Выбрать главу

Wzruszyła ramionami i złożyła gazetę.

— W zasadzie nigdy do końca nie wierzyłam, że Cierń w ogóle istnieje. Może rządowi było wygodnie stworzyć fikcyjną postać, żeby skuteczniej dorwać się do ludzi. Wierzy pan naprawdę w te wszystkie historie?

— O tym, że Cierń chce nas wyprowadzić z Resurgamu? Nie. Gdyby to zrobił, byłoby miło. Przede wszystkim pozbylibyśmy się tych pojękiwaczy.

— Naprawdę tak pan sądzi? Że Resurgam chcą opuścić jedynie pojękiwacze?

— Przykro mi, kochanie. Nie wiem, po której jesteś stronie, ale niektórym z nas naprawdę się podoba na tej planecie. Bez urazy, oczywiście.

— Nie obraziłam się.

Odchyliła się w fotelu i zwiniętą gazetą zasłoniła oczy jak maską. Jeśli szofer nie zrozumie tego gestu, pomyślała, jest naprawdę beznadziejny.

Na szczęście zrozumiał.

Tym razem drzemka przemieniła się w głęboki sen. Inkwizytor śniła o przeszłości. Nawiedziły ją wspomnienia przywołane kontaktem z agentem operacyjnym Cztery. Nie mogła całkowicie wymazać z głowy myśli o Czwórce, ale przez cały ten czas zdołała nie myśleć o niej jako o osobie. Było to zbyt bolesne. Wspominać Czwórkę to wspominać okoliczności swego przybycia na Resurgam, co z kolei przywoływało wspomnienia z dawnego życia — porównane z bezbarwną teraźniejszością jawiło się jako odległa i nieprawdopodobna bajka.

Głos Czwórki był jak zapadnia w przeszłość. Pewnych spraw nie można było zignorować.

Dlaczego, do cholery, Czwórka wezwała ją teraz?

Vuilleumier obudziła zmiana rytmu ruchu pojazdu. Szofer cofał wóz do zatoki wyładowczej.

— Już przyjechaliśmy?

— Jesteśmy w Solnhofen. Nie witają nas światła wielkiego miasta, ale właśnie tu chciała pani dojechać.

Przez szczeliny okienne magazynu widziała niebo w kolorze anemicznej czerwieni. Albo już świtało, albo lada moment zacznie.

— Trochę późno — zauważyła.

— Przyjechaliśmy kwadrans temu, moja droga. Spała pani jak kłoda. Nie chciałem pani budzić.

— Jasne.

Niechętnie wręczyła mu pozostałą część zapłaty.

* * *

Remontoire patrzył, jak kilku ostatnich członków Ścisłej Rady zajmuje miejsca w amfiteatralnym wnętrzu tajnej sali. Wśród najstarszych niektórzy nadal byli zdolni samodzielnie dotrzeć do swych foteli. Większość jednak korzystała z pomocy serwitorów, egzoszkieletów lub czarnych chmur dron wielkości kciuka. Niektórzy tak zbliżyli się do kresu życia fizycznego, że prawie zupełnie porzucili swe ciała. Przybywali tu w postaci głów na pająkowatych protezach ruchowych. Dwie osoby były po prostu ogromnie napuchniętymi mózgami, tak wypełnionymi maszynerią, że nie mieściły się w czaszkach. Mózgi wożono w przezroczystych, napełnionych cieczą kopułach, zatłoczonych pulsującymi mechanizmami podtrzymującymi — to byli ekstremalni Hybrydowcy i na tym etapie większość ich świadomej działalności została oddelegowana do rozproszonej sieci szerszej hybrydowskiej myśli. Zatrzymując jeszcze swe mózgi, przypominali stare rodziny, które nie chcą burzyć zaniedbanych rezydencji, choć już prawie nikt w nich nie mieszka.

Remontoire posmakował myśli każdego z nowo przybyłych. W sali znajdowali się ludzie, których od dawna uważał za zmarłych, indywidua, które w czasach jego członkostwa nigdy nie uczestniczyły w żadnej z sesji Ścisłej Rady.

Chodziło o Clavaina. Jego sprawa wyciągnęła wszystkich z pieleszy.

Remontoire poczuł nagłą obecność Skade, gdy kobieta weszła do tajnej sali. Wynurzyła się na pierściennym balkonie w połowie wysokości sferycznego pomieszczenia. Izba nie przepuszczała transmisji neuralnych i osoby w środku mogły do woli komunikować się między sobą, lecz były całkowicie izolowane od innych umysłów Matczynego Gniazda. Pozwalało to Ścisłej Radzie odbywać sesje znacznie swobodniej niż przy użyciu zwykłych kanałów neuralnych.

Remontoire ukształtował myśl i przydzielił jej wysoki priorytet, tak że natychmiast przebiła się przez ogólny zalew plotek i przykuła uwagę wszystkich.

Czy Clavain wie o tym zebraniu?

Skade odwróciła się ku niemu.

[Czemu miałby o nim wiedzieć, Romontoire?]

Remontoire wzruszył ramionami.

Czyż nie przyszliśmy tu, by za jego plecami rozmawiać właśnie o nim?

Skade uśmiechnęła się słodko.

[Gdyby Clavain zechciał się do nas przyłączyć, nie byłoby potrzeby mówić o nim za jego plecami, prawda? To jego problem, nie nasz]

Remontoire wstał, teraz wszyscy patrzyli na niego lub kierowali nań jakieś aparaty sensoryczne.

Kto tu mówił o jakimś problemie, Skade? Mam tylko obiekcje do utajniania porządku obrad.

[Utajniony porządek obrad? Pragniemy dla Clavaina tylko tego co najlepsze. Sądziłam, że jako jego przyjaciel zauważysz ten fakt]

Remontoire rozejrzał się. Ani śladu Felki, co go w najmniejszym stopniu nie dziwiło. Miała wszelkie prawa, by tu być, ale wątpił, czy znalazła się na sporządzanej przez Skade liście zaproszonych.

Jestem jego przyjacielem, przyznaję. Wielokrotnie ratował mi życie, ale nawet, gdyby tego nie robił… cóż, Clavain i ja wiele razem przeszliśmy. Jeśli to oznacza, że nie jestem w tej sprawie obiektywny, to trudno. Ale coś wam powiem. — Remontoire powiódł wzrokiem po sali, kiwając głową, gdy napotkał czyjś wzrok lub uzyskał kontakt sensoryczny. — Wam wszystkim — albo tym, którym trzeba to przypominać — Clavain nie jest nam nic winien. Bez niego nie byłoby tutaj nikogo z nas. Jest dla nas równie ważny jak Galiana, a to stwierdzenie nie przychodzi mi łatwo. Galianę znałem dłużej niż kogokolwiek z tu obecnych.

Skade skinęła głową.

[Remontoire oczywiście ma rację, ale zauważcie, że zastosował czas przeszły. Wielkie czyny Clavaina to sprawa przeszłości, odległej przeszłości. Nie przeczę, że od czasu powrotu z głębokiego kosmosu nadal dobrze nam służył. Ale wszyscy też dobrze służyliśmy Gniazdu. Clavain nie zrobił nic ponadto, co zrobili starsi Hybrydowcy. Czyż jednak nie spodziewamy się po nim więcej?]

Więcej niż co, Skade?

[Zawsze to samo oddanie tylko żołnierce, ciągłe wystawianie się na ryzyko]

Remontoire zdał sobie sprawę, że chcąc nie chcąc, stał się adwokatem Clavaina. Poczuł lekką pogardę dla innych członków Rady. Wiedział, że wielu z nich zawdzięcza życie Clavainowi i w innych okolicznościach by to przyznali. Ale Skade ich zastraszyła.

To on miał wstawić się za przyjacielem.

Ktoś musi patrolować granicę.

[Owszem. Ale mamy młodsze, szybsze i, bądźmy szczerzy, mniej cenne osoby, które mogą to robić. Potrzebujemy wiedzy Clavaina tutaj, w Matczynym Gnieździe, gdzie możemy ją wykorzystać. Nie wierzę, że trzyma się pogranicza ze względu na poczucie obowiązku względem Gniazda. Czyni to wyłącznie w swoim własnym interesie. Udaje, że jest jednym z nas, że jest po stronie zwycięskiej, bez pełnej akceptacji tego wszystkiego, co oznacza bycie Hybrydowcem. Świadczy to o złudnym samozadowoleniu, sobkostwie, o wszystkim, co jest wrogie naszemu sposobowi życia. Zaczyna to również świadczyć o nielojalności]

Nielojalność? Nikt nie okazał więcej lojalności dla odłamu Hybrydowców niż Nevil Clavain. Może niektórzy z was powinni odkurzyć swą wiedzę historyczną?

Jedna z odłączonych głów wdrapała się jak pająk na siedzenie fotela.

[Zgadzam się z Remontoirem. Clavain nie jest nam nic winien. Zasłużył się dla nas tysiąckrotnie. Jeśli chce pozostać poza Radą, to jego prawo]