Выбрать главу

Westchnęłam. Opowiedziałam jej o wizycie króla i zobowiązałam do zachowania tajemnicy. Matka miała przerażenie w oczach, a ja wcale nie byłam pewna, czy dobrze uczyniłam. Uznałam jednak, że powinna wiedzieć, komu ma zaprezentować swój kunszt kulinarny.

W czasie obiadu o Blombergów matka nie mogła się skupić. Dobrze ją rozumiałam. W drodze powrotnej późnym wieczorem ożywiła się, jakby myśl o przyszłym wydarzeniu wcale nie była dla niej tak niemiła.

Przechodziłyśmy właśnie w pobliżu domu Fernérów, kiedy z bramy wyłonił się jakiś człowiek Wzdrygnęłyśmy się obie, o tej porze bowiem ulice były zwykle ciche i opustoszałe. Widziałam go jedynie przez ułamek sekundy, kiedy przechodząc obok nas rzucił mi ukradkowe spojrzenie. Nie mogłam jednak nie zwrócić na niego uwagi, bowiem w jego wzroku kryła się jakaś niezwykła moc. Nie był zbyt urodziwy, lecz coś w jego wyglądzie znamionowało silną osobowość. Emanował siłą, która dana jest niewielu. Serce zabiło mi gwałtownie, gdy spotkałam jego wzrok.

Matka obejrzała się za nim.

– Dziwny typ – mruknęła.

Nie zaprzeczyłam.

Następnego ranka, kiedy omawiałyśmy szczegóły królewskiego obiadu, przybiegła jedna z dziewek kuchennych Fernérów z poleceniem, by Annabella natychmiast stawiła się w ich domu. Natychmiast! Wszyscy byli niezwykle poruszeni!

Zdziwiłam się niepomiernie. Byli źli na mnie? Nie zrobiłam nic strasznego, ukradłam jedynie Marcusa Florze, ale nie miałam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Wręcz przeciwnie, uważałam to za dobry uczynek i byłam pewna poparcia Marietty.

Nabrałam głęboko powietrza, pomyślałam o Marcusie i ruszyłam za dziewczyną.

ROZDZIAŁ VIII

Kiedy dotarłyśmy na miejsce, trzęsłam się jak osika. Ku memu zdziwieniu czekali na mnie w komplecie, Marcus, Marietta, pan i pani Fernér, pułkownik Lehbeck, Johan, Flora i jakiś jegomość o nieprzyjemnej powierzchowności, ubrany w bogato szamerowany mundur. Powiadomiono mnie, że to ojciec Marcusa i Marietty.

Towarzystwo uzupełniał inny dystyngowany mężczyzna, którego dotąd nie spotkałam. Był to brat pani Fernér ze Sztokholmu. To on pełnił funkcję łącznika między domem Fernérów a dworem królewskim.

Marietta siedziała obok męża i trzymała go za rękę. Jej twarz nosiła ślady łez. To było do niej zupełnie niepodobne.

Z duszą na ramieniu dygnęłam przed nimi. Generał Dalin nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Flora siedziała obok niego. W jej spojrzeniu nie było śladu litości. Nie wystraszyłam się, czułam się silna miłością Marcusa. Marcus milczał, ale wzrokiem dodawał mi otuchy.

Pierwszy przemówił pułkownik Lehbeck, spokojnie i przyjaźnie, jak to miał w zwyczaju:

– Dowiedzieliśmy się o wypadku, któremu uległ Marcus – powiedział. – Johan przyjechał z wieścią do Malmø i natychmiast się tu zjawiliśmy. Nie zrozumieliście powagi sytuacji?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wtrącił się generał:

– Zlekceważyliście mój zakaz! Potajemna schadzka, co za prostactwo! Poza tym naruszyliście cześć tej szlachetnej kobiety.

Flora zacisnęła usta i skinęła potakująco.

– Nie o tym właściwie myślałem – ciągnął Lehbeck, a ja poczułam doń jeszcze większą sympatię. – To, co mnie niepokoi, to pewien drobny szczegół, którego tu zgromadzeni zdają się nie zauważać. Mianowicie ktoś z obecnych musiał wiedzieć o miejscu spotkania! Marietta dostała list od Marcusa i miała przekazać go Annabelli. Co stało się z listem?

Marietta potarła dłonią czoło.

– Już mówiłam – zaczęła niepewnie. – Trzymałam go w torebce, ale kiedy tam pewnego razu zajrzałam, listu nie było. Później jednak go znalazłam, w torebce właśnie!

– A list był zmięty, jakby ktoś go przeczytał. Prawda?

– Tak…

– Miła moja! Nikt w tym domu nie zagląda do cudzych torebek – obruszyła się pani Fernér.

– To właśnie należy sprawdzić – wtrącił jej brat. – Jeśli nie znajdziemy rozwiązania tej zagadki, para królewska nie będzie mogła się tu zatrzymać. Trzeba będzie zmienić trasę podróży.

Pani Fernér wybuchnęła płaczem. Jej mąż usiłował ją uspokoić. Zauważyłam krople potu na jego czole.

– Panno Annabello – Lehbeck spojrzał na mnie. – Proszę opowiedzieć nam wszystko, ale to wszystko, o tym jeźdźcu, którego ujrzałaś w zatoczce koło Svarte.

Spojrzenia obecnych w pokoju spoczęły na mnie, więc bardzo się zmieszałam.

– Tam było tyle drzew – wyjąkałam. – Widziałam go jedynie przez parę sekund.

– Jakiej maści był koń?

– Kasztan… tak sądzę. Wszystko działo się szybko, daleko ode mnie…

– Ale to był mężczyzna?

– Nie jestem pewna. Przykro mi, widziałam jeźdźca przez krótką chwilę.

Pułkownik skinął głową i odwrócił się do pani Fernér.

– Pani Fernér, czy któryś z gości opuszczał dom wczoraj koło godziny dwunastej?

– Ja… mój Boże… ja też wyjeżdżałam.

Następna w kolejności gospodyni potwierdziła, że wszyscy przebywali o tej porze poza domem. Wszyscy oprócz Flory.

Flora uśmiechnęła się z zadowoleniem, a generał poklepał ją po ramieniu.

Nie mogłam znieść jej widoku, więc obróciłam się do pułkownika Lehbecka.

– Panie pułkowniku – zaczęłam ostrożnie – nie wiem, czy to może mieć jakieś znaczenie, ale wczoraj wieczorem widziałyśmy z matką pewnego mężczyznę.

– Tak?

– Ten człowiek… – Zawahałam się. – Marcus opowiadał mi o kimś, kogo spotkany przez nas mężczyzna przypomina z wyglądu.

– Mów dalej!

Zanim zdążyłam ponownie otworzyć usta, generał wysyczał:

– Marcus! Zdradziłeś tajemnice stanu tej… tej dziewce kuchennej!

Wywiązała się chaotyczna wymiana zdań. Wszyscy mówili jednocześnie, niektórzy brali mnie w obronę, inni nie byli pewni, co o tym wszystkim sądzić. Z ust Flory nie schodził uśmieszek zadowolenia.

W końcu do głosu doszedł Marcus.

– Annabella zamieszana jest w tę sprawę jak każde z nas, a może i bardziej. Napadnięto ją, próbowano pozbawić życia. To ona dostała kartkę z tym tajemniczym słowem.

Jego ojciec prychnął z pogardą.

– Też mi wymysł! Aldebaran i „wole oko” w teatrze kopenhaskim! To śmieszne!

Pułkownik Lehbeck siedział z niewzruszoną miną. Z wielkim trudem przychodziło mu sprzeciwiać się przełożonemu.

– To całkiem właściwe, że zapoznano nas z tą teorią – powiedział. – Mój kolega… – skinął głową w kierunku brata pani Fernér – przedstawi tę kwestię Jego Wysokości. Będzie usilnie odradzał wyjazd do Kopenhagi.

– Może lepiej byłoby zastawić na tych fanatyków pułapkę w teatrze – zaproponował Marcus.

Brat pani Fernér uśmiechnął się.

– Myśleliśmy o tym, nie jesteśmy jednak obecnie w najlepszych stosunkach z Duńczykami. Para królewska powinna porzucić myśl o wyjeździe do Danii.

– Uważam, że Marcus postąpił roztropnie, dzieląc się swymi wątpliwościami – wtrącił Johan, który rzadko zabierał głos.

– Ja też tak sądzę – przyznała Flora.

Generał musiał skapitulować, widać było, że liczy się ze zdaniem Flory.

– Wróćmy do człowieka, którego Annabella i jej matka spotkały wczorajszego wieczora – drążył temat Lehbeck. – Czy to mógł być Cederwed? Tak blisko domu? Wiecie, co to oznacza?

W pokoju zapadło ponure milczenie. Flora siedziała ze spuszczoną głową. Raptem podniosła ją i spytała przymilnie:

– Jesteście pewni, że ta dziewczyna mówi prawdę? A może stara się jedynie wzbudzić zainteresowanie swoją osobą?

– Zapytaj moją matkę – rzuciłam z pasją. – Zanim zdążę cokolwiek z nią uzgodnić!

– Nie ma co się denerwować… – Lehbeck pomachał uspokajająco ręką. – Wierzymy ci, Annabello. Musimy jedynie zastanowić się nad tym nowym aspektem sprawy…