Выбрать главу

Baśniopisarz przeżył wszystkie stadia koszmarnego strachu, stracił blisko dziesięć kilo wagi oraz wszelkie nadzieje powrócenia do swego bawarskiego ogródka, miłej Trudy i dzieciaków. W głowie nie mieściło mu się, że wszystkiemu winien był spoczywający na stole regenckim ordynarny, rozdeptany kapeć, umazany od spodu lepikiem.

– Czym wobec pana zawiniłem? – Reiner nieoczekiwanie wziął struchlałego literata pod pachę gestem pełnym przyjaźni. – Jestem dobrym władcą żyznej, szczęśliwej krainy. Mój kraj obfituje w tysiące pięknych panien, szlachetnych, powabnych, intelektualnie rozwiniętych, a pan mi każe poślubić jakiegoś kocmołucha z gminu. Złośliwość to

czy perwersja?

Baśniopisarz zrozumiał, palnął się w czoło.

– Ach, więc to pan jest tym księciem…

– Regentem w stopniu monarchy, ale mniejsza o tytuły. Wszystkie szczegóły, a także horoskop astrologiczny wskazują, że to mnie miał pan na myśli w swojej twórczości. Opis pałacu, mych przymiotów to wszystko zgadza się w najdrobniejszych szczegółach.

To chyba dobrze.

– Tylko na razie.

Baśniopisarz przyjrzał się uważnie Reinerowi. Regent nie był stary, ale trudy panowania, dworskie uciechy i niehigieniczny tryb życia postarzały go o dobre dziesięć lat. W tej chwili zaś wyglądał na własnego ojca.

– Zaczęło się na tym nieszczęsnym otwartym balu. Zwróciłem uwagę na pewną nieznaną pannę, nawet niebrzydką, dość luksusowo ubraną, która podpierała filar. Zaimponował mi jej dragoński wzrost, poprosiłem do tańca…

Monarcha należał do kurdupli, a więc upodobanie do kobiet drabin nie powinno nikogo dziwić.

– Przetańczyliśmy jeden taniec – kontynuował relację. – Nie było to najprzyjemniejsze uczucie, panienka miała czerwone ręce, dwa razy większe od moich, potężne stopy, śmiała się tubalnie, a spod wykwintnych perfum przebijał zapach stajni, obierek ziemniaczanych, kapusty i parę innych… Kiedy poleciłem memu majordomusowi wywiedzieć się, kto zacz, dziewczyna zniknęła, a uciekając pozostawiła na świeżo malowanych schodach ten oto kapciuch… Oczywiście, moja policja ustaliła jej tożsamość. Jest to pasierbica pewnej obywatelki ziemskiej, nawiasem mówiąc, matki dwóch fajnych panien, które nie raz uczestniczyły we dworskich balecikach… Badając rzecz dalej, dowiedziałem się, że ową dryblasowatą sierotą opiekuje się z dystansu pewna wdowa podejrzana o praktyki czarodziejskie (niestety, inkwizycja nie posiada konkretnych dowodów). Owa kobieta, przezywana Dobrą Wróżką, jest – moim zdaniem – autorką intrygi, ona dostarczyła szaty, powóz… Oczywiście, nadal są to tylko podejrzenia. A zresztą, pal sześć czarownicę! Zaprosiliśmy pana do nas z krótką, roboczą, przyjacielską wizytą, aby dowiedzieć się, jak mam się z tego wyplątać? Moi doradcy twierdzą, że wprawdzie to moje dzieje opisywał pan w swym dziele, ale… jako autor mógłby pan pokusić się o korektę.

– Jestem bezradny – baśniopisarz rozłożył ręce. – Scenariusz został napisany, powielony, funkcjonuje w tradycji… Zresztą, proszę przyznać, czyż historyjka nie jest urocza?

– Pan kpi! Nie mam w sobie inklinacji chłopomana. Język i maniery tej wieśniaczki rażą mnie.

– Mogę pożyczyć Waszej Miłości Pigmaliona Shawa na dowód, że i Kopciuszek jest do przerobienia na damę. Oczywiście z czasem, po ślubie.

– Ja się mam z nią ożenić?! – W głosie Reinera zabrzmiały tony histeryczne. -To przecież straszne!

– Ale jakie demokratyczne!

Regent spurpurowiał, żyły mu nabrzmiały.

– Jestem księciem absolutnym! – wrzasnął. – Moja monarchia jest autokratyczna. Zostałem wychowany w duchu reakcyjnym, konserwatywnym, pełnym przesądów klasowych. Zresztą, to nie wszystko. Pal sześć przesądy i estetykę, biedactwo można będzie wyszorować. Ale

tu chodzi o rację stanu. Interes kraju przemawia za moim mariażem

z Żanetą Rurytańską.

– To też obrzydliwy babsztyl!

– Ale uroku dodają jej pieniądze, oddziały zaciężne i flota… Nie mogę również lekceważyć opinii mej Rady Przybocznej, knowań mego brata, który już w propagandzie szeptanej oskarża mnie o lewicowe ciągoty. Drogi literacie, czy ci się to podoba, czy nie, zgromadzę dowody, że podstawienie mi Kopciuszka jest elementem antymonarchistycznego spisku określonych sil z tak zwaną Dobrą Wróżką na czele.

– Może pan tak postąpić, ale i tak ożeni się pan z Kopciuszkiem. Arystokratyczne wargi Regenta pobielały, wąsiki zjeżyły się, a spomiędzy perłowych ząbków wybiegło krótkie i proletariackie:

– A gówno!

Po czym klasnął w wypielęgnowane dłonie i poleciwszy odstawienie baśniopisarza do wieży, siadł pisać zaręczynowy sonet dla Żanety Rurytańskiej…

* * *

Los jednak chciał inaczej. Dwa tygodnie potem Żaneta Rurytańska zeszła z tego padołu na złośliwą kolkę, natomiast w wyścigu o rękę Armandy z Nimfanii ubiegł Reinera piękny i bogaty książę Lessyjski. Regent w furii wypłazował połowę korpusu paziów, po czym postanowił poszukać płatnych rozrywek celem ulżenia swym troskom i chuciom.

Zaufany giermek zawiódł go do wyjątkowo podłego, acz nie rzucającego się w oczy lupanaru „Pod Kogutem i Tęczą".

Reiner czekał dość długo. Zdołał przerzucić cały bogato iluminowany folder in folio zawierający mendel wszeteczeństw.

Mroczno było w alkowie, toteż gdy nadeszło coś niewątpliwie płci przeciwnej, w skąpy peniuar ubrane, Regent skoczył jak jego dziad Urbanus podczas historycznej szarży w Wąwozie Świstaków, tyle że jeszcze z większym animuszem. Ledwo jednak splótł się z białogłową, zapłonęły wszędy światła i tłum wypełnił alkowę. Tłum zdecydowanie ludowy, o twarzach zawziętych, wyposażony w sierpy, młoty, cepy i inne żniwne akcesoria…

– Hańbi mnie, hańbi! – krzyknęła dziewczyna. – Mnie, dziecię ludu!

– Dziecię ludu! – powtórzył chór i krąg jeszcze się zacieśnił, a z nie ogolonych gęb wyzierało tyle determinacji i klasowej nienawiści, że Regent stracił dotychczasowy rezon…

– Ale ja za… zapłaciłem – wybąkał. – Proszę pani… – w tłumie wypatrzył krągłą postać bajzel-mamy.

– Nie ma ceny za niewinność – odparła chytrze niewiasta, ujawniając krótką inkrustowaną pałeczkę wróżki.

– Pomsty, pomsty! – zakrzyknęli ludzie z dalszych rzędów, nie mogący docisnąć się do scenki owego zaimprowizowanego live-show.

Reiner rozejrzał się przerażony, nigdzie jednej przyjaznej twarzy, nie mówiąc już o giermkach, gwardzistach czy choćby konfidentach.

– Ja bardzo przepraszam… ale czyż 345 punkt paragraf 22 regulaminu regenckiego nie mówi o prawie pierwszej nocy?

– Owszem, ale wobec poślubionych mężatek, a to dziewczę niewinne – odparowała Wróżka.

– Czy to nie wszystko jedno?

– Nie! – padła odpowiedź, a wspierał ją tumult.

Ręce wzniosły się do ciosów. Reiner zamknął oczy. I wtedy uczuł, jak coś miękkiego przytula się do niego.

– On nie zrobił mi nic złego – usłyszał znajomy głos. – On mnie kocha i się ze mną ożeni… Prawda?

– A co tu robił? – zapytało paru napastników spokojniejszym już tonem.

– Przymierzał mi obuwie, które zgubiłam przed kilkunastu dnia mi… – Na dowód Kopciuszek wydobył spod łóżka odnośny kapeć. – Prawda, Reinerku?

Regent nie odpowiadał, zemdlał.

* * *

Nie da się uciec przed losem, bo ziemia jest okrągła – mawiają w oświeconych kołach Amirandy. Już nazajutrz Reiner poślubił Kopciuszka, bo słowo monarsze jest słowem, a ponadto doszedł do wniosku, że z ludem lepiej nie zadzierać. Zresztą, miał nadzieję na rychłe uzyskanie rozwodu od papieża, z którym łączyły go niezłe stosunki.