— To prawie tak samo wspaniałe jak rozwiązanie.
GABRIEL: Augenblick.
DESZCZ PO SUSZY: ‹Priorytet 2›
AUGENBLICK: ‹Priorytet 2› Do usług, Aristos. ‹wchłanianie widoku Clancy› Puls przyśpieszony, skóra zaróżowiona, oczy zwężone, obie brodawki napięte.
DESZCZ PO SUSZY: Twój.
GABRIEL: Dziękuję. Fini.
AUGENBLICK: Twój sługa. ‹Priorytet 2, koniec›
DESZCZ PO SUSZY: Twój sługa. ‹Priorytet 2, koniec›
WRZASK: ‹Priorytet 1› Fagit!
HORUS: ‹Priorytet 3› ‹???›
WIOSENNA ŚLIWA: ‹Priorytet 3› Do diabła, kto to był?
CYRUS: Ktoś przyszedł, by popsuć zabawę.
WIOSENNA ŚLIWA: Czy to ktoś nowy, czy…
HORUS: Myślę, że z paleolitu.
GABRIEL: Dzieci, sza!
Gabriel spojrzał na nią, zdziwiony jej żarliwością.
— Mam nadzieję, że będziesz miała przyjemność asystować również przy narodzinach — powiedział. Dziecko powinno się oczywiście narodzić w asyście chirurga, a Clancy miała z pewnością odpowiednie kwalifikacje.
— Również mam nadzieję. Pogłaskała Marcusa po głowie. Chyba że Marcus zostanie do tego czasu Aristosem i będzie przebywał w swej stolicy, budując nowe imperium.
Marcus wstał ze stołu. Pocałował Clancy, uścisnął Manfreda. Wyciągnął ręce ku Gabrielowi. Gabriel objął go i długo całował.
— Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy, Czarnooki Duchu — powiedział. Na języku miał dziwny metaliczny posmak.
Marcus uśmiechnął się, dotknął kościanej spinki do włosów.
— Będę szczęśliwy. Dziękuję ci.
Marcus zbierał się do wyjścia. Gabriel polecił, by szafka chirurgiczna odjechała do magazynu, i zaczął przyglądać się Clancy. Przesunął Wiosenną Śliwę i Cyrusa na wyższy poziom świadomości. Cyrus zwrócił uwagę na delikatny nie zmodyfikowany układ kostny Clancy, na jej świetlistą cerę przypominającą wiecznie kwitnące róże. Serce Gabriela wypełniło się ciepłem. Uświadomił sobie, że jest zakochany.
— Czy zjadłabyś za mną śniadanie w Jesiennym Pawilonie? — spytał.
— Bardzo bym chciała, ale o dziesiątej wygłaszam wykład.
— Pomyśl poważnie, czyby go nie odwołać. Może ogłoszę święto ogólnoplanetarne, by ci to ułatwić.
Uśmiechnęła się. Jej pełna górna warga utworzyła ponętny łuk. Pamiętał, że Clancy miała konkubenta, kogoś, kogo nigdy nie spotkał.
Kogoś, czyje życie wkrótce się zmieni.
Gabriel kazał Manfredowi wziąć sobie dzień wolnego, ujął Clancy za rękę i razem z nią wyszedł ze Skrzydła Biomedycznego. Gdy przechodzili obok Cienistego Klasztoru, zaczął bezwiednie nasłuchiwać odgłosu grzechoczących stalowych włóczni i śpiewu Yaritoma. Nie usłyszał nic.
Wraz z Clancy szli krużgankami i patrzyli na Yaritoma przez romańskie, inkrustowane turkusami łuki. Pod jasnym porannym słońcem Therápōn stał spokojnie na szeroko rozstawionych stopach, wygięty pod ciężarem ramy i włóczni. Pot lśnił na jego czole, coś charczało mu w gardle. Oczy przewracały się w orbitach. Widmowa Maska, nieco złowieszcza w tym jasnym świetle, uśmiechała się chłodno, patrząc na tę scenę.
GABRIEL Augenblick, Deszcz po Suszy. ‹Priorytet 2›
AUGENBLICK: ‹Priorytet 2› ‹skanowanie Yaritoma› To ktoś inny.
DESZCZ PO SUSZY: Musimy to określić dokładniej. Zmuś go do mówienia.
Gabriel pocałował Clancy w rękę.
— Przepraszam na chwilę.
AUGENBLICK: Uparty, podejrzliwy, silny. Jak sądzę, pozbawiony wrażliwości. Projekcja tęsknot Yaritoma, aby stać się silnym i opanowanym w sytuacjach stresowych. Ale język ciała sygnalizuje defetyzm.
DESZCZ PO SUSZY: Płonący Papierowy Tygrys! Staw mu czoło, a załamie się szybko.
AUGENBLICK: Dość łatwe dla nas, ale to Therápōn Yaritomo ma stawić czoło.
Zwrócił się do Yaritoma, przyjmując Pierwszą Postawę Pewności Siebie — barki do tyłu, podbródek w górze, kręgosłup prosty, ciężar ciała równomiernie rozłożony na obu nieco rozsuniętych stopach.
— Kim jesteś?
Rozbiegane oczy Yaritoma spojrzały w dół pod drżącymi powiekami. Usiłował przyjąć szyderczy wyraz twarzy.
— Jestem Płonącym Tygrysem — powiedział. Jego głos był gardłowym charkotem, zupełnie niepodobnym do głosu Yaritoma.
— Rozumiem.
— Usuń się! — ostrzegł Płonący Tygrys.
DESZCZ PO SUSZY: Powinno to być łatwe. Tygrys jest wściekłym wojownikiem. Osobę patrzącą jedynie prosto przed siebie, łatwo zaskoczyć z tyłu.
— Stoję, gdzie mi się podoba odparł Gabriel. — Jestem tu panem.
Płonący Tygrys warknął, groźnie ruszył w kierunku Gabriela. Ten nie zareagował i Płonący Tygrys zawahał się. Stalowe włócznie zagrzechotały głośno.
— Jeśli chcesz mnie zastraszyć — powiedział Gabriel — musisz działać jak prawdziwy tygrys. Przeszył wściekłym wzrokiem daimōna zamieszkującego ciało Yaritoma. — Przyjmujesz postawę tygrysa, czy pijaka podczas wichury?
Oczy Płonącego Tygrysa zwęziły się, stanął prosto, wypiął pierś.
— Nie zniosę twoich obelg. Podeptałeś moją cześć. Augenblick i Deszcz po Suszy szydziły z głębi umysłu Gabriela, był to werbalny odpowiednik ponurego uśmiechu Widmowej Maski.
— Chwiejesz się jak złamana hulajnoga — stwierdził Gabriel. — Stań prosto, jeśli chcesz mnie przekonać o swej wyższości.
Płonący Tygrys warknął, ale wyprostował się szybko. Włócznie znów zagrzechotały. Po kończynach Yaritoma spływały strużki krwi. Oddychał powoli, z wysiłkiem.
Dobrze, pomyślał Gabriel. Na podstawie oddechu można było stwierdzić, że ciało Yaritoma zachowało pamięć poprzednich treningów.
— Oddychaj! — polecił mu Gabriel. — Wtłocz siłę w płuca! A podczas wydechu wyrzuć z siebie znużenie i ból!
Płonący Tygrys, oddychając, warknął. Potężne mięśnie ud odruchowo drgnęły. Ręce zacisnęły się w pięści i czekały w gotowości przy biodrach. Gabriel obserwował, jak Płonący Tygrys staje się coraz silniejszy, coraz bardziej zdecydowany.
— Czy jesteś panem, Tygrysie? — zapytał.
— Tak!
— Zademonstruj mi swoją odwagę. Naśladuj moją postawę!
Gabriel zastosował Podstawową Modulację Rozkazodawcy. Prawą stopę wysunął do tyłu, ugiął nogi w kolanach, aż muskuły ud napięły się z wysiłku, a środek ciężkości znalazł się w swadhishatana chakra — w dołku pod klatką piersiową. Kręgosłup nadal utrzymywał w pionie, a ręce wygiął w Mudrze Uwagi i Przymusu.
Płonący Tygrys zaśmiał się szyderczo, ale pewne wzorce zachowania zostały wcześniej zaprogramowane w psychice Yaritoma i Płonącym Tygrysem odruchy rządziły w większym stopniu, niż gotów był się do tego przyznać. Zmuszony Podstawową Modulacją, bezwolnie przyjął tę postawę. W oczach miał niepewność. Deszcz po Suszy kpił sobie z niego. Czyste niebieskie światło Illyricum podkreślało bezlitosne napięcie na twarzy Tygrysa. Augenblick wszystko to rejestrował, określał każdy słaby punkt, każdą przewagę. Płonący Tygrys był tak nieukształtowany, tak otwarty, że Augenblick łatwo dokonywał tej drobiazgowej analizy.
— Teraz bardziej przypominasz tygrysa — stwierdził Gabriel. — Gotowego do skoku.
— Strzeż się mnie.
— Zobaczymy, kto tu jest panem.