Mataglap, paranoidalny morderczy wojownik, nie był spokrewniony z nikim. Gabriel nigdy go nie potrzebował i wolał, żeby tak już zostało.
— Przybyłeś tu jednak z misją od Ariste Cressidy, prawda?
AUGENBLICK: Trzecie powieki pulsują. Zwężone źrenice. Wzrost ogólnego napięcia.
DESZCZ PO SUSZY: Mamy go.
MATAGLAP: Uważaj! On cię zabije!
DESZCZ PO SUSZY: Zamknij się.
AUGENBLICK: Postawa niepewna. Duża koncentracja. Zagrożenie niewielkie, ale myśli o czymś intensywnie.
DESZCZ PO SUSZY: Niech cały czas mówi.
AUGENBLICK: Trzecie powieki częściowo nasunięte, być może jest to oznaka podstępu, ale zaprzecza temu otwarta postawa, skoncentrowany wzrok, spokojne powieki, stan rozszerzenia naczyń włosowatych. Widzisz? To lekkie zgarbienie, wzruszenie ramion powstrzymane dzięki treningowi. Oznaka szczerego zaintrygowania.
GABRIEL: Czy te reakcje mogą być udawane?
AUGENBLICK: Jest znakomicie wytrenowany, więc to możliwe.
DESZCZ PO SUSZY: My potrafilibyśmy to zrobić.
GABRIEL: W jaki sposób możemy się upewnić?
Gabriel czuł, że ciało Rubensa znów się napina.
— Owszem — odparł. — Mam to dostarczyć osobiście tylko do twoich rąk.
Rubens zwolnił kroku i wolną ręką sięgnął do jednej z kieszeni munduru. Gabriel zignorował ponowny ryk strachu Mataglapa.
Rubens wyciągnął kość z danymi. Gabriel przystanął, wziął ją wolną ręką i dokładnie obejrzał. Kość powleczona była ochronną warstwą przezroczystego polimeru. Z obu stron nosiła pieczęć Cressidy. Gabriel spojrzał z ukosa na Rubensa.
— Czy wiesz, co się na tym znajduje?
— Nie, Aristosie. Powiedziano mi, że jest opatrzone jej pieczęcią i może być otworzone jedynie przez ciebie. — Twarz Rubensa wyrażała nerwową niepewność. — Polecenia Cressidy nadeszły zupełnie bez uprzedzenia, dała mi tylko dwa dni, abym się przygotował. Od kiedy jestem u niej, nie przypominam sobie, żeby komukolwiek dawała podobne zadanie. Zwykle z rozwagą traktuje ludzi, którym wyznacza specjalne obowiązki.
DESZCZ PO SUSZY: Niech cały czas mówi. Ale nie uzyskamy pewności, dopóki nie zastosujemy Mudry Przymusu albo nie posuniemy się do ostatecznych środków.
AUGENBLICK: Mógłbyś go uwieść. Spróbuj zalotami złamać w nim lojalność dla Cressidy.
GABRIEL: Czy to wyobrażalne?
AUGENBLICK: Język ciała Rubensa sugeruje taką możliwość. Środek ciężkości jego ciała jest nieco skierowany ku tobie. Postawa otwarta na twój wpływ. Bliższa noga, lekko ku tobie zwrócona, odsłania genitalia. Wskazówki słabe, prawdopodobnie nieświadome, ale oczywiście może to być udawane albo po prostu oznacza, że jest gotów ci pomóc. Zorientuję się, jeśli popatrzysz mu prosto w oczy przez kilka sekund.
DESZCZ PO SUSZY: Weź sobie tego gościa. Jest świetnie wytrenowany. Szpieg Protarchōn byłby urozmaiceniem po tej nudnej mieszance seksu i szczerości, którą syciłeś się ostatnio.
GABRIEL: Najpierw przejrzę wiadomość, a potem o tym pomyślę.
Gabriel włożył kość do wewnętrznej kieszeni.
— Więc, cokolwiek by to było, masz wszelkie powody, by przypuszczać, że to coś ważnego.
— Najważniejsza rzecz, z jaką zetknąłem się podczas swej służby u niej.
— Czy poinstruowała cię, co masz mi powiedzieć?
— Nie. Wydała rozkazy krótkie i proste, jak zawsze. — Rubens zmarszczył czoło. — Miałem udać się jachtem Lorenz do Illyricum, odnaleźć cię i zwiedzić Warsztaty, by zobaczyć, co będzie mi potrzebne w moich zakładach ceramicznych.
— Co oczywiście mógłbyś doskonale zrobić przez oneirochronon.
— Naturalnie. Tak miałem zamiar postąpić. Nawiasem mówiąc, Cressida przesłała wiadomość przez skiagénosa. Sprawdziłem.
— Postąpiłeś zatem bardzo sumiennie. — A to oznaczało, że Gabriel niczego więcej nie uzyska, nawet gdyby nakłonił Rubensa, aby ten pozwolił mu zajrzeć do pliku z nagraniem przekazywania tych instrukcji.
Gabriel przystanął i rozejrzał się wokół. Galeria z Czerwonej Laki i Jesienny Pawilon pozostały daleko w tyle, przed sobą mieli oficjalne ogrody. W pobliżu, na płaskim trawniku, dzieci pracowników Rezydencji odbywały zajęcia w Szkole Rezydencji — lekcje Postaw. Wszystkie, od pięciolatków do nastolatków, trenowały swe ciało i umysł w zasadach metalingwistycznej kultury Logarchii, na których opierał się system porozumiewawczy całej ludzkości. Na dalszym planie znajdowały się lasy poprzecinane kanałami i starannie zaplanowany krajobraz.
— Chciałbyś zwiedzić park danieli albo zoo? — spytał Gabriel. — Może królikarnię? Małą Wenecję albo Palazzo?
Rubens zerknął na Manfreda.
— Mam wrażenie, że twój bulterier najszczęśliwszy będzie w królikarni — odparł.
Gabriel ciepło pomyślał o człowieku, który — choć w końcu może się okazać szpiegiem — ma na względzie potrzeby psa.
— Zatem do królikarni — stwierdził i ruszył naprzód.
Potem, w swym gabinecie, usiadł przy biurku i postukał w blat, w intarsję z macicy perłowej, wytworzonej w Warsztatach Illyriańskich. Z wypolerowanej powierzchni wysunął się mahoniowy prostokąt. Gabriel wyjął z kieszeni kość z danymi od Cressidy, przycisnął kciukiem pieczęć na plastikowej kopercie, złamał pieczęć i wsunął kość do otworu w biurku. Mahoniowy klocek powrócił na miejsce, na idealnie równym blacie nie było widać żadnych złączeń.
Biurko poinformowało Gabriela, że dane opatrzone są Pieczęcią Aristoi i do ich odczytu konieczne jest potwierdzenie identyfikacji Gabriela. Gabriel postukał w macicę perłową, przycisnął palce do blatu i pochylił się, by wmontowane lasery małej mocy mogły zeskanować jego siatkówkę. Mahoniowa powierzchnia nabrała głębi, pojaśniała. Z jej wnętrza patrzył na Gabriela jasnymi piwnymi oczyma skiagénos Cressidy.
— Załączam plany bezpośredniej tachlinii transmisyjnej między twoją obecną pozycją a Malarzem. Przypuszczam, że zdołasz wyświadczyć mi przysługę i jak najszybciej to przygotujesz.
— Mam nadzieję — oczy wwiercały się w Gabriela — że okażesz mi pomoc w tej sprawie. Nie mogę cię zmusić, ale zapewniam, że mam niezwykle ważne powody. Wprawdzie nasze poufne wiadomości, przesyłane obecnie chronioną tachlinią przez Hiperlogos, nie są może przechwytywane, wydaje mi się jednak, że zaproponowane przeze mnie rozwiązanie jest najbezpieczniejsze. Przepraszam, jeśli sprawia ci to jakieś kłopoty.
— Oszalała — stwierdził Deszcz po Suszy. — Steruje nią jeden z jej daimonów.
— Cressida? — zdziwił się Gabriel. — Od wieków znajduje się w szeregach Aristoi i jeśli ktokolwiek potrafi całkowicie panować nad swymi daimonami, to właśnie ona.
— Zmiękła. Nie mogła tego dłużej znosić. Nauka, nauka, nauka; dyscyplina, dyscyplina, dyscyplina. Musiała nad wszystkim panować, nawet nad procesami wewnątrzgwiezdnymi.
— Nie sądzę, żeby teoria Form Chaotycznych zajmowała się akurat tym.
— Chcesz dowodu? Użyła skiagénosa do komunikacji z tobą. Nie ważyła się zastosować vidcamu na żywo — mógłbyś wówczas rozpoznać, że to przemawia daimōn.
— Może istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo.
— Z czyjej strony? Nie… po prostu straciła kontakt z rzeczywistością. Usiłuje wplątać cię w swoje ułudy.