Jednak Clavain postrzegał to szerzej. Po pierwsze, jako więzień Galiany, uświadomił jej, jak przerażające są jej eksperymenty dla reszty układu. Przedtem nie zdawała sobie z tego sprawy, dopóki Clavain, podczas długich miesięcy uwięzienia, cierpliwie jej wszystkiego nie wyjaśnił. Potem, gdy go uwolniono i wynegocjowano warunki zawieszenia broni, to właśnie Clavain wprowadził Demarchistów jako neutralną trzecią stronę. Demarchiści przygotowali układ o zawieszeniu broni i Clavain póty namawiał Galianę, aż go podpisała. To mistrzowskie posunięcie scementowało sojusz Hybrydowców z Demarchistami, który miał przetrwać wieki. Koalicja na rzecz Czystości Neuralnej natomiast zasłużyła najwyżej na drobną wzmiankę w historii. Hybrydowcy nadal prowadzili doświadczenia neuralne; tolerowano je, a nawet do nich zachęcano, pod warunkiem, że Hybrydowcy nie podejmą prób wchłonięcia innych kultur. Później Demarchiści zaczęli wykorzystywać techniki neuronowe i sprzedawać je różnym odłamom ludzkości.
Wszyscy byli zadowoleni.
Ale w istocie Skade miała rację: przymierze nigdy nie było łatwe. W jakimś momencie wojna stała się nieunikniona, zwłaszcza gdy pojawił się nowy element — parchowa zaraza.
Ale żeby to trwało aż pięćdziesiąt cztery lata? Clavain nigdy by czegoś takiego nie tolerował, pomyślała Galiana. Wojnę uważał za straszne marnotrawstwo ludzkich sił. Szukałby sposobów ostatecznego zakończenia albo przynajmniej trwałego zawieszenia broni.
Migrenowy ucisk w głowie nadal ją dręczył, choć nieco zelżał. Miała niepokojące wrażenie, że coś z wnętrza czaszki patrzy przez jej oczy, jakby nie była ich jedynym użytkownikiem.
Zbliżyliśmy się do twoich dwóch statków niespiesznymi susami starodawnych zabójców, którzy nie mają gatunkowej pamięci porażki. Czułaś nasze umysły — czyste intelekty balansujące na granicy inteligencji, równie stare i zimne jak pył międzygwiazdowy.
Czułaś nasz głód.
— Ale Clavain… — zaczęła.
— Co Clavain? — spytała Skade.
— Znalazłby jakiś sposób zakończenia konfliktu. Dlaczego tego nie zrobił?
Skade odwróciła się na chwilę i jej grzebień wyglądał teraz jak wąski grzbiet ustawiony krawędzią do Galiany. Gdy się znów odwróciła, miała dziwną minę.
Widziałaś, jak przejęliśmy twój pierwszy statek, dławiąc go falą dociekliwych czarnych maszyn. Maszyny rozszarpały statek na strzępy. Widziałaś, jak wybuchł, a eksplozja wygrawerowała różowego łabędzia na twojej siatkówce, i czułaś, jak pękała sieć połączonych umysłów, odebrałaś to jak utratę tysiąca dzieci.
Próbowałaś się odsunąć, ale wtedy było już za późno.
Gdy dotarliśmy na twój statek, postępowaliśmy już ostrożniej.
— To nie jest łatwe, Galiano.
— Co takiego?
— Sprawa Clavaina.
— Powiedziałaś, że wrócił.
— Tak. Felka też wróciła. Ale z przykrością muszę cię poinformować, że oboje zmarli. — Słowa napływały jedno po drugim, powoli jak oddechy. — Jedenaście lat temu. Demarchiści skutecznie zaatakowali Gniazdo. Clavain i Felka zginęli.
Galiana mogła na to zareagować tylko w jeden racjonalny sposób. — Nie!
— Bardzo ci współczuję — powiedziała Skade. Jej grzebień błysnął ultramaryną. — Bardzo żałuję, że to się stało. Byli dla nas wartościowymi aktywami.
— Aktywami?
Skade musiała odczuć wściekłość Galiany.
— Chodzi mi o to, że ich kochano. Wszyscy rozpaczaliśmy po ich stracie.
— Więc mi to udowodnij. Otwórz swój umysł. Znieś zapory. Chcę w to wniknąć.
Skade stała obok kasety.
— Dlaczego, Galiano?
— Ponieważ dopóki w to nie wniknę, nie będę pewna, czy mówisz prawdę.
— Nie kłamię — oznajmiła Skade łagodnie. — Ale nie mogę pozwolić, by nasze umysły rozmawiały. W twojej głowie coś jest. Nie rozumiemy, co to takiego, ale wiemy, że jest to prawdopodobnie obce i prawdopodobnie wrogie.
— Nie wierzę…
Teraz ciśnienie za oczami stało się bardzo dotkliwe. Galiana miała parszywe wrażenie, że odsunięto ją, stłamszono, upchano w mały, nieskuteczny zakątek jej własnej czaszki. Coś niewyobrażalnie złego i pierwotnego przejęło gospodarstwo, przycupnąwszy za jej oczami.
Usłyszała swoją mowę:
— Masz na myśli mnie?
Skade tylko nieznacznie drgnęła. Galiana podziwiała u niej zimną krew Hybrydowca.
— Może. A kim ty właściwie jesteś?
— Mam tylko takie imię, jakie mi ona nadała.
— Ona? — spytała Skade z rozbawieniem, ale jej grzebień migotał jasnozielono, świadcząc o przerażeniu, choć głos miała spokojny.
— Galiana — opowiedziała istota. — Nim ją przejąłem. Nazwała nas… mój umysł… wilkami. Opanowaliśmy jej statek po zniszczeniu tamtego drugiego statku. Z początku niezbyt pojmowaliśmy, czym oni są, ale potem otworzyliśmy ich czaszki i wchłonęliśmy ich centralny układ nerwowy. Dzięki temu wiele zrozumieliśmy: jak myślą, jak się komunikują, co zrobili ze swoimi mózgami.
Galiana próbowała się poruszyć, choć Skade już przedtem wprowadziła ją w stan paraliżu. Usiłowała krzyknąć, ale wilk — bo tak go nazwała — przejął całkowitą kontrolę nad jej głosem.
Przypominała sobie wszystkie wydarzenia.
— Dlaczego jej nie zabiłeś? — spytała Skade.
— To było zupełnie inaczej — odparł wilk. — Powinnaś zapytać, dlaczego ona sama się nie zabiła, nim do tego doszło. Przecież mogłaby. Gdyby tylko pomyślała takie życzenie, mogłaby zniszczyć cały statek wraz z całą załogą.
— Więc dlaczego tego nie zrobiła?
— Zawarła z nami ugodę, gdy wszystkich zabiliśmy i tylko ona została. Miała zaniechać samobójstwa pod warunkiem, że pozwolimy jej wrócić do domu. Wiedziała, że to oznacza, że ja wniknę do jej czaszki i pobuszuję w jej pamięci.
— Dlaczego właśnie ją wybraliście?
— Była waszą królową, Skade. Gdy tylko odczytaliśmy umysły załogantów, wiedzieliśmy, że to właśnie jej potrzebujemy naprawdę.
Skade milczała. Akwamarynowe i zielone prążki goniły się powolnymi falami od czoła do karku.
— Nie zaryzykowałaby doprowadzenia was tutaj.
— Przeciwnie, jeśli doszła do wniosku, że przeważają korzyści związane z tym, że wcześniej was ostrzeże. To była ugoda. Dała nam czas na zebranie informacji i nadzieję, że dowiemy się więcej. I dowiedzieliśmy się.
Skade dotknęła palcem górnej wargi, a potem uniosła go pionowo przed sobą, jakby badała kierunek wiatru.
— Jeśli naprawdę jesteście wyższą obcą inteligencją i wiedzieliście, gdzie jesteśmy, już byście do nas dotarli.
— Słusznie, Skade. W pewnym sensie masz rację. Nie wiemy dokładnie, dokąd Galiana nas przywiozła. Ja wiem, ale nie mogę tego przekazać swoim towarzyszom. To jednak nie ma znaczenia. Jesteście cywilizacją podróży kosmicznych, podzieleni wprawdzie na odłamy, ale to są różnice bez znaczenia. Na podstawie tego, co upiliśmy z waszych pamięci, i tego, co nadal z nich czerpiemy, potrafimy w przybliżeniu określić rejon zamieszkiwanego przez was kosmosu. Rozprzestrzeniacie się i graniczna powierzchnia waszego obszaru ekspansji wzrasta geometrycznie, więc stale zwiększa się prawdopodobieństwo spotkania z nami. Już raz się to wydarzyło i mogło nastąpić gdziekolwiek, w innych punktach granicznej sfery.
— Dlaczego mi to mówisz? — spytała Skade.
— Jak to po co? Żeby cię przestraszyć.
Skade była jednak na to za sprytna.