— To znaczy nie wierzycie, szeryfie, że dwa razy w tygodniu urządzałem sobie wycieczki do Vigor Kościoła?
— Dla takiej dziewczyny? Nie, nie wierzę — odparł szeryf i wyszedł, zostawiając otwartą celę.
Peggy podeszła do Alvina i Verily'ego. Verily przysunął jej stołek, ale skinęła tylko ręką i nie usiadła.
— Jak się masz, Peggy — odezwał się Alvin.
— Świetnie. A ty, Alvinie?
— Wiesz, że nie robiłem tych rzeczy, o których mówiła.
— Alvinie, wiem, że naprawdę wydała ci się atrakcyjna. Zauważyła, że czasem zwracasz na nią uwagę, więc zaczęła marzyć i śnić na jawie.
— Chcesz powiedzieć, że to jednak moja wina?
— Jej wina, że te sny zmieniła w kłamstwa. Ale twoja, że w ogóle miała takie beznadziejne marzenia.
— Do licha, dlaczego właściwie nie palnę sobie w łeb, zanim w ogóle pożądliwie spojrzę na kobietę? Za każdym razem fatalnie się to kończy.
Peggy zrobiła minę, jakby ją spoliczkował. Jak zwykle, Verily mocno odczuł, że nie zna połowy życia Alvina. Dlaczego miałoby go to martwić? Przecież nie było go wtedy tutaj, a tych dwoje nie miało obowiązku niczego wyjaśniać. Mimo to sytuacja stała się krępująca.
Wstał.
— Jeśli pozwolicie, wyjdę na zewnątrz, żebyście mogli porozmawiać w cztery oczy.
— Nie trzeba — zapewniła Peggy. — Jestem pewna, że Arthur Stuart i Measure są już niedaleko.
— Ona nie chce ze mną rozmawiać — wyjaśnił Verily'emu Alvin. — Próbuje uzyskać dla mnie uniewinnienie, bo chce zobaczyć Kryształowe Miasto. Ale nie może mi doradzić, jak je zbudować, chociaż widzi, że sam nie wiem, a ona chyba wie wszystko. A to, że chce mojego uniewinnienia, nie znaczy wcale, że mnie lubi albo uważa, że warto poświęcać mi czas.
— Nie chcę się do tego wtrącać — oświadczył Verily.
— Nie wtrąca się pan — uspokoiła go Peggy. — Nie ma żadnego „tego”, do którego można by się wtrącać.
— I nigdy nie było żadnego „tego”, prawda? — zapytał Alvin. Verily był pewien, że jeszcze nigdy nie słyszał tak smutnego głosu.
Peggy milczała chwilę, nim odpowiedziała.
— Ja nie… było i jest coś… ale to nie ma związku z tobą, Alvinie.
— Dlaczego nie ma związku ze mną? Szaleję z miłości do ciebie, a przez cały rok dostałem tylko jeden list, w dodatku zimny jak lód, jakbym był zwykłym draniem, z którym musisz jeszcze robić interesy. Czy właśnie to nie ma ze mną związku? Kiedyś poprosiłem, żebyś za mnie wyszła. Rozumiem, że potem działo się wiele złego, zabili twoją matkę i w ogóle. To straszne. Nie naciskałem, ale przecież pisałem do ciebie i myślałem o tobie cały czas i…
— Ja też o tobie myślałam, Alvinie.
— No tak, ale jesteś żagwią, więc wiesz, że o tobie myślę, a przynajmniej możesz sprawdzić, jeśli tylko zechcesz. A skąd ja mam wiedzieć, kiedy nie dostaję od ciebie znaku życia? Co wiem prócz tego, co mi mówisz? Prócz tego, co widzę w twojej twarzy? Wiem, że tamtej nocy zajrzałem ci w twarz, spojrzałem w oczy i zdawało mi się, że jest tam miłość. Pomyślałem, że odpowiadasz mi „tak”. Czy mi się zdawało? Czy to jest „to”, którego nie ma?
Verily czuł się fatalnie, będąc świadkiem całej sceny. Poprzednio starał się wycofać; teraz było jasne, że oboje chcą, by został. Gdyby tylko potrafił znikać… Albo zapaść się w podłogę…
Ocalił go Arthur, holujący za sobą Measure'a. Tak jak powiedział szeryf: Measure nasunął kapelusz tak mocno i spuszczał głowę tak nisko, że potrzebował pomocnej dłoni Arthura Stuarta.
— Jesteśmy — poinformował chłopiec. — Możesz już patrzeć.
Measure podniósł głowę.
— Al… — powiedział.
— Measure! — zawołał Alvin.
Obaj byli długonodzy, więc wystarczyło, że zrobili po jednym kroku, by objąć się mocno.
— Strasznie za tobą tęskniłem — powiedział Alvin.
— Ja też tęskniłem, ty paskudny kryminalisto — odparł Measure.
Verily poczuł ukłucie zazdrości tak mocne, że mało mu serce nie pękło. Zawstydził się tego uczucia, gdy tylko je sobie uświadomił, ale nie mógł zaprzeczyć: zazdrościł braciom. Zazdrościł, bo wiedział, że nigdy nie będzie tak bliski Alvinowi Smithowi. Zawsze pozostanie z boku, a to bolało tak bardzo, że z trudem oddychał.
A potem odetchnął swobodnie i zablokował to uczucie, ukrył je gdzieś w głębi, gdzie nie musiał patrzeć mu w twarz.
Po chwili powitania dobiegły końca i przeszli do spraw poważnych.
— Odkryliśmy, że Amy zniknęia, i nie trzeba było geniusza, żeby zgadnąć, gdzie się podziała. Oczywiście, najpierw krążyły plotki, że zaszła w ciążę na jarmarku i odesłali ją, żeby urodziła dziecko gdzie indziej. Ale potem przypomnieliśmy sobie te historie, co je opowiadali o Alvinie, więc razem z ojcem poszliśmy do Sumpa. Od razu powiedział, że pojechała zeznawać do Hatrack River. Nie podobało mu się to, ale ktoś im płacił, a potrzebowali pieniędzy. No i córka przysięgała, że to prawda, ale widać było, że on też nie wierzy w jej kłamstwa. I faktycznie, kiedy wychodziliśmy, powiedział: „Kiedy znajdę tego, co zrobił dziecko mojej córce, to go zabiję”. A tato: „Nie, nie zabijecie”. Na to Sump: „Zabiję, bo jestem człowiekiem miłosiernym. Lepiej go zabić niż zmuszać do ślubu z Amy”.
Roześmiali się wszyscy. Dopiero po chwili przyszło im do głowy, że to wcale nie jest zabawne.
— W każdym razie Eleanor stwierdziła, że najlepszą przyjaciółką Amy jest ta myszowata dziewczyna, Ramona. I postanowiła wydobyć z niej prawdę.
Alvin zerknął na Verily'ego.
— Eleanor to nasza siostra, żona Armora-of-God. Kolejne przypomnienie, że nie należy do kręgu… Ale też znak, że Alvin o nim pamięta.
— No więc Eleanor przyprowadziła Ramonę i posadziła ją w tym heksie, który jej wykreśliłeś w sklepie, Alvinie. Tym, co sprawia, że kłamcy się denerwują. Nie wiem, czy był w ogóle potrzebny. Eleanor spytała, kto jest ojcem dziecka, a Ramona na to: „A skąd mogę wiedzieć?” Tyle że to czyste kłamstwo. I kiedy Eleanor nie ustępowała, Ramona w końcu mówi: „Kiedy ostatnim razem powiedziałam prawdę, Alvin Stwórca musiał uciekać z powodu kłamstw Amy, ale przecież przysięgała, że to prawda, przysięgała, więc jej uwierzyłam. A teraz twierdzi, że będzie miała dziecko z Alvinem, a ja wiem, że kłamie, bo wlazła pod namiot z dziwolągami razem z…”
Alvin podniósł dłoń.
— Z Mattem Thatcherem?
— Oczywiście — potwierdził Measure. — Sam nie wiem, dlaczego żeśmy go nie wykastrowali razem z wieprzkami.
— Widziała ich, czy tylko o tym słyszała? — spytał Verily.
— Widziała i stała na straży, kiedy weszli pod namiot. Słyszała, jak Amy raz krzyknęła, i słyszała sapanie Matta. Potem spytała Amy, jak było, a ona na to, że to okropne i boli. Ramona jest przekonana, że do tej chwili Amy była dziewicą, więc wszystkie inne jej opowieści to kłamstwa.
— Nie ma kompetencji do wypowiadania się o dziewictwie Amy — stwierdził Verily. — Mimo to bardzo nam pomoże. Jej zeznanie załatwi sprawę ciąży i pokaże, że Amy kłamie. Uzasadnione wątpliwości. Jak szybko możemy ją tu sprowadzić?
— Ona już tutaj jest — odparła Peggy. — Zostawiłam ją w zajeździe i teraz ojciec ją karmi.
— Porozmawiam z nią jeszcze dzisiaj. Dobrze. To już coś. Do tej chwili nie mieliśmy niczego.