— Więc sugeruje pan, że Febianie są stworami z antylodu — wtrącił podekscytowany Holden — który również charakteryzuje się wysokim nagromadzeniem energii…
— Bynajmniej — Traveller uciął z irytacją wypowiedź dziennikarza — i będę panu wdzięczny za nieprzerywanie mojego szeregu hipotez. Bo nawet głupiec — Holden skulił się — potrafi dostrzec, że teoria anty lodowa okazuje się nonsensem w świetle mojej ostatniej obserwacji: te stwory spoczywały w uśpieniu przed naszym przybyciem! Panie Holden, jeśli napędzałaby je uwalniana energia antylodowa, to dlaczego, na Boga, nie przemieszczają się nieustannie po Księżycu?
Pochyliłem się w przód.
— Tak więc to nasze przybycie doprowadziło do tego wybuchowego wzrostu, sir Josiah?
— Och, dobry Boże, oczywiście, że nie — skarcił mnie ostro Traveller, lekceważąc mój status bohatera. — Trudno mi sobie wyobrazić, żeby nasze przypadkowe przybycie wystarczyło do obudzenia tysiąca żywych gór! W oczach Febian byliśmy czymś równie znaczącym jak bezzębna pchła w oczach psa. Nie, erupcje Febian zbiegły się przypadkowo z naszym przybyciem, a ten przypadek polegał na tym, iż wybrałem lądowisko w pobliżu terminatora.[6]
— Ach. — Holden pokiwał głową. — Chce pan powiedzieć, że sprowadził pan „Faetona” podczas zachodu Słońca. I sugeruje pan, że Febianie tylko wtedy budzą się ze snu.
— Więcej niż sugeruję — powiedział sztywno Traveller. — Podczas startu poświęciłem dobrą chwilę teleskopowej obserwacji powierzchni. Na dziennej półkuli nie widać śladu ruchu w już dostrzeżonej przez nas skali. Ale ciemna strona to jeden wielki obszar zawirowań, kiedy Febianie krążą wokół siebie w skomplikowanych układach tanecznych.
— Fascynujące spostrzeżenie — zauważyłem sucho. Nie uszło mej uwagi, że Traveller podczas startu dokończył kilka naukowych obserwacji, nie trapiąc się bynajmniej o moje życie i zdrowie. Cóż za ulga wiedzieć, że statek pilotuje tak opanowany mąż! — Ale czym wyjątkowym odznacza się księżycowa noc, sir Josiah?
— W trakcie długiego lunarnego dnia temperatury na obszarach poddanych swobodnemu operowaniu Słońca muszą osiągać setki stopni w skali Celsjusza — stwierdził Traveller. — A podczas dwutygodniowej nocy nic nie zatrzymuje ciepła i żar równomiernie ulatuje w przestrzeń, przez co temperatura terenu opada prawie do zera absolutnego. Przypominam wam, że antylód wykazuje niejedną, ale dwie niesłychane i nietypowe własności. Niektóre jego elementy mają skłonność wybuchowego łączenia się ze zwykłą materią. Lecz jest też fenomen nadprzewodnictwa zaobserwowany przez lorda Maxwella i innych. Nadprzewodnictwo zależy od temperatury; spróbujcie podgrzać blok antylodu i nadprzewodnictwo znika, jak również magnetyczne ściany trzymające w ryzach antysubstancję i… buum! — Przy ostatniej sylabie uderzył metalowym nosem o kielich z koniakiem, tak że rozległ się przenikliwy brzęk; wszyscy podskoczyliśmy — nawet pozornie obojętny Bourne. Traveller kontynuował: — Oczywiście, na tej zasadzie opiera się budowa wszystkich naszych maszyn antylodowych.
— Chyba rozumiem — powiedział z wolna Holden, zwężając oczy. — Sugeruje pan, że Febianie są istotami, których krążenie krwi opiera się na zasadzie nadprzewodnictwa. Lecz ta właściwość występuje jedynie w niskich temperaturach; wystarczy, że zrobi się zbyt gorąco i nadprzewodnictwo zanika.
— Właśnie — przytaknął Traveller. — Febianie muszą spać podczas lunarnego dnia. Gdy pierwszy cień nocy budzi ich bezwolne układy krwionośne, nabierają wigoru i z całą gwałtownością zajmują się swoimi sprawami. Lecz zaraz nadciąga świt i żyły Febian znów się zatykają. Słońce usypia ich i czekają na kolejną noc. Zwróćcie przy tym uwagę, że pola magnetyczne, o których mówimy, są niesłychanie silne — o wiele silniejsze niż wytworzone na Ziemi wszelkimi dostępnymi nam sposobami. Zaryzykowałbym twierdzenie, że decydują o niezwykłych cechach Febian, ich sile i szybkości wzrostu.
Holden pokiwał głową.
— To brzmi sensownie, sir Josiah. Tylko pomyśl, Ned! Jak by to było, gdybyśmy za dnia spoczywali we śnie, a potrafili funkcjonować jedynie w mroku nocy?
Rozważyłem tę wizję i rzekłem:
— Po prawdzie, paru moich przyjaciół tak właśnie żyje. Być może mają za przodków Febian.
— Przypuszcza pan, że działalność Febian ogranicza się do Krateru Travellera… — powiedział Holden.
— Tak. Jak doskonale wiecie, fenomen nadprzewodnictwa zaobserwowano jedynie w substancji nazywanej antylodem. Stąd uważam, iż oglądane przez nas formy życia zostały przyniesione na Księżyc przez kometę lub meteor z antylodu. Zapewne te wybuchające ciała niebieskie doprowadziły do powstania owych niezwykle wielkich formacji.
— Intrygująca teoria — rzekłem, pociągając łyk koniaku — ale czy takie ogromne i skomplikowane pod względem budowy stworzenia przeżyłyby eksplozję?
— Stosunkowo inteligentne pytanie — ocenił moją wypowiedź bez cienia ironii Traveller. — Zapewne nie. Ale możemy spekulować, że Febianie wyłonili się z prostszych drobnoustrojów, może zarodków, na tyle odpornych, że przeżyły zderzenie z Księżycem. Niewykluczone, że przy ich tempie wzrostu i aktywności opanują widoczną z Ziemi stronę Księżyca w ciągu kilku stuleci.
To nie wzbudziło we mnie radości.
— Bogu niech będą dzięki, że te zwierzęta nie mogą daleko podróżować, na przykład na naszą Ziemię. — Zadygotałem, wyobrażając sobie wielkie skalne odnóża wyrastające z zielonych wzgórz Anglii.
— Może — powiedział Traveller. — Ale pomyśleć, jakie szansę badań naukowych otworzyłaby przed nami taka inwazja!
— Jeśli pozostałby ktoś, żeby je podjąć — rzekł Holden.
— Należy żałować, że zapasy antylodu są tak bardzo skromne i z góry przeznaczone do innych przedsięwzięć — rzekł Tra-veller. — Gdyby nie to, można by przygotować kolejną ekspedycję na Księżyc, kiedy już powrócimy na Ziemię. Być może miną wieki, zanim uda się potwierdzić teorie, które tu rozwinąłem. Na przykład, wielce prawdopodobne, że nie dowiemy się nigdy, czy lód zebrany przez Edwarda jest pochodzenia księżycowego, czy też przyniesiony przez kometę antylodową, a może to odchody Febian.
Bourne uśmiechnął się szyderczo.
— Jakie to smutne dla was, Anglików, że zostajecie odcięci od waszej najnowszej kolonii. Moglibyście nauczyć Febian, jak mają pozdrawiać waszą flagę albo jak stworzyć parlament. Czy nie takimi naukami uraczyliście nieszczęsnych Hindusów?
Rozśmieszyło mnie to, ale Holden zjeżył się i rzekł:
— A wy, Francuzi, moglibyście zapoznać ich ze sposobami przeprowadzania rewolucji. Są na tyle bezmyślni i niszczycielscy, że na pewno to by się im spodobało.
— Panowie, proszę… — powiedziałem. — To nie chwila na tego rodzaju utarczki. — Spojrzałem wyczekująco na Travel-lera. — Sir Josiah, wspomniał pan o naszym powrocie na Ziemię. A więc jesteśmy uratowani, prawda?
Traveller uśmiechnął się do mnie wcale ciepło i wskazał na luk w suficie saloniku.
— Sam się przekonaj.
Rozpiąłem pasy, oddałem Pocketowi niedopałek cygara, żeby się nim zajął, i zostawiłem kielich z koniakiem w powietrzu. Następnie nadal w szlafroku kąpielowym podskoczyłem do luku i przedostałem się na mostek.
6
Linia graniczna między oświetloną i nie oświetloną przez Słońce częścią ciała niebieskiego.