Выбрать главу

— Nigdy nie sądziłem, że ma — odparł Clavain.

— I co?

— Nie dlatego chcę przejść na drugą stronę.

Schodzili ciągle w dół, zawsze przed naddźwiękową falą uderzeniową machiny Inhibitorów. Plama na displeju biernego radaru — ten obiekt, który szedł w ślad za nimi w odległości trzydziestu tysięcy kilometrów — wciąż była obecna, raz mniej, raz bardziej wyraźna, lecz nigdy nie opuszczała ich całkowicie. Światło dzienne słabło; niebo nad głową stało się tylko nieznacznie jaśniejsze od nieruchomych czarnych głębi pod nimi. Ana Khouri wyłączyła oświetlenie kabiny, mając nadzieję, że dzięki temu widok na zewnątrz stanie się wyraźniejszy, ale zmianę ledwo dostrzegli. Jedynym prawdziwym źródłem światła było wiśniowe rozcięcie prowadzącej krawędzi rury, a i ono świeciło słabiej niż przedtem. Rura poruszała się teraz względem atmosfery z szybkością zaledwie dwudziestu pięciu kilometrów na sekundę. Schodziła ostrzej, nurkując niemal pionowo ku strefom przejściowym, gdzie atmosfera gęstniała do ciekłego wodoru.

Khouri skrzywiła się na dźwięk kolejnego ostrzeżenia ciśnieniowego.

— Nie możemy już głębiej schodzić. Teraz mówię poważnie. Zmiażdży nas. Na zewnątrz jest już pięćdziesiąt atmosfer, a ta rzecz nadal siedzi nam na ogonie.

— Ano, jeszcze ciut bliżej. Czy możemy dotrzeć do strefy przejściowej?

— Nie — odrzekła z naciskiem. — Nie tym statkiem. On potrzebuje powietrza. Udławi się w ciekłym wodorze, a potem spadniemy i zostaniemy zmiażdżeni w implozji kadłuba. To nie jest przyjemny sposób opuszczenia tego świata.

— Ta rura chyba nie przejmuje się ciśnieniem? Prawdopodobnie schodzi o wiele głębiej. Jak myślisz, jaką ma długość? Kładą kilometr w cztery sekundy, prawda? To prawie tysiąc kilometrów na godzinę. Chyba jest już wystarczająco długa i kilka razy okrąża planetę.

— Nie wiemy, czy okrąża.

— Nie, ale możemy sformułować rozsądną hipotezę. Czy wiesz, o czym myślę?

— Nie omieszkasz mnie o tym poinformować.

— Uzwojenie. Jak w silniku elektrycznym. Oczywiście mogę się mylić.

Cierń uśmiechnął się do niej.

Zrobił gwałtowny ruch. Nie spodziewała się tego i — choć przeszła staranne szkolenie wojskowe — zamarła na chwilę zaskoczona. Opuścił swój fotel, odepchnął się i poleciał ku niej przez kabinę. Miał pewien ciężar, gdyż poruszali się z prędkością znacznie mniejszą od orbitalnej. Mimo to przeleciał kabinę z łatwością. Wykonywał ruchy płynne, celowe. Łagodnie wyciągnął Anę z fotela pilota. Broniła się, ale Cierń był znacznie silniejszy i potrafił skontrować jej obronę. Nie zapomniała żołnierskiego rzemiosła, jednak korzyści z wyuczonej techniki miały swoje granice, zwłaszcza wobec podobnie wyszkolonego przeciwnika.

— Spokojnie, Ano, spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy.

Nim się zorientowała, co się dzieje, Cierń posadził ją w fotelu pasażera, zmusił, by usiadła na dłoniach, po czym przez jej pierś przeciągnął ciasno siatkę przeciwzderzeniową. Spytał, czy może oddychać, a potem zaciągnął sieć mocniej. Khouri wiła się, ale siatka gładko przylegała i utrzymywała ją na miejscu.

— Cierniu…

Opadł na fotel pilota.

— A teraz jak to rozegramy? Czy powiesz mi wszystko, co chcę wiedzieć, czy mam cię odpowiednio zmotywować?

Popracował kontrolkami. Statkiem rzuciło. Zadźwięczał alarm. — Cierniu…

— Przepraszam. Gdy na to patrzyłem, pomyślałem, że to dość proste. Może tu chodzi o coś więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka?

— Nie umiesz tym latać.

— Ale przyznaj, próby wychodzą mi bardzo dobrze. A teraz… do czego to służy? Zobaczmy… — Statek znów gwałtownie zareagował. Rozległy się dodatkowe sygnały alarmowe. Potem statek zaczął niezgrabnie reagować na jego polecenia. Khouri zobaczyła, jak przechyla się wskaźnik sztucznego horyzontu. Skręcali. Cierń ostro zawracał w prawo.

— Osiemdziesiąt stopni… — odczytał. — Dziewięćdziesiąt… Sto…

— Cierniu, nie! Prowadzisz prosto na falę uderzeniową.

— Mniej więcej o to mi chodzi. Czy kadłub wytrzyma? Chyba mówiłaś, że był już wystarczająco obciążony. Za chwilę się o tym przekonamy.

— Cierniu, to co planujesz…

— Nic nie planuję, Ano. Po prostu staram się wprowadzić statek w prawdziwe i bezpośrednie zagrożenie. Czy mówię dostatecznie jasno?

Ponownie spróbowała się uwolnić. Na próżno. Cierń okazał się bardzo sprytny. Nic dziwnego, że sukinsyn tak długo wymykał się rządowi. Podziwiała go za to, acz niechętnie.

— Nie wyjdziemy z tego żywi — stwierdziła.

— Może i nie. Mój pilotaż naszych szans nie powiększa. Co ułatwia sprawę. Chcę tylko uzyskać odpowiedź.

— Powiedziałam ci wszystko…

— Nie powiedziałaś mi absolutnie nic. Chcę wiedzieć, kim jesteś. Czy wiesz, kiedy zacząłem coś podejrzewać?

— Nie — odparła, świadoma, że on nic nie zrobi, póki nie uzyska wszystkich odpowiedzi.

— Chodziło o głos Iriny. Byłem pewien, że już go wcześniej słyszałem. W końcu sobie przypomniałem. To przemówienie Ilii Volyovej do Resurgamu. Zaraz potem zaczęła wypalać kolonie na powierzchni. To było dawno temu, ale stare rany goją się długo. Powiedziałbym, że to coś więcej niż podobieństwo rodzinne.

— Wszystko opacznie zrozumiałeś, Cierniu.

— Rzeczywiście? Więc może mnie oświecisz?

Odezwały się kolejne sygnały alarmowe. Cierń zmniejszył szybkość, ale nadal pędzili kilka kilometrów na sekundę ku fali uderzeniowej. Miała nadzieję, że to tylko imaginacja, ale wydawało jej się, że widzi pędzący ku nim przez czerń wiśniowy wylot rury.

— Ano?… — zapytał tonem słodkim i beztroskim.

— Niech cię diabli!

— O, wyczuwam w tym pewien postęp.

— Zatrzymaj się. Zawróć.

— Za chwilę. Gdy tylko usłyszę od ciebie magiczne słowa. Wyznanie. To jest mi potrzebne.

Odetchnęła głęboko. Nadeszło to, czego się obawiała. Wali się ich spokojny, wyważony plan. Postawiły na Ciernia, ale on okazał się od nich sprytniejszy. Powinny się zorientować, że ta chwila nadchodzi. Naprawdę powinny. I Volyova… niech ją cholera!… Miała słuszność. Dopuszczenie go do „Nostalgii za Nieskończonością” było pomyłką. Powinny jakoś inaczej go przekonać. Volyova powinna zignorować protesty Khouri.

— Powiedz mi, Ano.

— Dobrze. Dobrze. Niech to diabli! Ona jest Triumwirem. Od samego początku wszystko, co ci mówiłyśmy było stekiem pieprzonych kłamstw. Jesteś teraz zadowolony?

Cierń milczał przez chwilę. Na szczęście w tym czasie odwrócił statek. Przyśpieszenie silniej wgniotło Anę w fotel, gdy Cierń zwiększył ciąg, by prześcignąć falę uderzeniową. I z czerni popędziła ku nim wściekła linia czerwieni, niczym krwawe ostrze katowskiego miecza. Khouri patrzyła, jak nabrzmiewa, aż widok z tyłu stał się ścianą szkarłatu o jasności roztopionego metalu. Sygnały przeciwzderzeniowe zaniosły się kaszlem, a wielojęzyczne głosy ostrzegawcze stopiły w pojedynczy podniecony chór. Potem w tle po obu stronach czerwonej linii niebo zaczęło się zamykać niczym dwie żelaziście szare zasłony. Czerwona nić się zwężała, zostawała z tyłu za nimi.

— Chyba się udało — stwierdził Cierń.

— Wątpię.

— Co takiego?

Skinęła głową na displej radaru. Znikła plama, która leciała za nimi od momentu, gdy weszli w atmosferę Roka, ze wszystkich stron natomiast tłoczył się rój sygnatur radarowych. Przynajmniej kilkanaście nowych obiektów. Nie wyglądały na przezroczyste, jak ten, który dawał wcześniejsze echo. Pędziły kilka kilometrów na sekundę, kierując się najwyraźniej ku statkowi Khouri.