— To niezwykłe — stwierdził proksy.
— Wygląda na to, że facet nie lubił podróży kosmicznych. Zrobił się duży bajzel. Gdy odkryto błąd, tamten zamrożony był już w połowie drogi do Chasm. Poważna wpadka i Hospicjum chce to naprawić, nim powstanie większy bałagan. Wezwali mnie, zabrałam ciało z Pierścienia Złomu i teraz pędzę z tym na Idlewild.
— Ale po co ten pośpiech? Skoro jest zamrożone, na pewno…
— Kaseta to zabytek muzealny, a w ciągu ostatnich dni traktowano ją dość brutalnie. Ponadto dwie rodziny zaczynają zadawać nieprzyjemne pytania. Im szybciej znów zamieni się ciała, tym lepiej.
— Rozumiem, że Żebracy usiłują zachować w tej sprawie dyskrecję. Nienaganna reputacja Hospicjum doznałaby uszczerbku, gdyby wszystko wyszło na jaw.
— Właśnie. — Antoinette pozwoliła sobie na słabiutkie uczucie ulgi i przez chwilę towarzyszyła jej niebezpieczna myśl, by powrócić do wystudiowanego biernego oporu. Powiedziała jednak: — No to teraz, kiedy już wszystko rozumiesz, może byś mnie wypuścił. Chyba nie chcesz irytować Hospicjum?
— Oczywiście, że nie, ale skoro już tak daleko zaszliśmy, warto sprawdzić pasażera.
— Rzeczywiście, warto.
Dotarli do kasety. Jednostka zimnego snu, upchnięta na tyłach ładowni, wyglądała dość przeciętnie. Matowosrebrzysta, miała w górnej części prostokątne okienko z dymnego szkła. W środku, pod drugą płytą z dymnego szkła, znajdował się zagłębiony panel z kontrolkami i displejami parametrów.
— To dziwne miejsce dla kasety, sam tył ładowni — zauważył proksy.
— Dla mnie nie. Jest blisko spodnich drzwi. Szybko ją załadowałam, a jeszcze szybciej wyładuję.
— Racja. Nie ma pani nic przeciwko temu, że dokładniej się przyjrzę?
— Proszę się nie krępować.
Proksy przykucnął w odległości metra od kasety, wysunął odnóża zakończone czujnikami, ale nie dotknął kasety w żadnym miejscu. Postępował z najwyższą ostrożnością, nie chcąc zniszczyć własności Hospicjum ani zaszkodzić ciału w kasecie.
— Mówiła pani, że ten mężczyzna dopiero niedawno przybył na Idlewild.
— Wiem tyle, co mi powiedzieli Żebracy.
Proksy w zamyśleniu poklepał się jedną ze swych kończyn.
— To dziwne, bo ostatnio nie przyleciał tu żaden większy statek. Teraz, gdy wiadomości o wojnie zdążyły dotrzeć do najdalszych układów, Yellowstone nie jest tak popularnym celem podróży jak ongiś.
Antoinette wzruszyła ramionami.
— W takim razie porozmawiaj z Hospicjum, jeśli cię to niepokoi. Wiem tyle, że załadowałam zmarzlaka i mam go do nich dostarczyć.
Proksy wysunął urządzenie, które Antoinette uznała za kamerę, i umieścił je nad szybą kasety.
— Tak, to na pewno mężczyzna — stwierdził, jakby komunikował Antoinette nowinę. — W głębokim zimnym śnie. Pozwoli pani, że przy okazji odsunę okienko i spojrzę na odczyty? Gdyby się okazało, że wystąpiły jakieś problemy, mógłbym prawdopodobnie zorganizować eskortę i dowieźć was do Hospicjum dwukrotnie szybciej…
Nim zdążyła odpowiedzieć czy zaprotestować, proksy odsunął szybkę zasłaniającą tablicę kontrolek i displej parametrów. Ustabilizował swój korpus, przytrzymując się słupa konstrukcyjnego palet, pochylił się nisko nad kasetą i zaczął przesuwać w lewo i w prawo okiem skanującym po displeju. Od czasu do czasu wibrował.
Antoinette pociła się. Displeje wyglądały dość przekonująco, ale u kogoś, kto znał tajniki zimnego snu, musiały natychmiast wzbudzić podejrzenia. Nie były takie, jak być powinny, gdyby w kasecie leżał zahibernowany człowiek. Pierwsze wątpliwości, potem dociekliwsze badania, pogrzebanie w ukrytych opcjach displejów spowodują, że cała prawda wyjdzie na jaw.
Proksy zbadał odczyty i odchylił się od kasety, najwyraźniej usatysfakcjonowany. Antoinette na chwilę zamknęła oczy… i zaraz tego pożałowała. Proksy znów się zbliżył do displeju, wysuwając delikatny manipulator.
— Na twoim miejscu bym tego nie…
Proksy wklepał komendy w panel odczytu. Pojawiły się rozmaite wykresy, niespokojne jaskrawoniebieskie sinusioidy i drżące histogramy.
— To nie wygląda prawidłowo — oznajmił proksy.
— Co?
— Tak jakby ten człowiek już nie ży…
— Niech panienka wybaczy… — rozległ się nowy, tubalny głos.
Antoinette zaklęła w duchu. Kazała Bestii milczeć podczas swojej rozmowy z proksym. Ale może powinna raczej poczuć ulgę, że Bestia nie posłuchał akurat tego rozkazu.
— Co jest, Bestio?
— Odbieramy transmisję, panienko. Skierowana wąskim promieniem prosto do nas. Z Idlewild.
Proksy drgnął.
— Czyj to głos? Chyba mówiła pani przedtem, że jest pani sama.
— Jestem sama — odparła. — To tylko Bestia, podosoba mojego statku.
— Proszę jej powiedzieć, żeby zamilkła. A transmisja z Idlewild nie jest do pani. To odpowiedź na pytanie, które wcześniej wysłałem…
Bezcielesny głos znów zadudnił:
— Transmisja, panienko?…
— Odtwórz ją. — Uśmiechnęła się.
Proksy nie zwracał już uwagi na kasetę. Bestia przerzucił transmisję na szybę hełmu Antoinette i dziewczyna miała teraz wrażenie, że Żebrak stoi pośrodku ładowni. Przypuszczała, że również pilot otrzymuje dane telemetryczne od jednego z kutrów. Żebraczką była kobieta, jedna z Nowych Starszych. Antoinette patrzyła, jak zwykle zaszokowana, na osobę autentycznie starą. Kobieta miała na sobie wykrochmalony fartuch i zakonny habit z motywem płatku śniegu — emblematem Hospicjum; jej wspaniałe żylaste, starcze dłonie stykały się na brzuchu.
— Przepraszam za opóźnienie, ale znów mieliśmy problemy z routerem sieciowym — powiedziała zakonnica. — Najpierw formalności: jestem siostra Amelia i chciałabym potwierdzić, że ciało… zamrożony człowiek… pod opieką panny Bax to tymczasowa i ukochana własność Hospicjum Idlewild i Świętego Zakonu Lodowych Żebraków, a panna Bax ma go nam jak najszybciej dostarczyć…
— Ale ciało jest martwe — stwierdził proksy.
Siostra kontynuowała:
— …i bylibyśmy wdzięczni, gdyby władze się w to jak najmniej mieszały. Już poprzednio kilkakrotnie korzystaliśmy z usług panny Bax i zawsze byliśmy bardzo zadowoleni ze sposobu, w jaki wypełnia powierzone zadania. — Żebraczka uśmiechnęła się. — Jestem pewna, że Konwencja Ferrisvillska docenia potrzebę dyskrecji w tej sprawie. Chodzi przecież o naszą reputację.
Wiadomość się skończyła i siostra Amelia zniknęła. Antoinette wzruszyła ramionami.
— Widzisz, cały czas mówiłam prawdę.
Proksy patrzył na nią jednym ze swoich osłoniętych czujników.
— Coś mi się tu nie zgadza — oznajmił. — Ciało w kasecie jest z medycznego punktu widzenia martwe.
— Słuchaj, mówiłam już, że kaseta jest stara. Odczyty są nie prawidłowe, i tyle. Chyba nie jestem taka głupia, żeby wozić trupa w kasecie zimnego snu.
— Jeszcze z panią nie skończyłem.
— Może nie, ale w tej chwili skończyłeś. Słyszałeś, co powiedziała miła pani Żebraczka. „Jak najszybciej dostarczyć”. Przyznasz, że sformułowała to oficjalnie i zdecydowanie? — Antoinette wyciągnęła rękę i zamknęła pokrywę na panelu wskaźników.
— Nie wiem, co pani knuje, ale obiecuję, że do tego dojdę — oznajmił proksy.
Uśmiechnęła się.
— Znakomicie. Dziękuję. Miłego dnia. I spieprzaj z mojego statku.