Выбрать главу

– Wiesz, że tego nie zrobię. Mam dokładnie takie same pragnienia jak ty.

Pociągnął ją za sobą, zanim zdążyła zasnąć.

W samochodzie Unni myślała: W jaki sposób wy mnie znaleźliście, ale nie miała siły, żeby o to zapytać. Traciła powoli kontakt z rzeczywistością, a Juana i Jordi na przedzie samochodu dyskutowali, w którą stronę jechać, mówili też coś o spotkaniu z rycerzami. W tym samym miejscu, co ostatnio. Jakie to miejsce? Co było ostatnio?

Cudownie jest pogrążyć się we śnie! Bosko!

Dlatego właśnie nie słyszała, o czym mówią jej przyjaciele. Nie słyszała, jak Jordi opowiadał o kontaktach z rycerzami, ani okrzyku Juany:

AMOR ILIMITADO SOLAMENTE?

Milczenie.

– Ale ja te słowa gdzieś widziałam lub czytałam. Nie mogę sobie tylko przypomnieć gdzie.

– Mimo wszystko spróbuj – prosił Jordi. – To bardzo ważne.

Juana jednak nie pamiętała. Musieli zrezygnować. Jordi zaczął mówić o czym innym. Tyle było do opowiedzenia, chociaż on nie wyjawiał wszystkiego ze szczegółami. Tylko to, co uważał za konieczne dla Juany.

Im głębiej Juana wchodziła w tę historię, tym bardziej zaplątana jej się wydawała. Gdyby nie widziała rycerzy na własne oczy, byłaby przekonana, że ma do czynienia z dwojgiem szaleńców. Chociaż bezlitosny atak na Unni mówił również swoje.

Rycerze byli wystarczająco straszni. Juana jednak bała się śmiertelnie, że pojawią się jeszcze makabryczni słudzy inkwizycji. Tego by już nie zniosła.

Na każdym zakręcie drogi spodziewała się ich zobaczyć w gęstniejącym mroku nad Oviedo jak jakieś unoszące się w powietrzu czarne chmury z otchłani.

Ale Jordi mówił, że mnisi od kilku dni trzymają się od nich z daleka.

To nie pomogło na obawy Juany. Bo mogą w każdej chwili zaatakować ze zdwojoną siłą.

Odetchnęła z ulgą, kiedy światła reklam w mieście Oviedo, rozproszyły nocny mrok.

23

Unni ocknęła się przed świtem. Leżała trochę niewygodnie, ścierpła jej jedna ręka.

Ciepłe ramię Jordiego. Spał.

Byli bardzo blisko siebie i ani śladu mrozu.

Czy oni… nie!

Miała w pamięci niejasne wspomnienie hotelowej recepcji, gdzie musiała opierać się o ladę, żeby nie upaść na podłogę. Klucze. Dobranoc, Juana.

Łóżko. Opadła na nie bezwładnie. Ręce, zdejmujące jej buty. A potem już nic więcej.

Jego ramiona zamykały ją szczelnie.

O, cóż za niebiańska rozkosz!

Chciała ponownie zobaczyć jego klatkę piersiową. Czy można zapalić światło?

Unni czuła się jak księżniczka z bajki o białym niedźwiedziu, królu Valemonie, kiedy ostrożnie zapalała nocną lampkę, by zobaczyć, z kim spędziła noc.

Przede wszystkim ona uważała tę baśń za mocno erotyczną, dokładnie tak jak pochodzące z innych krajów baśnie typu „Piękna i bestia”, wszystkie osnute na tym samym motywie: młoda dziewczyna zostaje uprowadzona przez potwora, który dzięki jej miłości przemienia się na powrót w pięknego księcia. A co robili w ciągu wspólnie spędzanych nocy, owa bestia i piękna dziewica? Przecież po pierwszej takiej nocy dziewicą już chyba nie była. I tego rodzaju bajki opowiada się dzieciom!

Pamiętała sama, jakie piękne i liryczne wydawały jej się te opowieści, kiedy była małą dziewczynką, a i jeszcze długo potem, gdy już stała się nastolatką. Ha! Teraz wiedziała lepiej, jak się sprawy mają.

Jordi był dokładnie tak samo pociągający, jak zapamiętała z ich pierwszego zbliżenia. Ostrożnie pogłaskała go po piersi, bawiła się czarnymi włosami, ściągnęła kołdrę nieco niżej. Płaski brzuch, wąskie pasmo włosów w dół od pępka.

Poczuła mrowienie w ciele. Czy mogłaby się odważyć?

Ich pierwsze miłosne spotkanie odbyło się pod presją czasu. Dwoje początkujących, niepewnych, a trzeba było się spieszyć. Czuła się skrępowana i onieśmielona, na żadne wyrafinowane eksperymenty nie było wtedy miejsca.

– Mogłabyś nie przerywać? – dotarł do niej cichy głos Jordiego, zobaczyła na jego twarzy uśmieszek.

Gwałtownie cofnęła rękę, ale on przyciągnął ją znowu.

– Nie przerywaj, to naprawdę rozkoszne!

Znowu położyła mu rękę na brzuchu. Pieściła go leciutko, wolno posuwała się w dół. W końcu wsunęła rękę pod kołdrę.

Ale zmieniła kierunek, gładziła teraz udo.

– Tchórz – szepnął Jordi.

Unni zaczynała oddychać szybciej. Czuła ciarki na skórze. Bliska przerażenia przesuwała dłoń do centrum, gdzie włosy były bardziej gęste, aż dotarła do celu. Głęboko wciągnęła powietrze. Członek Jordiego był twardy jak kamień, lekko pulsujący. Przeniknęła ją fala pożądania, napinając całe ciało położyła policzek na piersi ukochanego, przywarła do jego ud, obejmowała je nogami.

Palcami delikatnie pieściła jedwabistą skórę. Czuła, jak wspaniale członek układa się w jej dłoni, poruszała nim tam i z powrotem, wstrzymując oddech, wolniutko. Unni słyszała, jak trudno jest Jordiemu spokojnie oddychać. Jego ręka odnalazła pulsujące ciepło między jej udami.

– Jordi – szepnęła. – Często miewałam taki niezwykły sen w związku z tobą i teraz myślę, że mogłabym go urzeczywistnić.

– No to powiedz! Powiedz, co ci się śniło! Zwlekała chwilę, potem jednak zebrała się na odwagę.

– Muszę przyznać, że marzyłam o tym i we śnie, i na jawie.

– Tym lepiej – uśmiechał się, przytulając ją do siebie. Byli tak blisko siebie. Płynącej z tego radości nic nie mogło zastąpić. Przenikała do głębi oba gorące ciała. Unni pożałowała swoich słów.

– To głupie. Nie mogę ci tego powiedzieć!

– Ależ Unni, to przecież jestem ja! A my, ty i ja, zawsze mogliśmy sobie wszystko powiedzieć!

Unni roześmiała się niepewnie.

– Śmiech jest bardzo ważny w miłości. Znakomicie łączy ludzi, nie uważasz?

– Tak. Dzięki temu kochankowie mogą się bardziej do siebie zbliżyć. Ale tylko do określonego punktu.

– No właśnie, bo potem wraca powaga. Ale to jest dobre uczucie.

– Nie zmieniaj tematu, mów o śnie! Chcę cię poznać również od tej strony. Jedynej, jakiej dotychczas nie zbadaliśmy.

Unni wyszeptała mu do ucha, że bardzo by chciała, aby wziął ją od tyłu. Z jakiegoś powodu wydawało jej się, że akurat to bardzo ją podnieci. Chociaż i tak płonęła z pożądania, ale tamto pragnienie powracało do niej od bardzo dawna jako największa tęsknota.

Jordi natychmiast skinął głową.

– Odwróć się – powiedział. Posłuchała, a on ukląkł przy niej.

Było to dokładnie tak oszałamiająco rozkoszne, jak sobie wyobrażała. Jordi dotarł do punktu, z którego wypływały wibrujące fale rozkoszy i obejmowały całe jej ciało. Kiedy przeczuła, że zbliża się do czegoś ekstatycznie cudownego, wyszeptała gorączkowo, żeby wrócili do zwykłej pozycji i że trzeba to zrobić jak najprędzej, bo ona osiąga granicę, od której już nie ma odwrotu.

Po wspaniałym, gwałtownym zakończeniu leżeli wyczerpani, mocno objęci. Jordi roześmiał się.

– Chyba działamy zbyt szybko. Nowicjusze. Zobaczysz, będzie lepiej, kiedy nabierzemy więcej wprawy.

– Z pewnością – uśmiechnęła się. – Za pięćdziesiąt lat będziemy potrzebowali trzech godzin, żeby w ogóle zacząć.

Znowu oboje ogarnął smutek. Żadnemu z nich nie było pisane takie długie życie.

– Zmienimy to – powiedział Jordi uspokajająco. Czytał w jej myślach, zobaczył, jak się skuliła i pogrążyła w ponurym nastroju. – Musimy to zmienić. Nie wolno nam roztrwonić szczęścia tylko z powodu starego przekleństwa!

– Absolutnie nie! Jordi, ty zdążyłeś się wycofać w ostatniej sekundzie?