— Te zebrania są przynajmniej dla ciebie rutynowym działaniem. — Ujęła jego dłoń. — Też próbuję tutaj poddać się rutynie. To pomaga. Mam problemy. W jednej chwili jestem całkowicie sobą, a zaraz potem ogarniają mnie wątpliwości, przestrach, bezradność.
Gabriel wziął głęboki oddech.
— Rozumiem. Czuję się bardzo podobnie. Kiedy miałem jakieś sprawy do załatwienia, proste, oczywiste zadania… kiedy musiałem zabić Saiga i uwolnić ciebie, gdy musiałem oskarżyć i unieszkodliwić spiskowców, potem ich ścigać, działałem dość dobrze. Prócz tego nadal dominowały wtedy elementy osobowości Głosu, a Głos jest bardzo pewny siebie.
— Głos?
— Daimōn paranoiczny i psychotyczny, ale zdolny. Ukryty geniusz. Nie wiedziałem, że go posiadam. Później ci o nim opowiem. — Potrząsnął głową. — Ale teraz, gdy niewiele jest pracy i wygłaszam tylko przemówienia w Persepolis, ogarniają mnie ślepota i trwoga.
Ich wzrok spotkał się.
— Złamali nas — powiedziała po prostu.
— Tak jest. A ludzie tacy jak my to złożone maszyny i gdy nas połamią, niełatwo nas zreperować. — Odetchnął urywanie, chrapliwie.
— Trudno mi teraz stanąć twarzą w twarz z równymi sobie — rzekł. Ci arystokratyczni, zadufani w sobie ludzie i każdy tak pewny swych racji. Zastanawiam się, cóż ja wśród nich robię? Nigdy wcześniej nie doświadczałem takich wątpliwości. W ogóle nie doświadczałem wątpliwości. I to ja właśnie uważany jestem za wybawiciela.
Objęła go, położyła mu głowę na ramieniu.
— Cóż Yuan z nami zrobił? Jesteśmy jego dziełem, a on nas zniszczył.
— Niezupełnie — odparł Gabriel. — Zauważ, że to my unicestwiliśmy jego plany. My dwoje. A przede wszystkim ty, gdy przyznałaś się do dywersji i zamiast mnie ukarano ciebie. My spowodowaliśmy, że Yuan ucieka rozpaczliwie, a rozwścieczona ludzkość żąda jego krwi.
— Choć nie wiadomo, gdzie wędruje, ale na pewno nie jest taki zagubiony, jak my — rzekła Clancy.
— Nie — powiedział, wzdychając głęboko. — On nigdy, aż do śmierci, nie będzie miał wątpliwości.
— Cześć Ci, Athánatos kai Sotéhr.
Akwasibo Ariste skłoniła się głęboko, nisko opuszczając dłonie w najbardziej pełnej respektu Postawie Formalnego Szacunku. Gabriel odpowiedział mniej formalną Drugą Postawą i wyszedł ze swego mieszkania w Persepolis, zamykając za sobą nierzeczywiste jadeitowe drzwi.
Akwasibo wyprostowała się i uśmiechnęła. Jej skiagénos miał na sobie ciemnopomaranczową suknię zawiązaną na ramieniu i ciężką srebrną biżuterię. Włosy, zaplecione w warkocze, zebrane były na czubku głowy. Ujęła dłoń Gabriela i rozpoczęła spacer do Apadany. Jej ręka emanowała przyjemnym ciepłem.
Athánatos kai Sotéhr — Nieśmiertelny i Zbawca — to obecny tytuł Gabriela. Aristoi nadali mu go przed kilkoma dniami.
Za kilka minut Aristoi mieli zebrać się na kolejną sesję nadzwyczajną. Odbywali je codziennie.
— Czy słyszałeś nowiny? — spytała Akwasibo.
— To zależy.
Próbował być beztroski, okazywać wigor, którego nie czuł.
— Od czego?
— Od tego, jakie nowiny.
— Ach — znowu się uśmiechnęła. — Sprawdzaliśmy w Hiperlogosie trasy Yuana. Wszystkie były zarejestrowane, tylko skryte przed nami.
— Znaleźliście więcej ukrytych wejść?
— Tak. Choć niewielkich. Dość łatwo je znaleźć, gdy się wie, gdzie ich szukać. Ale przede wszystkim właśnie odkryłam, że majstrował przy wynikach egzaminów.
Gabriel zesztywniał ze zdziwienia.
— Bezczelność i arogancja Yuana są wręcz niewyobrażalne! — stwierdziła Akwasibo. — Naruszał podstawy naszej cywilizacji. Zaufanie do Hiperlogosu i rzetelność egzaminów to filary panującego u nas pokoju.
— W zasadzie niezbyt interesował go nasz pokój — zauważył Gabriel. — A jego arogancja okazała się korzystna, przynajmniej dla mnie. Gdyby nie był tak niesamowicie arogancki, po prostu by mnie zabił, a nie próbował nawrócić.
— Han Fu nigdy nie powinien był zostać Aristosem — ciągnęła Akwasibo. — Brakowało mu ponad czterdziestu punktów, lecz Yuan aprobował jego pomysły i wiedział, jak nim manipulować — więc dodał mu punkty i następnie zamaskował swe matactwa.
— Czy ktoś jeszcze?
— Dwu osobom zmniejszył wyniki. Mari Toth i Joelowi Berlitzowi, ona zdała jedenaście lat temu, on dwadzieścia sześć. Obydwoje byli ultraortodoksyjni, a prace Mari Toth z dziedziny ewolucji szły w innym kierunku niż prace Saiga. Yuan postanowił zlikwidować zagrożenie, deprecjonując potencjalnych sprawców.
— Czy ich powiadomiono?
— Wkrótce ich powiadomią. — Głowa Akwasibo wzniosła się na zbyt długiej szyi. Taka sobie hudrauliczna kokieteria. — Gregory Bonham powinien zdać egzamin dwukrotnie. A Zhenling — ani razu, choć jej wyniki niemal wystarczały.
Gniew ogarnął Gabriela, gniew, a potem fala głębokiego smutku z powodu Zhenling.
— Łatwiej było manipulować nią niż nim — rzekł.
— Tak chyba uważał Yuan.
— I jej złość z powodu porażki Bonhama wykorzystał jako klucz do jej osobowości. Musiała wiedzieć, że Bonham jest lepszy. Że system, który promuje ją, a nie jego, ma głębokie wady.
— To bardzo utrudni jej proces — stwierdziła Akwasibo. — Jeśli oskarżymy Zhenling i Han Fu o sprzeniewierzenie się imperium Aristoi, mogą twierdzić, że przede wszystkim nie powinni być żadnymi Aristoi.
Gabriel potrząsnął głową.
— Cieszę się, że to nie ja jestem odpowiedzialny za procedury sądowe.
— Będziesz głównym świadkiem oskarżenia.
— Jeśli muszę. Ale przede wszystkim czuję dla nich litość.
Akwasibo spojrzała na niego rzeczowo.
— Gabrielu, nawet najgłupsi z Demos wiedzą, że morderstwo to czyn zły. Tamci ponoszą winę za śmierć ponad czterdziestu ludzi, z Sanjay i Cressidy. Gdy niszczyli Cressidę, myśleli, że znajdujesz się na jej pokładzie.
— Tak.
Kręciło mu się w głowie od tych rewelacji, lecz Horus pilnował, by jego skiagenotyczna twarz pozostawała beznamiętna.
Wznieśli się na wielki plac przed Apadaną. Gabriel uświadomił sobie, że szuka wzrokiem złociście połyskującego pomnika Kapitana Yuana na Górze Miłosierdzia. Pomnik zniknął. Jasny księżyc — wielki rezerwowy bank danych dla Hiperlogosu — unosił się na bladobłękitnym niebie.
Gabriel zatrzymał się na chwilę. Wspominał.
— Pamiętasz, jak byliśmy tutaj poprzednim razem? — zapytała Akwasibo. — A to był tylko początek.
— Owszem, pamiętam — odrzekł Gabriel.
Wyfiokowani Aristoi tłoczyli się w rozległym hallu Apadany. Gdy wszedł Gabriel, wszyscy odwrócili się, przyjęli Postawy Szacunku i zaczęli owacyjnie klaskać. Gabriel przybrał Postawę Poważania.
Ubrał swego skiagénosa w prosty biały chiton i sandały. Od zakończenia wojny nie nosił już wyszukanych strojów, odłożył też swą muszlowatą zbroję. Dla samoreklamy wyrafinowanie stało się teraz zupełnie bezużyteczne.
Po tym wszystkim nie muszę już prawie niczego nikomu udowadniać, pomyślał.
Pan Wengong wezwał zebranych, by się uciszyli. Tallchief złożył sprawozdanie z postępów konstrukcji habitatu dla Wielkich Przestępców, jak nazywano obecnie spiskowców Yuana. Po zakończeniu procesu i ogłoszeniu wyroku będą mieszkali wspólnie na sztucznym asteroidzie, który Talbot już przygotował. Asteroid nie miał generatorów grawitacyjnych. Będzie holowany przez dryfującą w głębokim kosmosie domenę Tallchiefa. Kryminalistom zapewni się możliwość bardzo ograniczonej, głównie biernej, interakcji z Hiperlogosem. W habitacie zmagazynuje się mataglap zabójcę w pojemnikach Zapłoniona Róża1. Zostanie wypuszczony, jeśli tylko więźniowie spróbują ucieczki.