– Tak – odrzekła głucho. Boże, wróciłam do domu! Dlaczego w ogóle stąd wyjeżdżałam? Pozwól mi tu zostać! – Tak tu ładnie, Tomasie. I ty… wydajesz się taki silny i zdrowy.
– To prawda, często teraz wychodzę.
– Wspomniałeś jakichś przyjaciół?
– To muzycy. Przychodzą tu często, kupują ode mnie instrumenty. I rozmawiają.
Jak mogła dokonać się taka odmiana? A zresztą, wszystko przecież jasne. Heike! Jego wizyta. Przykładał do ciała Tomasa swe leczące dłonie. Musiał tchnąć weń pragnienie powrotu do życia, do świata. Dobro.
Heike, gdziekolwiek się pojawił, niósł ze sobą dobro. Ona, Tula, jedynie smutek.
– Od dawna jesteś już w domu? Twoi rodzice na pewno bardzo się ucieszyli z twojego powrotu – stwierdził z promiennym uśmiechem. Ludzkie ciepło…
– Nie byłam jeszcze w domu. Jadę prosto z Norwegii.
Tomas powiedział cicho, niemal szeptem:
– A więc najpierw przyjechałaś tutaj? Do mnie?
Tula osunęła się po ścianie na podłogę i usiadła skulona, przesłaniając twarz dłońmi.
– Tulo – rozległ się jego łagodny głos. – Czy wiele zła doświadczyłaś?
– Tak. Od siebie samej.
Zaśmiał się niepewnie.
– Ani trochę w to nie wierzę.
Płacz już, już wyrywał jej się z gardła, ale próbowała jeszcze go powstrzymać.
– Ach, Tomasie, Tomasie, ty nic nie wiesz!
Podjechał do niej na wózku i pogładził ją po włosach.
– Jeśli potrzebujesz rozmowy, to mam dość czasu. Nawet całe życie, jeśli tego pragniesz. Ale może żądam od ciebie zbyt wiele?
Tula po omacku odszukała jego dłonie i przycisnęła je do swojej twarzy. Oddychała ciężko, nierówno.
– Przychodzę tu… i płaczę! A tobie przecież należy się radość i beztroska. Zasypuję cię swoimi problemami. Powinnam się wstydzić, wstydzić!
– Znalazłaś się w potrzebie, Tulo – stwierdził ze spokojną życzliwością. – I przyszłaś ze swą troską do mnie. Rozumiem, że nie miałaś nikogo, z kim mogłabyś porozmawiać.
– Nie! Nikogo! Nie chciałam!
– Ale ze mną, być może, ośmielisz się pomówić o tym, co cię dręczy. Czy może być większa radość dla mężczyzny niż okazanie mu takiego zaufania?
– Ale tak nie powinno być, nie powinno!
– Dobrze, już dobrze. Zaraz przekręcimy klucz, zamkniemy już sklep na dzisiaj. A potem wejdziemy do środka i usiądziemy na łóżku. Trochę niewygodnie, jak ty leżysz na podłodze, a ja siedzę na wózku, który toczy się raz tu, raz tam.
Tula roześmiała się bezradnie przez łzy. Wstała, a Tomas zamknął drzwi.
Pomieszczenia w głębi wyglądały równie schludnie jak sklep. Było w nich czysto, wszędzie panował wzorowy porządek, tu i ówdzie pojawiły się nowe ozdoby.
Tomas dostrzegł jej zdumienie.
– Musiałem przygotować się na twoje przybycie. Gorzej tu przecież było niż w śmietniku.
Przeniósł się z wózka na łóżko, przykryte nową ładną narzutą. Pchnął wózek pod ścianę i zaproponował Tuli miejsce obok siebie.
Ciężko wzdychając, przycupnęła na brzegu łóżka, ale zaraz pozwoliła mu przygarnąć się bliżej. Jej głowa spoczęła na ramieniu Tomasa, czuła, że podbródkiem delikatnie ociera się o jej włosy.
– Jak cudownie, że już jesteś!
– Dobrze być przy tobie, Tomasie! A mimo to pozostaje mi jeszcze długa, długa droga, by naprawdę dotrzeć do ciebie.
– Jest krótsza, niż ci się wydaje. Opowiadaj teraz!
I znów pokój wypełnił zdradzający udrękę szloch.
– To takie straszne, takie straszne!
– Trudno mi w to uwierzyć.
Tomas więcej się nie odezwał, czekał. Tula przez chwilę milczała, wreszcie powiedziała spokojnie:
– Jestem czarownicą.
– Wspomniałaś już o tym poprzednio. Twierdziłaś, że jesteś diabłem albo złym człowiekiem.
– To jedno i to samo. Tomasie, nie mogę wyznać ci nawet połowy!
Popatrzył na nią i rzekł surowo:
– Musisz opowiedzieć mi o wszystkim, bez względu na to, jak sama to oceniasz.
– Najdroższy przyjacielu, nie należę do ludzi, którzy za wszelką cenę muszą wyznać wszystkie grzechy, by uwolnić swe sumienie od dręczącego je ciężaru, raniąc przy tym innych. Ja nie chcę zranić ciebie. Właśnie ciebie, bo tak niezmiernie dużo dla mnie znaczysz. Posłuchaj teraz, są dwie bardzo istotne sprawy: nie przyjechałam tutaj dlatego, że nic mi się nie powiodło i zostałeś mi jedynie ty. Przyszłam tu, bo byłeś mi pociechą, dawałeś poczucie bezpieczeństwa w tym okropnym, trudnym życiu. Nie będę bałamucić cię twierdząc, że myślałam o tobie dniem i nocą, bo to nieprawda. Nie pozwoliła na to moje bujne życie, nazbyt obfite w przygody i nader chaotyczne. Jednak świadomość, że ty istniejesz, przez cały czas tkwiła we mnie. To jedyny stały punkt oparcia, jaki mam na świecie. Druga sprawa to powód, dla którego nie chcę cię zranić. Nie dlatego, że mi cię żal. Przyczyna tkwi głębiej, to nie jest zwykła, poniżająca litość. Zrozum, nie jestem zdolna, by żywić głębsze uczucia do kogokolwiek, ale jeśli istnieje młody mężczyzna, do którego przywiązałam się w mym nędznym życiu, to jesteś nim właśnie ty!
Wybuchnęła niepohamowanym płaczem i przez długą chwilę nie była w stanie wymówić ani słowa. Ale Tomas czekał cierpliwie, starając się ją pocieszyć dotykiem dłoni. Kiedy się nieco uspokoiła, powiedział:
– Teraz ty mnie posłuchaj. Jak sądzisz, kim jesteś dla mnie? Jak myślisz, ilu mam przyjaciół, którzy są czymś więcej niż tylko troskliwymi, życzliwymi klientami? Ile przyjaciółek może mieć taki jak ja inwalida? Kto jest zdolny dostrzec człowieka w kalece? Nikt inny oprócz ciebie, Tulo! Jesteś „moją dziewczyną”, czy tego nie pojmujesz? Ja, najnędzniejszy ze wszystkich, mogłem mówić: „Moja dziewczyna jest w Norwegii.” Jak myślisz, ile znaczył dla mnie ten fakt? Co wiesz o mojej tęsknocie przez ten nieskończenie długi rok? Ale jeśli nawet będę mógł cię zobaczyć tylko raz do roku i jeśli wiem, że nigdy cię nie dostanę, nie robię sobie bowiem żadnych nadziei, to i tak dla mnie jesteś moją dziewczyną. Jak możesz zatem przypuszczać, że braknie mi sił, by wysłuchać twoich zwierzeń? Że ty, która jesteś całym moim światem, opowiesz mi zbyt wstrząsające historie? Cierpisz, jest ci trudno, i to jedynie widzę. Pragnę być twoją opoką, przyjacielem, który wszystko zrozumie.
– I wszystko wybaczy?
– Cóż ja mogę mieć do wybaczania? Ta, co zrobiłaś, to tylko twoja sprawa. Ale chcę o wszystkim wiedzieć, by lepiej cię poznać. A poza tym potrzebujesz z kimś porozmawiać.
– Ach, Bóg jeden wie, jak bardzo pragnę mówić z kimś, kto ma siłę mnie wysłuchać!
– Jestem przy tobie, Tulo!
Łzy spływające jej po policzkach kapały na jego dłonie.
– Ale tego jest tak wiele, Tomasie. Twoja przyjaźń zostanie wystawiona na ciężką próbę. Nie sądzę, byś był w stanie przyjąć wszystko!
– Nie oceniaj mnie z góry! – Kiedy Tula milczała, Tomas mówił dalej: – To samo powiedziałaś mi rok temu. Mówiłaś o grzebaniu w bagnie, o wszelkich brudach, które wówczas wypływają na wierzch.
– I to wcale się nie zmieniło, Tomasie! To budzi moją największą rozpacz. – Znów umilkła na chwilę. – Nawet Heike tak naprawdę nic nie wie. Sporo przypuszcza, ale nie wie na pewno. Nie mogłam z nim rozmawiać, on nie jest mój.
Tomas powiedział cicho:
– Chcesz powiedzieć, że ja jestem twój?
– Tak! Tak! I dlatego nie mogę cię skrzywdzić! Ach, Tomasie, nie zdawałam sobie sprawy, że tak wiele dla mnie znaczysz, że jesteś mi aż tak bliski.