— Liczę na twoją radę w razie potrzeby.
— Wątpię, czy w ogóle ci się przydam. — Uśmiechnęła się i lekko potrząsnęła głową. Cyrus, jak zwykle esteta, zwrócił Gabrielowi uwagę na ładnie falujące gęste włosy, na grę światła w ich ciemnym połysku. Uczucie przyjemności rozśpiewało się w Gabrielu. Clancy była tu nowa. Gabriel spotkał ją przedtem kilka razy, gdy omawiali całą procedurę, i entuzjazm Clancy dodawał mu otuchy.
— Wiesz — zwrócił się Gabriel do Marcusa — że trochę bardziej niż zwykle będziesz musiał na siebie uważać. Donoszenie ciąży do końca w ludzkim ciele jest znacznie bardziej ryzykowne od innych metod.
— Wiem o tym, Gabrielu Wissarionowiczu. Chcę znać każdy dzień, gdy ono tu będzie.
Gabriel uśmiechnął się, zamachał rękoma. Nie mógł przecież nikomu zabronić nieszkodliwego szaleństwa.
WIOSENNA ŚLIWA: „Myśli dobrze zbudowanego mężczyzny wyraża nie tylko twarz. Także jego członki i stawy, co dziwne, stawy biodrowe i nadgarstki…”
GABRIEL: ‹pocałunki›
WIOSENNA ŚLIWA: „Kiedy idzie, przekazuje tyle, co najlepszy wiersz, może nawet więcej”.
CYRUS: ‹stada białych ptaków na granatowym aksamicie…›
RENO: Puls 92, ciśnienie 139 na 90.
MIŚ: Chłopak jest zbyt nerwowy.
CYRUS: ‹srebrne akanty korynckich kapiteli…›
GABRIEL: Reno, przekaż mi sterowanie zestawu chirurgicznego.
RENO: Życzysz sobie pełny obraz wideo?
GABRIEL: Tak.
CYRUS: ‹Smukłe dłonie Clancy, postrzępione światło na paznokciach› ‹usuwa się›
RENO: ‹połączenie z zestawem chirurgicznym› Zrobione.
GABRIEL: Jestem prawie ślepy. Wiosenna Śliwo, przejmij sterowanie moim ciałem. ‹Priorytet 1›
WIOSENNA ŚLIWA: ‹Priorytet 1› Do usług, Aristos.
— Niech więc tak się stanie — powiedział.
Gabriel odpiął szlafrok Marcusa i odsłonił gładkie ciało o porcelanowej skórze. To właśnie dlatego nazwał Marcusa „Czarnookim Duchem”. Deszcz wrażeń Cyrusa ustał, pojawiła się Wiosenna Śliwa — kobieca Ograniczona Osobowość, najpełniejsza i najbardziej opanowana z cząstkowych osobowości, jakie dotychczas ujawniły się Gabrielowi. I choć była równie wytrawnym koneserem, jak Cyrus, męskiej urodzie stawiała ostrzejsze wymagania, które budowały skomplikowaną strukturę fizycznego pożądania. Natomiast, jak przekonał się Gabriel, Cyrus interesował się wyłącznie kobietami…
Marcus miał ponad czterdziestkę, lecz ustabilizował biologiczny wiek swego ciała, gdy miał dwadzieścia lat i z Demos awansował na Therápōna. Jego muskulatura rysowała się wyraźnie, lecz miała w sobie miękkość, która tak pociągała Gabriela. Bladą, przezroczystą skórę Marcus miał od urodzenia, natomiast kontrastowe czarne włosy i rzęsy uzyskał dzięki manipulacji genetycznej. Marcus terminował wcześniej u Deborah i Saiga. Raz przystąpił do egzaminów i nie zdał ich. Odkładał poprawkę, w końcu Gabriel ponaglił go i Marcus przygotował się do powtórnego egzaminu w ciągu następnych trzech lat.
Niewykluczone, że Marcus podejrzewał to, co Gabriel wiedział, iż nigdy nie stanie w szeregach Aristoi. Był utalentowany, wybitny w dziedzinie projektowania przemysłowego, ale nie miał tej olśniewającej, iskrzącej błyskotliwości, zimnej ambicji, koniecznej, jeśli się chciało należeć do awangardy ludzkości.
A jednak Gabriel czuł, że Marcusowi pomogłaby w jakiś sposób wiedza o tym, że na egzaminach nie przepuścił okazji, a także świadomość, że pozycja, którą zajmuje, jest dla niego właściwa.
To nie był przypadek, myślał Gabriel, że najbardziej rozwiniętym daimōnem Marcusa jest dziecko, nie ukształtowana, naiwna osobowość, która traktowała świat z zadowoleniem i transcendentną radością. Marcus nie miał aspiracji Aristosa o żelaznej woli, by zmieniać świat według własnych upodobań. Chciał być utalentowanym, prostolinijnym, pełnym ciepła młodym człowiekiem, którego ciało zostało zamrożone w wieku dwudziestu lat i w którym Gabriel zakochał się od pierwszego wejrzenia.
Być może z powodu tej wewnętrznej wiedzy o nieuchronnej porażce, Marcus zapragnął nagle dziecka. I nie jakiegokolwiek dziecka, lecz dziecka z Aristosem, którego kochał. Jakiejś namacalnej pamięci o Gabrielu, jakiejś nadziei, że dziecko osiągnie to, co dla Marcusa nie było dostępne…
Gabriel miał powody, by podejrzewać, że nadzieje Marcusa się nie ziszczą. Dzieci Aristoi nieczęsto osiągały status rodziców. Nie udało się to jego poprzednim dzieciom. Były utalentowane, ale tylko połowa z nich otrzymała status Therápōnta. Szanse tego dziecka przedstawiały się podobnie.
Ale dziecko Marcusa — dziewczynka, Gabriel to wiedział — będzie kochane. Marcus miał przed sobą stabilną przyszłość jako Therápōn i jego własny daimōn-dziecko sprawi, że dziewczynkę połączy z Marcusem uczucie i wspólne zainteresowania.
Gabriel umieścił mentalny palec w oneirochrononie i popchnął szafkę chirurgiczną, która podjechała do niego, otwierając zestaw chirurgiczny. Sięgnął do kieszeni swej brokatowej marynarki (Wiosenna Śliwa porównała bladą skórę Marcusa i jego czarne włosy do czarno-białych kafelków teatru), wyjął mechaniczne jajo, w którym leżała blastocysta. Faktura powierzchni odcisnęła się na opuszkach palców Gabriela — biała porcelanowa koronka na niebieskim tle wedgwoodzkiej porcelany. Przez połączenie swego reno z oneirochrononem polecił, by jajo się otwarło (Wiosenna Śliwa ukazywała mu rozchylony metalowy kwiat lotosu — jaśniejące srebrne płatki ze skarbem w środku).
Gabriel (przez Wiosenną Śliwę) popatrzył na brzuch Marcusa i (za pomocą zestawu chirurgicznego i wziernika otrzewnowego) zaznaczył miejsce — tuż poniżej pępka — jasną plamą światła laserowego o małej intensywności.
— Tu, Manfredzie — polecił. — Dwieście mikronów, dobrze? Bulterier nachylił się i zaczął lizać brzuch Marcusa, pokrywając go sterylną śliną. Marcus zaśmiał się zaskoczony.
— To łaskocze — powiedział.
Zestaw chirurgiczny zanurzył dwumilimetrowy układ wziernika w srebrny lotos i ostrożnie zassał blastocystę, po czym się wycofał. Jajo się zwinęło. Cyrus zachwycił się niebieską i białą barwą.
— Na pamiątkę — powiedział Gabriel, podając jajo Marcusowi. Marcus wziął jajo, podziwiał je, wypróbował działanie mechanizmu. Manfred cofnął wargi, wysunął węglowy ząb zakończony nanodiamentem i dźgnął Marcusa dokładnie w miejsce zaznaczone laserową plamą. Marcus zajęty mechanizmem jaja, niczego nie poczuł. Używając zmodyfikowanych gruczołów ślinowych, Manfred zalał ranę szybko działającym środkiem miejscowego znieczulenia, potem zlizał maleńką purpurową kropelkę krwi.
GABRIEL: Reno, proszę, połącz mnie z Clancy. ‹Priorytet 1›
RENO: ‹połączenie z reno Clancy› Wykonane, Aristos. ‹Priorytet 1›
CLANCY: ‹przez łącze› Manfred zrobił tu wszystko za ciebie. Po prostu zejdź w nacięciu aż do jego dna.
RENO: Puls 97. Ciśnienie 139 na 94.
MIŚ: Chłopak jest zbyt nerwowy. Mogę z nim pomówić?
Gabriel (wchodząc do oneirochrononu wziernika) nakierował w nacięcie kompleks światłowodowy. Kompleks wniknął w ciało Marcusa (Wiosenna Śliwa przekazała zdziwione spojrzenie Marcusa, który uzmysłowił sobie, że operacja właśnie się zaczęła) i centra wzrokowe Gabriela wypełnione zostały szerokokątnym widokiem jaskrawych barw skóry właściwej Marcusa.