— Lubię załatwiać interesy podczas szybkiego marszu — powiedział Gabriel. — Moje reno nawiązuje łączność i dostarcza mi danych, a rytm marszu pozwala się skoncentrować.
— Ja często załatwiam sprawy pod wodą. Mam biuro na wysuniętym koralowcu osiemnaście metrów pod powierzchnią.
— Obawiam się jednak, że osoby o krótkich nogach lub słabych płucach nie są zbyt szczęśliwe w moim towarzystwie.
Rubens uśmiechnął się ostrożnie.
— Wyobrażam sobie, że dla moich klientów moje zwyczaje są również niewygodne.
Rubens, choć spędził wiele miesięcy w izolacji na jachcie, bez trudności dotrzymywał kroku Gabrielowi maszerującemu szybko po żwirowanych ścieżkach ogrodów. Otwory skrzelowe na karku Rubensa rozwierały się lekko z każdym jego oddechem. Palce u nóg miał niewątpliwie przedłużone i połączone błoną pławną, ale długie buty najwyraźniej go nie uwierały, nawet podczas szybkiego marszu.
Po obu stronach ścieżki kwitły cesarskie korony. Manfred, drepcząc, ugniatał żwir. W górze na horyzoncie w łagodnym wietrze unosiło się — jak zauważył Gabriel — ze dwadzieścia latawców. Ćwiczono przed Świętem Latawca, jednym ze świąt w domenie Gabriela.
W innych domenach obchodzono urodziny ważnych osób lub rocznice istotnych wydarzeń. U Gabriela natomiast — poza urodzinami Kapitana Yuana, czczonymi w zasadzie obowiązkowo — świętowano, urządzając wesołe pikniki, zawody latawców, rodzinne przyjęcia i obsypując się prezentami.
— Mam nadzieję, że twój wielomiesięczny pobyt na jachcie za bardzo ci nie doskwierał — rzekł Gabriel.
GABRIEL: Potrafisz go rozgryźć?
AUGENBLICK: Usiłuję.
DESZCZ PO SUSZY: Niech cały czas mówi. Sprowadź rozmowę na jego własne sprawy. Uzyskamy lepszy obraz naturalnego sposobu zachowania Rubensa. I cały czas trzymaj jego dłoń. W ten sposób dostajemy znakomity odczyt ciała.
AUGENBLICK: Spacer na świeżym powietrzu odprężył go trochę. W jego ramionach, w sposobie chodzenia jest mniej napięcia.
— To przestronny statek, doskonale wyposażony do długich rejsów. Załoga dotrzymywała mi towarzystwa, a ponadto byłem zajęty swoją pracą.
— Pracą?
Rubens uśmiechnął się krzywo.
— Odkryłem nowy spiek ceramiczny o niezwykle dużej przewodności temperaturowej. Był to — wzruszył ramionami — szczęśliwy przypadek. Nie szukałem tego tworzywa. Byłoby idealne na powłoki termiczne, ale dysponujemy już powłokami równie dobrymi, nie ma więc na nie rzeczywistego zapotrzebowania. I niestety tworzywo to charakteryzuje się niewielką wytrzymałością na rozciąganie.
AUGENBLICK: Głos ma swobodniejszy. Nie myśli przez cały czas o… czymś-tam.
GABRIEL: Czy w ogóle możecie go zanalizować?
AUGENBLICK: To Protarchōn Therápōn. Nikogo lepszego Cressida nie mogła wysłać. Jeśli on nie chce, byśmy go zanalizowali, będzie to trudne bez zastosowania nadzwyczajnych środków. Cressidzie nie spodoba się, gdy zaczniemy buszować w głowie jej chłopaka.
DESZCZ PO SUSZY: Spraw, żeby cały czas mówił. Może jeszcze zdołamy go na czymś przyłapać.
MATAGLAP: Co to było, ten ruch skrzelami? Przygotowanie do ataku?
AUGENBLICK: Napięte mięśnie karku. Zwiększone napięcie w ramionach.
MATAGLAP: Atak! Przygotuj swobodną rękę. ‹Wizualizacja uderzenia knykciami.›
GABRIEL: Nie zachowuj się paranoicznie. ‹Jednak przygotowanie ręki.›
MATAGLAP: Wszyscy ludzie mają mnie w swych sercach. Nie zapominaj o tym.
DESZCZ PO SUSZY: Sądzę, że to nie jest agresja. To coś bardziej osobistego.
MATAGLAP: Co może być bardziej osobistego niż agresja? Po zadaniu ciosu, oślep go Mudrą Dominacji i spieprzaj stąd, a Manfred niech go napełni środkiem usypiającym.
— Jest zbyt kruche.
— Właśnie. Ale jest idealne do stopów przemysłowych, na wyroby garncarskie i tym podobne, gdyż duża przewodność temperaturowa oznacza krótszy czas wypalania.
— Przybyłeś więc tu, by rzucić okiem na Warsztaty.
— Mam zamiar założyć coś podobnego, ale początkowo na skromniejszą skalę. I nadal żywię nadzieję, że istnieje sposób wzmocnienia tego tworzywa. — Skrzela mu zafalowały. — Zajmowałem się tym podczas rejsu.
— Czy rysuje się jakieś rozwiązanie?
— Niestety, nie. Ale dowiedziałem się innych rzeczy, które kiedyś mogą się okazać użyteczne. I oczywiście Cressida Ariste wyznaczyła mi pewne obowiązki związane z jej badaniami Form Chaotycznych w procesach wewnątrzgwiazdowych. Tak więc moja podróż okazała się dość pracowita.
Gabriel przystanął na chwilę w czaszce rozbrzmiewały mu złowieszcze ostrzeżenia Mataglapa. Nie podejrzewał Rubensa o mordercze zamiary, ale jednak istniały środki bardzo wyrafinowane, nie dające się wykryć zewnętrznym skanowaniem. Samo ciało ludzkie stanowiło oczywiście taką broń, a okoliczności były na tyle niezwykłe, że wszelkie środki ostrożności należało uznać za uzasadnione.
— Czy masz dane na temat tego tworzywa?
AUGENBLICK: Kark napięty! Ręce napięte! Kręgosłup sztywny! Zwiększona respiracja!
MATAGLAP: ZABIJ GO NATYCHMIAST!
DESZCZ PO SUSZY: Zamknijcie się i dajcie mi pomyśleć! Nie o to tu chodzi.
AUGENBLICK: Ulga! Zmniejszenie napięcia! Rozszerzenie naczyń włosowatych! Zagrożenie niewielkie!
DESZCZ PO SUSZY: Aaa! Po prostu chciał zapewnić sobie fortunę, sprzedając ci to tworzywo. Chyba wywęszyłem interes osobisty.
GABRIEL: Ty zawsze węszysz interes osobisty.
DESZCZ PO SUSZY: Bo zawsze jest interes osobisty. Pozwól, że wynegocjuję warunki. Skończy się na tym, że facet zastanie pustkę, w miejscu gdzie spodziewa się kasy. Przynajmniej tyle powinniśmy zrobić, za to, że nas nastraszył.
MATAGLAP: ‹dąsy›
AUGENBLICK: Coraz bardziej odprężony. Wolniejsze, głębsze oddychanie. Rozszerzone źrenice. Trzecia powieka schowana.
DESZCZ PO SUSZY: Opuścił gardę i teraz łatwo go trafić. Zapytaj go, po co tu przybył.
— Tak, Gabrielu Aristos.
— Prześlij mi je. Może wezmę na tę ceramikę licencję dla Warsztatów. — Mordercze ryki Mataglapa powodowały, że w rdzeniu kręgowym Gabriela przebiegały fale napięcia.
Rubens uśmiechnął się.
— Sprawi mi to przyjemność, Aristosie. — Przez chwilę miał nieobecny wyraz twarzy, gdy wewnętrznie nawiązywał jakąś łączność. — Przetransmitowałem dane ze swego statku na twój adres w Hiperlogosie. Możesz je skopiować w wolnej chwili, Aristosie.
— Będziesz na Illyricum przez parę dni, prawda? Postaram się skomunikować z tobą pod koniec pobytu.
— Dziękuję, Aristosie.
Gabriel powoli odetchnął, oczyszczając swe ciało z napięcia. Cynizm Deszczu po Suszy był jak rześka, odświeżająca ulewa po parnym letnim dniu. Ten daimōn, pozbawiony sumienia socjopatyczny manipulator, współpracował zwykle z posługującym się intuicją Augenblickiem. Byli spokrewnieni, stanowili lustrzane odbicie tej samej osobowości, tak jak Horus był spokrewniony z Cyrusem, którego z kolei w nieco bardziej skomplikowany sposób — łączyło powinowactwo z Wiosenną Śliwą.
DESZCZ PO SUSZY: Zarówno on, jak i Cressida mogliby cię poinformować o tym tworzywie przez tachlinię. Zatem przybył z innego powodu.