Выбрать главу

— Antoinette, chcę, byś przyleciała i mnie uratowała. Widzisz, mam mnóstwo kłopotów.

Prośbę Clavaina było dość łatwo spełnić. Antoinette przyznawała, że leżało to całkowicie w jej możliwościach. Nawet współrzędne, które jej podał, były na tyle precyzyjne, że nie wymagały przeprowadzenia poważniejszych poszukiwań. Okno czasowe było wąskie, rzeczywiście wąskie; z tym wiązało się znaczne ryzyko dla zdrowia, niezależne od zagrożenia związanego z samym Clavainem. Ale wszystko dało się przełknąć. Widać było, że przed wysłaniem wiadomości Clavain rozważył wszystkie szczegóły, przewidział prawie wszystkie jej zastrzeżenia oraz trudności, jakie mogła napotkać. Podziwiała tak skrupulatne planowanie.

Ale cóż to za różnica? Wiadomość pochodziła od Clavaina, Rzeźnika z Tharsis; tego samego Clavaina, który ostatnio zaczął odwiedzać jej sny, uosabiając to, co uprzednio było jedynie pozbawiona oblicza trwogą przed rekrutacyjnymi komorami pająków. To właśnie Clavain kierował połyskującymi maszynami, kiedy pochylały się nad jej puszką mózgową.

Nie miało znaczenia to, że kiedyś uratował jej życie.

— To jakiś pieprzony żart — powiedziała Antoinette.

* * *

Clavain unosił się sam w kosmosie. Przez przyłbicę swego skafandra obserwował, jak prowadzona przez automatycznego pilota korweta oddala się po łuku, aż jej opływowy, podobny do krzemiennego noża kształt stał się trudno odróżnialny od którejś ze słabych gwiazd. Wtedy włączył się główny silnik korwety — ostry i jaskrawy niebieskofioletowy kolec — starannie ustawiony, by nie został dostrzeżony z „Nocnego Cienia” Gdyby Clavain pozostał na pokładzie, przyśpieszenie z pewnością by go zmiażdżyło. Obserwował płomień, zmieniający się w bladą kreskę na tle gwiazd. Clavain mrugnął i nie mógł już go znaleźć ponownie.

Był sam — większej samotności nie można sobie wyobrazić.

Choć korweta już w tej chwili miała znaczne przyśpieszenie, podtrzymanie go nie stanowiło dla niej żadnego problemu. Za kilka godzin statek pojawi się w tym punkcie przestrzeni, gdzie — według obserwacji „Nocnego Cienia” — powinien się znajdować. Wtedy silnik zmniejszy ciąg do poziomu znośnego dla ludzkiego pasażera. Skade znowu wykryje płomień korwety, ale zobaczy również, że płomień migocze z pewną nieregularnością, wskazującą na niestabilną syntezę jądrową. Clavain miał przynajmniej nadzieję, że Skade tak to zinterpretuje.

Wcześniej, przez piętnaście godzin lotu, maksymalnie przyśpieszał, rozmyślnie obchodząc zabezpieczenia. Przyśpieszenie osiągalne przez korwetę — obciążoną bronią, paliwem i urządzeniami do podtrzymywania życia — nieznacznie tylko przewyższało fizjologiczną granicę tolerancji Clavaina. Z ostrożności powinien przyśpieszać tylko tyle, ile wytrzyma, ale chciał, by Skade pomyślała, że w swych działaniach posuwa się on odrobinę za daleko.

Wiedział, że Skade obserwuje płomień korwety, szukając najmniejszych oznak omyłki. Podłączył się więc do technicznych systemów sterowania i wprowadził tam symptomy rychłego uszkodzenia statku: zmusił silnik, by przerywał pracę, zmieniał temperaturę, pozwalał niestopionym zanieczyszczeniom na blokowanie wydmuchu. Jednym słowem, silnik miał sprawiać wrażenie, że za chwilę wybuchnie.

Po piętnastu godzinach zasymulował gwałtowne jąkanie się napędu. Skade powinna rozpoznać tryb awarii — objawy były niemal podręcznikowe. Bez wątpienia pomyśli, że Clavain ma pecha, że od razu nie zginął w bezbolesnym wybuchu. Teraz zdoła go dopędzić, więc jego umieranie potrwa dość długo. Jeśli Skade rozpozna typ trybu awaryjnego, dojdzie do wniosku, że zanim autonaprawcze mechanizmy statku usuną defekt, upłynie około dziesięciu godzin. A ponieważ włączył się właśnie ten tryb awaryjny, Skade wywnioskuje, że naprawa może być najwyżej częściowa i jeśli nawet Clavain zdoła ponownie włączyć zapłon reakcji antymaterii, to napęd nigdy nie osiągnie pełnej sprawności. W najlepszym razie Clavain wyciśnie z korwety sześć g, a nie będzie mógł podtrzymywać zbyt długo takiego przyśpieszenia.

Gdy tylko Skade zobaczy płomień korwety, gdy zobaczy jego wymowne migotanie, będzie wiedziała, że odniosła sukces. Nigdy się nie dowie, że Clavain wykorzystał te dziesięć miłosiernie darowanych godzin nie na naprawę wadliwego silnika, ale na przemieszczenie się do zupełnie innego miejsca. Przynajmniej miał nadzieję, że Skade nigdy się tego nie domyśli.

Jego ostatnia czynność to wysłanie wiadomości do Antoinette Bax i zagwarantowanie, że sygnał nie zostanie przejęty ani przez Skade, ani przez inne wrogie siły. Poinformował Antoinette gdzie będzie dryfował i ile dokładnie czasu przeżyje w pojedynczym niskotrwałym skafandrze bez złożonych systemów recyklingu. Oceniał, że Antoinette dotrze do niego na czas i zabierze go ze strefy wojennej, zanim Skade uświadomi sobie, co się dzieje. Antoinette musi tylko dotrzeć w pobliże określonego przezeń obszaru kosmosu i omieść go swoim radarem. Wcześniej czy później powinna zobaczyć sylwetkę Clavaina.

Całkowicie był w jej rękach.

Postarał się zwiększyć trwałość skafandra. Wywołał pewne — rzadko wykorzystywane podprogramy neuronalne, które pozwalały mu na zwolnienie własnej przemiany materii, tak by zużywał jak najmniej powietrza i energii. Zachowywanie cały czas świadomości nie miało sensu — nic mu nie dawało, jedynie okazję do niekończących się rozważań, czy zaraz umrze, czy jeszcze pożyje.

Dryfując samotnie w kosmosie, przygotował się do stanu nieświadomości. Pomyślał o Felce — nie sądził, że ją jeszcze zobaczy — i zastanawiał się nad jej przesłaniem. Nie wiedział, czy chce, by zawierało prawdę. Miał również nadzieję, że Felka pogodzi się z jego ucieczką. Nie będzie żywiła do niego nienawiści, że zignorował jej prośby i jednak uciekł.

Kiedyś przeszedł na stronę Hybrydowców, wierzył bowiem, że w tamtych okolicznościach tak należy postąpić. Nie miał wtedy czasu na zaplanowanie ucieczki ani na ocenę poprawności tego planu. Nadeszła po prostu chwila, gdy musiał dokonać wyboru. Wiedział wtedy, że nie ma odwrotu.

Teraz było podobnie. Chwila się pojawiła… i wykorzystał okazję, pomny konsekwencji, wiedząc, że może się mylić, że jego obawy mogą się okazać bezzasadne, że może to produkt paranoicznych starczych majaków. Wiedział jednak, że trzeba to zrobić.

Podejrzewał, że dla niego ta sytuacja jest typowa.

Wspomniał czas, gdy leżał pod gruzami, w powietrznej kieszeni pod zawaloną konstrukcją na Marsie. Było to około czterech standardowych miesięcy po kampanii pod Przyczółkiem Tharsis. Wspomniał kota ze złamanym kręgosłupem, którego utrzymywał przy życiu. Dzielił się swymi zapasami z rannym zwierzęciem, nawet gdy pragnienie jak kwas wyżerało mu usta i gardło. Nawet wtedy, gdy głód był o wiele, wiele większy od bólu własnych ran. Kot zmarł wkrótce po tym, jak obydwaj zostali wyciągnięci z gruzów. Clavain zastanawiał się, czy dla zwierzęcia nie byłaby lepsza wcześniejsza śmierć od przedłużania o kilka dni bolesnej egzystencji. A jednak wiedział, że za każdym razem w podobnych okolicznościach ponownie utrzymywałby kota przy życiu, bez względu na czczość tego gestu. Nie chodziło tylko o to, że dzięki opiece nad kotem mógł odwrócić uwagę od własnej trwogi i niewygód. Chodziło o coś więcej, ale nie potrafił tego prosto określić. Czuł jednak, że to ten sam impuls, który przyciąga go do Yellowstone, ten sam impuls, który zmusił go do szukania pomocy u Antoinette Bax.

Samotny i przerażony, daleko od jakiegokolwiek świata, Nevil Clavain osunął się w nieświadomość.

SIEDEMNAŚCIE