— Nikt.
— Znamy pełną mapę naszych genów. To dostarcza dużej porcji danych.
— Już wcześniej je analizowano i nie znaleziono żadnych wspólnych cech.
— Wydaje mi się, że potrafię spojrzeć na to z nowej perspektywy.
Gabriel przysunął się bliżej. Setki lat świetlnych stąd, na jachcie Pyrrho, poczuł jej zapach, i zamrowiło go podniebienie, a zachwycony Deszcz po Suszy zamruczał mu do ucha.
— Moje własne zainteresowania są nieco węższe — powiedział. — Chciałbym badać wyłącznie jedną Ariste.
— Badaj sobie, co tylko chcesz. Wolałabym jednak nie myśleć o sobie, że mam tak wąskie horyzonty.
(„Wrogie środowiska przekształcono w miejsca nadające się do życia. Sama natura stała się wytworem ludzkiej woli”).
Zhenling przechyliła głowę.
— Czy śledzisz przemówienie Asteriona? Czy nie uderza cię, że jest apologetyczne?
— Porusza spore fragmenty historii.
— Może to początek reakcji.
— Reakcji? — Gabriel uniósł brwi. — A zatem jest również rewolucja? A jeśli tak, to czy ty bierzesz w niej udział?
— Wybacz, ale muszę uważniej się przysłuchać — odparła z uśmiechem.
— Zobaczymy się na przyjęciach.
Tym razem pozwoliła mu złożyć pocałunek na swej dłoni. Jej skiagénos nie rozpłynął się, lecz uprzejmie wyszedł z pokoju. Gabriel jednak podejrzewał, że świadomość Zhenling już od pewnego czasu była w znacznym stopniu nieobecna.
Skoncentrował się na tym, co działo się w Apadanie. Na skupionych twarzach nowych Aristoi migotało światło pochodni. Asterion stał spokojnie, przybrawszy majestatyczną postawę, i przemawiał władczo z całkowitą pewnością siebie.
— Marek Aureliusz powiedział: „Co nie jest dobre dla roju, nie jest dobre dla pojedynczej pszczoły”. A ja bym dodał: ani dla królowej. Aristoi cieszą się wielką potęgą, niemal absolutną, ale ta potęga ma pewne ograniczenia i związana jest z odpowiedzialnością.
Mamy obowiązki nie wobec siebie samych, lecz wobec Demos. Nasza siła służy ich obronie i rozwojowi. Tragedia, jaka dotknęła Ziemię1, spowodowana była przez ludzi nieświadomych skutków swoich działań. Nasze zadanie polega na tym, by zawsze mieć świadomość skutków. Nigdy nie pozwolić sobie na stępienie uwagi. Zawsze stać między Demos a tym, co zagraża ich pokojowi i rozwojowi.
Asterion ułożył ręce w Mudrze Nauki i Zrozumienia.
— Nasze klasy społeczne są hierarchiami służby. Therápōn znaczyło początkowo sługa. Nie sługa Aristoi — choć powszechnie sądzi się, że miało to takie znaczenie — ale sługa Demos. A najlepsi Aristoi — są bardziej od Theráponów spętani okowami służby. Jeśli uważani jesteśmy za najlepszych, to tylko dlatego, że to, co w nas najlepsze, poświęcamy innym.
Asterion uniósł się nieco, jego środek ciężkości przemieścił się, i teraz jego postawa w mowie ciała wyrażała niepewność.
— Nasz porządek poddawany jest krytyce. Niektórzy uważają, że stabilność i wymierny wzrost, jaki przynieśliśmy ludzkości, nie jest prawdziwym wzrostem i postępem.
Gabriel obserwował zgromadzonych z napiętą uwagą. Dostrzegł mocne, aprobujące spojrzenie Ikony Cnót, sceptyczną postawę Zhenling, zniecierpliwienie Astoreth, ponurego Saiga. Miał wrażenie, że wyłuskuje grupy Aristoi, których łączy niewidzialna siła.
Asterion przyjął teraz postawę wyrażającą więcej autorytetu, w jego głosie zabrzmiały władcze nuty.
— Postęp? Postęp, wymierny postęp, dokonuje się wszędzie, we wszystkich wyobrażalnych dziedzinach. Wzrost? Niekontrolowany wzrost spowodował tyle problemów w przeszłości — to właśnie niekontrolowany wzrost zabił Ziemię1!
No więc teraz, pomyślał Gabriel, nareszcie przedostało się to do publicznej wiadomości. Ile miliardów ludzi tego słucha?
Reakcja — według określenia Zhenling. Może powinno się to nazywać hiperreakcja.
— W rzeczywistości krytycy ujawniają — Asterion uśmiechnął się ironicznie — swą nostalgię za przeszłością. Przeszłość wydaje im się pełna przygód i bardziej ekscytująca niż teraźniejszość. Pozwólcie, że wspomnę tych, którzy wyznają pogląd — ułożył dłoń w Mudrę Władzy — że w przeszłości jedna katastrofa następowała po drugiej. Że Demos gnębieni byli przez plagi i niepewność, wojny i neurozy, nie kończącą się walkę o przeżycie, zasoby i zamieszkiwalną biosferę. Że to właśnie ta walka sprawiała, iż przeszłość wydaje się niektórym tak interesująca. — Kiwnął głową. Emanował z niego spokój i pewność siebie. — Jeśli teraz nie jest tak ekscytująco, powinniśmy być wdzięczni. I być może krytykom wcale nie chodzi o dobro Demos.
Wyprostował się, przyjął postawę formalną.
— Wasza dziewiątka została wybrana jako ci o najwyższej randze, najbardziej szlachetni i odpowiedzialni. Dziś, w nagrodę za zmagania i pokonanie trudności, każdemu z was nadano tytuł Aristos kai Athánatos. Gdy jednak wasze domeny zaczną kształtować się na wasze podobieństwo, a zmagania i trudności staną się coraz większe i będą za sobą pociągały coraz poważniejsze skutki, wspomnijcie słowa Marka Aureliusza, który także miał obowiązki i znosił trudy podobne do waszych. „Nie trwońcie waszego życia na wyobrażanie sobie, co myślą inni, jeśli nic nie czynicie ku dobru powszechnemu”.
Wzniósł ramiona.
— Dziesięć tysięcy lat dla nowych Aristoi!
— Dziesięć tysięcy lat! — zawtórowano mu chórem.
— Dziesięć tysięcy światów!
— Dziesięć tysięcy światów!
Uniósł prawą dłoń w Mudrze Prawdy. Na tle białego marmuru i bogatej ornamentacji widać było błonę pławną między jego palcami.
— Przyznano mi przywilej przyjęcia od was przysięgi, która uwolni wasze umysły i pozwoli im żeglować tam, gdzie chcecie, oraz skieruje waszą wolę na działanie ku pożytkowi innych. Powtarzajcie za mną: Z całą uczciwością, my, biorąc na siebie imperium Aristoi…
To, co nastąpi dziś wieczór, zapowiada się interesująco, pomyślał Gabriel.
Barwne kule opadały niezwykle wolno z wysokiego, ciemnego sufitu. Muzyka, wypełniająca oneirochroniczną komnatę Tallchiefa sprawiała, że na plastikowej powierzchni kul tworzyły się zmarszczki, jakby fale dźwiękowe stawały się widzialne. Gdy kule docierały do podłogi lub dotykały któregoś z Aristoi, pękały, rozsiewając intrygującą woń korzeni, cytrusa lub zapach słodyczy.
To wszystko przeżarte zepsuciem? — pomyślał Gabriel.
— Asterion nie wypowiedział się dostatecznie mocno — orzekła Ikona Cnót. — Obowiązkiem wszystkich Aristoi jest obrona Demos przed niezdrową rewizjonistyczną filozofią.
— Całkowicie się zgadzam — odparł Gabriel.
— Powinno zostać sformułowane wyraźne potępienie.
— Z pewnością. Dlaczego ty tego nie sformułujesz?
Ikona Cnót była małą, zdecydowaną kobietą, o prostych rysach twarzy, ciemnych włosach uciętych nierówno nad kołnierzem. Miała na sobie pozbawioną ozdób szarą tunikę, taki strój niemal powszechnie nosiła jej administracja oraz prawie wszyscy zamieszkujący jej domenę. Strój przypominał ubranie Cressidy, z tym że był brzydki.
Spojrzała na Gabriela i zmrużyła oczy. Dziś, na przyjęciu, jego skiagénos ubrany był w zaprojektowaną przez Wiosenną Śliwę kamizelę długą do kolan, nałożoną na koszulę z żabotem i obcisłe giemzowe spodnie. Kamizela miała jak zwykle motywy kwiatowe czerwone koronkowe wypukłe płatki na zielonym tle, pylniki z perełek, a po wyhaftowanych łodygach zręcznie wspinały się połyskujące owady wyszyte z paciorków.