Выбрать главу

Wybuchł skandal nad skandale. Dama nie mogła już pokazać się między ludźmi. Musiała kryć się przed wyzwiskami, którymi ją obrzucano, salwami śmiechu i ludźmi spluwającymi na jej widok.

W końcu, pewnego dnia, przesłonięta mrokiem wieczoru, przekradła się do Erlanda z Backa, który akurat przebywał w domu przez kilka tygodni. Tam padła na kolana, błagając:

– Mój drogi, bądź tak dobry, ulituj się nad nieszczęśliwą kobietą! Służysz czasami pod rozkazami mojego męża. Przekaż mu moje pozdrowienia i powiedz, że niczemu nie jestem winna. Niech nie słucha tego, co mówią we wsi! Miej litość nade mną!

– Ale… eee… – zaczął Erland, który nie grzeszył bystrością, był za to prostoduszny i naiwny. – Ale to przecież nie jest prawda!

– Ach, przysięgam na zbawienie mojej duszy…

– Nie wolno tak mówić – odparł Erland śmiertelnie poważnie. – Przecież widziano, jak pani podskakiwała na tym człowieku. To raczej on został zgwałcony.

Mocno pobladła dama nerwowo wykręcała dłonie.

– Ach, najmilszy, tak cię proszę! Czy nie możesz powiedzieć mojemu mężowi, zanim przyjdzie do domu, że to nie była moja wina?

– Ja nigdy nie kłamię – skłamał Erland. – Ale mogę prosić pani męża, by okazał wyrozumiałość. Kiedy krowy nachodzi chcica, nie można sobie dać z nimi rady, dopóki nie poczują byka, dobrze o tym wiem. A kiedy kobietę przyciśnie, to musi posmakować chłopa, takie jest już prawo natury, moja pani. A że małżonek tak długo jest poza domem, nie dziwota, że zaczęło korcić. Poproszę kapitana, by miał to na względzie, kiedy wróci do domu. Powiem też, żeby był dobry dla dziewczynki, bo ona przecież nie prosiła się na świat. I to w taki pożałowania godny sposób, spłodzona w nierządzie, w stajni!

Pani oficerowa miała wielką ochotę wymierzyć bezwstydnemu prostakowi policzek, nie mogła sobie jednak na to pozwolić, zamiast tego powiedziała uniżenie:

– Dziękuję, łaskawy sierżancie Backe, nigdy ci tego nie zapomnę!

Gdyby mogła, zemściłaby się za wszystkie upokarzające słowa. Zwykły sierżant z nędznej chłopskiej zagrody pouczał żonę kapitana! To… to wprost nie do pomyślenia!

Zaraz jednak przypomniała sobie o swej sytuacji i żywym dowodzie niewierności, który leżał w kołysce w domu, odeszła więc ze spuszczoną głową.

Wstawiennictwo Erlanda niewiele pomogło. Kapitan wrócił do domu, parskając złością niczym rozjuszony byk.

Dziewczynce pozwolił zostać, zwłaszcza że Erland tak pięknie za nią prosił, a poza tym kapitan nie miał własnych dzieci. Znalazł dziarską gospodynię, która ugodziła się do opieki nad małą. Żonę jednak wypędził; na nic się zdały prośby i błagania, nie chciał jej więcej widzieć na oczy.

Myślą wracał do chwil upokorzenia, kiedy musiał żebrać i dopominać się o swe małżeńskie prawa, a później leżał w lodowatych, niemal trupich objęciach i słyszał, jak ona wzdycha z żalu nad sobą, niecierpliwie wyczekując końca. A potem oddała się w najbardziej bezwstydny sposób zwykłemu… włóczędze!

Kiedy niewierna żona mijała dwór Bergqvara, niosąc na plecach w zgrzebnym worku najpotrzebniejsze rzeczy, spostrzegła niedużą dziewczynkę, opartą o drzewo w alei. To Tula, wnuczka pisarza. Kapitanowej od razu przyszła na myśl jej własna córeczka, którą musiała opuścić. Może i jej mała będzie kiedyś równie słodka i pulchniutka jak Tula? Może będzie miała tak samo naiwne, szczere, lekko zdziwione spojrzenie?

Śliczne dziecko! Żal ścisnął serce kapitanowej. Jeszcze niżej pochyliła głowę.

Tula przyglądała się kobiecie opuszczającej wieś. Obojętnym wzrokiem śledziła zgarbioną postać, aż zniknęła jej z oczu.

Pomknęła potem aleją do domu, robiąc po dwa skoki na każdej nodze, aż tańczyły żółtozłote loki.

W następnej chwili nie pamiętała już o całej historii z żoną oficera.

Tula miała jeszcze jedną bardzo dobrą przyjaciółkę. Była nią jej druga babcia, jak nazywała Ebbę z Knapahult. Mama, Gunilla, opowiadała jej, że wychowała się właśnie w domu Ebby, ale ani Ebba, ani Siri nie była jej prawdziwą matką. Prawdziwa babcia Tuli miała na imię Vibeke i umarła wiele, wiele lat temu.

Ebba nie mieszkała już w Knapahult, poślubiła jednego z mieszkańców innej części parafii. Ale Tula często ją odwiedzała i te wizyty dawały im obydwu wiele radości. Tuli bardzo podobał się sposób mówienia babci Ebby. Był prosty, bezpośredni, czasami surowy, a nawet grubiański. I babcia znała tyle ciekawych historii! Pewnie nie wszystkie były prawdziwe, ale mała Tula dzięki nim sporo się dowiedziała o mężczyznach i o tym, do czego są zdolni.

Na szczęście nikt w domu nie domyślał się nawet, jakie nauki pobierała u Ebby!

Historie o mężczyznach nadzwyczaj ją interesowały. Sporo przecież widziała rzeczy, których z początku nie potrafiła zrozumieć, ale u Ebby otrzymała wyjaśnienie. Dowiedziała się, że mężczyźni lubią dotykać kobiet i dziewcząt, zwłaszcza w niektórych miejscach. Ebba uprzedzała, że Tula nie może im na to pozwolić, nie wiedząc, jakie ziarno zasiewa w myślach dziewczynki.

Tula miała już dziesięć lat, gdy pewnego razu napotkała w lesie kochającą się parę. Spokojnie, cicho, podeszła do nich i przysiadła obok na trawie, by przyjrzeć się z bliska, czym się zajmują. Wyglądało na to, że jest im przyjemnie, choć jednocześnie bardzo ich to męczy, u Tula niewiele mogła z tego pojąć.

Nie znała tych ludzi. Nie wiedziała, że ta para, która szukając odludnego miejsca przybyła w okolice domu Erlanda i Gunilli, ponieważ na ogół nikt tu nie mieszkał. Przyszli aż z drugiego krańca parafii, jak najdalej od znajomych twarzy, by nikt nie zakłócił im miłej schadzki.

Nagle kobieta odwróciła głowę i spostrzegła dziecko. Wydała z siebie ochrypły dźwięk, przypominający ptasi krzyk, i próbowała się podnieść. Po chwili mężczyzna również zauważył dziewczynkę, wpatrującą się w nich ze spokojnym zaciekawieniem. Poderwał się, usiłując podciągnąć wiszące wokół kostek spodnie, zaplątał się w nie i potknął. Kobieta pozbierała bieliznę i na kolanach przeszła spory kawałek, nim wreszcie stanęła na nogi.

Tula zdołała jednak dostrzec coś, co stanowiło częściowe wyjaśnienie tajemnicy. Na nic się zdały wysiłki mężczyzny, który dłonią usiłował zasłonić swą najszlachetniejszą część, gdyż dziewczynka i tak zdążyła ją już zobaczyć i zorientować się, do czego może zostać wykorzystana.

– Interesujące – mruknęła, kierując się w powrotną drogę do domu. Nikogo tam teraz nie było. Ojca wezwano na służbę, więc matka i Tula mieszkały u dziadka. Dziewczynka lubiła jednak od czasu do czasu znaleźć się „w domu” i pobyć trochę sama. W głowie kłębiło jej się tyle dziwnych myśli, innym ludziom było nic do tego. W samotności mogła wprawiać się w czarodziejskich sztuczkach, metodą prób i błędów badać, jak daleko posunęła się w swych umiejętnościach, a jakie obszary nadal pozostawały dla niej zamknięte.

Pod ciemnym kamieniem przy progu Tula znalazła klucz i weszła do środka. Cisza panująca w domu była wprost oszałamiająca.

Rozmyślała nad tym, co widziała. Jej przyjaciółka Amalia wspomniała kiedyś o dziwacznych zabawach dorosłych, ale chichotała przy tym tak gwałtownie, że Tula nie pojęła ani słowa. Poza tym Tula przypuszczała, że Amalia wie na ten temat równie mało jak ona.

Tula znalazła woskową świecę i wypróbowała ją na sobie samej. Oczywiście natychmiast napotkała opór.

– Fuj! – krzyknęła i odrzuciła świecę. – Przecież to zwyczajnie boli!

Zamknęła za sobą drzwi i skierowała się ku dworowi Bergqvara.