— Strzeż się mnie. — Słowa wypowiedziane były z zaśpiewem niczym mantra.
Gabriel przesłał Tygrysowi szyderczy uśmiech, harmonizujący z uśmiechem Widmowej Maski.
— Masz sam dla siebie szacunek, Tygrysie?
— Strzeż się mnie. Jestem tu panem.
Gabriel krzykiem oczyścił płuca i przyjął Pierwszą Postawę Wzbudzania Respektu — ciało wyprostowane, ręce po bokach, stopy razem, środek ciężkości podniósł się do manipura chakra przy nasadzie mostka. Płonący Tygrys zaskoczony, cofnął się, zamrugał, warknął i umocnił swą wyzywającą postawę.
— Żywisz sam dla siebie szacunek, Tygrysie? — prowokował Gabriel.
Przy wtórze grzechoczących włóczni Płonący Tygrys niezdarnie przyjął pozycję naśladującą postawę Gabriela. Ból wykrzywił mu twarz. Deszcz po Suszy zarechotał rozbawiony.
Gabriel przeprowadził z Płonącym Tygrysem serię ćwiczeń układu nerwowego, wzmacniających Ograniczoną Osobowość niepewnego, rodzącego się charakteru i nadających owemu charakterowi przynajmniej pozór pewnej głębi. Jak wiadomo, niektóre pozycje ciała — skodyfikowane przed wiekami przez kapitana Yuana w Księdze Postaw — wprawiały ludzki umysł w rezonans psychiczny. Gabriel usiłował wzmocnić psychikę Płonącego Tygrysa, podłączając ją do niewerbalnej pamięci, która miała ją wspierać.
Kapitan Yuan, konstruując Postawy, uwzględnił połączenia ludzkiego umysłu z podtrzymującym go ciałem. Oparł swe zasady na dokładnych badaniach mowy ciała stosowanej w tańcu klasycznym, teatrze, tantrze i sztukach wojennych. Postawa, w której nogi były rozsunięte, a środek ciężkości obniżony do swadhishatana chakra w jamie brzusznej, wyrażała pewność siebie i gotowość. Odbierano ją zadziwiająco jednakowo we wszystkich ludzkich kulturach, w całej znanej historii. Postawie tej można było przydać nieco agresywności, jeśli zacisnęło się pięści lub odstawiło jedną nogę do tyłu, jak robią to bokserzy, albo jeszcze nieco bardziej do tyłu, jak w sztukach walki. Te odmiany wyjściowej śmiałej postawy rozumiała bezbłędnie cała, coraz bardziej zróżnicowana rasa ludzka. Dla wywołania większego efektu psychicznego, palce można było ułożyć w mudry.
Pozy Wzbudzania Respektu, w których nogi trzeba bardziej wyprostować, a środek ciężkości podnieść ku manipura chakra poniżej mostka, wyrażały powagę i szacunek dla samego siebie. Gdy ręce wznosiły się, a środek ciężkości wędrował wyżej ku anahata chakra, postawa wyrażała Entuzjazm, a gdy jeszcze wyżej — Chwałę. Na drugim końcu skali znajdowały się postawy Podporządkowania pozycje klęczące. Odpowiednie ustawienie ramion i nóg, uniesienie i nachylenie głowy, krzywizna kręgosłupa, linia barków — to wszystko wzbogacało mowę ciała, poszerzało środki wyrazu. Pochylenie głowy przekazywało innym osobom szacunek i poważanie, uniesiony podbródek sygnalizował Patrzcie na mnie! Słownictwo ważniejsze dla ludzkiej natury, bardziej podstawowe niż mowa.
Gabriel przyjął Pierwszą Postawę Pewności Siebie. Płonący Tygrys, już uwarunkowany, poszedł za jego przykładem.
— Kim jesteś, Płonący Tygrysie? — zapytał Gabriel.
— Jestem Ten-Który-Przypieka-Ogniem. Jestem Siła-Dnia. Jestem Pchający-Naprzód. Jestem Nie-Do-Powstrzymania-W-Gniewie. Jestem panem tego miejsca i czasu.
Ryk zawierał w sobie teraz więcej odwagi i pewności. Krucha Ograniczona Osobowość umacniała się dzięki wielokrotnemu przyjmowaniu postaw pewności siebie i siły. Gdyby teraz Gabriel ruszył ku niemu gwałtownie, informował Augenblick, Płonący Tygrys nie zrobiłby uniku. Deszcz po Suszy radził, by nie zmniejszać dystansu, chyba że niezbędna byłaby bezpośrednia konfrontacja.
— Nie jesteś tu panem — stwierdził Gabriel.
— Jestem panem. — Płonący Tygrys opuścił jedną pięść dla podkreślenia swych słów. Stalowe włócznie zadrgały w ramie.
— Yaritomo jest panem — rzekł Gabriel.
— Nie.
— Ale to prawda. Czy mam go przyzwać? Płonący Tygrys miał matowe, nieludzkie oczy.
— Yaritomo nie przybędzie — powiedział. — To tchórz. Zawezwał mnie, bym przetrzymał to, czego on sam nie mógłby znieść.
— Mogę go wywołać.
Płonący Tygrys uniósł podbródek w geście pogardy.
— Jesteś głupcem.
Gabriel znowu krzyknął, dobywając głos z wnętrza brzucha, aż powietrze zadzwoniło, po czym wyrzucił rękę naprzód, składając dłoń w Mudrze Przymusu. Zastosował Modulację Rozkazodawcy.
— Therápōnie Yaritomo, wystąp! Stań przede mną!
Płonący Tygrys zaśmiał się szyderczo, ale w oczach pojawiło się wahanie, cień zakłopotania…
— Yaritomo, wystąp! Chcę do ciebie przemówić.
Oczy Płonącego Tygrysa stały się puste. Mięśnie szczęki pracowały w napięciu — było to świadectwo zmagań odbywających się w jego duszy. Wreszcie twarz odprężyła się, zniknęło z niej szyderstwo, a pojawiło się zdziwienie osłupiałego młodzieńca. Yaritomo potknął się pod ciężarem włóczni i padł na jedno kolano. Podparł się ręką, dyszał. Stanął na nogach. Udało mu się w końcu popatrzeć uważnie na Gabriela.
— Do usług, Aristosie — wydyszał.
— Czy wiesz, co się stało?
— Sądzę, że tak. — Yaritomo dyszał. — Pamiętam… kogoś innego.
— Nazywał siebie Płonącym Tygrysem.
— Ja… — Przesłonił ręką oczy. — Nie pamiętam tego wyraźnie. Byłem gdzie indziej. Pozostało mi po nim tylko niejasne wrażenie.
— Będziesz go musiał zawezwać.
Yaritomo przełknął nerwowo ślinę.
— Wiem.
— I pokonać go.
— Tak.
— Jesteś gotów?
Yaritomo potrząsnął głową.
— Nie wiem, Aristosie — odparł ledwo słyszalnym głosem. — Przypuszczam, że tak.
— Zatem przygotuj się do walki.
Przeprowadził z Yaritomą te same ćwiczenia, które zastosował, programując jego daimōna. Potem kazał mu śpiewać Sutrę Kapitana Yuana i zawezwać Płonącego Tygrysa. Widmowa Maska — symbol wszystkiego, co się tu działo — uśmiechała się z góry bezlitośnie.
Ponowne ujawnienie się Płonącego Tygrysa zapoczątkuje zaciekły rytuał chöd. Yaritomo i Płonący Tygrys staną do psychicznej bitwy o władanie nad ciałem i duszą Yaritoma, usiłując się wzajemnie pokonać.
Gabriel wycofał Augenblicka i Deszcz po Suszy, po czym wrócił do krużganków, gdzie czekała na niego Clancy.
— Dziękuję, że zaczekałaś. — Pocałował ją. Usta miała wilgotne, delikatne. Cyrus wygłosił cichą pochwałę.
Wzięła go za rękę. Gdy opuszczali Cienisty Klasztor, Clancy spojrzała na śpiewającego, miotającego się Yaritoma. Zaniepokojona, zmarszczyła czoło.
— Nic mu się nie stanie?
— Mam nadzieję.
— Sprawia wrażenie takiego bezbronnego, w porównaniu z tym… drugim.
— Płonący Tygrys udaje mocarnego, ale to w znacznej mierze przechwałki. Jest też dość głupi. Może czerpać z intelektu Yaritoma, ale przypuszczam, że nie wie jak. Yaritomo bez trudu da sobie z nim radę. A gdy napotka bardziej użyteczną OO, być może postanowi całkiem zdławić Tygrysa. — Gabriel wzruszył ramionami. — Jednak na razie wystarczy mu Tygrys.
— Musiałam poddać się dość intensywnej hipnoterapii, by wyprowadzić swoje daimony, ale na pewno nie czemuś takiemu… — znowu się obejrzała — w rodzaju Kavandi. — Zwróciła się do Gabriela. — Czy ty kiedyś miałeś takie trudności?
Gabriel uśmiechnął się do swoich wspomnień.
— Nigdy. Od dzieciństwa daimony były moimi przyjaciółmi.
— Miałeś wyimaginowanych towarzyszy zabaw.
— Nie takich znów wyimaginowanych. Ale istotnie, prawie nie wymagali perswazji, by stworzyć prawdziwe osobowości-cienie. — Przypomniał sobie krzyczącego daimōna. Fagit! — Dziś usłyszałem jakiś nowy głos — powiedział. — Nie wiedziałem, że ktoś taki tam jest. Można by sądzić, że do tej pory powinienem już znać je wszystkie.