaj jestem, jaśnie panie! Kopię jabłka, proszę jaśnie pana.

- Kopie jabłka, dajmy na to, że kopie - rzekł Królik z wściekłością. - Na razie jednak

chodź tutaj i pomóż mi się stąd wydostać! (Znów brzęk tłuczonego szkła).

- Powiedz mi, Bazyli, co tam jest w oknie?

- Ani chybi ręka, proszę jaśnie pana.

- Ręka, ty ośle? Czyś kiedy widział rękę takiej wielkości? Przecież ona wypełnia całe

okno!

- Tak jest, proszę jaśnie pana, ale to jednak ręka.

- Tak czy inaczej, ona nie ma tutaj nic do roboty. Idź i usuń ją.

Nastąpiła długa cisza, w czasie której do uszu Alicji dochodziły tylko jakieś szepty.

Zdołała jedynie zrozumieć, że Bazyli usiłował się wykręcić od wykonania rozkazu, Królik zaś

komenderował: "Ruszaj, ty tchórzu!"

Na wszelki wypadek Alicja raz jeszcze trzepnęła palcami. Tym razem usłyszała aż dwa

piski i głośniejszy brzęk tłuczonego szkła. "Musi tam być sporo tych inspektów - pomyślała. -

Ciekawe, co oni teraz postanowią. Jeśli idzie o usunięcie mnie stąd, to byłabym bardzo rada,

gdyby im się to udało. Pozostawanie tutaj dłużej zupełnie mnie nie bawi".

Minęło znowu trochę czasu. Alicja usłyszała na koniec jakby dudnienie kół maleńkich

furmanek, a potem mnóstwo przekrzykujących się głosów. Rozróżniała słowa: "Gdzie jest

druga drabina?" "Miałem przynieść tylko jedną, Biś ma drugą". "Biś, przystaw ją tutaj, chłopcze. Oprzyj ją o ten róg". "Tak, tak, trzeba ją najpierw związać". "Sięgają teraz do

połowy wysokości". "Wystarczą ci zupełnie". "Nie bądź taki wymagający". "Biś, złap się za tę

linę". "Czy dach tylko wytrzyma?" "Uważaj na obluzowaną dachówkę!" "Och, spada!"

(Głośny huk). "Kto ją zrzucił?" "To chyba Biś". "Kto wejdzie do pokoju przez komin?" "Nie,

ja nie". "Właśnie, że ty!" "A właśnie, że nie ja!" "Biś wejdzie przez komin". "Słuchaj, Biś, jaśnie pan mówi, że ty masz wejść prze komin!"

"Ach, więc to Bis ma wejść prze komin - rzekła do siebie Alicja. - Wygląda na to, że oni

wszystko zwalają na tego Bisia. Nie chciałabym być na jego miejscu. Ten komin jest bardzo

wąski, a poza tym myślę, że będę mogła wyrzucić go stamtąd nogą".

Alicja wystawiła nogę tak daleko, jak tylko mogła, i czekała, dopóki zwierzątko(nie

wiedziała dokładnie jakie) nie zacznie hałasować u wylotu komina. Kiedy usłyszała odgłosy

schodzenia, powiedziała sobie: "To musi być Biś" - i zrobiła gwałtowny ruch uwięzioną w

kominie nogą, po czym czekała, co będzie dalej.

Najpierw usłyszała cały chór głosów wołających w podnieceniu "To Biś wraca!" Potem

głos Królika: "Trzymajcie go, wy przy żywopłocie!" Następnie, po chwili ciszy, nowy chór

głosów: "Podnieście mu głowę". "Dajcie mu łyk wódki". "Nie potrząsajcie nim". "Co z tobą,

przyjacielu?" "Co ci się stało?" "Opowiedz nam o wszystkim".

Na koniec rozległ się słaby piskliwy głosik. ("To musi być Biś" - pomyślała Alicja).

- Naprawdę, ja nic nie wiem, tak samo jak i wy; teraz mi lepiej - jestem nazbyt

wstrząśnięty, by opowiadać, wiem tylko, że coś wyskoczyło na mnie i pofrunąłem w górę jak

rakieta.

- Tak było, właśnie tak - zgodzili się słuchacze.

- Musimy spalić ten dom - zawyrokował Królik.

Usłyszawszy to Alicja wrzasnęła na cały głos:

- Jeśli to zrobicie, poszczuję na was Jacka!

Nastąpiła zupełna cisza. Alicja pomyślała sobie: "Ciekawe, co oni teraz zrobią. Gdyby

mieli trochę oleju w głowach, zdjęliby dach".

Po dwóch minutach rozpoczęło się nowe bieganie i Alicja usłyszała głos Królika: