Выбрать главу

— A więc czym był ten obiekt?

— Posłańcem, tak sądzę. Fragmentem Hadesu, który miał zebrać informacje. A Sylveste dołączył do tego swoją kopię. Posłaniec poniuchał w maszynerii, otoczył nas i wrócił do Hadesu. Tam prawdopodobnie połączy się z matrycą. Może w żadnym momencie nie był całkowicie odłączony, cały czas nić grubości pojedynczego kwarka mogła przebiegać między kulką a brzegiem układu. Tego się nigdy nie dowiemy.

— Cofnijmy się do wcześniejszych wydarzeń. Co się stało, gdy opuściłaś Hades? Czy Ilia poszła z tobą?

— Nie. Nigdy nie była odwzorowana w matrycę. Ale przeżyła i spotkałyśmy się znów na orbicie wokół Hadesu, w „Nostalgii za Nieskończonością”. Logicznie rozumując, należało opuścić układ, polecieć bardzo daleko. Statek nie był w zasadzie uszkodzony, ale przebył coś w rodzaju napadu psychozy. Nie chciał mieć nic wspólnego ze światem zewnętrznym. Mogłyśmy tylko wrócić do układu wewnętrznego, w promieniu jednostki astronomicznej od Resurgamu.

— To brzmi racjonalnie. — Cierń oparł brodę na pięści. — Uważam, że mówisz prawdę. A nawet jeśli kłamiesz, wymyśliłaś coś sensownego.

— To jest sensowne, przekonasz się.

* * *

Opowiadała dalej, a Cierń słuchał cierpliwie: kiwał głową, czasami prosił o dodatkowe wyjaśnienia.

— Przekonałaś mnie, że Inhibitorzy stanowią prawdziwe zagrożenie — przyznał.

— Sylveste ich ściągnął, choć możliwe, że już wtedy byli w drodze. Dlatego uznał, że powinien nas chronić, a przynajmniej okazać zainteresowanie światem zewnętrznym. Sądzimy, że ta rzecz przy Hadesie była rodzajem sygnalizatora. Sylveste wiedział, że z tym, co robi, wiąże się ryzyko, ale się tym nie przejmował. — Khouri zalała wściekłość. — Pieprzony, arogancki uczony. Miałam go zabić i właśnie dlatego znalazłam się na tamtym statku.

— Kolejne smakowite opowieści. — Cierń skinął głową. — Kto cię posłał?

— Pewna kobieta z Chasm City. Przedstawiła się jako Mademoiselle. Jej historia z Sylvestem to dawne dzieje. Znała plany Sylveste’a i wiedziała, że trzeba go zatrzymać. Ja to miałam zrobić, ale spartoliłam.

— Nie wyglądasz mi na osobę zdolną popełnić morderstwo z zimną krwią.

— Nie znasz mnie, Cierniu. Zupełnie mnie nie znasz.

— Jeszcze nie. — Patrzył na nią długo, nieustępliwie, aż odwróciła wzrok.

Pociągał ją ten mężczyzna: w coś wierzył, był odważny i silny; przekonała się o tym w Domu Inkwizycji. To prawda, że aranżując tę eskapadę, przeczuwała, jak może się rozwinąć sytuacja. Jej położenie determinował jednak bolesny fakt: ciągle była kobietą zamężną, choć w jej życiu wydarzyło się tyle innych rzeczy.

— Ale może z czasem… — dodał Cierń.

— Cierniu…

— Mów dalej. Opowiedz wszystko — zachęcał ciepłym głosem.

* * *

Później, gdy oddalili się od gazowego giganta na minutę świetlną, konsola zasygnalizowała przekaz wąskim promieniem z „Nostalgii za Nieskończonością”. Ilia zapewne wytropiła statek Khouri czujnikami dalekiego zasięgu i poczekała, aż powstanie dostatecznie duża odległość kątowa między statkiem a maszyną Inhibitorów. Choć użyła dron przekaźnikowych, bardzo się bała, żeby nie zdradzić swojej pozycji.

— Widzę, że wracasz. — W głosie liii brzmiało wyraźne rozdrażnienie. — Widzę również, że podleciałaś do ich aktywnego jądra bliżej, niż się umawiałyśmy. To niedobrze. To bardzo niedobrze.

— Nie jest zadowolona — szepnął Cierń.

— Postąpiłaś nadzwyczaj nieostrożnie. Mam nadzieję, że się przynajmniej czegoś dowiedziałaś. Natychmiast wracajcie na statek. Nie powinnyśmy zatrzymywać Ciernia, ma pilne obowiązki na Resurgamie. A inkwizytor ma obowiązki na Cuvierze. Więcej powiem po waszym powrocie. Irina wyłącza się — zakończyła.

— Ona ciągle nie wie, że ja wiem — rzekł Cierń.

— Może lepiej, żebym ją poinformowała?

— Nie wydaje mi się to rozsądne. Za wcześnie. Lepiej postępujmy tak, jakbym nadal myślał… i tak dalej. — Zakręcił w powietrzu kółko palcem wskazującym.

— Już wcześniej coś ukrywałam przed Ilia. To był poważny błąd.

— Tym razem masz moje wsparcie. Przekażemy jej prawdę łagodnie, gdy już znajdziemy się na statku.

— Ufam, że masz rację. Figlarnie zmrużył oczy.

— Obiecuję ci, że w końcu się uda. Musisz mi tylko zaufać. To nie takie trudne. Przecież dokładnie o to samo ty mnie prosiłaś.

— Ale problem polega na tym, że skłamaliśmy.

Dotknął jej ramienia gestem, który wydawałby się przypadkowy, gdyby nie został z wyczuciem przedłużony do paru sekund.

— Musimy to już mieć za sobą, nie sądzisz?

Łagodnie usunęła jego dłoń, ale ta zamknęła się na jej dłoni. Zamarli w tej pozycji. Khouri słyszała własny oddech. Patrzyła na Ciernia świadoma, czego oboje pragną.

— Nie mogę, Cierniu.

— Dlaczego? — zapytał, jakby nie wyobrażał sobie żadnego istotnego powodu.

— Bo… — uwolniła dłoń — …coś komuś obiecałam.

— Komu?

— Swojemu mężowi.

— Wybacz, ani przez chwilę nie myślałem, że jesteś mężatką. — Usiadł głębiej w fotelu. Odległość między nimi nagle się zwiększyła. — Nie chce cię obrazić, ale widziałem cię jako inkwizytora, potem jako Ultraskę i żadna z tych postaci nie pasuje do mojego wyobrażenia o kobiecie zamężnej.

— Rozumiem. — Uniosła dłoń.

— Kim on jest, jeśli wolno zapytać? — Przyglądał się jej, czytał z twarzy. — Czy żyje?

— Niestety, to nie takie proste. Mój mąż był żołnierzem. Ja też kiedyś byłam żołnierzem. Oboje służyliśmy na Skraju Nieba, podczas wojen Półwyspowych. Na pewno słyszałeś o naszych uroczych sporach cywilnych. Zostaliśmy ranni i nieprzytomnych wysłano nas na orbitę. Coś się jednak pogmatwało: mnie źle rozpoznano, przyczepiono zły identyfikator i posłano do złego szpitala. Nadal nie znam wszystkich szczegółów. Wylądowałam na dużym statku, światłowcu, lecącym poza układ, i gdy odkryto pomyłkę, byłam w układzie Epsilon Eridani, na Yellowstone.

— A twój mąż?

— Ciągle tego nie wiem. W tamtym czasie sądziłam, że został w rejonie Skraju Nieba. Trzydzieści, czterdzieści lat — tyle musiałby czekać, nawet gdyby mi się natychmiast udało dostać na statek lecący z powrotem.

— Jaką terapię długowieczności aplikowano wam na Skraju Nieba?

— Żadnej.

— Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że twój mąż by umarł, zanim byś się tam dostała.

— Był żołnierzem. Średnia długość życia w batalionie zamrażano-odmrażanym była cholernie krótka. Zresztą i tak nie leciał tam bezpośrednio żaden statek. — Przetarła oczy i westchnęła. — Do dziś nie mam pewności, co się z nim stało. Mógł nawet przybyć na tym samym statku, co ja, a pozostałe wersje są nieprawdziwe.

— A więc niewykluczone, że twój mąż nadal żyje gdzieś w układzie Yellowstone?

— Właśnie. Ale w takim wypadku byłby bardzo stary. Nim tu przyjechałam, byłam długo zamrożona w Chasm City. A potem jeszcze dłużej byłam zamrożona, gdy z Ilią czekałyśmy na wilki.

Cierń milczał.

— Czyli nadal jesteś żoną człowieka, którego kochasz, ale które go prawdopodobnie nigdy już nie zobaczysz? — zapytał wreszcie.

— Teraz rozumiesz, dlaczego sytuacja jest dla mnie niełatwa.