ROZDZIAŁ 15 — MIŁOŚĆ
Próbując ukryć zdumienie, Verily Cooper obejrzał się na Alvina i uniósł brew.
— To prawda, że jest ciężarna — szepnął Alvin. Wydawał się zasmucony. — Ale nieprawda, że to ja jestem ojcem.
— Dlaczego mnie nie uprzedziłeś?
— Nie wiedziałem, dopóki tego nie powiedziała. Wtedy zajrzałem i rzeczywiście, dziecko rośnie w jej łonie. Wielkości paznokcia. Najwyżej trzytygodniowe.
Verily kiwnął głową. Alvin siedział w więzieniu od miesiąca, a wcześniej kilka miesięcy wędrował daleko od Vigor Kościoła. Czy jednak potrafi skłonić dziewczynę do przyznania, że jest w ciąży niecały miesiąc?
Tymczasem Daniel Webster prowadził przesłuchanie, wydobywając z Amy drastyczny opis uwiedzenia jej przez Alvina. Trzeba przyznać, że przygotowała przekonującą historię, pełną rozmaitych szczegółów, które zwiększały jej wiarygodność. Verily miał wrażenie, że dziewczyna nie kłamie, a jeśli nawet, to wierzy we własne kłamstwa. Na chwilę ogarnęły go wątpliwości. Czy Alvin byłby do tego zdolny? Dziewczyna jest ładna i atrakcyjna; sądząc z tego, co mówi, także chętna. To, że Alvin jest Stwórcą, nie oznacza jeszcze, że nie jest mężczyzną.
Szybko otrząsnął się z tych myśli. Alvin Smith to człowiek, który potrafi nad sobą zapanować. I ma honor. Gdyby rzeczywiście zrobił coś takiego, na pewno by się z nią ożenił, a nie porzucał samą z dzieckiem.
To dowód, jak niebezpieczna jest ta dziewczyna. Skoro potrafiła obudzić zwątpienie nawet w obrońcy Alvina…
— I wtedy panią zostawił — podpowiedział Daniel Webster.
Verily zastanowił się nad protestem, ale uznał, że nie ma sensu.
— Wiem, że to właściwie moja wina. — Amy znowu zalała się łzami. — Nie powinnam opowiadać Ramonie, mojej najlepszej przyjaciółce, o Alvinie i o mnie, bo wszystkim to wypaplała. Ludzie nie rozumieli naszej wielkiej miłości, więc oczywiście mój Alvin musiał odejść. Czekają go wielkie dzieła i póki co nie może się wiązać w Vigor Kościele. Nie chciałam tu przyjeżdżać i zeznawać! Chcę, żeby był wolny, żeby robił to, co powinien robić! A jeśli moje maleństwo urodzi się bez tatusia, przynajmniej mu powiem, że pochodzi ze szlachetnej krwi, że jest z rodu Stwórcy!
To było niezłe pociągnięcie — przedstawiła się jako męczennica, której nie przeszkadza, że „jej” Alvin jest kłamliwym uwodzicielem, oszustem, uciekinierem i dzieciorobem, bo przecież tak bardzo go kocha.
Nadszedł czas na pytania obrony. Sytuacja wymagała delikatności. Verily nie mógł nawet zasugerować, że wierzy Amy, ale też nie śmiał jej atakować, gdyż zyskała sympatię przysięgłych. Ziarna wątpliwości należało posiać bardzo ostrożnie.
— Przykro mi, że musiała pani jechać tak daleko. To z pewnością trudna podróż dla młodej damy w tak delikatnym stanie.
— Och, to mi nie przeszkadza. Wymiotuję tylko rano, a potem już czuję się dobrze przez cały dzień.
Przysięgli roześmiali się: przyjazny, współczujący, ufny śmiech. Boże, miej mnie w swojej opiece, pomyślał Verily.
— Od jak dawna wie pani, że jest w ciąży?
— Bardzo długo — zapewniła.
Verily uniósł brew.
— To niezbyt dokładna odpowiedź. Ale zanim wysłucha pani mojego kolejnego pytania, proszę pamiętać, że w razie potrzeby mogę sprowadzić tu pani ojca i matkę, aby ustalić dokładny czas początku ciąży.
— Ale ja powiedziałam im dopiero parę dni temu — zapewniła Amy. — A ciężarna jestem od…
Verily podniósł dłoń, by ją uciszyć. Pokręcił głową.
— Proszę panią o ostrożność, panno Sump. Jeśli się pani chwilę zastanowi, zrozumie pani, że matka z pewnością, a ojciec prawdopodobnie wie, iż nie może pani być w ciąży dłużej niż kilka tygodni.
Amy przyglądała mu się przez chwilę, zaskoczona. Potem na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. Wreszcie pojęła: matka pierze bieliznę, więc wie, kiedy ostatni raz miała menstruację. I że nie stało się to długie miesiące temu.
— Jak właśnie chciałam powiedzieć, zaszłam w ciążę w zeszłym miesiącu. Tak, miesiąc temu.
— I ma pani pewność, że Alvin jest ojcem dziecka?
Kiwnęła głową. Ale nie była głupia. Verily wiedział, że przelicza w pamięci. Wyraźnie miała nadzieję, że uda jej się skłamać o ciąży trwającej od miesięcy, zanim jeszcze Alvin opuścił Vigor Kościół. Po narodzinach tłumaczyłaby, że trwało to tak długo, ponieważ chodzi o dziecko Stwórcy. Ale teraz musiała wymyślić coś lepszego niż te bzdury.
A może planowała to od początku? To także możliwe.
— Oczywiście, że on — oświadczyła. — Przychodzi do mnie nocą nawet ostatnio. Cieszy się z tego dziecka.
— Co to znaczy „nawet ostatnio”? Wie pani przecież, że przebywa w więzieniu.
— Co tam. Czym jest więzienie dla kogoś takiego jak on?
I znowu Verily zrozumiał, że zagrał w ręce Webstera. Wszyscy wiedzieli, że Alvin ma tajemną moc. Wiedzieli, że pracuje z kamieniem i żelazem. Wiedzieli też, że może wyjść z celi, kiedy tylko zechce.
— Wysoki Sądzie — powiedział. — Zastrzegam sobie prawo ponownego wezwania świadka do dalszego przesłuchania.
— Protest! — zawołał Daniel Webster. — Jeśli ponownie wezwie pannę Sump, będzie ona jego świadkiem, więc trudno to nazwać przesłuchaniem. Ona nie jest wrogim świadkiem.
— Muszę się przygotować do dalszych pytań — wyjaśnił Verily.
— Proszę się przygotowywać do woli — orzekł sędzia. — Zostawię panu pewną swobodę, ale nie będzie to pełne przesłuchanie. Świadek jest wolny, proszę tylko nie opuszczać Hatrack River.
Webster wstał ponownie.
— Wysoki Sądzie, chciałbym zadać kilka pytań w celu uzupełnienia zeznania.
— Oczywiście. Panno Sump, proszę pozostać na miejscu i pamiętać, że wciąż zeznaje pani pod przysięgą.
Webster usiadł.
— Panno Sump, stwierdziła pani, że Alvin odwiedza panią w nocy. Jak to robi?
— Wymyka się z celi, przechodzi przez mur więzienia, a potem biegnie jak Czerwony, spowity w… w… czerwoną pieśń. Dzięki temu w ciągu godziny dociera do Vigor Kościoła i nawet nie jest zmęczony. Nie, wcale nie jest zmęczony. — Zachichotała.
Czerwona pieśń… Verily dość już rozmawiał z Alvinem, by wiedzieć, że chodzi o zieloną pieśń, a gdyby rzeczywiście łączyły go intymne stosunki z tą dziewczyną, na pewno by to wiedziała. Przypominała sobie tylko drobiazgi zapamiętane z dawnych lekcji, kiedy chodziła na zajęcia z ludźmi uczącymi się Stwarzania. I to wszystko — wyobraźnia młodej dziewczyny, połączona ze strzępkami wiedzy o Alvinie. Ale to może wystarczyć, żeby odebrać mu złoty pług albo — co gorsza — żeby posłać go do więzienia i na zawsze zniszczyć reputację. To nie jest niewinna bajka; chociaż Amy udaje, że kocha Alvina, musi dokładnie wiedzieć, jaką krzywdę mu wyrządza.
— Czy odwiedza panią każdej nocy?
— Nie, to niemożliwe. Parę razy w tygodniu.
Webster skończył, ale Verily także miał kilka pytań.
— Panno Sump, gdzie Alvin panią odwiedza?
— W Vigor Kościele.
— Jest pani młodą dziewczyną, panno Sump, i mieszka pani z rodzicami. Zapewne pani pilnują. Moje pytanie dotyczy zatem konkretów: gdzie się pani znajduje, kiedy Alvin panią odwiedza.
Zdenerwowała się trochę.
— W różnych miejscach.
— Rodzice pozwalają pani wychodzić bez opieki?
— Nie. To znaczy… Zawsze najpierw przychodzi do domu. Późną nocą. Kiedy wszyscy śpią.