Surowy wystrój wnętrza — białe ściany, czarny parkiet z równikowego mahoniu ze Strangeways — łagodził blask świec. Na ścianach trójwymiarowe malowidła przedstawiały bladoszare muzy tańczące pośród kolumn. Muszlę koncertową przyozdobiono srebrzystymi lustrami w kształcie rombów.
DESZCZ PO SUSZY: Zdradzimy jej swe plany i tajemnice?
CYRUS: Z punktu widzenia estetyki, jest to dość ciekawa koncepcja. Kto kogo uwodzi? Kto stara się zgłębić czyją ukrytą wiedzę?
GABRIEL: Dzieci, nie zapominajcie o mufarse. Pamiętajcie, co za tym stoi. Pozwólcie mi tańczyć.
DESZCZ PO SUSZY: Właśnie! Zróbmy to jak należy!
GABRIEL: Temperatura dłoni 38,5 stopni Celsjusza, skóra sucha.
DESZCZ PO SUSZY: Dobrze, zobaczmy, czy potrafimy ją rozgrzać.
Ponad głównym wejściem wisiał autoportret Cyrusa, czarno-biały, jak wszystko tutaj. Twarz miał młodzieńczą, brwi sceptycznie uniesione, spojrzenie nieco okrutne. Młody esteta surowo oceniający świat.
W muszli orkiestra grała powolne tango. Gabriel ujął dłoń Zhenling.
Wyjaśniał:
— Fascynacja tangiem, przynajmniej jego wcześniejszą argentyńską wersją, nim przejęli je Francuzi i wszystkim kazali tańczyć jak robotom, wynikała z tego, że łączyło ono w sobie wyjątkową zmysłowość z wyjątkowym dystansem emocjonalnym.
— Zatem róża w zębach nie byłaby tu stosowna?
— Raczej róża za uchem.
Za uchem Zhenling pojawiła się róża: niebieska, pasująca do sukni, pasująca do Siódmej Epoki Kulturalnej. Delikatnym zapachem drażniła zmysł powonienia Gabriela — piękny kawałek programowania.
(Wiosenna Śliwa z uznaniem oceniła niebieską suknię i niebieski makijaż powiek, współgrające z bladą cerą).
Gabriel objął Zhenling i rozpoczął taniec. Dopasowała się z chłodną precyzją.
— Argentyna w Epoce Niebieskiej była krajem mężczyzn — ciągnął. — W niektórych okolicach liczba mężczyzn w stosunku do kobiet kształtowała się jak pięć-sześć do jednego. To dawało kobietom niezwykłą przewagę, którą bez wahania wykorzystywały.
— To świetnie — odparła Zhenling.
Gabriel czuł pod dłonią, jak jej kręgosłup buntowniczo sztywnieje. Augenblick z radością przyjął to jako pierwszą, może autentyczną, informację w języku ciała.
— Chwytasz ogólną ideę — rzekł Gabriel. — Teraz Medialuna.
Zakreślił stopą półksiężyc, po czym wrócił do poprzedniej pozycji.
— Argentyna to kraj emigrantów — stwierdził. — Mężczyźni byli odizolowani nie tylko od swych kobiet, lecz również od swych macierzystych kultur. Skutek: straszna samotność i straszna melancholia.
— Mufarse.
— El ocho.
Puścił jej rękę, odwrócił się do niej plecami i wykonał solo ósemkę, powtarzając ją czterokrotnie. Zhenling leciutko przytupywała, imitując ruchy partnera. (Cyrus przesunął się do nóg Gabriela, utrzymując właściwy rytm, gdy Gabriel mówił).
— W dawnym układzie społecznym kobiety były podporządkowane. Teraz wszystko uległo zmianie — rzekł. — Kobieta grymasiła, wybierała, odrzucała swych partnerów, stosując prawa rynku. Odrzuceni mężczyźni szli do prostytutek, które dawały pocieszenie, ale były jeszcze bardziej interesowne i okradały ich ze wszystkiego. Tango zrodziło się w domach publicznych, wykonywane przez dwójkę rozpaczliwie samotnych ludzi, którzy jednak nie mogli sobie zaufać. Szczerze pragnęli bliskości i nadziei, ale nie potrafili jej sobie ofiarować.
Gabriel zakończył el ocho i znowu objął Zhenling. (Cyrus zachwycał się gładkim łukiem jej karku). Spojrzała na niego z doskonałym chłodem. (Nie ufaj jej, powiedział Mataglap, tak celnie komentując nastrój tańca, że Gabriel ledwo powstrzymał uśmiech).
— Napięcie — powiedział Gabriel, rozpoczynając figurę winorośl — tęsknota, melancholia, samotność.
— Manipulacja. Tajemnice. Maski.
— El corte. — Zakołysał nią w przód i w tył tak głęboko, że niemal leżała mu na udach, zwrócona do niego twarzą.
— To taniec dla szpiegów — rzekła. Ich oczy były teraz blisko siebie. — I dla ludzi, którzy kryją jakieś tajemnice.
Znowu ją podniósł i poprowadził po ciemnym parkiecie. Oboje patrzyli w prawo, ponad swymi ramionami.
— Tajemnice tak rozpaczliwe, że jedynie nasze ciała mogą je wyjawić — powiedział.
— Nasze? Ta pierwsza osoba liczby mnogiej trochę mnie niepokoi.
— „Maleńka śmierć na wstrętnych skrzydłach” — Gabriel improwizował za Nerudą — „weszła w każdego jak krótki sztylet, i rozpoczęto oblężenie chlebem albo nożem…”
— Asediado? — Pochylił ją znowu w el corte. Oczy miała tuż przy jego oczach. — Zaczynasz mnie przerażać.
— Mowa ciała potwierdzona. — Deszcz po Suszy sygnalizował przyjemność z tego, co odczytał Augenblick.
— To jej skiagénos jest przerażony — zaznaczyła Wiosenna Śliwa. — Tylko pytanie, czy odzwierciedla jej prawdziwe reakcje.
Gabriel podniósł Zhenling i zaczął się ostrożnie wycofywać, prowadząc ją w tańcu za sobą ku centrum wyimaginowanego okręgu, potem znowu wykonał el corte.
— Wyobraź sobie, jak to musiało być po zagładzie Ziemi1 — powiedział. — Izolacja, spustoszenie, paniczny strach. Większy niż ten, którego doświadczyli biedni argentyńscy emigranci. Ich świat nadal przecież istniał, choć oni nie byli jego częścią. I oczywiście nasze przeżycie w dalekich koloniach zależało od tej samej nanotechniki, która sprzeniewierzyła się ludzkości.
Taniec przeszedł przez mediacorte do cruzado. Gabriel oparł dłonie na biodrach i cofał się z biodrami wysuniętymi do przodu, Zhenling skradała się za nim krokiem pantery.
— W twojej operowej kolonii jest więcej mężczyzn niż kobiet stwierdziła. — W żadnym habitacie tak nie było. Sprawdziłam to.
— Swoboda librecisty.
— I wszyscy zginęli.
— To się zdarzyło, tu i ówdzie.
— Uważam Mufarse za najlepsze twoje dzieło.
Spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
— Byłem wtedy bardzo młody.
— Kolejne utwory wydają mi się zbyt manieryczne.
Okręcił ją i rozpoczął krok skorpiona.
— Żyjemy w epoce manieryzmu.
— Epoce manieryzmu, bez żadnych sekretów.
— Przypuszczalnie tak — odparł.
— Ciągle robisz do czegoś aluzje, ale nie wiem, do czego.
Gabriel objął ją i poprowadził do tyłu.
— Może chciałbym cię zafascynować.
— Może ci się udaje.
— Punkt dla nas — powiedział zadowolony z siebie Deszcz po Suszy.
— O! — Skiagénos Gabriela uśmiechnął się zimno. — To prowadzi nas do pewnych pytań związanych z mufarse. Czy mogę ci ufać, czy nie?
Mediacorte, obcasy migają.
— A dlaczegóż by nie? — spytała.
— Ty wiesz najlepiej, Ariste Zhenling.
Zadowolony, że rozmowa tak gładko wróciła do punktu wyjścia, Gabriel poinstruował Cyrusa, by zakończył utwór po następnej frazie.
Wykonali obrót i zatrzymali się w niepewnej równowadze, gdy orkiestra nagle zamilkła.