Miała przyjemne wrażenie dyslokacji. Jej własne ciało, ciała mężczyzn, pomieszczenie, w którym się unosili, wielkie, smukłe czarne jak węgiel czółno „Nocnego Cienia” — wszystko to przesunęło się w niematerialność.
Wielki jowiszowiec wisiał przed nimi otoczony ruchomą, skomplikowaną geometrycznie chmurą stref zabronionych i bezpiecznych przejść. Wściekła chmara platform i wartowników śmigała wokół planety na ciasnych orbitach precesyjnych. Bliżej, choć niewiele, znajdował się statek Demarchistów, za którym gonił „Nocny Cień”. Dotykał górnej warstwy atmosfery Mandarynkowego Marzenia i już zaczynał się jarzyć. Nurkując w atmosferę, szyper ryzykował, miał jednak nadzieję, że się schowa w kilkusetkilometrowej warstwie obłoków.
To desperacki manewr, pomyślała Skade.
Wloty transatmosferyczne były ryzykowne, nawet dla statków zbudowanych tak, by mogły dokonywać powierzchownych przejść w górnych warstwach atmosfery jowiszowców. Szyper musiałby wyhamować przed próbą nurkowania, a potem, wracając w kosmos, również musiałby lecieć powoli. Taki manewr mógł się przydać przy kamuflażu, choć jego powodzenie zależało od wyposażenia w czujniki statku ścigającego oraz od detekcyjnych możliwości niskoorbitowych satelitów czy latających dron; właściwie jedyną korzyścią była możliwość uzupełnienia zapasów paliwa.
We wczesnej fazie wojny obie strony stosowały antymaterię jako główne źródło energii. Hybrydowcy, mający ukryte wytwórnie antymaterii na granicach układu, nadal byli w stanie produkować i gromadzić antymaterię w ilościach potrzebnych do działań zbrojnych. Nawet gdyby te możliwości się skończyły, wszyscy wiedzieli, że mają oni dostęp do znacznie wspanialszych źródeł energii. Demarchiści natomiast już od ponad dziesięciu lat nie byli w stanie pozyskiwać antymaterii. Wrócili do energii syntezy jądrowej, a do tego potrzebowali wodoru, najlepiej wydobytego z oceanów gazowych gigantów, gdzie już był skompresowany do postaci metalicznej. Szyper mógłby otworzyć czerpaki, zassać i skompresować wodór atmosferyczny, albo mógł nawet próbować nurkować w „zaledwie” płynnym morzu wodorowym, powlekającym metaliczny wodór, owinięty wokół skalistego samorodka planetarnego jądra. Dla statku, który już ucierpiał na wojnie, byłoby to ryzykowne przedsięwzięcie. Najprawdopodobniej kapitan miał nadzieję, że czerpaki nie będą potrzebne i że uda mu się połączyć z jednym ze sterowanych wielorybim mózgiem tankowców, jakie krążyły nieustannie w atmosferze, śpiewając smutne, żałobne pieśni o turbulencjach i chemii organicznej. Tankowiec wstrzyknąłby do statku ładunki wstępnie obrobionego metalicznego wodoru; niektóre z nich miały służyć jako paliwo, inne — jako głowice bojowe.
Wloty atmosferyczne to ryzyko podejmowane w rozpaczliwej sytuacji, ale często się opłacało i wybierano je nieco chętniej od samobójczych operacji ukradkowej ucieczki.
Skade sformułowała myśl i przesłała ją do głów swoich towarzyszy.
Szyper wykazuje godną podziwu determinację, ale to mu nie pomoże.
Clavain odezwał się natychmiast:
[Nie pomoże jej. To kobieta. Przechwyciliśmy jej sygnał, gdy nadawała do drugiego statku. Przechodziły skrajem pierścienia śmierci, więc pył rozproszył nieco światła laserowego w naszym kierunku]
A intruz?
Odpowiedział jej Remontoire:
[Gdy tylko otrzymaliśmy wyraźną sygnaturę statku, podejrzewaliśmy, że to frachtowiec. To się potwierdziło i teraz wiemy trochę więcej]
Remontoire zaproponował jej dane — Skade to zaakceptowała.
W jej umyśle wyostrzył się rozmyty obraz frachtowca, nabierał wyrazu jak szkic uzupełniany detalami. Frachtowiec był dwa razy mniejszy od „Nocnego Cienia”, typowy śródukładowy przewoźnik, zbudowany ze dwa wieki temu, z pewnością przed zarazą. Kadłub miał zaokrąglony. Statek zaprojektowano tak, by mógł lądować na Yellowstone czy na innych planetach z atmosferą, ale z czasem zyskał tyle wybrzuszeń i wypustek, że Skade kojarzył się z rybą poddaną rzadkiej recesywnej mutacji. Na jego powłoce połyskiwały zakodowane, czytelne dla maszyny symbole, przerwane gdzieniegdzie nie zapisanymi połaciami reperowanego poszycia.
Remontoire uprzedził jej pytanie.
[To „Burzyk”, frachtowiec zarejestrowany w Karuzeli Nowa Kopenhaga w Pasie Złomu. Dowódcą statku i właścicielem jest Antoinette Bax, ale dopiero od miesiąca. Poprzednio należał do Jamesa Baxa, prawdopodobnie krewnego. Nie wiemy, co się z nim stało. W rejestrach rodzina Baxów widnieje jako właściciel statku już dawno, od czasów przedwojennych, może nawet przed wybuchem zarazy. Zajmowali się zarówno zwykłą działalnością legalną, jak i czynami na granicy prawa. Kilka naruszeń przepisów, parę konfliktów z Konwencją Ferrisvillską, ale nie na tyle poważnych, by groziło to zatrzymaniem, nawet podczas stanu wyjątkowego]
Skade poczuła, jak jej odległe ciało kwituje te informacje skinieniem głowy. Pas habitatów wokół Yellowstone dawał zatrudnienie różnym firmom przewozowym, zarówno prestiżowym, bardzo szybkim transportowcom, jak i znacznie wolniejszym — oraz tańszym, których dowódcy zadawali mniej pytań — statkom z silnikami jonowymi albo wykorzystującymi syntezę. Nawet po wybuchu zarazy, gdy wspaniała Migotliwa Wstęga zmieniła się w mało wspaniały Pas Złomu, nadal istniały nisze rynkowe dla tych, którzy byli gotowi je zająć, na przykład potrafili unikać kwarantanny albo przyjmowali zlecenia od takich klientów, z jakimi niechętnie robiono trwalsze interesy.
Skade nic nie wiedziała o rodzinie Baxów, ale doskonale sobie wyobrażała, że w tych warunkach — a tym bardziej w czasie wojny — ich biznes rozkwitał. Omijanie blokad, wykorzystywanie rozmaitych okazji, wspieranie misji szpiegowskich agentów obu stron konfliktu. Konwencja Ferrisvillska, administrująca na bieżąco przestrzenią wokół Yellowstone, należała do najbardziej nietolerancyjnych reżimów w historii. Tam, gdzie stosuje się wysokie kary, zawsze znajdą się ludzie gotowi sowicie wynagrodzić tych, którzy podejmują ryzyko.
Teraz Skade stworzyła sobie w umyśle niemal pełny obraz Antoinette Bax. Jednego tylko nie rozumiała: co Antoinette robi tak daleko w strefie wojennej i jak to się stało, że nadal żyje?
Czy szyper z nią rozmawiał? — spytała Skade.
[Dostała ostrzeżenie, żeby się wycofała, bo poniesie konsekwencje] — odpowiedział Clavain.
A ona?
Remontoire przesłał jej trajektorię frachtowca: Antoinette zmierzała prosto w atmosferę jowiszowca, podobnie jak lecący przed nią statek Demarchistów.
To nie ma sensu. Szyper powinien ją zniszczyć za naruszenie Rejonu Spornego.
[Szyper jej zagroził, ale Bax to zignorowała. Obiecała mu, że nie ukradnie wodoru, ale zdecydowanie stwierdziła, że nie zawróci] — odpowiedział Clavain.
Albo bardzo odważna, albo bardzo głupia.
[Albo szczęściara] — odparł Clavain. — [Najwyraźniej szyper nie miała amunicji dla poparcia swojej groźby. Chyba zużyła wszystkie pociski podczas wcześniejszych starć]
Skade zaczęła to analizować, uprzedzając rozważania Clavaina. Jeśli szyper wystrzeliła ostatnie pociski, zrobi wszystko, by zachować tę informację w tajemnicy przed „Nocnym Cieniem”. Rozbrojony statek to gotowy cel abordażu. Nawet w tej późnej fazie wojny przejęcie wrogiego statku dostarcza cennych informacji wywiadowczych, nie wspominając o perspektywie zwerbowania załogi.
Według ciebie szyper liczyła na to, że frachtowiec zastosuje się do jej polecenia.