Popatrzył na nią w górę.
— Czy nadal masz ochotę zatańczyć?
— Nie. To przestaje być frajdą, gdy na parkiet każe ci ruszyć ktoś martwy od wieków.
— Może jest to właśnie stosowne, zważywszy, że oboje akurat wróciliśmy z pogrzebu.
— Nie. Nie mam nastroju. — Rozejrzała się wokół. — Zobaczmy, jakie jeszcze rozkazy nam wydano.
Gabriel poruszył wachlarzem i ponownie starał się pojąć topologię sali.
— Nie bardzo wiem, jak moglibyśmy się wzajemnie spotkać — powiedział. — Mam wrażenie, że żadna ścieżka nie prowadzi ode mnie do ciebie.
— Może jeśli skoczę bardzo wysoko…
— Rozpocznijmy zatem poszukiwania, by się odnaleźć.
— Dobrze. To stosowna metafora. — Uśmiechnęła się jak kotka. Przynajmniej z twojego punktu widzenia. — Odwróciła się, skłoniła i przeszła przez drzwi.
Drzwi za Gabrielem prowadziły do miejsca, gdzie Sebastian z Ikoną czyhali na nieostrożnych wędrowców. Gabriel obejrzał pomieszczenie i wspomniał formujące je glify: „debata”, „spór”, „kłótnia”.
Ruszył dróżką wyłożoną czerwonym dywanem. Ledwie widoczną srebrną nicią wpleciono w chodnik glify: „ruch”, „skok”, „sus”. Wybrał następne drzwi i przeszedł przez nie.
Hall był „powitaniem”, salon — „wygodą” i „relaksem”, bar — „radością”, „szczęściem” i „niedyskrecją”. Gabriel dostrzegł Zhenling w pokoju przypominającym kaplicę, ciemnym, wysokim i uroczystym. Na jego jakby ceglanych ścianach subtelnym odcieniem wypisano polecenie: „refleksja” i „myśl”. Maty tatami miały po brzegach glif „wezwanie Boga”. Czuło się tam przytłumiony zapach kadzidła, a w zależności od miejsca, słyszało się albo melodeklamacje sutr, albo namaszczone dalekie westchnienie organów.
Na powitanie Gabriel pocałował Zhenling i przekazał jej swe spostrzeżenia. Natomiast Zhenling poinformowała go, że sala bankietowa jest „rozsmakowaniem”, sensorium — „folgowaniem”, pokój gier — „zabawą” i „szczęściem”, salonik — „żartem”, „śmiechem” i „baw się dobrze”.
— Nikogo tam nie ma — powiedziała. — Chyba nikt nie jest w odpowiednim nastroju.
— Ja również nie — stwierdził Gabriel. — Może odwiedzę to miejsce, gdy będę miał lepszy humor.
— Możesz ściągnąć program z Hiperlogosu i zainstalować go sobie.
— Mam nadzieję, że program Olimpii nie poniesie strat z powodu naszego dzisiejszego braku wesołości.
— Czy sądzisz, że ona uwzględnia bieżące wydarzenia? — spytała.
— Może spojrzę na kod źródłowy i przekonam się.
— Nie sprawdzaj tylko, co będzie dalej, bo popsujesz całą przyjemność — ostrzegła.
— Nigdy bym tego nie zrobił. Wracamy na zabawę?
— Nie mam ochoty. — Odwróciła się ku niemu. — Skomponowałeś operę — powiedziała — która doskonale odzwierciedla mój nastrój.
— Mufarse.
— Zna twoje dzieło. Dobry znak — zauważył Augenblick.
— A jednak, gdy zapytałam swoje reno o definicję tego słowa, uzyskałam wyłącznie informację… — wzniosła oczy z udawanym wyrazem znudzenia i zaczęła naśladować monotonny głos reno „uczucie melancholii charakterystyczne dla mieszkańców Argentyny [Ziemia2-Ameryka Południowa], zwłaszcza dla Siódmej [Niebieskiej] Epoki Kulturalnej [koniec 19, początek 20 wieku]”. Prześledziłam przypisy w Hiperlogosie — wszystkie powołują się na popularne piosenki lub podłe powieści.
— To zniewalające, nieprzetłumaczalne słowo, które zmusza cię, by je zastosować. Myślę o Rilkem, piszącym pod koniec życia po francusku, gdyż nie znalazł niemieckiego odpowiednika na francuskie absence.
— Nie wiem dokładnie, co znaczy mufarse, ale czuję to. — Podniosła na niego wzrok. — Aristosie, czyżbym w duszy była Argentynką z Epoki Niebieskiej?
— Możliwe. Jednak wydajesz mi się bardziej interesująca.
DESZCZ PO SUSZY: Zaproś ją do tańca. To najlepsze, co możesz teraz zrobić. Wykorzystaj ten jej melancholiczny nastrój.
GABRIEL: Augenblick, czy potrafisz odczytać cokolwiek?
AUGENBLICK: Wyłącznie to, co ona chce, by zostało odczytane, Aristosie. Bardzo kontroluje swego skiagénosa.
GABRIEL: Postawę ma zalotną.
AUGENBLICK: Zatem chce, byśmy właśnie tak go postrzegali.
MATAGLAP: Dlaczego? Dlaczego akurat teraz?
— Dlaczego popadali w melancholię? Twoja opera opowiada o izolowanym osiedlu, odciętym po katastrofie Ziemi1. Epoka Niebieska była jednak znacznie wcześniej, Argentyna zaś nie przeżyła podobnego kataklizmu.
— Był to kataklizm raczej natury psychicznej. Jeśli jesteś tym zainteresowana, subtelności mógłbym ci wyjaśnić za pomocą tańca, który wprowadziłem w operze.
— Tango. Moje reno może mi podać kroki.
— Zatem zatańczysz ze mną? Jeśli mój wykład na temat szczegółów dotyczących mufarse wyda ci się nudny, to taniec wynagrodzi ci tę przykrość.
Zhenling rozejrzała się po mrocznej sali o wysokim łukowym sklepieniu.
— Tutaj? — spytała. — Atmosfera tego miejsca skłania wprawdzie do melancholii, ale…
GABRIEL: Załaduj skiagénosa Jesiennego Pawilonu. Stwórz portal Klasy Jeden prowadzący ze ściany po mojej prawej stronie do północnego muru sali balowej. Zastosuj gotyckie drzwi z Kaplicy Rustykalnej w Rezydencji Wissariona.
RENO: ‹połączenie przez Reno Rezydencji› ‹połączenie przez Główny Program Persepolis› Zrobione, Aristosie.
GABRIEL: Klamka: temperatura 10 stopni Celsjusza; wrażenie dotykowe — kute żelazo.
RENO: Zrobione, Aristosie.
GABRIEL: Sala balowa oświetlona tysiącem świec. Mój strój taki jak laga z drugiego aktu Mufarse. W muszli koncertowej orkiestra południowoamerykańska z trzeciego aktu. Włącz tango „Senor Barassa”.
RENO: Wykonane, Aristosie.
MATAGLAP: Powtórzę swoje pytanie. Dlaczego? Dlaczego jest taka uprzejma? Nigdy przedtem nie zachęcała cię do zbliżenia.
DESZCZ PO SUSZY: To dla niej odpowiednia chwila. Bonham znowu przepadł na egzaminach; nigdy jej nie dorówna. Poza tym ktoś z Aristoi zmarł — może czuje się niepewnie.
MATAGLAP: Figę prawda. Jest członkiem spisku, może nawet sama zabiła Cressidę.
DESZCZ PO SUSZY: Bzdury! Naprawdę myślisz, że jest tak naiwna, by nas uwieść dla swej sprawy? Sądzi, że oślepieni miłością staniemy się łatwowierni?
— Pozwól, że stworzę otoczenie bardziej odpowiednie.
Gabriel machnął wachlarzem i w białej ścianie pojawiły się drewniane katedralne drzwi. Zhenling podeszła do nich, nacisnęła klamkę. Gabriel kroczył za nią, dokonując szybkich zmian w programie. Otworzyła drzwi. Weszła do oneirochronicznej symulacji sali balowej Jesiennego Pawilonu. Nagle przeistoczyła się i była ubrana w niebieską balową suknię, wykończoną u dołu falbaną, w stylu południowoamerykańskim. Miała długie, czarne brwi, koralowe usta, włosy kunsztownie upięte. Jej ramiona i ręce połyskiwały złotawo w blasku świec.
Tuż za nią wkroczył Gabriel. Przejście od symulacji Persepolis do programu Rezydencji wyraziło się również w tym, że się zmienił jego kostium. Miał teraz na sobie ekstrawagancki strój z południowoamerykańskiej Epoki Niebieskiej. Obcisłe spodnie z wszytymi z boku srebrnymi monetami, buty na podwyższonym obcasie, koszulę z żabotem, głęboko wycięty z przodu frak.