Выбрать главу

Wiedział, że każdą wadę w systemie nawigacyjnym jest stosunkowo łatwo naprawić. Kiedy się ją znalazło, naprawa sprowadzała się po prostu do zamówienia części zamiennej z magazynu. Zazwyczaj małpa przyniosłaby ją w ciągu kilku minut. Kłopot polegał na tym, że od trzech kwadransów wspinał się po tym ciągniku, a dokładne źródło awarii nadal mu umykało.

To był problem, ponieważ jego oferta gwarantowała, że ciągnik za sześć godzin będzie kontynuował swą podróż. Większość pierwszej godziny już wykorzystał, włączając w to czas zużyty na zaparkowanie statku. Pięć godzin to normalnie mnóstwo czasu, ale zaczynał nieprzyjemnie podejrzewać, że to jedna z tych prac, za które w końcu firma wypłaca karę umowną.

Xavier gramolił się obok jednej z gondoli ładunkowych.

— Podpowiedz mi coś, sukinsynu…

W słuchawce rozległ się przenikliwy głos podosoby ciągnika:

— Znalazłeś we mnie usterkę? Bardzo mi zależy na kontynuowaniu misji.

— Nie. Zamknij się. Muszę pomyśleć.

— Powtarzam, bardzo mi zależy…

— Stul pieprzoną jadaczkę.

Z przodu gondoli znajdowała się przejrzysta łata. Dotychczas unikał oglądania pasażerów, ale tym razem zobaczył więcej niż chciał. W środku znajdowało się stworzenie podobne do skrzydlatego konia. Tylko że konie, nawet skrzydlate, nie mają kobiecych twarzy. Xavier odwrócił wzrok, kiedy oczy z tej twarzy spojrzały w jego własne oczy.

Wyciągnął kabel do następnego gniazdka, mając nadzieję, że tym razem złapie usterkę. Może system nawigacyjny był w istocie dobry, po prostu wada sieci diagnostycznej… Czyż nie zdarzyło się tak już raz, z tym ciągnikiem, który przyleciał z transportem sorbetowych szczeniaków z Hotelu Amnezja? Spojrzał na displej czasowy w dolnym prawym rogu szyby hełmu. Zostało pięć godzin i dziesięć minut, włączywszy w to czas potrzebny na testy i na wypchnięcie ciągnika z powrotem w pusty kosmos. Nie wyglądało to dobrze.

— Czy znalazłeś we mnie usterkę? Bardzo mi zależy…

Przynajmniej odwracało to jego myśli od innej sprawy — tak mu się wydawało. Ponaglany, z zawikłanym problemem technicznym do rozwiązania, nie myślał obsesyjnie o Antoinette. Z trudem znosił jej nieobecność. Nie aprobował sprawy, którą załatwiała, ale wiedział, że jego namowy do rezygnacji z tego planu to ostatnia rzecz, jakiej Antoinette potrzebuje. Jej własne wątpliwości musiały być dostatecznie silne.

Zrobił więc, co mógł. W ramach wymiany usług z innym warsztatem, który miał trochę wolnego miejsca, wciągnął „Burzyka” do ich doku naprawczego, drugiego co do wielkości w Kopenhadze. Antoinette patrzyła nerwowo, przekonana, że zaciski dokujące nie utrzymają czterystu tysięcy ton dośrodkowego ciężaru frachtowca. Ale statek ani drgnął, a małpy Xaviera dokonały gruntownego serwisu.

Po skończonej pracy Xavier i Antoinette kochali się ostatni raz przed jej odlotem. Potem Antoinette weszła za ściankę śluzy i kilka minut później, prawie przez łzy, Xavier obserwował odlot „Burzyka” spadającego w dal, aż wydał się niesamowicie mały i kruchy.

Wkrótce w warsztacie pojawił się ciekawski proksy z Konwencji Ferrisvillskiej: przerażające urządzenie z ostrzami, które przez kilka godzin pełzało w pobliżu — chyba tylko po to, by zastraszyć Xaviera. Nic nie znalazło i straciło zainteresowanie.

Nic więcej się nie wydarzyło.

Antoinette oznajmiła mu, że w strefie działań wojennych będzie zachowywać ciszę radiową, więc z początku brak wiadomości go nie dziwił. Potem sieci ogólne przyniosły mętne meldunki o jakiejś aktywności militarnej w pobliżu Mandarynkowego Snu, gazowego giganta, gdzie Antoinette planowała pochować ojca. Nie powinno się to zdarzyć. Antoinette tak zaplanowała swą podróż, by zbiegła się z przerwą w działaniach wojennych w tej części układu. Sprawozdania nie wspominały o statku cywilnym, wplątanym w walki, ale to nic nie znaczyło. Może dostała się w ogień krzyżowy i o jej śmierci dowie się tylko Xavier? Albo może władze wiedziały, że zginęła, ale nie chciały ogłaszać faktu, że statek cywilny zawędrował tak daleko w Rejon Sporny?

Kiedy dni zmieniały się w tygodnie i nadal nie otrzymywał od niej żadnych wiadomości, Xavier pogodził się z faktem, że jest martwa. Zginęła szlachetnie, robiąc coś zuchwałego, choć bezcelowego, w centrum działań wojennych. Nie poddała się cynicznej rezygnacji. Xavier był dumny, że ją znał, i cierpiał udręczony, że już jej nigdy nie zobaczy.

— Muszę zapytać znowu. Czy znalazłeś usterkę w?…

Xavier wstukał polecenia do swego rękawa, odłączając własne systemy łączności od podosoby. Niech się sukinsyn trochę pokisi we własnym sosie, pomyślał.

Zerknął na zegar. Cztery godziny pięćdziesiąt pięć minut, a wcale się nie zbliżył do diagnozy. Parę linii do prześledzenia, które kilka minut wcześniej wydawały się obiecujące, okazało się zdecydowanie ślepymi uliczkami.

— Pieprzyć ten cholerny kawał…

Na jego rękawie zapulsowała zieleń. Xavier obserwował to przez mgiełkę irytacji i łagodnego przerażenia. Jaka to byłaby ironia losu, gdyby warsztat i tak wypadł z interesu, czy wykona tę pracę, czy nie…

Rękaw komunikował mu, że odbiera pilny sygnał spoza Karuzeli Nowa Kopenhaga. Nadchodził właśnie w tej chwili, kierowany do warsztatu przez sieć komunikacji ogólnej. Wiadomość była jedynie głosowa i nie miała opcji odpowiedzi w czasie rzeczywistym, gdyż nadający — ktokolwiek to był — znajdował się za daleko. A to oznaczało, że ten, kto nadaje, znajduje się gdzieś daleko poza Pasem Złomu. Xavier kazał rękawowi przewinąć wiadomość do początku i przekazać ją do hełmu.

— Xavier… mam nadzieję, że to dostaniesz. Mam nadzieję, że warsztat nadal działa i że ostatnio nie kazałeś spłacić zbyt wielu długów wdzięczności. Ponieważ mam zamiar cię poprosić, byś zażądał ogromnej spłaty.

— Antoinette — powiedział głośno mimowolnie, szczerząc zęby w idiotycznym uśmiechu.

— Musisz wiedzieć tylko to, co za chwilę ci powiem. Resztę omówimy później, bezpośrednio. Teraz wracam, ale mam o wiele za dużą szybkość względną, by osiągnąć Pas Złomu. Muszę dostać holownik ratowniczy, lecący z moją prędkością,i to cholernie szybko. Mają chyba parę Taurusów IV w doku Laszla? Jeden z nich łatwo poradzi sobie z „Burzykiem”. Jestem pewna, że są nam coś winni za tę pracę przy Dax Autrichiem zeszłego roku.

Dała mu namiary i kazała uważać na aktywność banshee w sektorze, który wymieniła. Antoinette miała rację — poruszała się rzeczywiście szybko. Xavier był ciekaw, co się stało. Wkrótce się dowie. Antoinette zwlekała z przekazaniem wiadomości do ostatniej chwili, więc miał bardzo mało czasu na dogadanie się co do Taurusów IV. Nie więcej niż pół dnia, inaczej holowniki nie zdołają jej złapać. Wtedy problem będzie dziesięciokrotnie trudniejszy do rozwiązania i Xavier zostanie zmuszony do zaciągnięcia długu wdzięczności znacznie przekraczającego możliwości spłaty.

Antoinette lubi niebezpieczne życie, pomyślał.

Znowu skupił uwagę na ciągniku. Nie przybliżył się do rozwiązania problemu awarii systemu nawigacyjnego, ale czemuś nie przygniatało to jego umysłu tym samym poczuciem skrajnej pilności.