Выбрать главу

– Wybuchło również w roku 1481. Masz coś na temat Laury?

– Zaraz zobaczymy…

– Podobno była wnuczką don Galinda.

– Wnuczką? – Juana szukała, marszczyła czoło z wysiłku. – Jakie to dziwne!

– Co takiego?

– Ilu ich umarło w wieku dwudziestu pięciu lat!

– Owszem – potwierdził Jordi zwięźle.

– Nie, nie ma tutaj żadnej wnuczki imieniem Laura. Unni i Jordiemu wydawało się, że słońce zaszło. Byli już tak blisko i teraz co? Czy będą musieli zaczynać poszukiwania od początku?

– Ale, ale, chwileczkę! Don Galindo miał dwoje dzieci, w tym córkę. To ona mogła być matką Laury, tylko, że nie została tu zapisana. Córka don Galinda weszła przez małżeństwo do innego rodu, zaczekajcie, zaraz zobaczymy!

Juana kartkowała swój notatnik. Jej młodzi goście stali sztywni, przechodząc od nadziei do bezradności.

– Mam! Córka don Galinda miała dwoje dzieci. Pierwszy był syn, zmarł w wieku dwudziestu pięciu lat. Mój Boże, on też? Dziwne! Siostra… miała na imię Laura! Znaleźliśmy! Laura Alvarez. Żyła długo. Nie wyszła za mąż, umarła tutaj, w Oviedo w 1557 roku. Linia don Galindo wymarła.

– Wszystko się zgadza. Czy nie ma więcej informacji na temat Laury Alvarez?

– W tym celu będę musiała zajrzeć do bardzo starych manuskryptów, których jeszcze nie przeczytałam. I nie mam ich tutaj. To zajmie, niestety, trochę czasu.

Jakby już i tutaj nie dość miała materiałów do studiowania! Najwyraźniej piętnasty wiek był dla Asturii okresem wielu wydarzeń.

Juana obiecała, że jak tylko się czegoś dowie, natychmiast do nich. zadzwoni, i wymienili numery telefonów. Unni i Jordi podziękowali za życzliwą pomoc, zaproponowali zapłatę za usługi, ale Juana jej nie przyjęła. Dała im natomiast adres niedrogiego, wygodnego hotelu, w którym mogli przenocować. Laura Alvarez mieszkała w Oviedo, więc poszukiwań w tym mieście jeszcze nie skończyli.

Kiedy schodzili po schodach na dół, Jordi rozwodził się, jakie to mieli szczęście, że spotkali Juanę. Unni jednak słuchała tego jednym uchem, a drugim wypuszczała. Uśmiechała się błogo, bo jej myśli zajmowało wyłącznie wyobrażanie sobie nadchodzącej nocy w hotelu. Jeśli rycerze dotrzymają słowa, to Jordi nie będzie już więcej taki lodowato zimny i ona będzie się mogła do niego zbliżyć. I czeka ich cudowny czas.

Na parterze zobaczyli jakiegoś strasznie chudego mężczyznę, który właśnie wchodził do pokoju agenta ubezpieczeniowego. Dostrzegli zaledwie jego plecy, on ich nie zauważył.

Gdy tylko wyszli na ulicę, zaczęły się dziać dziwne rzeczy.

Pierwsze, co rzuciło im się w oczy, to samochód z czterema osobami w środku. Na przednim siedzeniu rozpoznali Emmę i Alonza. Unni pospiesznie wciągnęła Jordiego do bramy. Ukryli się tam i patrzyli, jak samochód wolno, jakby w poszukiwaniu czegoś mija ich i jedzie w górę ulicy.

Znajdowali się w samym centrum Oviedo, nic dziwnego, że Emma i jej kompani szukali ich akurat tutaj. Prawdopodobnie od dłuższego czasu przeczesywali ulice. Ulice parujące teraz w piekącym słońcu po niedawnym deszczu.

– Widzieli nas? – spytała przestraszona Unni. Chyba niepotrzebnie mówiła szeptem, ale to wypadło tak jakoś samo z siebie. Rozcierała ramię w miejscu, gdzie dotknęła ją lodowata ręka Jordiego.

– Nie wiem – odpowiedział. – Mogli nas zobaczyć. Musimy uprzedzić Juanę Lopez. Biegnij do samochodu, dopóki są daleko i czekaj tam na mnie! Połóż się na tylnym siedzeniu, żeby cię nie było widać. Masz tu kluczyki, ja wkrótce przyjdę.

Znowu wbiegł na górę, jego kroki odbijały się echem na całej klatce.

Unni pobiegła przez ulicę na parking pod gęstymi drzewami. Chyba była właśnie pora sjesty, bo na ulicach pusto. Włożyła kluczyk do zamka.

I wtedy odezwał się za nią głos mówiący po norwesku.

– Stop, panienko! I proszę za mną. Chciałbym, żeby mi pani wyjawiła kilka niewielkich tajemnic.

Unni odwróciła się. Nie znała tego człowieka. Grubawy, typ drobnego przedsiębiorcy, oportunista, który pnie się w górę nie przebierając w środkach. Chwalący się basenem w ogrodzie, żaglówką i letnim domem w Hiszpanii. Owszem, znała takich, ale akurat tego nie.

Tajemnice, jakie tajemnice, zastanawiała się. O co mu chodzi? Kim jest ten człowiek?

– Nie, nigdzie teraz nie pójdę – bąkała rozczarowana. – Bo dzisiaj w nocy…

– Tak? Co masz zamiar robić dziś w nocy?

– Och, odczep się – warknęła Unni. – Nie mam czasu na wygłupy.

Ale Thore Andersen był przygotowany. Trzema szybkimi ruchami wykręcił jej ręce na plecy i zalepił jej usta nieprzyjemnie szeroką, samoprzylepną taśmą.

Unni była oszołomiona, ale łatwo poddać się nie zamierzała. Używała jedynych narzędzi walki, jakie jej jeszcze zostały, mianowicie nóg. Kopnęła napastnika z rozmachem i próbowała uciekać. W następnej chwili jednak znalazła się na ziemi z twarzą w piachu, a jej nogi zostały związane w kostkach tą samą taśmą, którą miała na ustach.

Musiałeś już kiedyś to wszystko robić, pomyślała z goryczą.

Była teraz niczym paczka. Krzyczała mimo knebla, co chyba drażniło napastnika, bo wymierzył jej zaciśniętą pięścią cios w twarz. Potem została wniesiona do wielkiego czarnego samochodu i dostała jeszcze jeden kawałek taśmy, tym razem na oczy.

Skrzywiła się boleśnie, bo taśma ciągnęła ją za włosy.

Potem poczuła, że samochód rusza i odjeżdża. Odjeżdża od Jordiego i cudownego poczucia bezpieczeństwa.

19

Juana otworzyła i Jordi wyjaśnił, że nie wolno jej przyjmować nikogo obcego. Zapewniła, że będzie ostrożna, w drzwiach ma judasza, więc nikomu przypadkowemu nie otworzy. Tylko dlaczego…?

Jak jej to powiedzieć? zastanawiał się Jordi gorączkowo. Zaczął tak:

– Ponieważ natrafiliśmy na ślad czegoś, co wydarzyło się w piętnastym wieku i co pewne osoby pragnęłyby od nas przejąć.

Patrzyła na niego zdumiona, potem uśmiechnęła się sceptycznie.

– Mam nadzieję, że to nie ta stara legenda na temat skarbu znowu ożywia wyobraźnię jakichś awanturników?

– Jeśli o tych ludzi chodzi, to oni myślą właśnie o skarbie. My jednak pracujemy nad czymś zupełnie innym, choć wygląda na to, że skarb jest z tym jakoś związany.

Juana długo mu się przyglądała, zanim znowu zaczęła mówić:

– Bardzo chcę poznać to, nad czym pracujecie. To może mieć nieocenioną wartość dla mojego doktoratu.

Jordi znalazł się na grząskim gruncie. Zagadka rycerzy nie może zostać upubliczniona, przynajmniej zanim będzie rozwiązana. Ewentualnie.

– Kim ty właściwie jesteś? Czym jesteś?

Juana była bardzo inteligentną dziewczyną. Zasługiwała na szczerą odpowiedź.

– Fakt, że wyglądam tak, jak wyglądam, ma również związek z naszym zadaniem. Z życiem i śmiercią.

– Tak – rzekła z namysłem. – Niemal to widzę.

Jordi usłyszał, że dzwoniono do jakichś drzwi na parterze i że te drzwi się otworzyły, krótka rozmowa, drzwi zamknęły się na powrót. Zaległa cisza.

– Tutaj nie jest bezpiecznie – rzekł pospiesznie. – Chodź z nami do hotelu, tam będziemy mogli porozmawiać.

Zgodziła się natychmiast. Wepchnęła wszystko, co potrzebne do dużej teczki i poszła za nim. Pospiesznie wybiegli na ulicę.

– Unni czeka w samochodzie – wyjaśnił Jordi, kiedy przechodzili przez jezdnię.

– Rany boskie – jęknął na parkingu. – Unni zostawiła kluczyki w drzwiach? To do niej niepodobne! Ona nie robi takich głupstw.

Pociągnął za klamkę.

– Drzwi nie były otwierane!

W samochodzie Unni, niestety, nie znaleźli i Jordi poczuł, że strach go paraliżuje.