Выбрать главу

Na dźwięk nazwy Wzgórze Wisielców Morten poczuł skurcz w żołądku.

– Można się tam dostać samochodem?

– Inną drogą można.

– Świetnie. Oni mogli tam coś zgubić albo wyrzucić, trzeba sprawdzić.

– Ja też muszę poszukać w lesie – oznajmiła Sissi, która tego dnia włożyła na siebie coś za ciasnego i za małego. – Jeden z tych łobuzów zerwał mi naszyjnik. Mam nadzieję, że zainteresował go głównie złoty łańcuszek.

– Miałaś jakiś amulet? – spytał Hasse.

– Tak. Mógł się zsunął z łańcuszka w tym zamieszaniu. Morten zesztywniał na swoim miejscu. Nagle otworzył szeroko oczy.

– Więc to ciebie widziałem? Czy twój naszyjnik nie był czasem gryfem? Taki gryf dyndający na łańcuszku?

– Taki był i bardzo bym chciała go odzyskać. Morten głośno przełknął ślinę.

– Skąd go miałaś? Sissi prychnęła.

– Dostałam na konfirmację. Od mamy. Powiedziała, że to jedyna pamiątka, jaką ma po moim ojcu. Dał jej to, kiedy była w ciąży. „Pamiętaj, żebyś to dała naszemu dziecku!”, miał powiedzieć. W jego rodzinie przechodziło to jako dziedzictwo z pokolenia na pokolenie i to od wielu setek lat. Taki ten mój tata był sentymentalny. Ale potem mama go więcej nie widziała, przeklętego tchórza! Boże, jak ja bym chciała wiedzieć, kim on jest, wtedy mogłabym pójść do jego eleganckiego biura i powiedzieć tak głośno, żeby wszyscy słyszeli: „To ja, tatusiu! Chciałeś mnie na zawsze zamknąć w szufladzie biurka?”

– Niestety, nie możesz tego zrobić – powiedział Morten ze smutkiem.

– Dlaczego?

– Twój ojciec nie żyje. Umarł mając dwadzieścia pięć lat, w roku 1985.

– Co? A skąd ty o tym wiesz?

– Sama dopiero co to powiedziałaś. Ja właśnie przyjechałem tutaj w poszukiwaniu gryfa. A twój ojciec nazywał się Olof Persson. Olle Slesking.

– Nie, no, nie wygłupiaj się – powiedziała Sissi po kilku sekundach milczenia.

– Ale to wszystko prawda! Na wszystkie dobre moce, musimy mieć nadzieję, że te łobuzy które na mnie napadły w nocy, nie ukradły gryfa!

– Co takiego szczególnego jest w tej ozdobie? Nisse zjechał na pobocze niedaleko kościoła w Ravlunda, by lepiej słyszeć rozmowę. Morten starał się wyjaśnić całą sprawę. Jak to zrobić w największym skrócie?

– Ten gryf jest jednym z pięciu. Jeśli odnajdziemy wszystkie, to może zdołamy rozwiązać liczącą sobie już pięćset lat zagadkę. I… o rany, Sissi, ile ty masz lat?

– Dwadzieścia dwa. Dlaczego pytasz?

– Boże drogi!

Morten był zlany zimnym potem. Takie wzruszenia nie służyły chyba jego mózgowi.

– Postaraj się skupić, Sissi. Czy pamiętasz swoje dwudzieste pierwsze urodziny?

– No przecież nie jestem sklerotyczką!

– Wiem, przepraszam. Czy przypominasz sobie, że dostałaś jakiś dziwny prezent? Może bardzo stary zwój pergaminu? Który potem znowu zniknął w tajemniczych okolicznościach?

Sissi gapiła się na niego szeroko otwartymi oczyma, a jej dwaj umięśnieni przyjaciele przestali oddychać.

– O co ci chodzi? – spytała z nieprzyjemnym grymasem. – Niczego takiego nie dostałam!

Teraz z kolei gapił się Morten.

– Jesteś tego absolutnie pewna?

– Myślisz, że zapomniałabym o czymś takim?

– Nie, no jasne, ale…

Morten z trudem oddychał. Głowa bezwładnie opadła mu na piersi. Mój Boże, oto on, Morten, siedzi tu sobie naprzeciwko najprawdziwszej potomkini dumnego rodu de Cantabria! A rycerze nic o niej nie wiedzieli!

Jednocześnie

To naturalnie Jordi otrzyma! zadanie poinformowania o nowym odkryciu rycerzy. Zaraz po burzliwej rozmowie z Mortenem, przeprowadzonej za pomocą telefonu komórkowego fiassego.

Rycerze byli bardziej milkliwi niż zazwyczaj.

W końcu Jordi odebrał myśli Don Garcii: „A więc on posiał dziki owies, ta bezwstydna szwedzka kanalia!”

„Jeszcze jeden potomek – dodał don Federico w zamyśleniu. Był skrajnie wyczerpany po licznych podróżach między Norwegią, Hiszpanią i Szwecją. – Co ona dla nas znaczy, Jordi? Czy to nasz zysk?”

– Morten powiada, że jest mądra i sympatyczna. „Naturalnie” – stwierdził don Garcia pospiesznie. – Jej ojciec był wyjątkiem w tej na ogół pięknej linii. Widocznie była w nim zła krew ze strony ojca”.

– Zapewne – potwierdził Jordi z powagą.

Nikt nie oponuje, kiedy don Garcia mówi. To człowiek temperamentny, z łatwością chwyta za broń.

„Młody Morten radzi sobie dobrze” – musiał przyznać don Federico ku swemu własnemu zaskoczeniu. – Niech tylko pamięta, że gryfom zawsze towarzyszą wskazówki”.

– Zdaje sobie z tego sprawę – zapewnił Jordi. – Jestem pewien, że o tym nie zapomni.

„Na pewno” – potwierdził zdecydowanie don Ramiro, zawsze bardzo uważający, by jego potomek robił dobre wrażenie.

„Jeszcze jedna w rodzinie – rzekł don Garcia z rozmarzonym uśmiechem. – Rycerski ród Cantabria jeszcze żyje!”

Don Galindo nie powiedział nic. Wyglądał na urażonego. Teraz był jedynym, który nie ma żyjących potomków.

10

– To naprawdę będziesz nam musiał wyjaśnić później – powiedział Nisse przygnębiony, ruszając spod kościoła w Ravlunda. – Teraz jednak trzeba się spieszyć na Wzgórze Wisielców. Bo jeżeli jest tak, jak mówicie, że Silly mogła zgubić gryfa w lesie, a dranie chcą go zdobyć, to z pewnością oni też będą szukać. Powinniśmy być pierwsi.

Właściwie to Morten marzył, skoro już i tak musiał jechać do Osterlen, że pójdzie na cmentarz w Ravlunda, żeby zobaczyć słynny nagrobek skańskiego poety i pisarza, Fritiofa Nilssona Piraten. Na kamieniu nie ma nazwiska, mimo to każdy Szwed wie, że pod niepozorną kamienną płytą, położoną na gołej ziemi, spoczywają właśnie jego prochy. Morten dokładnie pamiętał, co zostało wyryte na płycie, chciał jednak zobaczyć to na własne oczy:

„Pod kamieniem spoczywają prochy człowieka, który miał zwyczaj – wszystko odkładać do jutra. Tymczasem jednak przygotowywał się na ostatnią godzinę i umarł naprawdę 31 stycz. 1972 r.”

Sam Piraten zdecydował, co ma być na jego nagrobku. Był znanym humorystą, autorem takich książek jak „Bombi Bitt i ja”. W plotkę, że Piraten był też hipochondrykiem i chciał dodać w epitafium: „A nie mówiłem?”, lecz mu na to nie pozwolono, Morten po prostu nie wierzył. To raczej opowieść świadcząca o poczuciu humoru wielu innych pisarzy i podróżników.

Teraz Morten znajdował się koło kościoła w Ravlunda, ale wizyta na cmentarzu absolutnie nie wchodziła w rachubę. Inne sprawy wymagały większej uwagi. Jak na przykład to, by uprzedzić złych napastników.

– Czy oni są niebezpieczni? – dopytywała się Sissi.

– Nie wiem – odparł Morten głucho. – Pojęcia nie mam, kim oni w ogóle są.

Jego myśli podążyły innym szlakiem. Nie wolno wtajemniczać żadnych nowych osób, powiedziano. Co w takim razie powinien teraz zrobić? Sissi dowiedzieć się musi, a chłopcy uratowali mu życie. Czy nie zasłużyli na choćby dość ogólne informacje?

Najbardziej się jednak obawiał po – wiedzieć Sissi, że zostało jej jeszcze tylko trzy lata życia, jeśli zagadka nie zostanie rozwiązana.

I czy ta trójka to naprawdę bliscy przyjaciele? Są tylko przypadkowymi znajomymi, czy też to przyjaźń na całe życie?

Grupa w willi często rozmawiała o tym, że rycerze nie chcieli, by rozwiązanie zagadki było sprawą tak trudną. Przekazali odpowiednią wiedzę swoim współczesnym oraz najbliższym potomkom, a ci powinni z łatwością odnaleźć ukrytą dolinę z jej tajemnicą. Nastały bowiem trudne czasy i życie rycerzy było zagrożone. Do tej pory pomagała im Urraca, wszystko jakoś załatwiała, a dla nich najważniejsze było, by dwoje młodych przeznaczonych do korony mogło się znowu połączyć po tym, jak przekleństwo Wamby rozdzieliło ich aż do śmierci.