Выбрать главу

— Tak. — Nawet Głos, milczący od tygodni, wyraził teraz swą opinię.

Po raz pierwszy od długiego czasu znowu poczuł się Aristosem, jego wszystkie tożsamości zjednoczyły się w transcendentną całość. Jego ciało — setki lat świetlnych od Persepolis — zalała fala energii i potęgi.

Poprosił o głos, uniósł dłoń w mudrze nauczającej.

— Pozwolę sobie nie zgodzić się z naszą szanowną Ikoną i czcigodnym Sebastianem, co do tego, że ponowne wprowadzenie wśród ludzi barbarzyńskiego materiału genetycznego jest najlepszym sposobem zapewnienia obrony przeciw atakom barbarzyńców spoza naszej sfery. Wierzę, że nasz system jest lepszy niż system Wielkich Przestępców, że rozciągnięcie kontroli nad ewolucją i rozmnażaniem było wspaniałym posunięciem, że ludzkość racjonalna, władająca swoim losem i pragnieniami jest lepszą ludzkością niż ta, która działa tylko instynktownie i brutalnie.

Jeśli naprawdę jesteśmy lepsi — my Aristoi — wówczas barbarzyńcy nie stanowią dla nas zagrożenia.

Przerwał, spojrzał na pomieszczenie — kolorowy wizerunek Aristoi pod złotymi i cynobrowymi filarami.

— Sądzę, że Wielki Przestępca Yuan, któremu tym razem pokrzyżowano plany, nie ustanie w swych wysiłkach stworzenia alternatywnej Logarchii — oznajmił. — Niewątpliwie, ucieknie daleko, tam gdzie według niego jest bezpiecznie, i ponownie zacznie swój wielki eksperyment w jakimś odległym odpowiedniku Sfery Gaal.

— Właśnie dlatego — oświadczyła Ikona — pragnę uzbroić Logarchię i zapewnić nam obronę.

Gabriel rozłożył ramiona.

— Dlaczego działać defensywnie? — zapytał. — Dlaczego oddać inicjatywę największemu kryminaliście w historii ludzkości? — Uniósł ramiona. — Proponuję, by znaleźć Wielkiego Przestępcę Yuana, bez względu na to, gdzie się przyczaił. Przeszkodzić jego knowaniom i albo go zniszczyć, albo sprowadzić do Persepolis na proces!

Ozwały się okrzyki — aprobata, szok, zdumienie.

— Płomieniu, to może trwać stulecia! — odezwała się Dorothy St John w prywatnym kanale komunikacyjnym.

Gabriel strzepnął dłońmi terrińskim gestem.

— Niech więc potrwa wieki — oświadczył. — Niech trwa tak długo, jak będzie trzeba.

— Może nie starczyć ci życia.

— Yuan znalazł sposób na przeżycie tysięcy lat. Czy sądzisz, że nie potrafię dokonać tego, co on?

W jej głosie pobrzmiewał sceptycyzm, lecz również podziw.

— Mniemam, że również znajdziesz jakiś sposób — rzekła.

Rezydencji na Brightkinde, zbudowanej w pierwszych dniach po zasiedleniu planety, prawie nie wykorzystywano od tamtego czasu. Gabriel zamierzał mieszkać tam podczas wyborów i wydania proklamacji, która kończyła jego bezpośrednią władzę nad planetą, lecz przeszkodziły mu okoliczności.

Jak na pałace Gabriela, rezydencja była niewielka. Od georgiańskiego portyku z kolumnami odchodziły na obie strony małe skrzydła, ponad częścią centralną wznosiła się wdzięczna kopuła ze szkła i kutego żelaza, wpuszczająca światło do otoczonego pojedynczym rzędem kolumn arboretum, gdzie wśród miniaturowych drzew owocowych stały rzeźby z bursztynowego marmuru. Budowlę otaczały rozległe, piękne trawniki, a w odległości kilometra, w otoczonym drzewami amfiteatrze, który sprawiał wrażenie naturalnego, choć nie był naturalny, znajdowała się muszla koncertowa. Można tam było pod gwiazdami grywać muzykę.

Ten dom Gabriela znajdował się najbliżej Sfery Gaal. Leciał do niego statkiem trzy miesiące, trzy miesiące w ciemnych, ciasnych pomieszczeniach.

Gdy dotarł na miejsce, wiele jego planów było w stadium realizacji. Flota przybrała realny kształt, krążowniki, statki zwiadowcze i samomnożące się sondy, które wachlarzem miały polecieć we wszystkich kierunkach i zbadać wszystkie gwiazdy Drogi Mlecznej. Wszystkie gwiazdy, wszystkie planety i każdą latającą skałę, wszystko w galaktyce i sąsiadujących skupiskach gwiezdnych. Każda sonda będzie szukać Yuana lub śladów jego pracy.

Większość okrętów zostanie zbudowana poza Logarchią, by nie wzbudzać obaw, że ktoś użyje ich przeciw Persepolis.

Hiperlogos rozszerzano, całe księżyce poświęcono, by obrabiały i klasyfikowały gigantyczną masę danych, których te wyprawy miały dostarczyć. Zaplanowano olbrzymie generatory i przekaźniki tachlinii, rozciągnięte wzdłuż ramion galaktyki. Dodatkowy mały księżyc oddano na magazyn danych o Yuanie, by zbudować model jego umysłu, w nadziei, że w ten sposób uda się przewidzieć jego postępowanie.

Trasę ucieczki, miejsce ukrycia, teren działania.

Ale wszystko we właściwym czasie. Dzisiaj odbywa się premiera nowej opery Gabriela. Dziś wieczorem Lulu zaśpiewa, zniszczy i umrze, a Luisa zatańczy, spustoszy serca i utonie w dżinie.

Na premierę Gabriel przetransportował na Brightkinde swoją illyriańską orkiestrę. Próby odbywały się najpierw w oneirochrononie, a później, po przybyciu Gabriela, w amfiteatrze. Ultrasoprany nie były jeszcze gotowe — Gabriel rozważał, czyby nie przyśpieszyć ich wzrostu i przepchnąć je na siłę przez okres młodzieńczy do dojrzałości. Nie wystarczyłoby jednak czasu, aby wyszkolić te głosy do wykonywania bardziej złożonych partii. Musiał więc poprzestać na zwykłych wokalistach, śpiewających przez filtry. Z wyjątkiem tej sprawy, wszystko inne poszło, jak sobie zaplanował.

Gabriel dyrygował, a muzyka wznosiła się wokół niego. Słyszał jak brzęczy w jego kościach. Szaleństwo maszerowało ramię w ramię z człowieczeństwem. Schön zginął, Hrabina zmarła, Lulu padła, obejmując błyszczący nóż niczym kochanka; Pepi Lederer zmarł, a Pabst skurczył się pod naporem Trzeciej Rzeszy i sczezł; Luisa prowadziła życie płytkie, wyprzedając resztki swojej niegdysiejszej sławy, do końca pozbawiona skrupułów manipulowała innymi, wreszcie umarła. Wszyscy — przecież to ludzie zaledwie — umarli, ich głosy przeszły w zakres ultradźwięków, ostatni akord zadrżał i zamilkł. Pieśń żałobna po straconej ludzkości. Tak będzie z Yuanem, pomyślał Gabriel.

Uczłowieczy Yuana, zabijając go.

Publiczność była wstrząśnięta, porażona dziełem; rozbrzmiały rozproszone oklaski, jednoczyły się i mnożyły, niosły echem po Hiperlogosie, gdy miliardy, na żywo oglądające i słuchające, napełniły eter owacjami. Gabriel się kłaniał, kłaniała się orkiestra, obsada wychodziła przed kurtynę, a gdy umilkły bisy, Gabriel wystąpił na scenę z Obserwatorami, ocalałymi członkami załogi Cressidy, wszyscy koledzy-zbawcy… Chciał, by razem z nim dzielili sukces jego Lulu, gdyż przeszli razem z nim przez to podstawowe odrażające doświadczenie bycia człowiekiem; i przeżyli je, i teraz już nie muszą nigdy być ludzcy.

Jeśli Gabrielowi uda się jego dzieło, nikt w Logarchii nigdy już nie będzie musiał być ludzkim.

Gabriel zobaczył, że nawet Remmy przyszedł na przedstawienie i klaskał. Zrozumiał nawet przez mgiełkę swoich nabożnych iluzji, istotę dzieła. Remmy mieszkał teraz w Rezydencji i codziennie podróżował do miasta, by wygłaszać kazania i nawracać. Dotychczas nie nawrócił nikogo i nigdy nie nawróci, myślał Gabriel.

Później odbyło się olbrzymie przyjęcie. Goście wypełnili publiczne obszary rezydencji i wylali się na trawniki. Gabriel płonący energią, którą muzyka wlała w jego duszę, wytrwał do końca przyjęcia. Gdy zalesione wzgórza parku Rezydencji zabarwił perłowy świt, i wysunęły się panele baterii słonecznych budynku, została tylko garstka gości. Rosamunda o czystych kocich oczach, Clancy, kilku innych. Pijani muzykanci zgromadzili się wokół antycznego fortepianu o klawiaturze z kości słoniowej.